mnie same truskawki też nie ruszają ale taki koktajl truskawkowy z kefiru albo jogurtu mmm...pyszne
Ja lubię lody , najlepiej owocowe i czekoladowe
A ja jeszcze "naszych" truskawków nie widziałam. Owszem kupiłam na targu duże czerwone ale były jakieś takie twarde, to je zmiksowałam na koktajl .
A wiecie jak jeszcze lubię truskawki... zmiksować i polać nimi naleśniki w środku których są truskawki ale ze śmietaną
I etap --> pożegnanie z 3-cyfrówką
Sport w 2012 roku
Walka Duśki z demonami - Grupy Wsparcia Dieta.pl
Witajcie po weekendzie! Ja oczywiscie ZNOWU nie zwazylam sie, ze strachu . A teraz naprawde mam sie czego bac. W niedziele... dalam plame! Pracowalam csly dzien na powietrzu, prowadzilam impreze. Bylo wesolo ale i nerwowo. Skubnelam maly kawalek babki drozdzowej... a potem 4 centymetrowy kawalek kielbasy... Pal licho, w sumie pewnie to i taka spalilam, ale potem... oj, zgroza! Organizatorzy postawili obiad... a tu rosolek tak gesty, ze lycha stoi... No i wpierdzielilam - bo inaczej tego nie nazwe - pol taleza. Z makaronem. A na drugie... miecho, zmniory i surowka z kapuchy. Ziemniakow zjadlam jedna sztuke, mieso cale - chyba bylo duszone, polane sosem bez smietany naszczescie... i do tego ta kapusta. Byl tez ogorek ze zmietana, ale naszczescie nie ruszylam. Podliczywszy jedno z drugim wyszlo mi 1000 kalorii jak w pysk strzelil. Dramat. A po powrocie do domu... oj oj oj... kawalek ciasta (dostalam na droge) i wielka pajda chleba (tak!!!) z kielbacha (z 10 cm tej kielbachy wyszlo) i musztarda. Oj, spalam za to jak zabita - no, w sumie nic dziwnego.
Komentarz? DRAMAT
Prosze, powiedzcie, ze JEDEN TAKI SPIEPRZONY DZIEN to nie koniec swiata!!!
Ysara nie było tak tragicznie nie martw się i nie dołuj.... podać Ci mój jadłospis niedzielny na uspokojenie
śniadanko: bułka wieloziarnista z pomidorem i kawa z mlekiem;
i zaczyna się horror komunijny:
obiad: pół talerza rosołu, ziemniaczki, 1 pałka kurza i rolada; surówka z białej kapusty;
deser: 1 kawałek tortu, 4 kawałki ciasta (wszystko rozmieszczone w czasie);
2X grecka sałatka i 2 lampki czerwonego półwytrawnego wina
do tej pory jestem opchana jak bąk
żyję, nie mam ani stresa ani doła...mam się całkiem dobrze
zapomniałam o bananie też był
Dzięki! To może i ja przeżyję Narazie tylko gniotą mnie wyrzuty sumienia A nie doliczylam jeszcze wódeczki, która zaraz po tym nieszczęsnym obiedzie miała przyspieszyć trawienie... hm... dziękuję bardzo za takie wynalazki! Wódka zła jest i basta! No i może dlatego potem opanowało mnie tak nieodparte rozluznienie obyczajow kulinarnych.... Buuu.
Ale trudno, bylo - i oby minelo
Dzisiaj - same jabłka!!!
A taką roladę też bym zjadła...
Wiecie co, dziwnie mi dziś... ssie mnie w żołądku ale trzymam się bo w pracy jestem do 17
i jakoś mdli mnie...
Zaparzyłam sobie dziurawca, wypiję ciepły to mam nadzieję że mi przejdzie.
I etap --> pożegnanie z 3-cyfrówką
Sport w 2012 roku
Walka Duśki z demonami - Grupy Wsparcia Dieta.pl
Najgorsza jest perspektywa ważenia. Też tak macie? Kiedyś wazylam sie codziennie - co nie bylo dobre, wiem, ale pozwalalo zachowac jakotaki wgląd w sytuację. Teraz nie mam wagi - tylko u rodziców w weekedny mam do dyspozycji to okropne narzedzie. Zatem ważenie raz w tygodniu - brzmi nieźle, ale gdy przychodzi co do czego - ogarnia mnie straszny lęk. Tymbardziej, że po przyjeździe do rodziców zawsze coś się zje - nawet, jesli przez caly tydzień żyję na 500 kaloriach. No i od razu problem - wydaje się, że nawet po jednej kanapce z szynką waga ruszy w górę. I dlatego nie mam pojęcia, ile to ja teraz waże. Ostatnio bylo 58. A teraz? Może mniej.... a po tej nieszczesnej niedzieli - może jednak więcej...?
No i jak się wstawia ten pasek na dole???
Cosik kiepsko... właśnie poleciałam bo myślałam, że będzie "wodospad" ale dzięki bogu obyło się
I etap --> pożegnanie z 3-cyfrówką
Sport w 2012 roku
Walka Duśki z demonami - Grupy Wsparcia Dieta.pl
Zakładki