-
Ratunku, zobaczyłam szkielet!!! (odchudzania skutki zgubne)
Otóż spotkałam przypadkiem na ulicy koleżankę. W pierwszym momencie pomyślałam, że machają do mnie obce zwłoki, które cudem wyszły z grobu Przerażenie moje sięgneło zenitu, gdy w obcym sino-zielono-bladawym kościotrupie rozpoznałam moją dawną znajomą, dziewczynę niegdyś prześliczną...Fakt, leciutko puszysta była, ale tak nno..uroczo apetycznie. A teraz??????
"Dieta-cud" mojej koleżanki polegała na zjedzeniu raz dziennie kawałka jakiejś ohydnej pianki, pęczniejącej w żołądku i wywołującej uczucie nasycenia. Rzekomo miała zawierać wszelkie niezbędne witaminy i inne rzeczy na ogół potrzebne do życia... Okazało się, że akurat tych pierwiastków w owej piance jest mniej więcej tyle ile w zmielonej oponie samochodowej, a koleżanka wygląda...STRASZNIE!!!! Wypadają jej włosy, łamią się paznokcie, o cerze to już w ogóle nie wspomnę. Wolę też nie myśleć, jakie owa "cudowna" pianka poczyniła szkody w jej organizmie.
Apeluję więc do wszystkich: Ludzie, odchudzajmy się jakoś rozsądnie!!! Bo wygląd strupieszałej mumii raczej jest odległy od ideału...
Pozdrawiam wszystkich ogromnie zbulwersowana...
-
Błagam, pisz jeszcze! Dawno się tak nie uśmiałam! Koleżankę łączy chyba pokrewieństwo z Chmielewską albo Grocholą!
A wracając do tematu: nie róbcie z siebie "własnych zwłok"! Popieram w pełni autorkę powyzszej wypowiedzi! Jeżeli rodzina, znajomi, sasiedzi i psy sąsiadów mówia wam, żeby sie więcej nie odchudzać - to musi w tym cos być! Żeberka wyglądają apetycznie, ale na talerzu!
Ja polecam 1200 - 1000 kalorii + ruch!
pozdrawiam!
-
CZeśc, więcej takich postów.Zdrowy rozsadek to podstawa!
Tez kiedys myslałam ,że mogę się odchudzic do roz.36, ale na szczęście bliscy wytłumaczyki mi ,że będę wygladac strasznie.No i spasowałam, popieram Celebrianne, mniej jesc i się ruszać, to daje efekty, a ćwiczeni arzźbią sylwetkę i daja lepsze samopoczucie, którego nie da zadna pianka i dieta cud.Wieszaki sa na ubrania , ale nikt ich nie ogląda, bo wiszą w szfie, a jak widzę takie panienki, to mam wrażenie,że sie zaraz złamią.A poza tym :chłop nie pies, na kości nie leci.
Pozdrawiam.
-
:)))))
Dzięki za odzew
pszczółka: Na kości to może nie...
Na sadełko też nie...niestety
Poza tym faceci lecą na różne brzydactwa i ja się tym absolutnie nie sugeruję
Jak spotkam jeszcze jakiegoś zzieleniałego potwora z krypty, niewątpliwie dam znać
ps. Celebrianna: to jest wpływ Chmielewskiej serwowanej w rodzinie już od dwóch pokoleń w ilościach ogromnych Jak rozpoznałaś?
-
Jak poznałam?
Hmmm... że tak powiem...
Wyczułam jak maniak maniaka
Właśnie czytam "Bułgarski bloczek", ale wolę przygody Tereski i Okrętki!
albo świetny był też "zbieg okoliczności"
O rany.mam ochotę znów to przeczytać!
-
A ja uwielbiam "Wszystko czerwone" i... i "Dzikie białko" i "Wszyscy jesteśmy podejrzani" Prawie wszystkie jej książki stoją u mnie na szpecjalnej półeczce Są napisane tak cudownym językiem, że po przeczytaniu każdej kolejnej ma się apetyt na więcej
Ojej, już Cię lubię
-
:P :P :P
No proszę, można nie tylko znaleźć współodchudzaczkę ale też współ_pochłaniaczkę_chmielewskiej!
Ja kupuję książki na zmianę z psiółką i sie wymieniamy. Tak już od...?....10 lat!
Mam w domu nawet "Książkę poniekąd kucharską", czytałam ją z widelcem w ręku.
A "Boczne drogi", "Upiorny legat", "Krokodyl..." itp.... a no i jeszcze "Harpie"! Sama radość. Zazwyczaj kojarzą mi się z wakacjami...
A jak sie zapatrujesz na Grocholę? Ja ją lubię, ale filmu nie widziałam.
-
I "Całę zdanie nieboszczyka" i "Klin" i "Romans wszechczasów"... nie mówiąc już o "Lesiu" Zdarzały się jej, owszem, gorsze książki typu np. "Złota mucha", ale tą akurat pomyłkę jestem w stanie wspaniałomyślnie wybaczyć
Grocholę niestety lubię zdecydowanie mniej... Jakoś mnie nawet ten film nie przekonał...
-
O rany, jak fajnie, ja też uwielbiam Chmielewską, oprócz Lasu Pafnucego mam wszystkie jej książki Las też kupie, jak się finansowo odkuję Złota mucha też mi się podoba, choć za pierwszym razem wydała mi się przyciężka, a podoba mi się m.in. dlatego, że ja kocham bursztyn
Pozdrawiam
Ula
-
Złotej muchy nie czytałam, ale jak mówisz, nie mam co żałować. Ale fakt, że zdarzają się nieco gorsze książki. Ja nie mogłam strawić Klina. A jaka to była książka o Teresce, Okrętce i Scytach? I o rakach? Dla mnie była bomba!
Ale odbiegłyśmy od tematu...
A tak wogóle to jak odchudzanie?
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki