-
Wita Hybris!
Przeczytalam połowę Twojego wątku, oczywiscie nie będę pisała peanow na Twoja czesc, wystarczxy tylko , że po prostu jesteś boska.
Istotnych dla mnie informacji znalazlam sporo, za to poczatek Twojej diety, Twoje słowa o zajadaniu smutkow, mieszkaniu z facetem, ktory ma wage prawidlową -to wszystko przypomina mi mnie, co czyni mnie pokrzepioną tym, że jak innym sie naprawde udalo, to i mnie. Muszę się pozytywnie ''nakrecic " tym wszystkim, przestawić sobie w głowie wszystko, najpierw zacznę od głowy,, rownolegle jednak z dieta dla ciała.
Pozdrawiam, bede zagladala.
-
Witaj Kasiu
Oj, jak tak sobie Ciebie poczytam, to od razu mi motywacja rośnie,kiełkują w głowie nowe pomysły i przypominam sobie po co ja to wszystko robię.
Okazuje się, że u mnie bardzo ważne jest pamiętanie..bo jest tak: stoi w kuchni miska z sałatką "imieninową" (czyli m.in. gotowane ziemniaki i marchew - odpada), moja ręka wyławia z szuflady łyżkę, zmierza błyskawicznie w stronę miski, nagle włącza się światło, ja orientuję się co robię...echh.Czasem zwyczajnie zapominam, że jestem na diecie
Cały czas męczą mnie wyrzuty sumienia, że jem za dużo, że wogóle jem
Może mnie ktoś pocieszy, że sobie to tylko wmawiam? Dzisiaj np. zjadłam:
-śniadanie: rzodkiewka, szczypior, pół centymetrowy plaster białego sera.
-obiad: nóżka kurza z rożna, popita kubkiem botwiny
-kolacja: baton dc z kawą.
Jestem pełna jak nie wiem.Chodzi za mną ciągły strach,że wszystko co w siebie wrzucam już się odkłada, pączkuje, osadza na biodrach, zamienia się w tłuszcz.Czy to początek jakiejśc obsesji? A proanorektycznych skłonności to ja nigdy nie miałam.
Najchętniej wróciłabym do ścisłej dc, bo wtedy mam gwarancję psychicznego spokoju i pewność, że chudnę na 100% Ale wiem, że tak cały czas się nie da.
Ważę się tak jak i Ty raz w tygodniu, w niedzielę rano i wizja zbliżającej się niedzieli po pierwszym tygodniu bez dc mnie z lekka irytuje.Wścieknę się niemiłosiernie jeśli nie zobaczę co najmniej kilogramowego spadku.Dlatego korci mnie dobicie do 6 z przodu na dc, oj tak, wtedy zagościłby u mnie duuuży spokój psychiczny.Ale cóż.W maju mam sporo wydatków, więc odpuszczę, chyba, że waga stanie - wtedy będę kombinować.
Generalnie, jest mnie już prawie 9 kg mniej, spódnice spadają, spodnie robią się luźne, ale w dalszym ciągu nie wchodzę w część starych (starych, akurat, sprzed 2 lat) ubrań, w związku z czym jeszcze długa droga przede mną.
I niestety marny rachunek sumienia: wychodzi bowiem na to, że przez te dwa lata, od zakupu wciąż za małych ubrań, przytyłam jakieś 15 kg! Jak to się stało? I kiedy? W międzyczasie
Jestem zła na siebie za brak konsekwencji i za nieumiejętność bycia szczupłą.Dobrze, że chociaż w odchudzaniu jestem niezła
Ciesze mnie Twój lepszy nastrój, ciągły spadek wagi i możliwość podczytywania Ciebie
Myślę, że na razie nam zmiana nie grozi, bo gościć tu będziemy jeszcze raczej kilka ładnych miesięcy
Pozdrawiam ciepło, A.
-
Hej Dziewczynki!
Lepszy nastrój lepszym nastrojem, a generalnie miotam się jak pszczoła zamknieta w słoiku. Chyba znowu sama muszę jakoś przemówic sobie do rozumku, żeby wrócić do pionu, bo nie lubie siebie w takim nastroju. Eh... Obsesja grubego zada trochę przycicha, bo co ja poradzę - taka mam budowę, więc niestety w biodrach i udach schudną w ostatniej kolejności... Ale żeby chociaż tak do 100, no do 99 cm dobić... Na razie jest 115, "pocieszam się" tylko tym, że przy pierwszym pomiarze, po miesiącu diety (bo oczywiście geniusz od razu sie nie zmierzył) było 131, czyli 16 cm już stłukłam. Może i te następne jakoś łaskawie sobie pójdą? Ale czy na tej diecie? [bzzzzzz]
Nesko, niestety każdego od czasu do czasu dopadają obsesje. Ja WIEM, że już dużo osiągnęłam, ale jednocześnie mam świadomość, jak wiele jeszcze przede mną. I niestety obiektywnie mój zad daleki jest jeszcze od ideału, a ja juz chciałabym wyglądać OBIEKTYWNIE dobrze. Swoją drogą ciekawe, jaką sobie obsesję wymyślę, kiedy dojdę już do "6" na początku Wiem, wiem, grymaszę jak zabkujący dzieciak
Golciu, fajnie, ze zajrzałaś Widzisz, może nie tyle ja jestem boska, co DC jest boska, a ja tylko podjęłam ten sposób odchudzania - no i jakos tak mi wyszło. Ale do Twoich cudownych 77 kg jeszcze mi trochę brakuje Nie dużo, ale trochę.
Widzisz, wcale się nie dziwię, że "odnajdujesz" się w mojej historii, bo to jest strasznie... typowe. Problemy, nieumiejętność ich rozwiązania, euforia po poprzedniej diecie, zbyt duża wiara we własne możliwości, tycie, tycie, tycie. Jeśli Twoje problemy są podobne - to moje najszczersze i najserdeczniejsze gratulacje, że zatrzymałaś się na 77 kg, bo z tej równi pochyłej zjeżdża się w zastrzaszająco szybkim tempie. A im szybciej pędzimy, tym trudniej jest się zatrzymać, tym mocniejszego bodźca nam potrzeba. Więc jeśli Ty już się zatrzymałaś - ciesz się z tego! Tylko błagam - bez analogii do Syzyfa. Jego trud był daremny z założenia - kamień i tak spadał z woli i wyroku okrutnych bogów - Ty natomiast powoli, pod górkę wepchniesz swoją skałę i.... ona ma tam pozostać! Nikt Cie z góry nie predestynował do życia z nadwaga, to jest tylko kwestia Twojej osobistej siły woli... A potrafisz, prawda, że potrafisz? Żadnego ponownego spadania, koniec z jojo. Przecież nie chcesz sobie po raz kolejny fundować takie atrakcji
Analenko, no wreszcie się łaskawa Pani pojawiła i pochwaliła. 9 kg... bardzo ładnie i już 75 ważysz, ale to fajnie wygląda!
Aniu, od razu się nastaw na to, że po pierwszym tygodniu mieszanej/tysiaka nie schudniesz nic, albo nawet przytyjesz. Przytyjesz tylko wirtualnie, bo przede wszystkim organizm wypełni sobie jelita normalnym jedzeniem i żeby uzyskać pomiar obiektwny - musiałabyś sobie w jakiś sposób kiszki przeczyścić przed ważeniem. A chyba nie ma sensu tego robić.
Wiesz, myślenie typu zjem cokolwiek=utyję przerabiałam po III ścisłej i już teraz, na szczęście, jestem madrzejsza o te doświadczenia. Jem 1200 kcal dziennie (swoją drogą fura żarcia), czasami rodzi mi się w głowie bunt - w jaki sposób jedząć TYLE jestem w stanie jeszcze cokolwiek zrzucić, ale na szczęście szybko się opamietuję - wiem, że nie ma innej drogi, żeby potem funkcjonować normalnie, trzeba się po prostu nauczyć jeść. No to się uczę.
Ja też myślę o jeszcze jednej ścisłej, ale wszyscy mi to odradzają - od Piotrka począwszy, na dziewczynach z forum skończywszy. Nawet Małgosia stwierdziła, że chyba zgłupiałam Dlatego renegocjacje w mojej głowie trwają, na czym stanie, okaże się za 2 tygodnie.
dobra, sniadanie zjedzone, niestety musze się zbierać.
miłego dnia!
-
Cześć Hybrisku!
Bardzo mi brakowało forum i Twoich mądrych porad. Przemyślałam to co pisałaś u mnie i masz rację - każda z nas wybiera w końcu sama partnera takiego jak jej odpowiada i żadnej z nas nic do tego.
Śmiać mi się chciało bo my miałyśmy podobne kryteria wyboru. Ja od zawsze wiedziałam , że mój facet nie może być niższy ode mnie. Czasami wydaje mi się to głupie, ale po prostu nie wyobrażam sobie siebie przy kimś małym. No i teraz któraś z dziewczyn , ktora ma niższego partnera mogłaby pomyśleć ,"ale idiotka, z takiego powodu skreśla faceta". Dlatego nie będę już oceniała tego jak zachowują się partnerzy forumowych koleżanek . Poza tym zawsze wolałam starszych - takiego też znalazłam. jeżeli chodzi o wykształcenie to raczej nie miałam jakiś konkretnych wymagań , ale wolałam aby miał chociaż średnie. Co prawda moja piewrsza poważna miłość miała wykształcenie zawodowe, ale nasz związek nie wytrzymał próby i rozpadł się po 2 latach ( teraz myslę, że dobrze się stało ).
Poza tym widzę że u Ciebie niezła wyżerka - 1200 kalorii.
Pozdrowionka!
-
Witaj Hybrys ja juz jestem na 2 serji DC oczywiscie mialam tygodniowa przerwe,,,mieszalam diete przed 2 podejsciem,,,ale martwi mnie jedno,,,i oczywiscie konsultantka odpowiada mi zebym sie nie martwila ze wszystko bedzie ok,,,otoz chodzi mi o to ze coraz czesciej sie spotykam z opiniamii ze po DC waga wraca jak nie w calosci to w jakiejs tam czesci,,Ja rozumiem ze po zakonczeniu (lub osiagnieciu wagi docelowej) nie mozna sie rzucic na jedzenie bo trzeba nadal trzymac "fason" i dbac o to co sie zrzucilo,,ale przyznam sczerze ze troche mnie przerazil ten fakt,,,bo nawet jesli to jest "tylko" plotka,,,to w kazdej chyba troche prawdy jest? no i siedzialam myslalam nad tym,,,i chyba wyszla moja prozna natura bo pomyslalam ze co to to nie,,,ze ja sie nie dam,,idzie sezona na warzywka owoce...wiec napewno dam rade ..ale gdzies tam jakis strach pozostaje,,,Nie wiem czy Ty tez tak masz,,,ze im dalej w DC to coraz bardziej Cie ochoto bierze na wszystko....ja tak mam,,,ale nie znaczy to ze sie daje!! bo tak nie jest,,,nie zamierzam ulegac pokusom,,,bo to nie ma sensu,,,nawet jesli bym sie skusila np.na ten kawalek pizzy,,i co mi po tym...polkne zjem,,,a wyrzuty zostana,,,a ze nie lubie sie sama zagnebiac i doprowadzac do stanu rozpaczy(inni to robia swietnie) nie jem!!! trzymam sie dzielnie,,nie oczekuje ze ktos bedzie ze mni dumny,,,no moze oczekuje,,,ale nie na tym etapie,,moze za pol roku,,,jak utrzymam ta wage,,,pozdrawiam serdecznie
-
hej hej
hybris a jak twoje akumulatory? bo żeś płodna w pisaniu to już widzę chodzi mi o nastawienie do życia i humor- w sensie na"tak" czy na "nie" hihihi
u nas dzisiaj przecudna pogoda, matko dawno tak piknie w gdańsku nie było, aż mam ochotę wieczorem na plażę z dziećmi pojechać
smarki własnie się pobiły o łopatkę (mamy chyba z 10 ale zawsze oboje chcą akurat tą jedną i tą samą)- babcia mi się żaliła
z jednej strony zazdroszczę jje że jest z dziećmi w domku a z drugiej- gdybym siedziałaz nimi non stop nie doceniałabym tego.....
ale nie będę was zanudzała moimi dziecmi hihihi
w lumpeksie na moim osiedlu widziałam super spodnie za 8 zł.... rozmiar 46 i wlzałam w nie, chyba się skuszę
-
Hybris!
No zaraz łaskawa...
Generalnie tak mam, że wolę patrzeć, czytać, słuchać,niż sama się odzywać Ale jak do mnie przyjdzie wena to się rozpisuję i owszem
Nie pocieszyłaś mnie tym zatrzymaniem spadku wagi, ale wiedziałam, ze tak pięknie być nie może Nad trzecią ścisłą wciąż myślę, aczkolwiek jej wizja w czerwcowym sezonie truskawkowym jest raczej nie do przyjęcia...
Dziś masochistycznie podglądałam zdjęcia w jedym wątku z naszego forum; dziewczyny "przed i po".Różnica ogromna, zawsze mnie zadziwia jak przede wszystkim człowiek młodnieje! To, że wygląda o niebo lepiej to raz, ale ubytek w latach, to tak z 10 jak nic...I na tym też bardzo mi zależy ...
No, dwa wpisy w ciągu dwóch dni to już ilość hurtowa, więc na razie sobie idę.
Zwłaszcza, że przejrzałam kilka wątków i mimo, że wszystkim dziewczynom kibicuję jednakowo, to moja irytacja osiąga szczyty kiedy w jedym zdaniu nie ma normalnego słowa, tylko same zdrobnienia: "dietka, dietunia, odchudzanko, jedzonko, apetycik,bieganko, rowerek, stepperek, pozdrófka,fajniutko, kurczaczek, itp. ...wrrr.." Ja nie mogę, wysiadam, czytać mi się dalej nie chce.
Co to za styl? Skąd to się wzięło? I dlaczego jest takie zaraźliwe?
Nie wysyłam więc pozdrófek, tylko pozdrawiam Cię jak zwykle serdecznie, do zobaczenia
A.
-
Hi Hybris, podczytałam sobie troszkę Twój wąteczek i bardzo mi się spodobał. Zostawiam ślad swojej bytności i będę tu zaglądać. Gratuluje zrzutu tylu kilosków!
-
ZIEEEEW.... ZIEEEEEEEEEEEEW... ZIEEEEEEEEEEEEEEEEEEW...
Co za pora No ale wczoraj nastawiając budzik przypomniałam sobie, że obiecałam mojej szwagierce, że jej na sniadanie ugotuję kurę - Maryla jest po operacji usunięcia woreczka żółciowego i niestety, mimo, że było to 3 lata temu, organizm nigdy nie wrócił do normalności, tzn. na multum rzeczy reaguje bardzo źle, więc moja zdyscyplinowana szwagierka od 3 lat jedzie głównie na piersi z kurczaka gotowanej z marchewką, ryżu, sucharach, chudej wędlinie. Dzięki czemu, rzecz jasna, sylwetkę ma idealną. Aczkolwiek gotować nie znosi, nawet jeśli ogranicza się to do postawienia garnka na gazie, więc od jakiegoś czasu robie to za nią. Summa summarum mam trochę czasu, żeby sobie postukać
No cóż, muszę się przyznać do małego przestepstwa: nie wytrzymałam i weszłam na wagę. Ponieważ od kilku dni dręczy mnie obsesja, że może ja jednak coś źle robię, a bez ważenia przecież tego nie wychwycę - postanowiłam skonfrontować z rzeczywistością moje urojenia i... chyba minimalnie i powoli, ale chudnę. Waga pokazała 82,4 kg, czyli już się coś po ścisłej ruszyło. Niewiele, bo nie wiele, ale do przodu. Zobaczę, czy uspokoi mnie to na tyle, żeby do poniedziałku, jak obiecywałam , nie wskoczyć na wagę ponownie, ale ważne, że jest jakiś postęp. Dla mnie bardzo ważne, bo od kilku dni miotam się w przekonaniu, że na 1200 kcal NA PEWNO nie da się schudnąć... (Kretynka jak się patrzy )
Balbinko, widzisz, wszystko jest kwestią podejścia
Czasami reagujemy krytycznie na coś, czego nie rozumiemy. I ktoś przeczytwaszy mój wpis u Ciebie mógł pomyśleć o mnie "co za kawał snoba, wydaje jej się, że ludzie bez wykształcenia są bezwartościowi?" Więc spokojnie, chociaż mówi to osoba z natury w gorącej wodzie kąpana, która powoli i sukcesywnie UCZY SIĘ spokojnie reagować na to, co dzieje się dookoła.
Gosiaczku, ja nie chcę być złośliwa, ale na temat plotek pod tytułem "po DC tyje się drugie tyle" zdanie mam dość jasno sprecyzowane. Takie opinie wygłaszaja osoby, które traktują DC jako sposób na łatwe schudnięcie (jest nim niewątpliwie), a potem po osiagnieciu wymarzonej wagi - upajając się sukcesem idą na zywioł i, za przeproszeniem, żrą wszystko, co im na drodze stanie. Oczywiście tyja momentalnie, bo wygłodzony organizm ochoczo i błyskawicznie magazynuje wszelakie zapasy. A potem czyja to wina? No oczywiście diety Cambridge, bo to ona jest źródłem wszelkiego zła. No fakt, nikomu DC jeszcze paszczy taśmą klejącą nie zamknęła. Więc jeśli ktos nie ma na tyle charakteru, żeby nie żreć po, nie powinien w ogóle się na Cambridge brać. Takie jest moje zdanie.
Wracające kilogramy? Tak, po Cambridge'u może Ci wrócić max 2 kg, ale nie będzie to tłuszcz, tylko woda i zawartość przewodu pokarmowego, który przy głodówce z konieczności masz pusty. JEŚLI Z DC WYJDZIESZ MĄDRZE, PRZEZ JAKIŚ CZAS PO NIEJ BĘDZIESZ LICZYŁA KALORIE I NIE ZACZNIESZ ŻREĆ BEZ OPAMIĘTANIA - NIE MASZ PRAWA PRZYTYĆ. Gosiu, jesteś panią swojego ciała i losu - tylko od tego, co zrobisz, zależy Twoja waga. Dlatego tak wazny po DC jet etap, na którym ja w tej chwili jestem - nauczyć się prawidłowo jeść, tzn. komponować posiłki, liczyć kalorie, kalkulować porcje. To wcale niełatwe, ale niezbędne.
Co do ciągot - widzisz, nie pamiętam, żeby jakoś specjalnie dręczyły mnie apetyta na DC. Na pewno pod koniec tej ostatniej ścisłej miałam straszna ochotę na... kawałek chudej drobiowej wędliny. Niesamowit wręcz ochotę i to była pierwsza rzecz, jaką zjadłam po ścisłej. A pizza, słodycze? Nie, przestały dla mnie istnieć. Widzisz, swoje myślenie też można przeprogramować, dla mnie teraz najważniejszą na świecie rzeczą jest ważyć poniżej 70 kg i pruję do tego celu ze wszystkich sił mojego jestestwa Więc - Gosiu - podsumowując ten przydługi wywód: DC najmniejszej krzywdy Ci nie zrobi, chyba, że zrobisz sobie jej sama. Wtedy fakt przejścia diety ścisłej zostanie bezlitośnie wykorzystany przeciwko Tobie. Więc wszystko w Twoich rękach.
Sandrunia, paskudo, niestety longoreja jest moją cecha od zawsze i nie umiem się jej wyzbyć. Uwielbiam gadać, pisać nie mniej
Co z akumulatorami - hmmm... używając technicznej przenośni: jade na rezerwie i szukam odpowiedniej ładowarki Po prostu szukam w swoim zyciu czegos takiego, co da mi kopa giganta, żebym znowu poleciała do przodu z rozpędem małej torpedy. Na razie szukam, ale etap przysmucania mam już za sobą
A co do pocieszek - ja sobie wczoraj kupiłam również w ciucharni czerwony sweterek (pod kolor okularków ), za całe 7 zł. Jedyny mankament to rozmiar - xxl na metce, a jest drań wielkości klasycznej L-ki... No ale musiałabym zwariować, żeby zwracać uwagę na to, co na metce, ważne że z okularkami komponuje się świetnie
Analenko, co do czerwcowego sezonu truskawkowego, to ja już grzeję malakserek i doczekac się nie mogę Dlatego o ewentualnej scisłej myślę w terminie 18 maja - 8 czerwca, jeśli w ogóle. 13 dni na przemyslenie jeszcze mam.
Co do zdjęć przed i po, to moimi niekwestionowanymi idolkami sa Devoree i Triskell - też lubię je czasem popodglądać Ale i tak nic nie motywuje mnie bardziej, niż moje zdjęcie sprzed lat 5 - gdzie moje spodnie traktowane dziś jaki diagnostyczne tak uroczo wisiały mi na tyłku. Ehhh... to były czasy... I wrócą, wrócą, już tego lata
Analenko, widzisz ja z forum staram się brać to, co pasuje do mnie i do mojego charakteru. Nie odwiedzam tych, gdzie są same obrazki, albo gdzie znajduję pół strony wpisów typu "miłego poniedziałku/wtorku/środy/czwartku/piątku etc.", nie lubie też osób, które piszą cokolwiek byle tylko zaliczyć "obskoczenie" konkretnego watku i licznik postów bije, bije, bije. Ja chadzam tam, gdzie jest co poczytac i to z sensem, poza jeśli jestem u kogoś, to staram się dowiedzieć czegos o danej osobie, żeby napisać NA TEMAT, a nie odwalić bzdurę. Z dwojga złego wolę, żeby ktoś w ogóle do mnie nie zaglądał, niż zyczył mi miłych kolejnych dni tygodnia, względnie pór dnia, bo i takie przypadki się zdarzają. Może niektóre watki odwiedzam za rzadko, nie wiem, ale ja zawsze chcę coś z siebie dać, a nie odfajkować jakiś wyimaginowany obowiązek.
Jako osobę mająca głeboki szacunek dla ojczystej mowy, także drażnią mnie bezsensowne nagromadzenia zdrobnień, nowomowa, gwałty na ortografii, interpunkcji, a także pisanie maiuskułą. Nic na to nie poradzę. Ale Aniu, niestety nic się na to nie poradzi, można po prostu wybrac sobie towarzystwo i trzymac się go, co ja właśnie zrobiłam i co bardzo mi odpowiada
Boże, pisałam to 1,5 godziny, a w międzyczasie
zjadłam śniadanie
umyłam głowę
poszłam do sklepu
nakarmiłam zwierzyniec
przeczytałam Glamour
ugotowałam szwagierce kurę
pogadałam na gadu z 2 osobami
człowiek orkiestra, jak nic, cholera
pozdrawiam!
pozdrawiam!
-
No, pierwsze koty za płoty znaczy się... Na 1200 też można to fakt... w końcu ja zgubiłam tak swoje 11 z kawałkiem... (pomijając fakt iż zajęło mi to już cztery miesiące :P)
Mam podobne odczucie odnośnie wpisów typu miłego dnia... jedynym, który czasami wyrywa mi się z kontekstu i uwielbiam go wpisywać krótko i treściwie zawiera piękne słówko "Gratuluję" i tego napewno sobie nie odmówię...
Więc (wiem wiem, że nie zaczyna się tak zdania) - gratuluję kolejnych dkg i życzę kolejnych już teraz pewnie szybciej
A tak przy okazji uwielbiam Twoje dłuuuugie wpisy... wielokroć sprawiają że głupawo uśmiecham się do monitora... ale co tam... czasami wolno mi chyba wyglądać głupio
PS. nie ziewaj tak bo to zaraźliwe, a ja wstałam przed piątą.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki