Cześć, mam na imię Ola, 24 lata i od liceum mam coraz większą nadwagę. Idąc do LO ważyłam ok. 74kg, co przy moich 174cm było znośne, ale w trakcie nauki przytyłam do 95kg. Na studiach dalej trwało super obżarstwo i ważę 102kg. Jeszcze na początku stycznia ważyłam 107kg, ale w związku ze stresami - prawie nic nie jadłam i w ten niezdrowy sposób straciłam 5kg. Jednak postanowiłam to wykorzystać, wykupiłam karnet na siłownię i zamierzam chodzić od pon do pt codziennie, w tym tygodniu byłam już 3 razy.W kolejnym będę 5. Uważam, że najlepszym sposobem na chudnięcie nie jest nic nie jedzenie, czy totalne ograniczanie się (u mnie to zawsze skutkowało "szałem na słodycze"), ale właśnie regularne uprawianie sportu, aby zmniejszające się ciało było jędrne.
W mojej rodzinie mamy ogromny problem z otyłością, od strony ojca - tata ważył 150kg i dostał rozległego udaru mózgu w wieku 50lat i teraz jest niepełnosprawny, mój dziadek też waży ze 130kg przy ok. 180cm, moje dwie siostry ważą ok. 130-140 kg przy wzroście 168, 166 cm. Od zawsze mama walczyła z nami, starała się, kiedyś schudłam nawet 15kg, ale dopiero teraz czuję, że zaczyna się ten ważny etap.
Przez moje tycie wszystko mi się w głowie poprzewracało i z energetycznej laski stałam się górą kompleksów.
Czas? Start!