Bassiuunia mieszkam w samym centrum, przy UM. I jestem w klasie maturalnej obecnie, a na studia wybieram się do Krakowa
Bassiuunia mieszkam w samym centrum, przy UM. I jestem w klasie maturalnej obecnie, a na studia wybieram się do Krakowa
He he - no widzisz.. A ja już chciałam Ciebie studentką uczynić. Swoją drogą - tydzień temu wróciłam z Krakowa. Byłam tam na krótkim i spontanicznym urlopie I jestem nim oczarowana! Dodam jeszcze, że byłam tam po raz pierwszy w życiu.
Miasto młodych, miasto imprez.. coś fantastycznego! Aż zastanowiłam się nawet przez moment, czy nie rzucić pracy i nie zrobić jakiegos dodatkowego trzeciego kierunku!! hi hi..
Kraków, ech, jak mi tęskno do Krakowa Póki mieszkałam w Polsce, bywałam 3 razy do roku (na konwentach) i czulam się tam prawie jak w domu. Myślę, że w tym roku zajadę choćby na weekend, powspominać stare dobre czasy i pooddychać klimatem tego miasta. Bo klimat ten niezwykły jest i już
Baszek, nie przejmuj się jednym grzesznym wieczorem - rezultaty masz znakomite, nic, tylko podziwiać i naśladować. Będzie dobrze
Ano Kraków fantastyczny jest i powszechnie o tym wiadomo :P z Lubym, który już tam studiuje wyliczyliśmy,że jest tam minimum 200 tys studentów :P
Maggie niestety nie miałam okazji nigdy być na konwencie - jakoś moje dłuższe wolne w szkole się nie chce pokrywać z terminami :P
Dzisiejszy dzień pod względem diety paskudny...echh, najpierw ten wieczór, a potem to. A wiecie co jest najgorsze? sama się usprawiedliwiam...że w sumie nie przekraczam 2000, że mi to nie powinno zaszkodzić itd :/
Było:
-2 bułki 250 kcal
-jogurt pitny 140 kcal
-serek wiejski light 120 kcal
-jabłuszko 50 kcal
-serek z ananasem 150 kcal
-bułka 125 kcal
-budyń toffi 165 kcal
-bułka 125 kcal
-cheeseburger 300 kcal
-belriso 240 kcal
RAZEM 1665 kcal niby nie jest jakaś okrutna liczba,ale jednak...zwłaszcza, że mało czasu minęło od poprzedniej wpadki :P niestety, ciągle chodziłam głodna i nie mogłam się najeść - do tego inne rzeczy, które mnie wkurzyły, mus chodzenia po mieście i nie mogłam się czymś zdrowym zapchać.
Za to ruch na plus...1h spacerku przed szkołą, ponad 3 po szkole, wbiegnięcie na to 5 piętro (w glanach i z plecakiem robiłam hałas niczym mały słoń :P no i zadyszkę miałam okrutną :/ ), 2 dzień a6w... no, i jeszcze idę do koleżanki wieczorem, więc spacerek i rundka po schodach jeszcze będzie :P
Swoją drogą, nie wiem jak to jest z tym a6w, ale przez cały dzień towarzyszą mi skurcze jakby biegunkowe...ale bez efektu, że tak to ujmę :P w sumie przydałoby się te moje drażliwe, leniwe, czy jak to się tam nazywa, jelita ruszyć :P
Swoją drogą, wielki ból sprawia mi teraz stwierdzenie, że skoro zawaliłam dietę dziś, to wcale nie znaczy, że mam się do wieczora obżerać :P zwykle to wyglądało tak, że jak już zgrzeszyłam, to cały dzień do D***. A teraz próbuję z tym walczyć :P
Trzymajta się
Mądre słowa Grunt to się nie dolować, wyszło jak wyszło trzeba się podnieść i isc dalej 3mam kciuki za CiebieSwoją drogą, wielki ból sprawia mi teraz stwierdzenie, że skoro zawaliłam dietę dziś, to wcale nie znaczy, że mam się do wieczora obżerać Razz zwykle to wyglądało tak, że jak już zgrzeszyłam, to cały dzień do D***. A teraz próbuję z tym walczyć Razz
I słusznie! Bo stwierdzić, że skoro się zawaliło, można zawalać dalej, jest łatwo. Natomiast powstrzymać się od dalszego zawalania - trochę trudniej. Ale wystarczy się zmotywować, kontrolować i pomyśleć chwilę - i już wszystko się da zrobić
A 1665 to nie jest jakaś straszna liczba. Jeśli pomyślisz, że bez diety, chcąc zachować swoją wagę, potrzebujesz jakieś 2000 kcal dziennie, 1665 to wciąż ilość, która gwarantuje... chudnięcie
Skusiłam się jeszcze wczoraj u koleżanki na grzankę - ale nie była jeszcze strasznie późna pora, a grzanka przepyszna i odchudzona, więc przeżyję
Co do tych kcal - ja wiem, teoretycznie moje zapotrzebowanie to jakieś 2700 kcal (jest na tej stronce), ale teraz czeka mnie ciężki czas :P
Mam kilka podstawowych założeń na czas pobytu gości, przede wszystkim dalej nie jeść słodyczy (oparłam się dziś ptasiemu mleczku ) i nie jeść "głupio" - znaczy nie obżerać się, bo coś jest w lodówce. Wiem,że ilość kcal mi się pewnie zwiększy (jednak co mięsny obiad to nie zupka z mrożonki i przyprawionej wody :P ), ale mam szczerą nadzieję,że wyhamuję na 1500-1700 w sumie słyszałam,że dobrze jest zmieniać liczbę kcal, żeby organizm się nie przyzwyczajał :P
Ale dziś jeszcze normalnie, dietkowo :
-bułeczka z suszoną śliwką (otworzyli koło mnie boską biopiekarnię :P bułki są przepyszne :P niestety, ta z suszoną śliwką kosztuje 1,1 zł kosmos niestety ) ok 140 kcal
-Activia 160 kcal
-grahamka 120 kcal
-serek wiejski light 120 kcal
-snack serowy 90 kcal
-zupka jakieś 110 kcal
Do tej pory 740 kcal, wszamam zaraz serek wiejski z truskawkami :P w planie mam jeszcze grejpfruta i COŚ
Trzymajta się
Hmmm.. Jak tak czytam co jadłaś to mi się apetyt na wszystko robi.. Hi hi
Basiu, napisz proszę gdzie jest ta biopiekarnia? Bo tak sobie myślę, że sama chętnie kiedyś bym do niej zajrzała.
Ponadto podziwiwm cię za to jak dużo sie ruszasz 4 godziny spaceru brzmi dla mnie nieziemsko!! Bo to tak jak bym pół mojej pracy spędzała na spacerkach!!
Ja wiem, ze nadal za mało się ruszam... co to jest 20 minut ćwiczeń, gdzy inni po godzinie na basenik, na aerobik, na spacerki i to wszystko w jednym dniu chodzą!!??
Hmm.. (chyba powoli zaczynam sie motywować - to dobrze!)
Mój organizm się zwyczajnie buntuje nie myślcie sobie,że usprawiedliwiam brak silnej woli...ale dziś była powtórka z wczoraj - rano znośnie, a po 15 robię się paskudnie zmęczona, zmarznięta, ledwo powłóczę nogami. A że wolę jednak coś robić, a nie paść przed kompem, to ratuję się jedzeniem. Na całe szczęście dziś same zdrowe rzeczy,ale jest ich MNÓSTWO.
Zjadłam oprócz tych 740 kcal:
-serek wiejski 160
-danio 160
-większa grahamka z otrębami 200
-bułeczka 125
-80 dkg wędliny jakieś 130 kcal
-kabanos 160 kcal
-surówka (jeszcze jej nie zjadłam) jakieś 60 kcal
RAZEM 1735
Wiem,że to sporo...ale jak chodziłam po supermarkecie i mnie nagle skręciło na widok wędlin, to musiałam wziąć. Zresztą, jak potem sprawę przemyślałam, to w ciągu tych 3 tyg mięso jadłam 2 razy- w tym 1 w kebabie Echh...zdrowe żarcie jest takie trudne.
W każdym razie, podwyższam poprzeczkę kcal - ostatnio dość szybko chudłam, więc może mój organizm rzeczywiście potrzebuje więcej kcal. Wiecie, gdybym ja się rzucała na słodycze, batoniki...ale nie. Nawet deserki mleczne odstawiłam, bo ostatnio ich trochę więcej jadłam i stwierdziłam,że one nie powinny być w codziennym jadłospisie :P W każdym razie górna nieprzekraczalna granica ( na imprezie też się postaram ) to 2000. I w poniedziałek powrót - jak mi do poniedziałku osłabienie nie przejdzie, to chyba się będzie trza do lekarza wybrać :P
Strasznie dużo piszę,ale gnębi mnie to ... bo nie chcę zawalić diety,ale z drugiej strony nie chcę też zrujnować zdrowia i chodzić taka wymemłana Poza tym odchudzanie jest strasznie długoterminowym procesem i myślę sobie,że taka przerwa (jeśli dalej będę jeść zdrowo) nie może zbytnio zaszkodzić. Przecież jeśli w tym tygodniu nie schudnę nic, to tragedii nie będzie :P
Ruchu było troszkę: godzina spacerku przed szkołą, zakupy (jakaś godzinka) po szkole, potem wyprawa na cmentarz - 3 h (ale tempo masakryczne, noga za nogą po prostu). Zmusiłam się na wbiegnięcie po schodach i zaraz siądę do 3 dnia a6w.
Bassiuunia dla mnie spacer to forma przemieszczania się :P szkoda mi kasy na bilety, więc łażę wszędzie na piechotę a co do piekarni... jest na świętojańskiej między UM a Krasickiego
Trzymajcie za mnie kciuki :P
Zakładki