Ziutka, ja to się ważę z 5 razy dziennie. Ja to dopiero durna jestem, prawda? Muszę ją schować głęboko, bo inaczej wpadnę w nałóg (o ile już nie jestem uzależniona). Pozdrówki i kolorowych snów
Wersja do druku
Ziutka, ja to się ważę z 5 razy dziennie. Ja to dopiero durna jestem, prawda? Muszę ją schować głęboko, bo inaczej wpadnę w nałóg (o ile już nie jestem uzależniona). Pozdrówki i kolorowych snów
:lol: :lol: :lol:
Gorzej, ze moj maz tez sie wazy dzien w dzien, wiec za schowanie wagi grozilaby mi porzadna awantura ;) :lol: :lol: :lol:
No coz, na szczescie dzisiejszy pomiar nastroil mnie pozytywnie. Boje sie tylko weekendu, bo juz wiem, ze beda 2 imprezy i... bedzie trzeba zaczynac od zera :(
No właśnie. te weekendy... Szczególnie latem...Jak jestem w pracy, to mogę cały tydzień nie jeść. Ale kiedy nadchodzi sobota... Nie potrafię sobie odmówić szczególnie kiełbaski z grilla i małego piwka do niej. Ale myśle, że wszystko jest dla ludzi. Po tygodniu postu, taki malutki grzeszek to chyba nic strasznego. Najważniejsze żeby się nie "rozjeść"
No taaaaaaaaaaaaaaaaaaaak, tyle ze tym razem nadciaga dlugi weekend :lol: :lol:
Nic to, nie bede narzekac przed nim, zobaczymy jak bedzie po ;)
Juz sie boję
Dla kogo długi, dla tego długi. Ja będę chodzić w kratkę. Czyli w sobotę do pracy, niedziela wolna, w poniedziałek do pracy a we wtorek znowu wolne a w środę znowu do pracy. I co zazdrościcie mi? Bo ja na waszym miejscu bym nie zazdrościła :lol:
Oj, wiesz, tu gdzie mieszkam 3 maja nie obowiazuje, wiec ja mam wolny tylko poniedzialek, a i to dlatego, ze 1 maja w niedziele przypada. I tak sie ciesze tym jednym dodatkowym dniem, wyspie sie, joge pocwicze, fajnie bedzie :) I tydzien pracy zawsze krotszy o jeden dzien ;)
Dzisiaj slaby wynik, tym gorzej ze to ostatni pomiar przed weekendem :|
Ale nic to - bede jak ten slimak, ale moze sie posune w odchudzaniu?
Witaj ziutkaa :)
Weekendy nie są lekkie, ale i zwykłe dni tygodnia też nie. Zauważyłam, że jak mam spokojny weekned, to ładnie komponuję posiłki, a właśnie w tygodniu dieta pada na pysk. Wystarczy, że się czymś zdenerwuję, to od razu tracę kontrolę nad żarciem.
Pozdrawiam
Mnie stanowczo latwiej trzymac sie diety w ciagu tygodnia. Po prostu biore do pracy tylko okreslone jedzenie, wiec nic mnie nie kusi. Jak wracam do domu zjadam tylko to, co mi wolno zeby nie przekroczyc 1000kcal i jakos to leci. W weekend natiomiast kusza dluugie i leniwe sniadanka, pozne zakrapiane kolacje i niestety ulubione nasze z mezem zajecie - siedzenie na szmpanowych brunchach, czyli polaczeniu sniadania z lunche. Trwa to zazwyczaj 3 godziny, placi sie okreslona sume, a szampana leja Ci non stop, ile jestes w stanie wypic, do tego masz bufet z jedzeniem - rowniez bez ogrniaczen. W czasie tygodnia nie mamy czasu na takie zabawy, a w weekendy to kusi :twisted: