zatem jak jedząc 600kcal dziennie uniknąć jo-jo?
ja odchudzałam się od bardzo bardzo dawna. żadnym sposobem nie mogłąm schudnąć- próbowałąm po prostu mniej jeść, próbowałam ograniczać słodycze, próbowałam głodówki (w tym byłam nawet dobra), przez jakiś miesiąc bawiłam się w bulimiczkę.
ażwreszcie, po 2 latach prób udało mi się zrzucić parę kilo. zdecydowałam sięna dietę 100 kcal i do tego 1,5 h jazdy rowerem dziennie (teraz nie wiem jak poradziałbym sobie bez mojego dziesięcioletniego, obdrapanego górala 8) ). Tylko że po jakiś 3 tygodniach zorientowałam się, ze jem około 400-600 kcal dziennie!
Wprawdzie jem bardzo dużo, bardzo mało kalorycznych rzeczy, ale przecież to i tak za mało.
Teraz od tygodnia jem od 600 do 800 kcal, bo chcę stopniowo zwiększać ilość kalorii.
Nie wiem co zrobić, żeby w tej sytuacji uchronić się od jo-jo?
Opracowałam sobie plan- za tydzień zmniejszenie jazdy na rowerze do 40 minut, potem jeszcze tydzień pociagnę na 800 kcal i znów zwiększą o 200 dawkę kalorii. To już będzie 1000, czyli teoretycznie tyle, ile zakładałam na początku. Ostatni tydzień sierpnia będzie już bez rowerku, a w drugim tygodniu września- kolejne 200 kcal i potem co 2/3 tygodnie znów o 200 więcej i regularne ważenie.
Czy to ma jakiś sens? Czy takie powolne zwiększanie dziennej dawki kalorii daje mi szansę, żeby jo-jo uniknąć?