Pomyślałam, że potrzebuje się wygadać, a nikt nie zrozumie mnie lepiej niż ludzie mający takie same problemy... Czytaj nadwagę :) Moje problemy z wagą zaczęły się około 10 roku życia. W wieku 16 lat ważyłam 74 kg przy wzroście 162 cm. Zaparłam się w sobie i schudłam 10 kg. Przez dwa lata utrzymywałam wagę 63-65 kg i szczerze powiedziawszy przestało mnie to jakoś interesować czy schudnę czy nie... Byłam szczęśliwa. Miałam przyjaciół i nic więcej nie potrzebowałam. W ostatnich miesiącach moje życie trochę się skomplikowało. Z 63 kg utyłam do 67. Łatwiej utyć niż zrzucić.
Od 10 roku życia, od czasu kiedy zaczęłam tyć, oni, moi rodzice uraczali mnie różnymi epitatami czyli "grubasek" itp. Miała to być forma motywacji. Bardziej mnie to stresowało niż pomagało. I w wieku tych 16 lat schudłam, nie dla nich a dla siebie. Byłam wtedy z siebie bardzo dumna. Jednak gdy tylko przybrałam te 4 kg i spodnie stały się za ciasne, znowu zaczęłam słyszeć, że utyłam, że dlaczego nic nie zrobie... Dodatkowo doszły do tego słowa mojego chłopaka, który stwierdził, że faktycznie powinnam coś z tym zrobić... Poważnie się zastanawiam nad sensem tego związku. Bo jeśli ktoś nie kocha mnie za to jaka jestem, tylko za to jaka mogę być, to po co z kimś takim być? Ale postanowiłam... Zrzucę te 12 kg choć by nie wiem co... Ale nie dlatego że oni chcą, ale że ja chcę im pokazać, że potrafię... I chyba chcę poczuć się pewniej, nie martwiąc się, że moje fałdki tłuszczu wyglądają nieładnie.
Boję się tylko, że dieta typu 1000 kcal może i pozwoli mi schudnąć,ale czy nie będzie przeszkadzać mi w nauce. W tym roku mam maturę i bardzo zależy mi na dobrych wynikach. Mam ambitne plany i nie chce by dieta przeszkadzała mi w ich spełnieniu. Chce mieć siłę do nauki i jednocześnie mieć świadomość, że chudną. Czy to możliwe? Bardzo proszę was o rady i uwagi, a przede wszystkim o wsparcie. Bo mam dość słuchania, że jestem grubaskiem, chce w końcu usłyszeć, że ktoś pomoże mi przestać nim być....I z wagi 67 kg dojdę do 55 :) Pomożecie?