A mi na szczęście jeszcze mamusia gotuje więc różnorodność mam 100%
A mi na szczęście jeszcze mamusia gotuje więc różnorodność mam 100%
nooo mi tez gotuje
Patrz, ale nie dotykaj! Smakuj, ale nie połykaj!
A mi od kiedy nauczyłam się gotować nikt nie gotuje, chyba że jadę w gości gdzieś, a w domu to wiedzą, że umiem gotować i jak jestem to za kucharkę robię
ja ogolnie gotuje sobie samaaa xD ale jak jade do domu to obiad przynajmniej podaja rodzice :P reszte to nawet wole sama [tak naprawde to skontrolowac ]
ja też wole gotować sobie sama
czasami zjem co mama ugotuje ;P
ale czasami wole sama
mi tez mama gotuje, ale czesto nie zjadam, jak czegos nie lubie, a jest wysokokaloryczne, np kotlet mielony. biore, ale potem wywalam pffeee
ja jak coś jest dużo kaloryczne to właśnie nie jem i sama sobie robie jedzonko ;P
Ja lubię mielone mięsko i jak zrobie po swojemu to luz, biorę zawsze indycze, duszę nie smażę na oleju, bez panierki ani nic i jest pyszne :P W sumie dobrze, że nikt mi w gary nie zagląda.
Ja to nawet bym chciała żeby ktoś gotował obiady, bo jakbym miała zagwarantowany obiad to bym nie cudowała tak z jedzeniem i nie wcinała byle czego żeby się zapchać no i dieta by łatwiej szła xD to wcale nie raj na ziemi jak można przygotowywać sobie do jedzenia co się chce jak sie jest takim leniwcem jak ja. kiedyś wcinałam pizzę, kebaby i zupki chińskie i co mi z tego przyszło. :/ jeszcze byłam głodna i wcinałam słodycze :/ potem zdrowe odżywianie i schudłam trochę, a teraz zaczynam wkręcać jakieś batony bo mi się nudzi jechać na chudych produktach i teraz doszło do tego że jestem wszystkożerna i najedzona na maxa słodycze wcinam xD
a czasem to nawet na talerz jedznia nakładać mi się nie chce i na stojąco jem i lecę do pokoju albo mam napady.
czasem chciałabym nic nie jeść albo jechać na warzywach ale co by mi z z tego było jakbym pokrótce jeść zaczęła(spotkania ze znajomymi) i w rezultacie ze zwalonym metabolizmem doszłoby do tego że wyglądałabym jak czołg xD
o.. i tak sobie tkwię przy 68 kg jedząc i jedząc ;p
kazdy dzień zaczynam idealnie od owsiany albo kanapek z razowca kończąc na czekoladkach.
i co tu robić... gdzie ta motywacja? xD ech w szkole potrafię być ortodoksyjna; batona ze sklepiku już sobie nie wezmę, jak jestem w domu to lux xD
otatnio mam wrażenie, ze tylko żarcie mi zaprząta głowę, łeee i tak chyba będzie póki nie schudnę i nie będę utrzymywać wagi :/ jak wół drązę temat tłustości ..
muszę się za to zabrać, zazdroszczę tym co potrafią ;]
hehe no ja mam tak samo ze dzionek sobie ladnie zaczynam od przykladnego sniadania, potem od drugiego sniadania juz mi sie troszke chce jesc, po czym jem obiad stosunkowo wczesnie bo szybko koncze (zazwyczaj o 13 jem), tez sobie sama musze robic wiec zazwyczaj sa to parowki z chlebem albo inny gotowiec po czym zostaje mi 5 godzin do kolacji i wtedy sie zaczynaja schody...bo juz 2 godziny po obiedzie chce mi sie jesc no i wlasnie tak samo dzien koncze albo na czekoladkach albo z mega burczacym brzuchem ehhh!
a na warzywach samych jechac to nie polecam...bialko bialko musi byc!
Zakładki