Miesiąc temu było 60, w porywach do 61, dziś jest 57!! :-) Bardzo, bardzo się cieszę i zamierzam nadal przestrzegać pewnych zasad, aczkolwiek dietą ich raczej nazwać nie można... Bilans dzienny 1200-1300kcal (choć w ciągu tego miesiąca zdarzało się i 1600 i 1800 dziennie - sesja odchudzaniu nie służy :P). Trochę ruchu i, jak zauważyłam, picie ok. 2l płynów, zwłaszcza wody mineralnej (do odchudzania piłam 1.5l, czasem mniej).
Myślę też, że spore znaczenie ma słuchanie swojego organizmu: u mnie oznaczało to zrezygnowanie z niektórych rzeczy zdrowych i niskokalorycznych, zalecanych zwykle przy diecie, ale po których miałam wzdęcia i czułam się napompowane, pfle.
Pełna wiary w to, że działa zasadza "jedz, a nie żryj", kontynuuję taki sposób dalej :).
Jedzenie prawie wszystkiego w rozsądnych ilościach + trochę ruchu, to dla mnie chyba jedyna droga do odzyskania i utrzymania szczupłej sylwetki - droga nie katorżnicza i skuteczna. Polecam, dziewczyny!! :)