ja dziekuje dla mnie to jakas maskra ta dieta... ale za ciebie trzymam jak ty to mowisz "kciukasy" :lol:
Wersja do druku
ja dziekuje dla mnie to jakas maskra ta dieta... ale za ciebie trzymam jak ty to mowisz "kciukasy" :lol:
foremko- dieta jest straszna...ale to moja ostatnia szansa...
poza tym nie zamierzam trzymac sie sztywno jej regól...
jeśli będę mdleć to podjem ryzowy suchar lub owoc...
a jeśli poczuje ze nie dam rady=- po prostu przerwę.
[b]waga: 71
dni do wyjazdu: 17[/b]
po kopenhaskiej zostają mi 4 dni we wloszech, właściwie to 3...
i chyba przejde na 1000kcal...
W Polsce zamierzam żywić się maślanką, kiszoną kapustą i ogórkami oraz śledziem!
Bardzo mi tego tutaj brakuje...
KOPENHASKA
dzień 1
dopiero wstałam..nie jestenm bardzo głodna...
idę wypic tą kawę...ale nie mam na nia ochoty....
mozna to zamienic na herbate?
hejka...
jestem po lunchu już...niedługo kolacja.
czuje sie dziwnie..jakby otępiona. :roll:
tak. zdecydowanie otępiona.
pije wodę . latam siusiu.
weekend. znajomi. oni pija piwo i jedza pizze...
chyba będe siedziec w domu... :roll:
No Ania chyle czoła...
Ja dzis głowie warzywa i owoce jem, choc skusilam sie na rożka z McDonalda... :oops:
Ale w sumie jakies 900 kal.
Jeszcze tylko wieczorna gimnastyka... No i ulubione herbatki i zimna woda.
Bądz dzielna!
Chyba przydaliby Ci sie znajomi ktorzy na przyklad lubia wycieczki rowerowe...
A moze razem z narzeczonym zapiszcie sie na siłownie lub jakis sport, albo po prstu chodzcie na spacerki :)
rowerek...albo spacerki z ukochanym.... :arrow: byloby cudnie...
ale ukochany wstaje o 6.00 rano do pracy a o 20.00 wraca. je kolacje , bierze prysznic i juz spi jak suseł...zmęczony, bola go kolana i na nic nie ma ochoty... :roll:
ciężko pracuje fizycznie. na spacerki ze mna nie ma ochoty.
sama nie pojdę. z jednej strony domu mam dzikie pola, a z drugiej bardzo ruchliwą, przelotowa droge bez sladu chodniczka... czy choćby bespiecznego kawałka pobocza.:roll:
na spacery czasem idziemy w neidziele do parku. jedziemy autem pare minut. tam jest sliczny ogromny park. :D
jedyne dni kiedy mam troche ruchu to sobota i niedziela.
ale i wtedy sa najwieksze pokusy...zakupy w markecie...a z pólek tyle batonow sie usmiecha...stoja panie i każą degustowac jogurciki i orzeszki...
potem znajomi ciągna nas na pizze, bo komu sie chce robic kolacje w sobotni wieczór...a jak pizza to i piwo...potem film na dvd i do tego czipsy....
jak tu wytrwać?
foremko- jeden lodzik? eee...nic sie nie stalo. podziwiam cie. moj tepy mózdzek funkcjonuje tak, ze jak juz zarejestruje w mojej gebie kawalek czekolady-od razu mysli..."i do dupy dieta...musze sie nażrec do granic mozliwości a od jutra od nowa"
zasada "wszystko albo nic". a to nie jest dobre. bo wiele razy mogłam zjeść loda czy kilka kostek czekolady i nic by sie nie stało mojej figurze. ale ja tak nei potrafie... jak juz jem to do oporu...a jak nie jem to sie głodze.... :roll:
juz zapomniałam jek to jet jeśc normalnie. snaidanie...w szkole bułkę...po szkole zupę i schabowy z ziemniaczkami...a potem pare kanapek na kolację. tak jadłam..za czasow szkolnych....i nie mialam problemow z figura...a odkad zaczełam jak to mowi moja mama "kombinować" tak do tej pory wiecznie na diecie :roll:
stop anka. koniec nażekań. :lol:
Hej :!: :)
No no zaciekawił mnie ten wątek .. ale myślę, że jeśli masz silną wolę to dasz rade :)
Hm co do diety to moze South Beach? Ja tez zaczynam.. od dzisiaj, ale troche sobie ją pozmieniam :) Wszyscy tak wychwalaja tą dietę... to czemu nie . Poza tym mam też podobny problem.. schudłam a teraz znów wróciłam do starej wagi 59 kg :/ no i kapa.. trzeba zaczynać od początku :( powodzonka :*
kilogramyy- nawet nie wiesz jak bardzo niektórzy chcielby wazyc 59kg :wink:
mi sie marzy 60kg :roll:
zgubisz. mało ci brakuje :D
powodzonka zyczę!
south beach to to samo co "wypłukiwanie tłuszczu?" z ta żurawiną na pierwszym planie?
ja jestm na ...
KOPENHASKA
dzień 2
wczoraj miłam mroczki i zawroty głowy, lekkie, ale były.
sałatę zastapiłam ogórkami konserwowymi.
czytalam że mozna.
i nie będe się czaić.
i tak nie wierze w bzdury typu :
"jeśli zujesz gume lub zjesz coś nadprogramowego- dieta staje się nieważna a efekt diety ginie"
dla mnie to zwykła dieta głodówkowa...(choc głodu nie czuje...wiadomo...wydziela się ketoza...) a nie tam zadne dieta na poprawe przemiany materii
dzisiejszą kawę zastapiłam :arrow: inką ze slodzikiem
na obiad mam befsztyk :arrow: zjem piers z kury
i sałatę :arrow: zjem gotowaną cukinię :D
trzymam się
nie chyba to nie to ;)
no wiesz ja waże 59 kg ale jestem niska bo mam tylko 158 cm ;]
zobaczymy co z tego bedzie :)
:*
kilogramyy- faktycznie niska jesteś.
ja mam 175cm i 70kg zywej wagi...do tego wielkie cycy...
to straszne byc taka wielką babą... :oops:
...czasem nie jest źle, odpowiedni strój, makijaz i nowa torebka...wychodzę na miasto i czuje sie nawet atrakcyjna (jeju, nie wierze, ze to mowię :roll: )
ale wystarczy ze przejdzie obok mnie grupa drobnych kobiet na szpileczkach w minibluzkach... zadowolone z życis opowiadaja sobie o czymś, smieją się...
i juz dół...
jak czołg- tak sie przy nich czuję.
wielu chlopców mi sie podobało, ale byli dla mnie zbyt niscy. nie mogłabym ubrać obcasów...
:roll:
żyrafa co prawda tez nie jestem...w końcu to tylko 175cm...
(musze sie zmierzyc, zdaje mi sie ze urosłam :idea: )
ale przy mojej aktualnej wadze wydaję sie byc ogromnym babsztylem..i jeszcze jakby nieszczęść bylo mało- postarza mnie to...
chudnąć...chudnąć..chudnąć!
jestem juz po obiadku.
zjadlam pierś z kurczaka na parze i ugotowaną cukinię.
(pokroilam ją w gruba kostkę zalałam woda i ugotowalam. przyprawiłam wegetą :oops: )
na kolacje mam plaster szynki (piers z indyka- 98kcal w 100g :D pycha szynka!)
i jogurt naturalny :D
chce mi sie spac...