-
I "ani mnie to grzębi ani zieje" :D
I "pani Biała Glista i pan podrapano ja takoż proszę won!" :D
Ja bym wolała nagły zastrzyk gotówki, jak w "Krokodylu..." ;) Na wyścigach co prawda jeszcze nigdy nie byłam, ale jak już będę bardzo zdesperowana, to czemu nie? :D
Nie przepadam za morskimi rybami, za to zawsze jak na wakacjach zawitam na Mazury, pożeram straszną ilość smażonych płotek i okonków :) pycha :) Nawet kiedyś sama (!!!) złowiłam rybę :D Co prawda zanim złowiłam rybę, złowiłam też drzewo, trzciny i pęk wodorostów, a rzeczona ryba była tak malutka, że żal mi się jej zrobiło i wypuściłam ją spowrotem... ale zawsze co ryba to ryba ;)
Z tego co słyszałam najzdrowsze są jednak ryby morskie i to nie smażone, a gotowane... Taki śledź gotowany na przykład...uech, fuj :?
Moja mama opracowała niedawno własny przepis na solę w sosie jogurtowo-winnym :) Jak któraś z Was zechce, to podrzucę :)
Uleczko: "Autobiografię" dostałam, jak leżałam w szpitalu i to był ogromny błąd...całą sala się zżymała, że nie mogę się powstrzymać i chichram na cały głos :D
Pozdrawiam :)
-
szkorbut, szkorbut!
Lumbago, lumbago!
:lol: :lol: :lol:
Ja parę razy w tramwajce się wygłupiłam - tak się zaczytałam, że zapomniałam gdzie jestem i dopiero zdumiony wzrok współpasażerów uprzytomnił mi, że rżę radośnie na cały regulator :lol: :lol:
Co zaś do Grocholi, to czytałam tylko Nigdy w życiu, nieźle się czyta, lekko pisane, ale nie ma co porównywać do Chmielewskiej :D
Słyszę czasem, że ludzie komentują, że Chmielewska tak niepoważnie pisze, a ja ją właśnie za to kocham, dość smutko na tym świecie, nie wszyscy muszą snuć czarne wizje. Ja wogóle pochłaniam masy książek i mam ich mnóstwo i nadal kupuję (w miarę możliwości finansowych :wink: ), ale niewiele książek jest takich, które czytam tak namiętnie jak Chmielewską po wielokroć i nie nudzą mnie :)
Buziaki
Ula
-
"kał basa - mocz tenora" :))))))))
bo tego sie po prostu nie da nie lubic!!!
-
"Kurza ich parszywa, nie dojona, w galaktykę kopana, z wiaderkiem węgla kolczastym drutem przez most Poniatowskiego w tę i nazad ganiana, zardzewiała morrrrrrda!!!!!" :D :D :D :D :D
Rany, fanclub się zrobił ;)
Pozdrawiam :)
-
Hej w poniedziałkowy poranek!
Piję włąsnie ohydną herbatę czerwoną o smaku brzoskwini. Smak tylko z nazwy, więc tylko wyobrażam go sobie, choć i tak przychodzi mi to z trudem. POcieszam się tylko, ze nie kupiłam bezsmakowej, bo to byłby horror. A poza tym kupiłam sobie bukiecik kwiatków na biurko i wesoło zaczynam tydzień.
A co do czytania Chmielewskiej w tramwaju to niezły pomysł. Niezła odtrutka na te śmiertelnie znudzone, poważne twarze ludzi. ( na marginesie podam historyjkę "z życia" - rzecz się działa w deszczowy poranek w tramwaju. Młodzi ludzie jechali na uczelnię. Ścisk był nieziemski, ludzie przemoczeni, a oni dostali głupawki. śmieli sie do rozpuku, własciwie nie wiadomo dlaczego. W końcu jakaś siedząca leciwa dama spojrzała na nich karcąco i z oburzeniem rzekła: "... a oni jeszcze się śmieją!!!" No cóż, widac , że nie czytywała Chmielewskiej, niestety...)
Niestety ja podążam do pracy obecnie autkiem i na miłe rozpoczęcie dnia wysłu****ę porcji "pozytywnych wiadomości". Nic dziwnego, że musze sobie potem kupić kwiatki.
A w tym "Bułgarskim bloczku", którego obecnie czytam ciągle wcinają coś i mnie to drażni, bo sama zaczynam mieć ochotę na pierogi, kanapki z mortadeli i hektolitry piwa!
Dobra, nie zanudzam, czas pozarabiać na książki!
-
Witam :)
A ja właśnie męczę zieloną herbatkę, czerwonej nie znoszę, błeee... Właściwie toto czerwone nie powinno się nawet "herbata" nazywać, bo z herbatą ma to wspólnego tyle, co ja z wielbłądem...
(No nie no, coś jednak wspólnego mam, wielbłąd co prawda ma 2 garby z tyłu a ja jeden i to z przodu...;) ale zawsze coś :? )
Zielona herbatka zwie się "różana", różą pachnie i smakuje i ma takie fajne malutkie pączki róży inside :D
Jasne, w tramwaju to należy grobowe milczenie zachować...Jakikolwiek uśmiech to zbrodnia przeciw społeczności tramwajowej!!
A kwiatki jakie kupiłaś? :)
Kanapki z mortadelą były zmorą mojego dzieciństwa :D I mortadela smażona, z plasterkami rzodkiewki na wierzchu, zwana "muchomorkiem". Ze względu na niewiadome pochodzenie i zawartość owej mortadeli, śmiało można przyjąć, że było to mniej więcej tak samo jak muchomorek trujące :D
A piwa nie piłam już od...ho ho, jak dawna... podobnież dawno rzuciłam palenie, mam nadzieję że tym razem to nie chwilowo...
A w ogóle boję się jak trąba powietrzna, bo mam dzisiaj termin porodu, a tu proszę ja Was...NIC jedno wielkie, nic nie czuję, za to czuję się tak, jakbym jeszcze z miesiąc mogła tak połazić...
Pozdrawiam cieplutko :)
-
Entwinko, kochana! Jezu, no liczę z Tobą! Będziemy mieć bebika na forum!!!! :P :P
Ale jestem podekscytowana! Taka fajowa mama, a dziecko nie pcha sie na świat? Pewnie mu milusio w brzusiu! Niedawno znalazłam dietę dla karmiącej, może chcesz? Oczywiście, jak juz powitasz maleństwo!
Herbatka zielona nie dla mnie, bo mam po niej pikawę jakbym wypiła kawę - człowiek nawet nie czuje jak mu sie rymuje! A czerwona - ohydztwo, ale kupiłam, więc już wypiję. Skusiałm sie, bo miała być brzoskwiniowa, ale jak juz pisałam... :evil:
Smakuje jak błoto!
Kwiatki na moim biurku to nagietki - śmieja sie do mnie takie żółte i pomarańczowe słoneczka.
Wysyłam więc usmiechy... no i zagryzam pazurki... oczekując....ale fajnie!
-
Celebrianko :) Kochana jesteś, dziękuję :D
Ostatnio przeczytałam, że normą dla kobiety karmiącej powinno być ok. 3000 kcal i się lekko załamałam... Absolutnie trzem tysiącom od razu z miejsca mówię: do widzenia. ;) A jeśli masz jakąś fajną dietkę to ja bardzo poproszę :D
Takie brzusisko mam wielkie, że spokojnie całe przedszkole mogłabym zmieścić, więc pewnie mu fajnie ;) Jej właściwie, bo to dziewczynka będzie :D
Nagietki śliczne są :) Właśnie dostałam ogromny pęk wrzosów i zastanawiam się, gdzie by je tu upchnąć :) Ogólnie nie lubię ciętych kwiatków, preferuję doniczkowe i na tym punkcie mam lekkiego bzika :) Udało mi się nawet wyhodować bananowca :D Właśnie wczoraj go przesadzałam, wielkie bydlę :) I jak dobrze pójdzie, za jakieś 5 lat może będę mogła sobie kawę zrobić z własnej doniczki ;)
Uśmiechy odwzajemniam :) :) :) i cmokam :*
-
Entwinko! Jutro przyniosę skany!
A jak Jej dasz na imię. Moje hity to Hania albo Helenka!
Ja też lubie doniczkowce. Ale, że wyhodowałaś bananowca?! :shock:
To teraz bedziesz: "tylko banany i bnany"!
Z bananowców robi się kawę?
Buźka, zmykam , bo mam młyn w pracy!
-
Niet, kawę robi się z kawy, która też mi tkwi w doniczce i rośnie jak na drożdżach :)
A ja tak myślę...i myślę...i cały czas myślę, że chyba jednak będzie Nina :)
Bananowiec niestety owocował nie będzie chyba...tak mi się przynajmniej wydaje, że to jest jak np. z cytryną albo pomarańczą - że owocują tylko te szczepione... Tylko jak by tu zaszczepić bananowca? :shock: No nic, pozastanawiam się jeszcze...
Będę ogromnie dźwięczna za dietkę :D
Miłego dnia w pracy :)
Pozdrawiam cieplutko