Mój plan nie jest straszny, nie przewiduje nawet biegania 10 kilka razy w tygodniu.
Zasadniczo to jest tak 4 razy tygodniu np.5,3,5,7. Po jakiś kilku tygodniach: 8,4,7,10.
Wybiegania takie dłuższe są zaplanowane w jeden z dni weekendowych i pod koniec planu osiąga się te ok. 15 km. Wcześniej 10,11,13 km. "Śródtygodniowe" są nie dłuższe niż 8 km.
A nawyższy tygodniowy kilometraż, w przedostatnim tygodniu, to 37 km. Więc w sumie wcale nie wiele. Jeśli tylko uda mi się zachować przyzwoitą "wykonalność" planu, to nie ma tam nierealnych wyzwań.
Jestem po męczącym weekendzie, jutro planowane 5 km. A dziś leniuchowanie i obżarstwo, bo jakoś nie mogę się odczepić od cini mini
Zakładki