Jem ok. 200 kalorii dziennie, spalam 1000. I nie chudnę. Nie chudnę. NIE CHUDNĘ!!!!! DLACZEGO ?!?!?!?!?!?!?
Wersja do druku
Jem ok. 200 kalorii dziennie, spalam 1000. I nie chudnę. Nie chudnę. NIE CHUDNĘ!!!!! DLACZEGO ?!?!?!?!?!?!?
jak to przeczytałam-spadłam z krzesełka :shock: 200kcali :?: :!: :?: :!: :?: :!:
No i co, że 200? Nie chudnę. Jestem zdesperowana. Chyba w ogóle przestanę jeść :(
ja ci radzę, byś najlepiej od razu umarła, nie będziesz się zadręczać swoją wagą przez wszystkie lata życia
a ile czasu tak jesz?
Nie zadręczam się, ale wkurza mnie, że się męczę a nie ma efektów. Ile czasu? Hmm... ze 2 tygodnie. Jak nie więcej
??????? :shock: :shock: :shock: a coś Ty myślała, że pracowałaś sobie całe życie na zbędne kilogramy, a później je zrzucisz z dnia na dzień?? mi schudnięcie 15 kg zajęło 4 miesiące!!
Ja nie mam i nie miałam 20 kg nadwagi, bez przesady. Chcę zrzucić TROCHĘ. Kiedyś jadłam więcej niż teraz i schudłam 8 kg w 2 miesiące, a teraz ani rusz... :(
to nic - mimo wszystko - średnio powinno się chudnąć 1kg/tydzień....a nie chudniesz, bo schodząc poniżej 1000 kcal zwalnia się przemiana materii...zresztą po takiej "diecie" jojo będzie jak nic...
Mam nadzieję że nie. Wcześniej nie było, może nie będzie i teraz. Zresztą długo już nie będę jadła 200 kcal dziennie, bo przecież wiem że długo tak nie pociąglę. Jeszcze troszkę się pomęczę, potem już będę jeść więcej.
o LOL umarłam ...
orzeciez logiczne ze jak ebdziesz jesc caly czas te 200 kcal to organizm sie przyzwyzai sie do tej dawki "energii" ale halo wez sie dziewczyno zastanow albo masz nie wiem 13 lat albo jestes bardzo niepowazna bo tak sie zachowujesz ... radze sie zastanowic nad swoim postepowaniem bo pierwszedługo tak nie pociagniesz, po 2 zniszyzczysz sobie organizm. 3 nie ebdziesz sie tak odzywaiac do konca zycia wiec do jojo jeden krok :)
nie lepiej przezjsc na 1000-1200? i jesc to co lubi ale w mniejszych ilosciach i wiedzieci ze nic sie nie dzieje z Twoim organizmem?.... wyjdzie wlasnie na to samo
bo jak piszesz ze spalac 1000 kcal no to zostaje Ci tyko 200... wiec looz :)
Sory, ale tyle samo schudniesz w tym wypadku zapewne i na 200 i na tysiąc. Bo na 200 tylko zepsujesz metabolizm i jak zrezygnujesz z 200 kalorii i będziesz jeść np. 1500 momentalnie utyjesz. Niepoważne.
beka :D i c ty niby jesz w tych 200 kcal ? i ile aktualnie wazysz ?
Pewnie wązy 40 kg i jest taaaaaaaaaaaaaaaaka gruba;)
...to przechodzi ludzkie pojęcie...takiego sadyzmu już długo nie widziałam...
...a propos 200 kontra 1000. Tysiąc to jeszcze normalne funkcjonowanie, na 200możesz liczyć na coś w rodzaju prawie zatrzymania metabolizmu, przecież nasze ciało nie kretyn i wie, że z samego powietrza się nie żyje ale umiera! A w dodatku jak chcesz zapewnić, by z 200kcal dziennie on dostawał wszystko co mu potrzebne?! Już i tak na tysiącu często są problemy z właściwym skomponowaniem posiłków. Tak swoją gdzie tu jest mięso (nie licząc drobiu, bo w żelazo nie obfituje!) u wielu na 1000?
No nie tłumaczcie sobie tego źle, ale po prostu jako człowiek, który jest na medycynie i widzi sprawy od strony organizmu, chemii...no czasami mnie po prostu żółć zalewa, jak tu takie ekstremy czytam :?.
Nie ważę 40 kilo i nie dobijajcie mnie. Ważę 58.
Czy to, co robię jest sadyzm? Nie wiem, nie sądzę. Ja już taka jestem, tak żyję, tak się odchudzam, tak się uczę. Wszystko, albo nic. Staram się bardzo, nie lubię czegoś, co się wlecze w nieskończoność. Myślę, że chcieć to móc. Może to dziwne, ale jak wmówię sobie że nie jestem głodna, to naprawdę nie jestem. Ok, może wszystko sobie rozreguluję, wiem, staram się jeść w miarę normalnie, koło 1000 kcal. Ale na to, że będe sobie ustalać i dobierać dawko żelaza, węglowodanów, białka itp. to nie ma co liczyć. NIE. Jeszcze nie zwariowałam na punkcie zdrowego żywienia, ekologicznej żywności i tym podobnych.
no i dobrze, namniej to jest 1000 kcal ! w ogole ile ty amsz wzrostu ? to takie troche masohistyczne tlko, ze ty ten ból cielesny rpzezywasz w srodku organizmu :P
Aha, więc chcesz powiedzieć, że w tych 200kcal są zawarte wszystkie potrzebne składniki żywienia w dawkach w miarę odpowiednich do utrzymania normalnych funkcji organizmu?! Tu nie chodzi o żadne wariactwo! Możesz sobie spokojnie chrupać ryżowe wafle z superniskokalorycznymi serkami, ale nie oczekiwuj, że metabolizm temu będzie odpowiadał. By podkręcić przemianę materii, po prostu niektóre substancja są potrzebne, czy ci się podoba czy nie! Ten metabolizm jedzie na zasadach czystej chemii - własną wolą odchudzania go do pracy przecież nie zmusisz...
"Niezagruba", wzrostu mam 166. Może masz rację z tym bólem w środku :P
"Grzibcio", czy ja powiedziałam, że w 200 kcal "są zawarte wszystkie potrzebne składniki żywienia w dawkach w miarę odpowiednich do utrzymania normalnych funkcji organizmu"? Nie, tego nie powiedziałam. Stwierdziłam tylko, że nie dam się zwariować i nie będę sobie dobierała optymalnych dawek poszczególnych składników tak jak chartowi wyścigowemu się dobiera. Od odchudzania się nikt jeszcze nie umarł (wyłączając wszystkie anorektyczki itp), spokojnie. :wink:
Nie powiedziałaś, ale jadąc na 200kcal tak długo mnie tylko interesowało, co też można jeść...przecież tu nie chodzi o żadne głupie charty. Czym bogatsze będziesz mieć to jedzenie tym lepiej przecież. Jezuuu, mi tylko chodzi o podkreślenie dawnej zasady - monotonne jedzenie jest złe a pisząc o tym, że jadałaś dziennie tak mało było łatwo się domyślić jak to też chyba może wyglądać. Nie chcę po tobie byś dokładnie sobie odliczała ile czego jesz z punktu widzenia wartośc odżywczych, ale zrozum, że nie da się eliminować. Po prostu wykipiałam czytając najpierw o tych twoich 200, bo już i tak to co się tu jada na tym 1000 to jest czasami szalone. Po prostu akurat twój post był tą iskierką, która spowodowała moją ostrą reakcję...
Ehh, no nic z tym nie zrobię ale ja już po prostu od teraz na zawsze będę zboczona na punkcie zdrowia :lol:
Ok, rozumiem. Będę jadła więcej jak znowu będę mogła ćwiczyć, bo teraz nie mogę, mam skręcone kolano i naderwaną łąkotkę czy coś w tym stylu, tak mi dzisiaj lakarz powiedział. Także na razie o wysiłku fizycznym nie ma u mnie mowy, a chudnąć trzeba. Moje koleżanki mówią: i "schuść" (taki skrót od "schudnąć") się chce i jeść się chce. I teraz jestem tak zdeterminowana, że pragnienie schudnięcia jest silniejsze od głodu. Ale myślę że ta mania na niejedzenie mi kiedyś przejdzie.
Hmm... chyba miałyście rację. Jem koło 1000 kcal i jakby coś się ruszyło... konkretnir to wskazówka na wadze... i jest mniej. Dzięki :wink:
no widzisz... i po co było się tak męczyć? :P