Listopad miesiącem gubienia sadełka!!!
Hej!
Na początek chciałam się przywitać :-) Jestem tu nowa, ale zamierzam szybko zostać stałą bywalczynią ;-) Do zrzutu równiutkie 10 kilo tłuszczyku. Zaczynam od jutra, bo to i początek tygodnia, i miesiaca, i chociaż dzień troszkę smutny to ja traktuję go też jako dzień refleksji nad sobą i życiem - jest takie ulotne, że trzeba wziąć się w garść i trochę zadbać o jego jakość, a nie wiecznie biadolić, że "czemu ja nie wyglądam inaczej"...
Nie wiem, jak dokładnie ma wyglądać moja dieta, ale na razie mam kilka założeń:
* jeść mniej
* jeść 3 razy dziennie, w ostateczności jakaś MINIMALNA przekąska pomiędzy
* ograniczyć mocno słodycze
* ruszać się (ale to już wprowadziłam w życie :-) )
Czy któraś z Was też ma ochotę przejść małą metamorfozę? Jeśli tak, to zapraszam, bo nie chcę tu zostać sama!
Do zobaczenia jutro wieczorem, zdam relację jak mi poszedł pierwszy dzień :-)
Co Wam przeszkadza w utrzymaniu diety?
Justynka, gratulacje ogromne przede wszystkim! Przeczytałam sobie początek Twojego wątku, też chcę tak schudnąć! Ważę właśnie 61-61, a chciałabym może nie aż do 47, ale tak 10 kilo i będzie dobrze. Zmotywowałaś mnie, dzięki!!! A zapisywałaś gdzieś swoje zmagania jak się jeszcze odchudzałaś?
Dziewczyny, tak dzisiaj myślałam co mi przeszkadza w odchudzaniu, i wyszło, że:
1. Pogoda! Jak jest tak zimno jak dzisiaj, to przychodzę do domu i rzucam się na jedzonko, żeby się trochę doenergetyzować... Niestety :-(
2. Rodzina... wszyscy mają nadwagę, i nokomu (oprócz mnie) to nie przeszkadza jeść do oporu...
3. Stres - jestem zajadaczem :-)
Wiem, że nie powinnam na nikogo i na nic zwalać winy, bo nikt we mnie nie wmusza jedzenia (przynajmniej nikt z najbliższej rodziny :-) ), ale może wiecie, jak z tymi "przeszkadzaczami" walczyć? A może Wam przeszkadza coś innego? Jak sobie radzicie?