-
Tiaaaa .. Ketoza ma swoje zalety .. Już mamy czwartek - do poniedziałku jeszcze trochę zostało
.. Oddawaj posta z powrotem
-
No dobra dziewczyny. Siadłam pogadałam ze sobą, trochę spraw przemyślałam. Nie powiem, że jestem już w cała w skowronkach, ale już powoli zaczynam zbierać elementy tej układanki, jaką sama sobie zaserwowałam z okrawków moich wspomnień, okruchów marzeń, łupin chciejstw. Wydawało mi się, jeszcze tydzień temu mi się wydawało, że mam najlepszą motywację na świecie. Ale to była idea, ona mogła się zrealizować albo nie. Była poza mną, poza moją jakąkolwiek władzą. Nie powiem, uświadomienie sobie tego faktu kosztowało mnie parę dni wstrętnej depresji na pograniczu czarnej rozpaczy, która pewnie jeszcze będzie wracać zgagą, bo takie czarnomyślne ataki nie uciekają ot tak za dotknięciem różdżki jak zaczarowane, wiele spraw wraca, zatacza kręgi, dudni w głowie i w sercu. I ja to wszystko wiem, z tym wszystkim się liczę ale... coś zrozumiałam. Że wszystko, co robię, robię dla siebie. Że ja powinnam być dla siebie najważniejsza. Że ja jestem moim najcenniejszym skarbem. Że bycie egoistką kontrolowaną nie jest wadą, że pozwala właściwie ustawić priorytety.
I zrozumiałam że odchudzanie się dla idei wielkiej majówki jest bez sensu. Jeśli schudnę - będzie fajnie. Jeśli schudnę mniej, to potem będzie czerwiec, lipiec i kolejne nie mniej piękne miesiące. Ale schudnę i będę miała siebie taką, jaką chcę się mieć. I kiedy schudnę - nie stanę się od tego szczęśliwsza, a świat nie padnie mi do stóp oniemiały z zachwytu. Ale będę miała jeden problem mniej, załatwię sprawę która dręczy mnie od lat. Oddemonizowałam swoje odchudzanie.
Dzięki Wam wszystkim, które tu do mnie przychodziłyście i pocieszałyście mnie. Dziekuję serdecznie jednej Osobie, która bardzo mi pomogła. Osoba wie, o kim mówię
ściskam Was mocno!
-
.. A ja ryczę .. takimi dobrymi łezkami czystego wzruszenia .. Po dzisiejszym dniu balsam na duszę Ściskam cieplutko ..
-
kobiałko jak to pięknie napisałas ,jestesmy z tobą
pozdrawiam
-
Witaj!!!
Przeczytałam twojego ostatniego posta i podpisuję się pod nim oburącz. Kiedy zaczęłam odchudzanie, oczywiście chciałam schudnąć jak najszybciej i jak najwięcej. I było fajnie, dopóki waga nie stanęła na tydzień w miejscu. Zaczął sie dramat, mała depresyjka . Tak jak ty zaprosiłam się na rozmowę przy herbatce i doszłam sama z sobą do porozumienia.
Bardzo chcę schudnąć, ale nie za wszelką cenę. Założyłam że do swoich urodzin chcę ważyć 99 kg ( 17 lipca) , ale nie będzie dramatu jeśli mi się nie uda. Bo uda się na pewno do sierpnia bądź września. Jestm dumna ze swojej konsekwencji. Z tego że postanowiłam schudnąć i konsekwentnie przeprowadzam ten plan. Wcześniej tego nie miałam, zaczynałam i nie kończyłam. I to jest mój największy sukces, przełamał niemoc, a chudnięcie jest tylko jednym z zysków, bardziej cenny jest wzrost mojej samooceny, wiary w siebie.
Teraz jestem spokojna i o dziwo waga nie robi mi żadnych numerów. Powoli, ale konsekwentnie chudnę. I tego będę się trzymać.
Bardzo cieszę się, że masz już lepszy nastrój. Jeszcze raz serdecznie gratuluję wspaniałych wyników, jesteś dal mnie niedoścignionym wzorem filozofii efektywnego odchudzania.
Pozdrawiam cieplutko!!!!!
-
HYbris bardzo dobrze ujęlaś to co dręczy wiele z nas.Podpisuje sie pod tym obiema rekami.
P.S. Podziwiam twój styl-piszesz niesamowiciem .
-
Mnie tez dopadła depresja przedwiosenna. Pozdrawiam
-
Hybrisia
ciesze sie, ze juz OK.
-
No to wracamy na dobrą drogę
-
Hybrisku!
Styl masz rzeczywiście rewelacyjny!
Co do matywacji, wielka majówka to dla mnie jakiś tam wyznaczony termin i tyle jak się go ma to może trochę łatwiej a zarazem trudniej bo niepowodzenia strasznie załamują, nie zdąże nie dam rady każde wahnięcie wagi jest przyczyną handry i złego humoru, a przecież nie o to chodzi.
Ja nie liczę ,że świat padnie przede mną na kolana jak będę szczupła i piękna zarazem hehehe, nie liczę na cud.
Odchudzałam się wiele razy i zawsze było to dla kogoś, czy dla faceta bo wolał chudsze czy na wesele bo nie mieściłam się w sukienkę, czy po prostu dlatego ,że nie było na mnie ciuchów w sklepach.
Czułam się pokrzywdzona przez los,że inni mogą jeśc pizze a ja nie , nie muszą ćwiczyć żeby normalnie wyglądać a ja muszę mimo że nie lubię, była złość na cały świat a potem pojawiały się wpadki, potem wyrzuty sumienia i tak w kółko .Waga stała w miejscu ja rozpaczałam i mówiłam od jutra.
Teraz jest inaczej pierwszy raz faktycznie postanowiłam się odtłuścić tylko i wyłącznie dla samej siebie , udowodnić sobie a nie innym, że potrafię to zrobić i uda mi się.
Jak to nawzwałaś byćie kontrolowanym egoistą jest w życiu niezbędne.
Nie mam terminu do którego muszę schudnąć, tak sobie po prosu chudnę.
Jest to moja decyzja podjęta świadomie, mój własny wybór, dlatego nie jęczę,że nie mogę zjeść pizzy bo ja NIE CHĘ JEJ ZJEŚĆ, dokonałam jakiegoś wyboru i próbuję wytrwać w moim postanowieniu.
Lepiej mi się z tym żyje , lepiej mi samej ze sobą, i łatwiej mi odmawiać jedzenia czy też jeść pod kontrolą.
Chcę dobić do tych 79 kg i zmniejszyć tempo bo widzę,że moja skóra nie nadąża się zmniejszać .Nastpne 10 kg ma się odbyć w tempie spokojnym bez przegięć.
Twoje posty mnie prowokują do pisania o sobie , twoje przemyślenia jakby pochodziły z mojej głowy więc przepraszam,że się tak rozpisuję
Buziaki
Kasia
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki