Pozwolicie, ze pierwsze wytłumaczę się z mojej nieobecności... więc tak..
Ostatnio pracuję od 6 do 19 czasem 20, jest taki nawał pracy, że z ledwością znajduję czas na jedzonko czy nawet wyjście do WC, normalnie masakra. Miałam nadzieję, że weekendzik będzie wolny, więc myślałam, że sobie odpocznę, poodpisuje na wasze mailiki, no ale niestety... w sobotę dali mi się dłużej wyspać byłam w pracy na 9 no i siedziałam do 20, w niedziele o 16 szefowa dobrotliwie puściła mnie do domku, ale wierzcie mi po tylu godzinach w tygodniu przed komputerem - oczy już odmawiały internetu , wieczork spędiłam z moim kochanym Misiem, więc troszkę się zrelaksowałam .
Naszczęście juzz ten wariacki okres zbliża się ku końcowi, to znaczy do końca marca będzie jeszcze moc pracy, ale myslę, że już będzie to bez nadgodzin. Obiecuje dziewczynki, że sukcesywnie będę nadrabiać wszelkie zaległości w waszych postach. Wierzcie mi, że jak weszłam tutaj i zobaczyłam, że zaglądacie tutaj, ze nie zapomnialyście o mnie to się tak bardzo cieplutko na serduszku zrobiło - jeszcze raz bardzo Wam dziękuję, nawet sama nie zdawałam sobie sprawy ile radości wnoście w moje życie - jesteście kochane!!!
Jeżeli chodzi o spowiedz z dietkowania to powiem tak, nie miałam czasu, żeby przykładać się zanadto, ale tak cały tydzien nie przekraczałam 1100 kalorii, ćwiczylam codziennie prócz weekendu i w piątek nawet 2,5 godziny porządnego treningu , planu na siłowni na razie nie zaczełam bo byłoby to fizyczną niemożliwością. Nie wiem dlaczego waga stoi jak zaklęta a wizualnie wyraźnie wyszczuplałam, widzę to po spodniach i w ogóle świetnie się z tym czuje . Przyznam się też do grzechów, bo co to za spowiedź by była . W sobotę zjadłam pół pizzy (zamawiane jedzonko do pracy, bo umieralismy wszyscy z głodu), ale ta pizza wliczona w bilans kalorii... a w niedziele zjadłam parę czekoladek z bombonierki i przyznam sie że w niedziele nie liczylam kalorii ale to nie bylo 4000 tylko co najwyzej 1500 kalorii
C.D.N. ... :P [/b]
Zakładki