Żywienie wg medycyny chińskiej
Ostatnio przeczytałam książkę właśnie o tym, mimo że pełno tam rzeczy typu nadmiar jin i jan i zahwianiu harmonii energetycznej i płynów, ale kilka rzeczy znalazłam całkiem praktycznych. Może skorzystacie, dla mnie brzmią nie tak głupio :)
- szczególnie zimą nie powinno się pozwalać na wychłodzenie organizmu przez jedzenie rzeczy surowych (najmocniej oziębiają owoce cytrusowe i ogólnie południowe, no i rzecz jasna warzywa). Ogólnie medycyna chińska stawia na rzeczy TYLKO gotowane albo poddane jakiejkolwiek innej obróbce termicznej jako rzeczy lepiej przyswajane przez układ trawienny. Duża część surowych warzyw/owoców przechodzi przez układ trawienny przechodzi bez jakiegokolwiek pożytku dla organizmu.
- nabiał powinien zostać zupełnie wykluczony jako rzeczy niewskazane dla dorosłych osób, jest ciężkostrawny, powoduje ociężałość, ospałość i zatrzymywanie wody w organizmie (szczególnie kobiety powinny go ograniczać)
- jeśli chce się powstrzymać apetyt na słodycze powinno się jeść pożywne, ciepłe śniadania z dodatkiem suszonych lub przegotowanych owoców - najlepsze śniadanie to gotowane ziarna zbóż, polenta, kaszki /ale nie na bazie mleka/ z dodatkiem cukru, cynamonu, owoców. Ponoć się jest sytym po tym przez kilka dobrych godzin, bo ziarna są długo trawione, a owoce hamują apetyt na słodkie.
- ważna jest rola przypraw, dla odchudzaczek ważne są przyprawy ostre, rozgrzewające - imbir, pieprz, cynamon, itd. które powinny być dodawane do posiłków.
- autorka książki zwróciła uwagę na "rażące" odwrócenie proporcji u osób na diecie - zazwyczaj rzucają się na rzeczy "zdrowe" jak jogurty, surówki/sałatki, surowe owoce; liczą kalorie ograniczając je. Wszystko to - rzekomo - hamuje metabolizm, czyni organizm bardziej ospałym, jednocześnie jest ciężkie do utrzymania na dłuższą metę przez pojawianie się niepohamowanych apetytów na ograniczone jedzenie. Zamiast surówek proponuje gotowane warzywa, zamiast jogurtów i nabiału - zieloną herbatę, pełnoziarniste pieczywo no i przedwszystkim MIĘSO, najlepiej nie smażone, dobrze przyprawione. Ono właśnie potrzebuje wielu kalorii do strawienia, daje energię na długi czas (jako przykład podany jest mężczyzna-nadciśnieniowiec jedzący stek z gotowanymi warzywami i kobieta na diecie pijąca jogurt do sałatki. Powinno być dokładnie odwrotnie!)
Te wskazówki są szczególnie przydatne na zimę, jak mi się wydaje.
Na razie zaczęłam przyprawiać (zawsze się bałam pieprzu) a ograniczać sól i zaczęłam jeść częściej warzywa gotowane albo smażone na kropli oliwy, ciężko natomiast ograniczyć nabiał. To samo z kaszkami na śniadanie, ale że mam słodyczowy problem to spróbuję, bo ponoć już po 5-7 dniach po jedzeniu takich kaszek słodzonych z owocami nie ma się ochoty na słodkie w ciągu dnia. Hmm. Kumpela próbuje się stosować do tych rad i akurat kaszkowa opcja działa bez pudła ;)
pozdrawiam