-
Kilogramy Adios
Najpierw - po raz kolejny witam.Jestem tu stałą bywalczynią, jak nałogowiec :wink: Co roku przed wosną budzę się z jesienno zimowej drzemki, podczas której jakoś tak niczego sobie nie odmawiam, izaczynam na nowo... Schudłam tu już dużo ,i choc kilogramowo sporo wróciło, nie ejstem tak okragła jak dawniej, bo dużo cwiczę... Ale jednak tłuszcz jest. JESZCZE. Bo od dzisiaj stary dobry tysiak, z wahaniami do 1200, jak dziś. Więc zaczynam.
-
witaj :* zycze wytrwałosci w dązeniu do cela... dasz rade :)
-
Damy radę w końcu musi się udać :lol: :P
-
Damy radę w końcu musi się udać :lol: :P
-
Trzymam kciuki, i kibicuję :)
-
O jak miło, że ktos domnie zajrzał.
dzisiaj ok - 1260 kcal. Spoko. Chwilami ciężko wytrzymac, ale taka karma. Moje stare motto - twardym trzeba byc...
Znowu powraca wrażenie, że to cholerne kalorie nawet w powietrzu są... cały dzień chodze głodna, ale 1200 nastukałam... Nic to, przyzwyczaję się i jak dawniej będe miała kaloriowe kalkulatorki w oczach...
Dobra, spadam, planuję jadłospis na jutro... o rozkoszna chwilo marzenia o jedzeniu, które jeszcze PRZEDE mną!
pzdr
-
O tak, rozkoszne marzenia o jedzeniu... podczas odchudzania moja dewiza to też "twardym trzeba być" ale również "byle do następngo posiłku" ;) Nigdy nie przepadałam za pełnoziarnistym chlebem, który obecnie wcinam na sniadanie, ale odkąd się odchudzam to chce mi się piszczeć ze szczęścia, gdy go widzę :wink:
1260 kcal piknie i byle tak dalej :)
-
Meldunek z frontu: 1100. Jest dobrze. Oczywiście jedzenie marzeniem moim jest... Ale się trzymam. Jutro te fatalne pączki wszedzie, liczę, że w pracy nie zafunduja nam taskich pysznych, od Bliklego, z ajerkoniakiem, bo temusie nie opre... ale takie zwykłe z dzemem - nie dla mnie!
Hektolitry herbaty.
Czas wrócic do pu -erh.
za 2 tygodnie wyjazd słuzbowy nr 1, za 3 - wyjazd nr 2. Obżerac się nie bedę, ale chociaż zjem cos w miare normalnego... :roll:
-
Tłusty Czwartek pokonany zwycięsko. Oparłam sie milionowi pączkowych pokus w róznych miejscach... uległam dopiero pod koniec i wszedł jeden drań. Ale w sumie OK jest, ok 1250 dziś. Z draniem.
I tyle, spadam spac, padam dzisiaj, nie wiem dlaczego, wyczerpana (przecież jeszcze nie odchudzaniem), głodna - jeszcze się nie przyzwyczaiłam do ograniczonych racji, choc wiem, że to przyjdzie - i zestresowana nawałem czekającej mnie pracy. O leniwym weekendzie nie ma mowy...
taka karma.
dobranoc
-
Z tych pączków faktycznie dranie... tak kuszą tymi lukrowanymi bądź cukrowanymi tyłeczkami...ehhhh. Mi weszły 3 i czuję jak mi siedzą na tyłku, dranie.
-
rowniez zycze powodzenia i trzymam kciuki, bo weekend sie zbliza i pokus coraz wiecej :P
-
Halo, halo.
Dzięki za ciepłe słowo.
Myszko, weekendu wyjatkowo sie nie boję, bo pracy w ten mam tyle, że o jedzeniu zapomnę zupełnie.
dzisiaj dobrze bardzo - 1040. Wspaniale. jedyny błąd - serek truskawkowy wchłonięty teraz, tuż przed 21 :x . Trudno, trzeba jakąś słodką przyjemnośc miec, prawda?
W poniedziałek czeka mnie oko w oko z wagą. mam nadzieję, ze teraz się ruszy, wszak pierwszy tydzień zawsze przynosi efekty. Wiem oczywiście, ,że te efekty to często ściema, woda i inen organizmowe zapasy, a nie tłuszcz, ale przyjemnie jest przestawic suwaczek...
..czego sobie i wam wszystkim w poniedziałek życzę.
pzdr
-
O Boże, co za sobota... przyklejona do komputera. Jeszcze tylko jutro taki koszmar. Ma to oczywiście dobre strony - o jedzeneiu w ogóle nei myslę. 1000 na liczniku, choc z grzesznym elementem - kilka małyh kruchych ciasteczek weszło... padam, bo na klawiaturę w tej chwili patrzec nie mogę... ale dobrze jest.
-
CO ZA WEEKEND!!!!!!!!!!!! dietetycznie ok, choc w niedziele poleciałam, wciągnęłam ciasteczek za 400 kcal, ale poza tym pracowała jak szalona, więc więcej iż 1200 nie weszło... i poza ciastkami same zdrowe, warzywno - nabiałowe.
Dzisiaj gorzej - to znaczy bez grzechów, ale za mało, za malo, bo tak z 800, i to nie przez odchudzanie, po prostu taki szalony czas... jutro już normalnie, 1000 - 1200...
I prezent od kochanej wagi - co prawda ważyłam sie rao ziś nieprzytomna, ale ruch wyraxny na niej jest... jutro obejrzę to dokładniej i ruszę suwaczek...Ja wiem, że pierwszy tydzień to jeszcze nie tłuszcz, ale ruch suwaczka motywuje... i na to czekam
-
CO ZA WEEKEND!!!!!!!!!!!! dietetycznie ok, choc w niedziele poleciałam, wciągnęłam ciasteczek za 400 kcal, ale poza tym pracowała jak szalona, więc więcej iż 1200 nie weszło... i poza ciastkami same zdrowe, warzywno - nabiałowe.
Dzisiaj gorzej - to znaczy bez grzechów, ale za mało, za malo, bo tak z 800, i to nie przez odchudzanie, po prostu taki szalony czas... jutro już normalnie, 1000 - 1200...
I prezent od kochanej wagi - co prawda ważyłam sie rao ziś nieprzytomna, ale ruch wyraxny na niej jest... jutro obejrzę to dokładniej i ruszę suwaczek...Ja wiem, że pierwszy tydzień to jeszcze nie tłuszcz, ale ruch suwaczka motywuje... i na to czekam
-
Cudownie. 2 poszły. Suwak sie ruszył. Motywacja rosnie. Dzisiaj był mały grzech - bo w biegu - ale ogólnie ejst dobrze. Padam na pysk, ale się cieszę.
-
Dobrze, dobrze, dobrze. 1200 wciągnięte, zabieganie spaliło pewnie 2x tyle :wink: , więc dobrze. Pokusy nie dają spokoju, ale dzielnie stwiam im czoła, zmotywowana luzem w spodnaich; jeszcze nei spadają, ale i to przyjdzie....
-
buziak na mily czwartek;*