Moja droga do 60-ciu kg. To początek!!!!
Zaczynam . Mam na liczniku 81.5 kg. To wynik na który ,,pracowałam,, 1,5 roku . Nigdy tak naprawde nie byłam szczupaczkiem , ale teraz to pozwolicie że nie będę sie nazywać.
Nie mam jeszcze planu działania , tylko na poczatek kupiłam sobie wage i waże się cały czas nie wieżąc co tam widzę :oops: 14 lutego 2005 roku rzuciałam z powodzeniem :lol: palenie i tak sie to wszystko poskładało w nieciekawą :cry: całość. Ale teraz to juz koniec z uzalaniem i czas do pracy nad sobą. Myśle też czasami ,ze jak poradziałam sobie sama bez żadnych wspomagaczy z paleniem , to teraz tez mi sie uda , tylko trzeba mieć konkretny doping, motywacje. Jakbym mieszkała sama. to bym porozwieszała moje zdjecia w negliżu :oops: to na pewno nie podeszłabym nawet do lodówki , a tak to sie własnego męża wstadam i nie moge tak zrobić. Ale mam nadzieję że ten wsty to mi już niedługo nie będzie potrzebny.
WymySliłam sobie , że 1 kwietnia będę ważyć o 10 kg mniej.
czyli ma do dyspozycji cały luty i marzec, zeby pozbyć sie 10 kg sadła.!!!!!!
Do dzieła !!!!
Na początku nastrój zawsze bojowy;)
Witaj !
Ja właśnie zaczęłam dietkę i siedzę popijając wodę ;) I dla motywacji poczytuję sobie pamiętniki;) też mam za sobą nieudany romans z kopenhaską;) i do niedawna nie mogłam patrzeć na szpinak;)
Podziwiam ten twój rowerrrr..... ale zamiast skakanki polecam hula- hop... kiedyś ostro pokręciłam przez parę tygodni i talię dalej mam jak osa ( nieco grubawa) jakieś 65 cm... co przy grubszych o wiele oponkach biodrowych jest niezłym wynikiem ;)
No życzę powodzenia i samozaparcia;)