Słowem wstępu:
Mam 21 lat, ważę obecnie 90kg, wysoka nie jestem, 164cm.
Chcę zgubić 30kg. Zejść do 60kg. Trudno mi ocenić, jak będę wyglądać jako normalnie zbudowana osoba...
Jestem 'jabłuszkiem'. Moje nogi są zgrabne, dłonie delikatne. Wszystko gromadzi się na brzuszku! Na brzuszku i biodrach, nad pupą, oh! Czuję się ociężała, niezgrabna.
Odchudzałam się raz, mając chyba 17 lat, zgubiłam 11kg i czułam się świetnie.
Wtedy, gdy waga pokazywała 77kg, byłam najdumniejszą nastolatką na ziemi
Dietą którą stosowałam było 1200kcal, starałam się ruszać ile mogłam.
Nie wychodziło mi to najlepiej, nie miałam urozmaiconej diety ale trzymałam się mocno około 2 miesięcy.
Potem coś we mnie pękło, chciałam przerwy chyba, miałam dość, chciałam jeść bo byłam ciągle głodna... Po czasie kilogramy oczywiście wróciły.
Od 2 lat mam faceta, pierwszy poważny, stały związek.
Na początku nawet schudłam, trochę miłości, czas poza domem.
Niestety od około roku tyję i doszło mi 10kg...
Przyczyny:
Dlaczego tyle przytyłam? Ciastka do kawy, czipsy przed telewizorem, smażone pierożki, krokiety, bo tanie i wygodne. Mężczyzna pracuje dużo fizycznie i wraca późno? No to wielkie porcje na kolacje po wieczorynce, ziemniaki, makarony, tłuste dania ogólnie. Bo on tak lubi, inaczej nie potrafi jeść. No i oczywiście napoje gazowane, soki.
Nie mogłam tego znieść. Sama ze sobą będąc szczera... Niektóre bluzki zrobiły się za opięte na brzuchu, za krótkie, bo materiał rozciągał się na brzuchu. Mając i tak duży rozmiar doszłam do wniosku, że nie może być jeszcze gorzej bo stracę możliwość kupowania w jakichkolwiek sieciówkach (H&M, Cubus)...
Dieta:
1000-1200kcal.
Zamieniam co mogę na produkty light. Serki wiejskie, mleko, sery, chleb na razowy, żytni, chrupki. Będę starać się jeść wszystko. Tu troszkę masła na kanapkę, tam ser do sałatki.
Nie zmienię wszystkiego a na pewno nie przeskoczę samej siebie. Jak uznam, że mi to już zbędne, to wyeliminuje.
Cukier - nie. Planuję kupić słodzik na 'gorsze chwile'. 2 dni słodziłam coraz mniej, z krzywą buzią. Po 3 dniu piję kawę/herbatę bez cukru. Uparłam się.
Smażone - nie. Dopiero po czacie, jak znajdę kilka przepisów godnych zastosowania, zacznę coś podsmażać na oliwie. Na razie gotowane, zapiekane w folii. Nie czuję się pewnie, nie umiem gotować.
Absolutnie żadnych przekąsek! Ciastek, energetyków, czipsów, gorących kubków.
Nie nazywam posiłków obiadem czy śniadaniem, będę jeść co chcę i kiedy chcę. Trzymam się równie rozłożonych kalorii, jeśli na noc weźmie mnie głód będę podżerać warzywa.
Dzień zaczynam od kawy i papierosa i nic mnie nie obchodzi.
Jak wypiję i zapalę, uszykuję się do przetrwania dnia, to wtedy zjem pierwszy posiłek.
Dużo wody. Udaje mi się, nawet polubiłam wodę. Piję około litra samej wody z butelki. Często gazowana, lepiej mi ją znieść.
Na noc, przed snem czasem piję kawę z mlekiem! To się będzie zdażać bo lubię posiedzieć przed komputerem czasem troszkę dłużej. Kocham kawę.
Proszę o rady, o pomoc i wsparcie, same wiecie na pewno jak ciężko jest spotkać się ze znajomymi i nie zjeść ani kiełbaski na ognisku, ani czipsów w kinie, ani nie tknąć pizzy... Jak ciężko jest siedzieć nienasyconym w domu, kiedy tata gotuje sobie obiad... Jak ciężko patrzeć na smakołyki w sklepie. Taki nasz los, mamy tendencje, inne geny, takie życie, musimy walczyć. Zmienić się na stałe. Pomocy!