-
MychaNaDiecie - zdaję sobie z tego sprawę. ale dzisiaj to był wypadek przy pracy, bo wstałam o 11:00. sniadanie wyszło dopiero o 12, a całe popoludnie musiałam przeznaczyc na naukę (takie uroki matury z historii :D). no i mi się godziny poprzestawiały :/ dlatego idę sobie zaraz zrobić jakos obiad no i trudno... na tym koniec.
mam głowę pełną dat! :roll: ale nie boli na szczęście :D
-
Ech, jestem i ja=D.
cordelia, zdecydowanie zgadzam się z MychąNaDiecie, że powinnaś jeść większe śniadanie, średnie obady, małe kolacje a pomiędzy nimi to jeszcze jakieś dwa małe posiłki. Ja kiedyś robiłam tak jak ty dziś i jojo miałam spore... :?
Ale jeśli to tylko "wypadek przy pracy" to spoko=). Wybaczam=P.
Co do historii, ja też mam zamiar zdawać z niej maturę, ale narazie nie chcę się załamywać=P.
-
Jak ja się cieszę, że nie zdaję matury z historii ;) Te wszystkie daty... :roll:
Cordelia - skoro to "wypadek przy pracy" to się już nie czepiam ;) Z tesztą sama dzisiaj zjadłam nie tak jak trzeba - 600 kalorii w tym 100 z czekolady, którą zjadłam, bo nie miałam ochoty na normalną kolację a nie chciałam zostać przy 500kcal... :? Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę jadła czekoladę jako zapychacz :D a nie z niepochamowanej ochoty...
-
naprawdę dziewczyny, to był wypadek przy pracy :D ale to i tak nic... ja przez tą historię czasem na dzień przed sprawdzianem dostaję gorączki! :? strasznie się przejmuję tą historią. ale ostatnio jakoś udaje mi się nad tym panować.
no zjadłam ten obiad. mięso z udka kurczaka + trochę kiszonej kapusty z pieczarkami. w sumie średnio mi to smakowało, ale dobre i to. mialam juz 2 mysli, zeby zjesc cos jeszcze, ale sie trzymam. ide zaraz spac, wiec będzie po sprawie :D
za to jutro po obiedzie czeka mnie mały deser... jakaś pianka jogurtowa z biszkoptem. wielkosci mikroskopijnej, więc mogę sobie pozwolic. ale kurcze ta ciocia to moglaby przestac przynosic swoje specjały :D
-
no to na dzisiaj też niezły bilans.
śniadanie jakieś 200kcal, zdrooowy obiad jakieś 350kcal (mnóstwo warzyw na całym talerzu z filetem z kurczaka, pycha! :D) i deser :D taki średni kawałek takiej jogurtowej pianki o smaku truskawkowym z kawałkami biszkoptów - nie więcej niż 100kcal.
poćwiczę jeszcze a6w, bo kolejny dzień, a później kolacja... zmieszczę się w 1000kcal ;)
historię przezyłam, chociaż mam poczucie, ze się nie przyłożyłam do tego tak bardzo jak mogłam :/ ale za tydzień następny sprawdzian, więc się zrehabilituję :D
w ogóle będąc dzisiaj w skzole stwierdziłam, że pomiędzy ludźmi z mojej klasy czuję się jakbym ważyła 20kg więcej niż faktycznie wazę :/ eh. nie będe się tym przejmować, ale teraz to już się sama sobie nie dziwię, że chcę zeby LO juz sie skonczylo. ale najpierw chce zobaczyc jak to jest wazyc 57kg :D a moze nawet 55kg :D
już Was poodwiedzałam, to teraz Wy mnie odwiedzajcie :D
-
ja z kolei z liceum mam bardzo dobre wspomnienia... jesli chodzi o ludzi..trudno mi sie bylo z nimi rozstac(tzn rozstac na codzien, bo z wiekszoscia nadal choć juz to 5 lat PO to jestesmy w kontakcie)....ale jednak studia to studia... w życiu bym ich na nic innego nie zamieniła :D
-
Ja też lubię ludzi w LO (w większości ;) ) ale nie jestem z nimi jakoś szczególnie związana i nie sądzę, żebym utrzymywała z nimi kontakt po maturze. Nigdy nie potrafiłam się zaklimatyzować w szkole. Jakoś tak mi to nie wychodziło. Po pierwszej klasie LO się zmieniłam, ale w szkole nadal jestem trochę z boku. Mam nadzieję, że na studiach to się trochę zmieni - chociaż na zaocznych to też jest inaczej niż na dziennych... Po prostu lepiej się czuję w gronie moich bliskich znajomych niż w klasie. Lubię też poznawać nowych ludzi :D nie mam z tym już od dłuższego czasu problemów. Nie mogę się doczekać pójścia na studia :D
-
Nowicjuszka i MychaNaDiecie - no nie mogę powiedzieć żeby moja klasa była jakoś strasznie okropna... mam tam kilka fajnych osób, z którymi można pogadać. za to śmiac się można ze wszystkimi, dzisiaj dali na to dowód :D ale nie jestem z nimi zżyta tak jakos bardzo. założę się, że po maturze kontakt sie urwie. dlatego bardzo liczę na znajomości w czasie studiów. dotąd nie miałam szczęścia w przyjaźni... :( no ale nic straconego :)
i tak oto szósty dzień a6w zaliczyłam! od jutra tak jakby nowy etap, bo 8 powtórzen w seriach az do piątku (; jak narazie wytrzymuję. oby jak najdłuzej :D a w sobotę ważenie. ciekawa jestem bardzo bardzo :D
-
No dziewczyny, jeśli chodzi o LO, ja dopiero zaczęłam, a już mam dość ludzi z mojej klasy, tzn. większości. Jest kilka osób z którymi naprawdę można się dogadać, pośmiać i w ogóle jee..,ale to niewielka grupka osób.
Czasem się zastanawiam czy to ja jestem beznadziejna czy po prostu ludzie nietacy i stwierdzam, że...nie wiem=P
Liczę tylko na to, że w mojej klasie, szkole i w ogóle to się jeszcze wszyscy rozkręca i jakoś się może jeszcze zżyjemy. Chociaż, chyba na to, to są marne szanse.
W ogóle to stwierdzam, że jak schudnę to może jakos łatwiej będzie mi nawiązywać kontakty, chociaż w sumie teraz nie jest tak źle, ale ten wygląd mnie trochę chyba blokuje...tak sądzę.
I tak wszystko się okaże jak już schudnę. Możliwe, że zmienie się z wyglądu a wcale nie stanie się bardziej śmiała czy jakaś otwarta wielce=P. Chcoiaż i tak jestem otwarta, ale bez przesady.
W każdym, bądź razie zeszłam z tematu, ale myślę, że jak schudnę to będzie mi łatwiej i teraz uważam, że to wygląd jest moim przekleństwem i wszystko psuje.
Bo chudym w życiu łatwiej=P.
-
Wiesz, Madziu, nie chcę Cię zniechęcać, ale wcale nie jestem tego taka pewna, że wraz ze szczupłą sylwetką zmieni się Twoje życie ;) Też kiedyś tak myslałam (przed pierwszym poważnym odchudzaniem), że schudnę i wszystko się odmieni. Że zdobędę przyjaciół, będę bardziej lubiana i że ogólnie wszystko będzie mi łatwiej przychodzić. Ale tak naprawdę nic się nie zmieniło. Zmienił mnie dopiero mój facet (nieświadomie całkiem ;) ) ale to już inna historia :D
Tak czy inaczej warto być szczupłym. Napewno ma to jakieś pośredni wpływ na nasze życie - to jak się same postrzegamy itp.