-
MychaNaDiecie - zdaję sobie z tego sprawę. ale dzisiaj to był wypadek przy pracy, bo wstałam o 11:00. sniadanie wyszło dopiero o 12, a całe popoludnie musiałam przeznaczyc na naukę (takie uroki matury z historii :D). no i mi się godziny poprzestawiały :/ dlatego idę sobie zaraz zrobić jakos obiad no i trudno... na tym koniec.
mam głowę pełną dat! :roll: ale nie boli na szczęście :D
-
Ech, jestem i ja=D.
cordelia, zdecydowanie zgadzam się z MychąNaDiecie, że powinnaś jeść większe śniadanie, średnie obady, małe kolacje a pomiędzy nimi to jeszcze jakieś dwa małe posiłki. Ja kiedyś robiłam tak jak ty dziś i jojo miałam spore... :?
Ale jeśli to tylko "wypadek przy pracy" to spoko=). Wybaczam=P.
Co do historii, ja też mam zamiar zdawać z niej maturę, ale narazie nie chcę się załamywać=P.
-
Jak ja się cieszę, że nie zdaję matury z historii ;) Te wszystkie daty... :roll:
Cordelia - skoro to "wypadek przy pracy" to się już nie czepiam ;) Z tesztą sama dzisiaj zjadłam nie tak jak trzeba - 600 kalorii w tym 100 z czekolady, którą zjadłam, bo nie miałam ochoty na normalną kolację a nie chciałam zostać przy 500kcal... :? Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę jadła czekoladę jako zapychacz :D a nie z niepochamowanej ochoty...
-
naprawdę dziewczyny, to był wypadek przy pracy :D ale to i tak nic... ja przez tą historię czasem na dzień przed sprawdzianem dostaję gorączki! :? strasznie się przejmuję tą historią. ale ostatnio jakoś udaje mi się nad tym panować.
no zjadłam ten obiad. mięso z udka kurczaka + trochę kiszonej kapusty z pieczarkami. w sumie średnio mi to smakowało, ale dobre i to. mialam juz 2 mysli, zeby zjesc cos jeszcze, ale sie trzymam. ide zaraz spac, wiec będzie po sprawie :D
za to jutro po obiedzie czeka mnie mały deser... jakaś pianka jogurtowa z biszkoptem. wielkosci mikroskopijnej, więc mogę sobie pozwolic. ale kurcze ta ciocia to moglaby przestac przynosic swoje specjały :D
-
no to na dzisiaj też niezły bilans.
śniadanie jakieś 200kcal, zdrooowy obiad jakieś 350kcal (mnóstwo warzyw na całym talerzu z filetem z kurczaka, pycha! :D) i deser :D taki średni kawałek takiej jogurtowej pianki o smaku truskawkowym z kawałkami biszkoptów - nie więcej niż 100kcal.
poćwiczę jeszcze a6w, bo kolejny dzień, a później kolacja... zmieszczę się w 1000kcal ;)
historię przezyłam, chociaż mam poczucie, ze się nie przyłożyłam do tego tak bardzo jak mogłam :/ ale za tydzień następny sprawdzian, więc się zrehabilituję :D
w ogóle będąc dzisiaj w skzole stwierdziłam, że pomiędzy ludźmi z mojej klasy czuję się jakbym ważyła 20kg więcej niż faktycznie wazę :/ eh. nie będe się tym przejmować, ale teraz to już się sama sobie nie dziwię, że chcę zeby LO juz sie skonczylo. ale najpierw chce zobaczyc jak to jest wazyc 57kg :D a moze nawet 55kg :D
już Was poodwiedzałam, to teraz Wy mnie odwiedzajcie :D
-
ja z kolei z liceum mam bardzo dobre wspomnienia... jesli chodzi o ludzi..trudno mi sie bylo z nimi rozstac(tzn rozstac na codzien, bo z wiekszoscia nadal choć juz to 5 lat PO to jestesmy w kontakcie)....ale jednak studia to studia... w życiu bym ich na nic innego nie zamieniła :D
-
Ja też lubię ludzi w LO (w większości ;) ) ale nie jestem z nimi jakoś szczególnie związana i nie sądzę, żebym utrzymywała z nimi kontakt po maturze. Nigdy nie potrafiłam się zaklimatyzować w szkole. Jakoś tak mi to nie wychodziło. Po pierwszej klasie LO się zmieniłam, ale w szkole nadal jestem trochę z boku. Mam nadzieję, że na studiach to się trochę zmieni - chociaż na zaocznych to też jest inaczej niż na dziennych... Po prostu lepiej się czuję w gronie moich bliskich znajomych niż w klasie. Lubię też poznawać nowych ludzi :D nie mam z tym już od dłuższego czasu problemów. Nie mogę się doczekać pójścia na studia :D
-
Nowicjuszka i MychaNaDiecie - no nie mogę powiedzieć żeby moja klasa była jakoś strasznie okropna... mam tam kilka fajnych osób, z którymi można pogadać. za to śmiac się można ze wszystkimi, dzisiaj dali na to dowód :D ale nie jestem z nimi zżyta tak jakos bardzo. założę się, że po maturze kontakt sie urwie. dlatego bardzo liczę na znajomości w czasie studiów. dotąd nie miałam szczęścia w przyjaźni... :( no ale nic straconego :)
i tak oto szósty dzień a6w zaliczyłam! od jutra tak jakby nowy etap, bo 8 powtórzen w seriach az do piątku (; jak narazie wytrzymuję. oby jak najdłuzej :D a w sobotę ważenie. ciekawa jestem bardzo bardzo :D
-
No dziewczyny, jeśli chodzi o LO, ja dopiero zaczęłam, a już mam dość ludzi z mojej klasy, tzn. większości. Jest kilka osób z którymi naprawdę można się dogadać, pośmiać i w ogóle jee..,ale to niewielka grupka osób.
Czasem się zastanawiam czy to ja jestem beznadziejna czy po prostu ludzie nietacy i stwierdzam, że...nie wiem=P
Liczę tylko na to, że w mojej klasie, szkole i w ogóle to się jeszcze wszyscy rozkręca i jakoś się może jeszcze zżyjemy. Chociaż, chyba na to, to są marne szanse.
W ogóle to stwierdzam, że jak schudnę to może jakos łatwiej będzie mi nawiązywać kontakty, chociaż w sumie teraz nie jest tak źle, ale ten wygląd mnie trochę chyba blokuje...tak sądzę.
I tak wszystko się okaże jak już schudnę. Możliwe, że zmienie się z wyglądu a wcale nie stanie się bardziej śmiała czy jakaś otwarta wielce=P. Chcoiaż i tak jestem otwarta, ale bez przesady.
W każdym, bądź razie zeszłam z tematu, ale myślę, że jak schudnę to będzie mi łatwiej i teraz uważam, że to wygląd jest moim przekleństwem i wszystko psuje.
Bo chudym w życiu łatwiej=P.
-
Wiesz, Madziu, nie chcę Cię zniechęcać, ale wcale nie jestem tego taka pewna, że wraz ze szczupłą sylwetką zmieni się Twoje życie ;) Też kiedyś tak myslałam (przed pierwszym poważnym odchudzaniem), że schudnę i wszystko się odmieni. Że zdobędę przyjaciół, będę bardziej lubiana i że ogólnie wszystko będzie mi łatwiej przychodzić. Ale tak naprawdę nic się nie zmieniło. Zmienił mnie dopiero mój facet (nieświadomie całkiem ;) ) ale to już inna historia :D
Tak czy inaczej warto być szczupłym. Napewno ma to jakieś pośredni wpływ na nasze życie - to jak się same postrzegamy itp.
-
ja mialam to szczescie,ze zawsze- czy to w liceum czy na studiach trafialam na wspaniałych ludzi..nie wszystkich...ale kilkanascie ich mozna wymienic.... podstawowka to było co innego-bylismy wyedt dziećmi..ale kilka przyjazni z podstawówki tez mam... no a najblizsza mi przyjaciołka to wlasnie ta z czasów podstawowki.... ale poza nią, to mysle,ze najlepszych ludzi spotkalam w liceum... wszyscy sie rozjechali na studia, ale jestemy w kontakcie, widujemy sie w świeta i zawsze gdy sie zjezdzamy, razem wakacje, sylwestry itd... na studiach owszem, tez jest swietnie..tez sa wspaniali ludzie...ale procentowo mysle,ze z wieksza iloscia ludzi z liceum niz ze studiów bede w przyszlosci w stalym kontakcie
jesli ktos jednak nie mial tyle szczescia co ja, aby od razu to "coś" zaskoczyło to według mnie ... należy te osoby z którymi sie na codzien widuje i pomimo,ze nie do wszystkich odczuwamy wielkie , wznosle uczucie ktorym jest przyjaźń najwazniejse jest UTRZYMYWANIE KONTAKTU.... umawianie sie, spotykanie sie, sms, telefon..mimo,ze na pocztaku nie ma wielkiej wiezi emocjonalnej to wspolne spedzanie czasu , rozmowy stawarzaja wspolne tematy i sytuacje w ktorych jest sie "razem"...a stale utrzymywanie kontaktu (nawet jesli na pocztaku 2ga strona zdaje sie tego nie robic a cala inicjatywa lezy po naszej stronie) to z czasem stale utrzymywanie kontaktu jest wyrazem zaangazowania, i zainteresowania... i zosatnie z pewnoscia odwzajemnione! :D
-
Ja na szczęście w przyjaźni mam szczęście w przeciwieństwie do miłości. Ale i ta się kiedyś znajdzie. A przyjaźnie zawierałam w szkole, ale nie w klasie tylko z ludźmi z równoległych klas. Na studiach pod tym względem nie odczułam różnicy. Ludzie inni, ale też żeby te przyjaźnie były nie wiadomo jakie to nie powiem.
Madziii Mycha niestety ma rację. Niestety dlatego, że to okrutna prawda, a nie że Mycha ma rację bo często ma rację :D Też tak myślałam, że radykalnie zmieni się moje życie itd. Fakt powodzenie miałam większe, ale nic poza tym. Później przytyłam i też nic się nie zmieniło. Więc nie sądzę, żeby szczupły wygląd jakoś specjalnie wpływał na nasze życie. Na nasza psychikę tak, ale nie na to, że będziemy bardziej lubiane itp. Niestety, ale nie łudźmy się że będzie inaczej :( Jak ktoś jest fajny to czy będzie ważył 50kg czy 80kg będzie tak samo lubiany.
-
No właśnie - jeśli ktoś nas lubi to nie za wygląd tylko za to kim jesteśmy :D Z resztą miałabym gdzieś takich znajomych, którzy mnie lubią tylko kiedy jestem chuda... Kiedyś jak miałam problemy z wagą, odchudzaniem itp to przyjaciel się mnie zapytał "Czy myślisz, że jakbyś była szczuplejsza to bardziej bym Cię lubił?" Kochany jest ;) umie pocieszyć :) Tak samo mój chłopak - nawet jak byłam pulchna nigdy nie dał mi odczuć, że coś mu nie pasuje.
Myślę, że nasza waga jest istotna dla nas - nie dla innych. Dlatego odchudzam się tylko dla siebie :D
-
Aj, no przecież wiem, że to, że chudnę nie sprawi nagle że wszyscy zaczną mnie lubić i moje życie zmieni się na lepsze i w ogóle będzie super.
Miałam tylko na myśli, że mam nadzieję, że jak schudnę to ja sama, zmienię postrzeganie samej siebie i wtedy to się na pewno moje życie chociaż trochę zmieni. Póki co nie lubię siebie i chcę to zmienić i tylko tyle. Nie liczę na to, że zdobędę przyjaciół i będę bardziej lubiana. Po prostu teraz nie jest fajnie, zer względu na moje postrzeganie samej siebie i chcę to zmienić=].
Przyjaciół prawdziwych i najwspanialszych mam=). Jeśli ktoś ma mnie polubić to mnie polubi chyba bez względu na to czy waże 150kg czy 48...
-
ale jednak samoocena jest ważna w życiu. jeśli się ma nadwagę to staje sie tym wazniejsza zwłąszcza od strony fizycznej... ja tak mam własnie. nie lubię swojego wyglądu ze względu na to, ze w niektóre spodnie w sklepach się nie mieszczę. ale za to lubię siebie od wewnątrz. poplątanie to wszystko :)
a co do przyjaciół to ja paradoksalnie tych najlepszych poznałam... przez internet. a właściwie jednego przyjaciela. juz prawie 2,5 roku się "znamy" i fakty są takie, że to jest jedyna osoba, z którą mogę na niektóre tematy porozmawiać, nie licząc mojej mamy. w tzw. realu się na ludziach tyle razy zawiodłam, ze mam po prostu dosyc. moze i własnie te 3 osoby z mojej klasy mogłyby się stac moimi przyjaciółmi, ale jakoś tak juz zycie sobie zorganizowałam, ze ja nie miałabym czasu dla nich. dobrze jest jak jest, moze kiedys spotkam mojego przyjaciela w realu i wtedy będę mogła powiedziec, ze mam stuprocentowego prawdziwego przyjaciela :)
a dietowo dzisiaj trochę mi mama popsuła... bo zaserwowała na obiad naleśniki :/ no i zjadłam 4 w dodatku z jabłkami... i w ogóle się nimi nie najadłam :/ zjadłam jeszcze teraz kromkę chleba razowego z almette jogurtowym i na tym chyba koniec na dzisiaj, bo inaczej będzie sporo ponad 1000kcal. znacznie bardziej wolę warzywno-kurczakowe obiady... o wiele bardziej sycące i mniej kaloryczne.
jeszcze przed 18 a6w... dzisiaj pierwszy dzien 3 serii po 8 powtórzen :D
-
cordelia, nie martw się 4 naleśniki to nienajlepsze danie na dietce, ale to nie koniec świata=). Najważniejsze, żeby nic poza naleśnikami nie wpadło i będzie dobrze.
Też uważam, że samoocena jest bardzo ważna.
Jeśłi chodzi o przyjaciół w internecie to ja się boję jakichkolwiek kontaktów tak nawiązywac. W ogóle to, że się udzieliłam na tym forum to jakiś przełom=P.
Jeśli chodzi o realnych przyjaciół to ja mam takich 5 osóbek na których się nigdy w życiu nie zawiodłam: rodzice, siorka i dwie najbliższe mi przyjaciółki.
No, no widzę że póki co dajesz radę tej A6W, mam nadzieję, że dojdziesz do końca=P. Już coraz blizej mety=P.
-
To ci niedobra mama :twisted: Mówisz, że się nie najadłaś 4 nalesnikami? Ja zjadam 2 i jestem najedzona a po 3 już pękam. Ale też zdecydowanie wolę mięsko-warzywne obiadki :)
Samoocena faktycznie jest większa jak się jest szczupłym. A to wszystko przez tą okropną lansowaną modę na wieszaki. I jak później normalne dziewczyny mają się czuć widząc takie chodzące szkielety na wybiegach :roll: Ale nie tylko ładnym wyglądem można sobie podnieść samoocene. Znam wiele innych sposobów np. zdobywanie nowych umiejętności. Fajnie jest móc się czasem pochwalić lub zaprezentować, że np. umiem zrobić szpagat (mimo swojej nadwagi) albo taniec brzucha. To są oczywiście tylko przykłady bo ani jednego ani drugiego jeszcze nie potrafię, ale już jiedługo :twisted: Ja np. bardziej podziwiam osoby, które są super rozciągnięte mimo, że mają trochę sadełka tu i ówdzie, niż szczupłe laski, które swoją sylwetkę mają dzięki hojnej naturze, bo nawet zgiąć się nie potrafią na wf-ie. Porażka totalna.
Nie dajmy się zwariować z tym odchudzaniem :D
-
Moja samoocena była kiedyś beznadziejnie niska. W ogóle byłam bardzo nieśmiała. Jednak jakoś się przełamałam i jestem zupełnie inną osobą. Ale te zmiany nie zbiegły się w czasie z odchudzaniem, więc to nie z powodu lepszego wyglądu ;)
A co do znajomości przez net to jestem jak najbardziej za :D Ostatnio jakoś nie mam za wielu wirtualnych znajomych - oprócz Was oczywiście :D Jednak swojego czasu dość często nawiązywałam kontakty przez Internet. Nawet kilka razy się spotkałam z ludźmi np. poznanymi na Gadulcu ;)
-
Newa - to może robimy nalesniki w inny sposób albo ja mam po prostu bardziej rozciągnięty żołądek :D ale i tak mi rozregulowały wszystko... :/ bo nie dość, ze ciągle mam wrażenie, że chce mi się jesc to po głowie mi chodzą różne ciasta i ciasteczka i wszystko co mączne :/ a w kuchni na widoku pierogi, reszta nalesnikow, a w pokoju wafelki. dlatego nie ruszam się od siebie... po tym felernym obiedzie tylko piję... jak narazie mleko i woda. ehh...
MychaNaDiecie - moja samooocena tez juz jest wyzsza niz kiedys... tzn. jesli nie jestem w towarzystwie jednej z moich obrzydliwie szczupłych kolezanek. a to juz postęp :)
co do znajomych poznanych przez net... no nie spotkałam się jeszcze z żadną z tych osób, ale może kiedyś :)
Madziiii - no powiem Ci, że nie wiem czy wytrzymam do konca a6w... dzisiaj po tych dodatkowych dwóch powtorzeniach w kazdej serii bylo juz ciezej. pewnie wytrzymam jeszcze troche, ale nie wiem czy do konca :)
no to dietowo dziwnie, a6w tez jakos zaliczylam :/ pojde najlepiej wczesniej spac i tyle.
-
cordelia, trzymam kciuki za tą A6W, wiem, że im dłużej tym ciężej. Nawet jak nie dasz rady wytrzymać do końca to na pewno efekty jakikolwiek zauważysz. Nic nie zmieni faktu, że podziwiam Cię za to, że wytrwałaś więcej niż 2 dni. Ja nie wytrzymałam=P.
A jak dzisiaj?
-
Cordelia jak dzisiaj dietka? Mama nie pokrzyżowała planów? :wink: Też tak czasem mam, że ciągle jestem głodna, a raczej mam takie wrażenie. Ale to zazwyczaj kwestia kilku dni i przechodzi. Musisz przeczekać:) Heheh powiedziła co wiedziała nie? :lol:
-
ah długo mnie tutaj nie było... to kwestia braku czasu. w ogóle w środę doszłam do wniosku, ze zbyt dużo czasu spędzam przed komputerem. przez to się o mało na lekcje nie spóźnilam. ta środa była jakaś felerna, bo niestety nie udało mi się uniknąć jedzenia po 18-19... miałam potrzebę najedzenia się do syta i padło na mandarynki i gruszkę. no ale trudno. lepsze to niz słodycze :) których nie tknęłam od 9 stycznia.
plan lekcji mi się zmienił, więc będę mogła trochę zmodyfikować godziny posiłków... bo np. w czwartek i piątek kończę o 11:20 :)
a6w coraz trudniej... dzisiaj ostatni dzień serii po 8 powtórzeń. jutro już 10 i wcale nie wiem czy dam radę. ale widzę sama po sobie, że brzuch wygląda inaczej i jest twardszy. zobaczymy.
dzisiejszy bilans taki w miarę... do tej pory jakieś 600kcal. więc mogę sobie pozwolić na jakąś dobrą kolację :)
jutro ważenie. ciekawa jestem czy coś ubyło... będzie na świeżo, bo jestem po okresie, więc sytuacja będzie klarowna :)
-
Cordelia, gratuluję tej A6W. Ja zrezygnowałam chyba po 5 dniu. Nie chce mi się, brak mi systematyczności - raz zapomniałm, że mam ćwiczyć :lol: więc na drugi dzień stwierdziłam, że musiałabym zacząć od nowa i sobie odpuściłam :? W ogóle fajnie, że dobrze idzie Ci dietka. Napewno już sporo schudłaś :D
Buziaki :D
-
cordelia cieszę się, że powróciłaś=).
Ooo, jutro ważenie? No ładnie, na pewno Ci coś ubyło=).
A co do A6W postaraj się jakoś trzymać, wiem jak jest trudno, ale już sporo wytrzymałaś to może jakoś dasz radę się przemęczyć. Potem będą większe efekty i większa satysfakcja i świadomość, że jak przetrwałaś a6W to już wszystko przetrwasz=P.
-
a więęęęc oto efekty: :D
waga: 68kg (-1kg)
talia: 68cm (-1cm)
pas: 73cm (-1cm)
biodra (tam gdzie najszerzej): 105cm (-1cm)
:D mam nadzieję, że przynajmniej do ferii będzie mi ubywało po 1kg na tydzień :D narazie nie robi to na mnie wrażenia, bo już kiedyś tle wazyłam... jak dojdę do 64kg - to będzie pierwszy wyczyn :) poza tym widać, że a6w pomimo tego, że na pewno nie ćwicze tak jakby to robili kulturyści - jednak coś daje. kalorii w sumie tez nie liczę skrupulatnie, tylko na oko 1000kcal. a zamiast słodyczy nadal wolę owoce albo nawet nic :D
MychaNaDiecie - u mnie właśnie z systematycznością jest na odwrót :D wszystklo robię systematycznie, wg zorganizowanego schematu. pare lat temu tak się "przestawiłam". to nawet ułatwia życie :)
Madziiii - ok, postaram się! :D dzisiaj już te 10 powtórzeń, no zobaczymy.
narazie zajadam śniadanie szacowane na jakieś 350kcal, obiad też koło 350kcal, kolacja 200kcal i zostaje mi jeszcze 100kcal na coś pomiędzy tym :D dzisiaj mam dzień pisząco-uczący, więc będzie mi sporo energii potrzebnej :)
-
Brawo Cordelia!
Gratuluję utraty kilograma :) dalej już szybko poleci, zobaczysz. A po A6W będziesz miała brzuszek jak marzenie :D Oby tak dalej.
-
No, no...przyłączam się do MychyNaDiecie! BRAWO! cordelia=).
Ćwicz tą A6W, każdy kolejny dzień wyrabia mięsnie na Twoim brzuchu, jak już skończysz to będzie super, więc trzymaj się!
Warto się przemęczyć, jak już się tego podjęłaś i tyle wytrzymałaś=).
-
ja się również podlaczam
BRAWO BRAWO!
i oby tak dalej! :D
-
otóż trochę zepsułam sprawę. chodzi o a6w. wczoraj równe 10 godzin, z przerwą na obiad, kolację i takie tam, siedziałam nad książkami. :? chore. jestem cholernie zmęczona, nie wiem nawet skąd się tego tyle nazbierało. no i skończyłam przed północą i nie miałam już siły ćwiczyć... :/ czyli praktycznie jeden dzień w plecy. czytałam na jakimś forum, ze jeden dzień przerwy można zrobić, więc chyba tak zrobię i dzisiaj wrócę do ćwiczeń... mam tylko nadzieję, ze siłę będę miała.
dietowo normalnie... czyli oscyluję wokół 1000kcal, nie jem słodyczy, nie słodzę napojów, nie jem białego pieczywa. i to do 9 stycznia, czyli ile to już? 2kg w 13 dni. no.. to już coś :)
mam wrażenie, że mój mózg spala mnóstwo kalorii :D :D
muszę jeszcze dziadków odwiedzić, poćwiczyć i zacząć się uczyć historii na ważny sprawdzian we wtorek. JA-CHCĘ-FERIE!!
-
cordelia, nie martw się tym jednym dniem. Też gdzieś czytałam, że można jeden dzień przerwy zrobić, więc nic straconego=P. Tylko nie poddaj się!.
Ja też chcę ferie, mam już serdecznie dość szkoły, a we wtorek mam klasówkę z matmy- świetnie=|. Nienawidzę matmy, o jejku jak ja jej nie lubię, nie rozumiem...boże, nienawidzę=P.
-
A w ogóle cordelia, jak dziś?
Mam nadzieję, że nauka nie pochłonęła Cię do tego stopnia, żeby zaprzestać dietkę=).
-
Madziiii - co to to nie... diety się trzymam, 14 dzień leci. wczoraj znów udało mi się przezwyciężyć słodycze, bo siedziałam ponad godzinę w towarzystwie tortu kawowego z okazji Dnia Babci i Dziadka. i nie tknęłam :D zjadłam tam za to gruszkę i trochę orzechów włoskich.. żeby nie podpaść (; chociaz wczoraj to tak bardziej zamiast konkretnych co najmniej 3 posilków to jadłam po trochu skubając. ale nic słodkiego, chyba nawet do 1000kcal nie doszłam.
zaliczylam tez a6w, a to juz cos :D
wczoraj to był koszmar... juz dawno mnie tak głowa nie bolała. położyłam się spac przed 20:00, zasnęłam od razu, ale za to dzisiaj pobudka o 4:40 i znów mi się spać chce :( ale nadrobię, bo jutro się do szkoły nie wybieram, lekcji i tak nie ma. więc na spokojnie sobie poodrabiam, poćwiczę i poodpoczywam :)
a jak tam u Was?
-
cordelia - podziwiam Cię za tą A6W, ja już dawno sobie dałam spokój - z lanistwa... :? No i gratulacje, że się na ten tort nie skusiłaś :D
Ja zgubiłam kolejny kilogram dzięki czemu osiągnęłam mój pierwszy cel :D 55kg. Miałam się za to nagrodzić i się zastanawiam, czy zjeść lody czy nie. Z jednej strony dawno nie jadłam to pewnie bym zjadła ze smakiem, ale z drugiej strony nie mam ochoty :? dziwne... Chyba się jeszcze wstrzymam z tą nagrodą ;)
-
Mycha moje gratulacje jeszcze raz :) będziesz moją motywacją, bo też tak chcę.
:lol: przyszlo mi do głowy zeby sobie policzyć ile w sumie z dieta sprzed 2 lat zrzucilam :D w 2005 roku 10,5kg + 2kg do tej pory to juz 12,5kg :D hahah. jakies dziwne to jojo bylo w sumie u mnie. bo nie wrocilam calkiem do poprzedniej wagi i wymiary tez mi sie nie powiekszyly az tak znacznie.. moze moj organizm pozostawal w stanie jakiegos oczekiwania? :D
no zaliczyłam to a6w. i chyba po raz pierwszy się przy tym spociłam :? jakos poprzednie dni nie byly takie męczące. mysle, ze tak do 14 powtorzen wytrzymam, ale pozniej to juz bede kombinowac...
w ogóle chyba się przełamię co do tego basenu. mama nie może, więc będe sama chodzić. bo cos z nogami trzeba zrobić... zobaczymy.
-
dzisiaj sobie zrobiłam dzień wolny, lekcji i tak dla mojego LO dzisiaj nie ma. śniadanie jakieś 300kcal, a na drugie sobie wypiłam soczek - równe 120kcal. ok. 14:00 obiad. i tak fajnie wychodza posiłki co 2h: 10, 12, 14 16 i 18 :D ale to bym musiała mieć wolne codziennie.
chyba sobie zaraz poćwiczę, a do końca dnia już tylko nauka. czeka mnie trochę historii i matematyki. ale jutro lekcje na 10:35, więc przezyję. a w czwartek i piątek do 11:20. i jestem z wszystkim tak na bieżąco, ze już bardziej się nie da :D życie staje się takie proste. coraz bliżej tez do ferii...
postanowiłam też odciążyć moją głowę. zainstalowałam sobie na komputerze taki programik, konretnie pamiętnik. ale zwykły, nie blog. tradycyjny pamiętnik mi się skończył, a ostatnio nazbierało mi się tego w głowie dosyć sporo. pierwsza tura przelana już na ekran. teraz tez juz się nie musze martwić, że ktos niepowołany to przeczyta... a Wy piszecie/pisałyscie pamiętnik?
no nic, to idę teraz poćwiczyć ;D
-
a i owszem pisalam pamietknik jak bylam mlodsza... troche w podstawówce..troche w liceum...
ale chyba z tego wyroslam...
kiedys -lata temu -symbolicznie pocielam wszystkie pamietniki i wywalilam je...
i lzej mi bylo na duszy bo wiedzialam na 100% ze nikt juz ich nie przeczyta :P
..a teraz nie jest mi potrzebny....
a do analizy zachowan, uczuc itd uzywam Żywych pamietników- moich przyjaciół, ktorzy tez wszystko pamietaja i moge wracac do 'starych" spraw i pamiec ich nie zawodzi 8)
...ale tak..kiedys sie pisalo :)
-
Ja kiedyś pisałam dość regularnie (podstawówka, gimnazjum) a teraz to juz bardzo rzadko. Mam pamiętnik, ale piszę tam tylko jak coś ważnego dzieje się w moim życiu ;) Od czasu do czasu tam zaglądam, ale sporadycznie. Raczej nie umiem przelewać moich myśli na papier. Wolę mieć wspomnienia w głowie ;)
-
Nowicjuszka gwarantuję Ci, że gdybym posiadała prawdziwych przyjaciół to wszystkie pamiętniki poszłyby w kąt. ale cóż :) trzeba sobie jakoś radzić. nie powiem żeby to była kwestia wyrastania, zwłaszcza w moim przypadku...
a nad spaleniem tego starego też myślałam i w końcu to kiedyś zrobię.
a6w zaliczyłam, teraz jem kolację, która wydaje mi się za duża, więc zostawię :D chyba przydał mi się ten dzień wolnego... bo mimo, że posiedziałam trochę nad matematyką to czuję się wypoczęta.
-
Cordelia gratukę a6W. Naprawdę wytrwała jesteś. Ja doszłam do 12 dnia i wymiękłam. Trzymam kciuki żebyś doszła do końca. A jak będą fajne wyniki Twojego wysiłku to też przejdę tą drogę :)
-
tak, no cóż... a6w przerwałam. jakoś nie mam siły na ćwiczenia, pewnie przez tę aurę za oknem. zima mnie trochę wkurzyła. ale jutro trochę poćwiczę... będę w końcu wcześniej w domu.
dietowo miałam wczoraj wpadkę... bo byłyśmy z mamą w centrum handlowym po buty i szczerze mówiąc jeszcze nigdy nie oparłam się tam lodom w lodziarni Grycan. no i zjadłam 2 gałki. ale jak sobie w domu podliczyłam kalorie to niecały 1000 wyszedł... bo to było późne popoludnie, a nie jem po 18. no więc mimo tego jakoś poszło :)
dzisiaj dobrze chociaz dosyć duży obiad zjadłam. dlatego zjem sobie tylko 2 wafle ryzowe na kolację i będzie ok :) ciekawa jestem czy coś ubędzie do soboty...
obliczyłam też, że gdybym tygodniowo zrzucała 1kg to do poczatku kwietnia ważyłabym 57kg. myślicie, że to realne przy takim prowadzeniu diety jak dotychczas? będę się starała do kwietnia w ogóle czekolady dotykać. bo oprzec to się nie mogę chyba tylko tym lodom i to raz na miesiąc co najwyzej :D