-
Dzien dobry;*
biedactwo tak cieplutko na dworku a ty chora:/ zdrowiej szybciutko;*
-
-
Przerwa Ci dobrze zrobi, nie martw się..
wypoczniesz i nabierzesz nowych sił
trzymaj się tylko dietki, zresztą przy takich dolegliwościach to i tak apetyt nie za bardzo dopisuje, co??/
czekamy, aż wyzdrowiejesz..
-
No i nabawiłam się bezgłosu
Już dawno zapomniałam co to znaczy...kiedyś gdy uczyłam, ta przypadłość była mi znana i to dobrze - ale od 3 lat zapomniałam o niej - a tu taki niefart
Dziś pomimo zawalonego gardła obudziłam się tak jakbym miała ćwiczyć (już zegarek biologiczny mi się nastawił ) i poczułam dziwną chęć na ćwiczenia, jakoś tak samo z siebie wyszło - bardzo dziwne odczucie. Przećwiczyłam godzinę - było ciężko to fakt - robiłam częściej przerwy - ale miałam wrażenie, że sam organizm dopomina się o ćwiczenia. Niesamowite W życiu nie miałam takiego wrażenia, pomimo, że przecież już kiedyś ćwiczyłam callan dość intensywnie. Może przerwa jednodniowa tak nieźle wpłynęła na mnie...
-
Dziękuję Wam miłe moje za życzenia
Jest mi bardzo miło - i cieplutko w okolicy serca....
-
No i jak się czujesz dzisiaj? mam nadzieję, że duuuużo lepiej
mnie rozpycha brzuch i wszystko od środka - puchnę jak balonik
upał i... nasza przypadłość lada moment...
tak tego nie lubię... nic nie można sprawdzić, czy coś w dół poleciało...
-
Nie chciałabym przeżyć kiedykolwiek takiego wekendu jak ten ostatni. W piątek dowiedziałam się, że moja biedna psinka ma raka wątroby i jest już w ostatnim stadium. Podjęliśmy z Darkiem decyzję o uśpieniu go. WYwiozłam Elę do przyjaciółki i zaczęliśmy się z Kapciem żegnać, był już taki słabiutki ale doskonale wczuwał się w nastrój, wąchał i łypał tymi oczyskami...mój Boże....późnym wieczorem przyjechał weterynarz i dał mu zastrzyki. Zasnął tak cichutko i tak szybko - był strasznie słaby.....
NIgdy nie przypuszczałam, że tak to przeżyję, to był mój pierwszy pies, był idealny pod każdym względem. Gdy sprzątałam w sobotę, okazało się, że spakowałam rzeczy Kapcia do jednej reklamówki, a czułam jakby wyrwano mi cząsteczkę serca - tak wiele brakowało. Brakowało mi jego wślizgiwania się pod łóżko, jego porannego strechingu, jego mlasaknia, mymlania i lizania, prychania czy wzdychania. Leżał zawsze w takim miejscu, że trzeba było go obchodzić dookoła - tego też mi brakuje. Ryczałam całą sobotę. W niedzielę było już troszkę lepiej - dziś już nie płaczę ale jeszcze mi smutno i cały czas zauważam brak mojej psinki.
-
Seszele, cóz mam powiedzieć...nie płacz...
Przytuliłabym Cię, gdybym była obok... a tak to nie mam jak...
dałabym Ci tez pięknego szczeniaczka - wiem, powiesz, że nigdy więcej albo, że on nie zastąpi go... tak to prawda - mówiłam tak samo po stracie moich psów - i byłam w szoku jak zareagowałam na szczeniaczka... on ich nie zastąpił, ale teraz jego nikt nie zastąpi..
świat i prawa przyrody są jednak okrutne, ale na szczęście czas i piękno przyrody są naprawdę dobrymi lekarzami...
a mówię, bo nie wyczytałam, ale znam z własnego życia...
Buziaczki gorące, tulę Cię, jeśli mogę tak i życzę jak najszybciej uśmiechu na twarzy
-
No muszę odkurzyć ten mój pamiętnik....dawno nie wpisywałam w nim nic nowego. Już nie boli brak Kapcia, ale jak sobie pomyślę to bywa mi smutno, chociaż coraz częściej przypominam sobie te najśmieszniejsze czy wzruszające chwile i robi mi się cieplutko
-
Trochę odświeżę mój wątek. W dalszym ciągu ograniczam słodycze i węglowodany - ale nie tak restrykcyjnie jak na początku. Upał nie sprzyja wcale chudnięciu. Nie chce się jeść, ale się puchnie i źle wygląda - spowalnia się przemiana materii. Ćwiczę za to wytrwale pomimo perlistego potu na moim czole i nie tylko tam Dzięki temu utrzymuję sylwetkę no i się uwysmuklam
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki