Jak nie stracić sił tuż przed metą? Masz sposób?Podziel się!
Witajcie kochani...
długo zastanawiałam się, gdzie zacząć swój wątek i chyba XXL-ki sa najbardziej odpowiednie...
Od 13 roku życia ważyłam więcej niż powinnam. Raz więcej, raz mniej, ale było OK. Roztyłam sie na studiach, a konkretnie przez fast foody w ciągu dnia i romantyczne kolacyjki o późnych porach. Efekt?? 87 kg. Myślałam, że 86, ale zaglądnęłam do starego zeszytu i proszę... 87 jednak. Teraz ważę już 64, ale motywacji dalej mi potrzeba bardzo, bo czuje się jak maratończyk tuż przed metą, kiedy wciąż jeszcze ogląda się wstecz zamiast przeć do przodu.
Wypróbowałam masę diet i jedyne, co się sprawdziło bez efektu jojo to 1000 kcal. To najbardziej rozsądna i racjonalna dieta. Ale dla cierpliwych, ponieważ ubytek wagi w tempie 1 kg lub mniej na tydzień może dla niektórych byc zbyt wolnym. Naturalnie na początku odchudzania chudnie sie znacznie szybiej, później tempo staję sie wolniejsze, ale waga nie wraca. Bo 1000 kcal to podobnie jak SB zmiana sposobu odżywiania. Na zdrowszy. Odchudzanie zaczyna się i kończy w mózgu :) Zawsze, kiedy chcę sobie zjeść nadprogramowe słodycze, powtarzam sobie, kto ma silniejszą osobowość? Ja czy serniczek?
Zapraszam do siebie, jak macie jakieś ciekawe wnioski na temat odchudzania, pomysły itd.
Chciałabym, aby ten wątek, poza funkcją motywacyjna był także źródłem ciekawych pomysłów na dietkowanie :)
D
Jak to zrobic, żeby mieć siły na wyczerpujacy ostatni etap?? Co Was motywuje? Jak się nie zniechecać? Co się zmieniło po utracie ponad 20 kg? Samopoczucie? Zdrowie? Otoczenie?
Piszcie, wszyscy skorzystamy z mądrych porad :)