-
Hej dziewczyny :* Kurcze ja juz nie moge. Wczoraj był taki fajny dzień taki... normalny. Wyszłam i wogóle a dzis? znowu caly dzien sama w domu znowu popołudnie pod kocem i jakies bzdury w tv. A wczoraj? Wczoraj wieczorem chcialam walczyc jak zawsze..ale.. to bylo tylko złudzenie normalnosci heh czasem sie zdarza. Własnie jestem po obiedzie. 235kcal - bułka i brokuł. Niestety to dla mnie za dużo. Nie moge zniesc tego ze cos tam mi "siedzi". Nie umiem tego opisac ale przykro mize nie umiem normalnie zyc choc bardzo bym chciala. Jestem chora.Jestem chora. To jest chore. To jest choroba. To jest złe. To niszczy. Czas to sobie uswaidomic. Oka. Wiem to. Rozumiem ze robie xle ale jednak to robię bo inaczej nie umiem. Waże już 49,5kg Spadam szybko z wagi i nie ukrywam ze ciesze sie z tego.Postanowilam schudnąć do 45kg. A potem juz na pewno mi wystarczy. Zaczne jesc wiecej/. Tak planuje.
-
hej
wiesz co ja mam 161 cm wzrostu i waze 45kg (przynajmniej tyle bylo w sobote) i powiem ci ze wdcale nie czuje sie szczuplo doszlam nawet do wniosku z czy waze 49 czy 45 to i tak czuje sie grubo a nie warto niszczyc sobie zdrowi, wiem ze chcesz wazyc 45 bo wydaje ci sie ze wtedy zobaczysz szczuplosc ale to tylko zludzenie, ja tez myslalam ze jak bedzie 45 to bede widziala jaka jestem szczuplutka i mimo ze wszyscy mi mowia ze jestem szczupla i drobna ja tego nie widze. Wedlug mnie zejdz najmniej do 48 kg i nie pozwol zeby ta mysl 45 kg tlila sie w Twojej glowie bo jak bedziesz juz widziala 45 bedziesz pragnelo 40kg tak jak ja...
buziaki:*
-
nie umiałam wymiotowac? taa "trening czyni mistrza" :( :cry:
-
coś nikt tu nie zaglada.. pewnie bo plete jak potłuczona. Bardzo mi przykro ale już nie ma odwrotu. Czuję ulge.. tak ULGE ze jak bede miala kompulsa to moge to z siebie wydostac.. już wszystko jedno jak byle by nie tyć. Nie dam sobie wyrwac tych kilogramów które zrzuciłam o nie! Postanowiłam sobie. Już nigdy więcej nie bede ważyc wiecej jak 50kg. W ramach tego postanowienia kupiłam sobie piekne nowe jeansy i pozbyłąm sie z szafy WSZYSTKICH rzeczy na mnie za dużych które nosiłam przed d ieta. Zaczne tyc to nie bede miala w czym chodzic i bede musiala znowu sie odchudzac i dobrze. Skoro taka mam miec motywacje to niech taka bedzie.
-
nie wolno ci tak postępować! przecież wiesz jakie są skutki wymiotów. zrypane zdrowie, brzydkie zęby, plus bardzo niska samoocena. pomysł z ciuchami jest dobry. tego się trzymaj. będzie dobrze. u mnie też ostatnio było nienajlepiej z dietą. ale od jutra koniec z tym. musimy się wspierać i damy radę! trzymaj się ciepło.
-
Słońce, tracisz resztki rozsądku i wpędzasz się w chorobę... coraz głębiej... jeżeli NATYCHMIAST czegoś nie zrobisz, to będziesz spadać po równi pochyłej i skończysz fatalnie... warto dla tych 50 kg stracić zdrowie? Zęby? Urodę? Życie? Życie już straciłaś, bo to nie jest życie, co Ty robisz... ale możesz też je stracić naprawdę. To nie są żarty, a Ty nie jesteś bardziej odporna od tych dziewczyn, które doprowadzają się do ruiny albo nawet śmierci. Idziesz w strasznym kierunku, a do tego sama tego CHCESZ.
Poszukaj pomocy, szybko!
-
Jejku wszyscy mówią zebym COŚ zrobiła, taa takie "magiczne" COŚ. Ale co? Od przyszłego poniedizałku zaczynam terapie. Dzis pozwolilam sobie ma prawie 600kca i mam wyrzuty sumienia. No i co ja mam niby zrobić?? Co ja wam na to poradze że czuję się tak a nie inaczej? Myslicie ze mi jest z tym dobrze? Otóż nie ! tylko ja nie umiem nic na to poradzić. Przykro mi z tego powodu ale jedyne co na dzień dzisiejszy moge zrobić zeby poczuc sie lepiej to dalej chudnąc. Tyko nie jdząć wygrywając z tłuszczem czuje się dobrze. Jednak myslę ze róznie się od TYCH dziewczyn bo ja nie chce sie wychudzić tylko jeszccze tylko troche schudnąc a to jest ogromna róznica. Mimo to ciągle upadam przegrywam.Mam te głupie ataki obżarstwa które mnie niszczą. Dziś sobie z takim napadem poradziłam bo nie byłam ani na chwile sama przez caly dzień ale jak jutro bede? Znowu walka?? Echch pojde do sklepu kupie sobie wielkie słodycze zjem a potem spędze w kiblu 2h :?
-
wiesz co mowisz ze sie roznisz od anorektyczek bo chcesz jeszcze troche schudnac tylko ze one tez chca jeszcze "troche" schudnac bo ciagle widza tluszcz w swoim ciele. jesli czujesz sie dobrze tylko wtedy gdy nie jesz i sprawia ci to przyjemnosc to znaczy ze juz jestes chora ale ty chyba doskonale zdajesz sobie z tego sprawe.
mam nadzieje ze terapia pomoze bo nie warto marnoiwac najlepszych lat zycia na anoreksje ktora nie da ci nic procz cierpienia i straty czasu ktorego nie da sie odzyskac.
buziaki:*
-
Zjadłam 1400kcal na raz niby niewiele ....niby dieta odchudzająca ale nie mogłam wytrzymac... wygrałas droga przyjaciółko b....
jestem slaba nie chce już tak zyc :cry: :cry: :cry: :cry: :cry:
-
Pewnie to nic nie pomoże, ale czytając Wasze wpisy mam ochotę podzielić się moim doświadczeniami. Ponieważ z bulimii udało mi się wyjść...
Zaczęło się już w podstawówce, zawsze miałam kompleksy. Byłam pulchnym dzieckiem, nie daj Boże grubym po prostu takim zdrowym, w całkowitej normie. Nic mi nie przeszkadzało w moim wyglądzie- do czasu. Ok 4 lub 5 klasy podstawówki zaczynałam twierdzić że jestem gruba. Byłam oczywiście w całkowitej normie, od pierwszej klasy podstawówki trenowałam codziennie pływanie (wyczynowo) i od drugiej klasy taniec towarzyski. Byłam "chudziną" z wagą w normie i rozbudowanym ciałem od sportu. Ale mój tata ma taki przykry charakter, że zawsze musi dosrać. Mówił, a to, że jestem brzydka, a to gruba... chyba zwalczał tym swoje kompleksy, nie wiem. W każdym razie od tego czasu byłam bardzo przeczulona na punkcie jakichkolwiek uwag na temat mojego wyglądu. Przestałam pływać, dalej tańczyłam i zaczęłam trenować Taekwon-do. W szóstej klasie zaczęły się pierwsze odpały. Parę razy próbowałam "głodować", ale na szczęście to było tylko tak w ramach przekory i przechodziło mi po paru godzinach. Na koniec szóstej klasy ważyłam 62 kg przy wzroście 175. Ok. Próbowałam się odchudzać, ale na szczęście miałam nikłe pojęcie na ten temat i mi przechodziło. Przełom nastąpił na początku 1kl gim. Było ważenie w klubie sportowym, moja waga wskazała 68kg, przy tym samym wzroście. Nie była to tragedia. Wyglądałam dobrze i byłam zdrowa nikt nie mógł nazwać mnie grubą... szkoda, że ja tak nie myślałam. Zaczęłam pierwszą poważną dietę. Śniadanie to były 2 kromki razowca z czymś, w szkole duży jogurt lub sok, na obiad ryż z czymś. Nie było tak tragicznie. Po tygodniu schudłam 3kg i się rozochociłam. Zmniejszałam porcje... panikowałam o każdy gram w górę. Przestałam jeść najpierw w szkole, potem śniadania... różnie to bywało. Schudłam szybko do 62kg. Ale wiecie jak to jest "szybko". Nie dość, że strasznie się osłabiłam, to za nic wagi utrzymać nie mogłam. Zakochałam się... chciałam być dla NIEGO świetna... wiecie miłostki nastolatki. Zaczęłam wymiotować. Ale to nie była jeszcze bulimia. Nie objadałam się. Jadłam np. paczkę płatków kukurydzianych z litrem mleka... dla mnie to nie było dużo, apetycik był. A dlatego płatki i mleko żeby łatwo się wymiotowało. Potem leciałam na boks. Trzymałam się w granicy 64. Ale mój organizm w końcu się zbuntował- normalne, chciał dojrzewać, miałam 14 lat. Zaczęłam się objadać słodyczami, pierwsze co robiłam to żarłam pączki i cokolwiek co było w lodówce... nie wymiotowałam. Wiecie jak to jest. A co się dzieje jeśli to robi się po głodówce. Doszłam do wagi 70kg. Załamka. Miałam wtedy 177cm. Nie byłam potworem no ale... ana. Obsesja. I wszystko dla niego. A on cały czas mnie wykorzystywał i miał mnie gdzieś. Depresja, doły. Postanowiłam zrzucić przed zawodami, na które mieliśmy razem jechać. 6 tygodni nie jadłam słodyczy, ale popełniałam błędy i nie schudłam ani grama. To był koniec 1 gim. Olałam dietę całkowicie przed wakacjami. W lipcu ważyłam 72kg. Teraz jak patrzę na te zdjęcia... no cóż. Miałam biust i pupę to fakt. Byłam już przy kości trochę. Cały sierpień nie jadłam słodyczy i schudłam do 70kg. A potem się zaczęło. Powoli z przerwami chudłam i do Gwiazdki było 67, potem w marcu 65. Potem przez napady i złą dietę utyłam. Więc wprowadziłam surowy reżim 1000kcal i ani jednej więcej. Przez miesiąc poszło 4kg. Po kolejnym miesiącu ważyłam 62. Potem na kolejnych zawodach 61. Po tym wpadłam w rozpacz. Nie z powodu wagi. Z JEGO powodu. Wykorzystał mnie. Ale jak jest się ślepo zakochanym... wiecie. Tak bardzo brakowało mi miłości, zrozumienia... zaczęła się bulimia... na poważnie. Głodówki, wymioty, napady. Przestałam już nad tym panować całkowicie. Napady były codziennie! Jadłam przede wszystkim smażone tosty z białego chleba, naleśniki, pierogi, wszystko co smażone z białej mąki. I mięso, kiełbasa, słodycze. I wymioty. I nagle znów się zakochałam! W mądrym chłopaku, dużo starszym ode mnie. Co za tym idzie- inteligentniejszym. On nie chce mnie wykorzystać. AKCEPTUJE MNIE TAKą JAKą JESTEM. I co dzień powtarza mi, że jestem piękna, szczupła... Pomyślałam, że on nie zasługuje na dziewczynę bulimiczkę... Wiedziałam, że z dnia na dzień nie dam rady. Po za tym, poranione gardło, podkrążona przekrwione oczy, bóle brzucha tak rozpychanego podczas napadów... bladość, osłabienie. No i ubytki w zębach. Po którymś silnym napadzie powiedziałam, nie! Nie zwymiotuję. Skoro jem to co jem, tzn. że mojemu organizmowi tego brakuje i jeśli zwymiotuję to to będzie błędne koło. Poszłam na rower i jeździłam do upadłego. Jeszcze parę dni pod rząd musiałam się najeść- niestety. Wtedy brałam rower i jeździłam. W końcu mój organizm przestał się domagać. Zaczęłam panować nad sobą i jedzeniem. Powoli zmniejszałam porcje. I wtedy były te cudowne randki... spotkania. Nie było czasu na jedzenie :P Jadłam małe porcje co co najmniej 3h. Zmniejszyłam sobie żołądek. Waga: 59 przy 179cm. Potem motylki w brzuchu, endorfiny, wiecie, jeść się odechciewa ;) Odkryłam ocet jabłkowy, kawę zbożową, pu-erh, które popijam bez ograniczeń a hamują one apetyt bardzo (no ocet z wodą oczywiście). Od paru tygodni nie jadłam słodyczy, od miesiąca albo więcej nie miałam napadu. Wszyscy się dziwią czemu na widok białego chleba i większości słodyczy mam odruch wymiotny... Ale to pozostanie moim sekretem. Ja wiem dlaczego... Dziękuję Bogu z całego serca, że zesłał mi takiego wspaniałego człowieka, który zupełnie nie świadomie zmienił całe moje życie i postrzeganie siebie oraz różnych spraw. Mam wielkie szczęście, że go spotkałam. Teraz mam wszystko czego pragnęłam. Ukochanego chłopaka, rozmiar XS i radosne życie. Wiem, że Ana i Mia zostaną ze mnę uśpione, dlatego muszę się pilnować. Ale wreszcie moimi obsesyjnymi myślami nie jest jedzenie i waga :)
Nie wiem czy komuś się chciało przeczytać, ale oto moja długa i zawiła historia ;)
-
Aniu bardzo fajna ta twoja historia
powiedz mi tylko
jak mogłas miec 175cm wzrostu w wieku 12 lat? to jest jakis ewenement !
i jak mozesz waząc 62kg nosic XS?
(ja mam podobny wzrost i 51kg i wchodze jakoś w S - a jak ważyłam 60 miałam L)
dobrze ze ci sie udało :) pozdrawiam
-
ja waze 50 kg i mam 165 i tez nosze xs wiec nie wiem dlaczego Ty przy takim wzroscie i wadze nosisz s
-
To zależy od rozmiarówki też...ja np mam ubrania XS, S i M i we wszystkie wchodzę...
Ale w sumie to nie temat na takie rozważania...
-
no xs nosi moja młodsza siostra, która ma 160cm i wazy 42 kg ;) dlatego pytam. to nie ma byc atak :/ po prostu tez rozmiar noszą powiedzmy prawie kobietki a juz nie nastolatki. oczywiscie zalezy w jakim sklepie ale mam tu na mysli standardowo jakies orsaye, trolle, terranowy, h&m.
-
Szybko wyrosłam i naprawdę miałam 12 lat i 175cm ;)
A teraz mam 15 lat, 179cm i 59 kg- czemu by nie XS? ;>
Wchodzę we wszystkie rozmiary, ale na mnie wiszą, nawet S.
Ale generalnie mam S/XS (np. ostatnio spodnie z Top Secret- XS ;) )
I nie dodałam jeszcze, że po paru tygodniach bez napadów mój żołądek zaczął zwyczajnie przyjmować jedzenie bardziej ciężkostrawne, nie jest mi ciągle nie dobrze... :)
-
No wlasnie 15 lat :) to duzo wyjasnia :o)
co innego nastolatka co innego dorosla kobieta ;)
w kazdym badz razie faktycznie wielka z ciebie dziewczyna (dosłownie i w porzenosni - gratuluje wygrania z chorobą)
ja miałam w wieku 12 lat chyba z 1,40 :twisted: ale na szczescie uroslalm ;)
-
nio a ja mam lat 19 wiech chyba sie juz zaliczam do kobiet ;)
ubieram sie zazwyczaj w orsayu wiec to tez chyba sklep dla duzych kobiet :wink:
-
Oczywiście Aniu też przeczytałam Twoja historie.. Nie powiem że mam tak samo bo nie mam ale jest jedna sprawa ktora nas łączy, a mianowicie chłopak. Tez teraz mam kogoś kto mnie akceptuje z moimi chorobami jest 5lat starszy i nie wystraszył się tego co się ze mną dzieje.Wspiera mnie... To dla mnie naprawde bardzo wazne choć nie jestesmy "oficjalnie" parą .
Dzis sie ważyłam po wypiciu duużego kubka cherbaty i waga wzkazywała 49kg. Uf mimo tych napadów nie przytyłam ale.. dziś musże miec "kare" czyli dzięń na jogurciku. Tak katuje swój organizm... :? Ale od końca tygodnia posatnowiąlm "dobić" do 500kcal a potem starać się dodawać 50 kcal na tydzień. Wiem ze to brzmi śmiesznie ale to dla mnie i tak duzo i i tak mam wrażenie że walczę cokolwiek byście nie mówily.
-
Bo Ci starsi "chłopcy" mają w sobie już trochę doświadczenia życiowego i często więcej rozumieją (nie uogólniam ;) ). Figury najzupełniej "płaskiej", dziecięcej nie mam, szybko mnie dojrzewanie dopadło ;) Oczywiście porównać się nie mogę z żadną z Was, ale wiele osób mówi, że wyglądam na 18 :)
Minako89 A teraz wytłumaczę Ci, czemu dodawania 50 kcal tygodniowo nie przyniesie efektu :) Masz napady, to oznacza, że Twojemu organizmowi czegoś brakuje. Jedząc pokolei 500-550-600-650 itd. nadal nie będziesz mu dostarczała wszystkiego czego potrzebuje i po paru dniach się zbuntuje. Tak samo działają tkz. kary. Też je robiłam :) Błędne koło :) Ale doskonale Ci rozumiem i wiem jak ciężko zmienić coś do czego organizm się już przyzwyczaił.
-
czytalas mzoe ksiazke pt "chuda"? jak nie to sie za nia bierz. organizm potrzebuje czegos, zeby miec jak pompowac krew, zaraz zacznie Ci spalac miesnie :? mi sie wydaje, ze dla Ciebie jakos 46 to minimum. ale mniej, to juz masakraa :?
-
tak tak powiedzcie jej ze 42 tez bedzie ok i na pewno przestanie sie odchudzać
-
annia13 być może masz i rację ale ja muszę przede wszystkim zmienic myslenie. A zjedzenie wiecej by było dla mnie koszmarem. Musze się po prostu przyzwyczaić do wiekszej licznby kalorii i niestety muszę to robić stopniowo prawdopodobnie masz racje i i będe miala napaday ale przykro mi bardzo nie zaczne nagle jesc 1000kcal bo bym zwariowała chyba :? . Pozatym to jednak o połowie wiecej a ja nie chce przytyc.
-
Wiem, że to trudne, wiem. Dla jednych dobra metoda to zrywanie z "nałogiem" powoli, dla innego z dnia na dzień, to tak jak z paleniem. Racja, że trzeba zmienić myślenie i podejście. Na pocieszenie powiem Ci, że od kiedy przestałam się odchudzać i rozpamiętywać każdą kalorię schudłam 2 kg ;) Jestem pewna, że Ci się uda, pisz o postępach :*
-
ja wiem że zanim z tego wyjde jeszcze troche schudne i.. no cóż.. nie powiem żeby mnie to nie cieszyło no bo cieszy!
Dziś na koncie 506kcal
-
Agatko, jeżeli jeszcze w ogóle tu wpadasz, to napisz co u Ciebie... mam nadzieję, że nie wpadłaś w to bagno już do końca i że się leczysz... z całą pewnością mogę stwierdzić (na własnym przykładzie), że terapia naprawdę pomaga... tylko nie uciekaj... daj znać, co u Ciebie!
-
Szczerze przYznam że wpadam tu czasem ale nawet sie nie loguje.. oh miło że ktoś jeszcze o mnie pamięta :).
Mój ostatni post był 5. lpca od tego czasu bardzo duzo się zmnieniło. Dalej walczę z jedzieniem o tak.. walka to odpowiednie slowo od skrajnego niejedzenia po przejedzenie i wymioty.. Teraz jestem an tym 2 końcu . Waże 53 kg jem jak dzika swinia i nie umiem przestać :cry: Przestałam sie głodizć ale zaczełam tyć!!! Nie wymiotowałam długo. Spróbowalam pojsc na pielgrzymke ale za mało jadłam i słabłam pozatym nerwica mi dokuczała na tyle ze dojsc nie mogłam niestety.Prawie cały czas mama jest na zwolnieniu i nie mam mozliwości robienia tego. A nawet ne wyobrazacie sobie ile razy chciałam zeby ona w końcu wyszła i pozwoliła mi robic co chce...Byłam (jestem) zla dużo krzycze wręcz wrzeszcze płacze nie moge sie skupic. Rok szkolny przyzwitałam juz kilkoma jedynkami. To dopiero 2 tyg. szkoły mama zaczeła isc rano do pracy a ja.. ja sie przejdałam ii godzine z głowaą w kiblu do szkoły oczywiscie nie poszłam potem wyrzuty sumienia, mysli samobójcze.. naprawde bałam sie ze cos sobie zrobie na tyle bardzo ze zadzwoniłam do mamy zeby natychmiastwyszła z pracy i przyszła do domu...
Jak widzicie rózowo nie jest. Jest wręcz bardzo ale to bardzo szro. Jestem 3 tydzien na Seronilu. Musialam zrezygnowac z mojego psychologa bo mi nie pomagał w czawrtek mama nowa pani psycholog specjaliste ok zaburzeń zywienia i coż mi pozostało? zaczynam od nowa! Nie nie odchudzanie . Teraz liczy sie to zeby nie jesc nie wymiotowac... Bardzo pomogła mi mama i chłpak z ktorym się związałam.
Dziewczyny! Błagam Was czytajcie tematy takie jak ten, historie takie jak moja czy paulaniunia (z którą ciekawa jestem co się zdzieje) żeby nie wpasc w takie same kłopoty jak my. Odchudziłam się i co mam z tego? Złe wyniki, lęki, ból serca, brzucha, brak koncentracji, początki nerwicy i stany depresyjne.
-
hej ;* tak wlasnie myslalam, co u Ciebie slychac, jak sobie radzisz. dobrze, z eprzynajmniej nie chudniesz i nie wyniszczasz sie ;) ja mam znowu obsesje :? ale cos, poki jest to tylko myslenie, to jeszcze ok
trzymaj sie ;*
-
Może i fizycznei sie nie wyniszczam (już) ale psychicznie bardzo.
Wszystki którzy mają problemy z nadmiernym jedzieniem serdecznie polecam ksiązke Lindy W. Craighead " Jak opanowac wilczy apetyt" , Naprawdę ta ksiażka potrafi pomóc. Co prawda nie umiem sie jeszcze stosowac do rad w niej zawartych ale bede się starac. Najgorsze w tym wszystkim jest to ze aby wyjsc z bulimii noie moge jesc dietetycznie nie moge chudnac. Tam wszystko jest b ładnie wyjasnione dlaczego, na tyle ładnie ze tod o mnie trafia. Trafia ale i przeraża, bo ja chce jeszcze schudnąc ale chce tez byc zdrowa. Proste. Jak mi sie nie poprawi to niee bede mogła sie dalej uczyc obleje mature zmarnuje rok, a może i całe zycie?
-
:? walcz, walcz, bo warto
-
Nie wiem, co mam Ci napisać... Mam to samo... Najpierw "odchudziłam" się do 40/155, a później zaczęłam się obżerać i wymiotować... To trwa już z 10 miesięcy...
Może nie wymiotuję często, ale i tak mam przez to spore problemy... Jak tak dalej pójdzie, żołądek nie będzie mi się domykał, już jestem tego bliska, bo nie mogę za dużo naraz wypić (np. 2 szklanek), bo od razu mi się cofa...
I masz rację, nie można jeść dietetycznie, bo to nie pomaga...
Ja próbowałam już wszelkich metod i...
nie potrafię się już odchudzać
nie potrafię jeść normalnie
Potrafię jedynie wpieprzać na potęgę... I radzę Ci... Jeśli możesz, zacznij się leczyć...
Moja mama nic nie wie... Boję i wstydzę się jej powiedzieć. Tak naprawdę to nie wie nikt o tym, z wyjątkiem 1 dziewczyny, która leczy się z anoreksji... Po prostu wiedziałam, że ona jest jedyną która choć trochę jest w stanie zrozumieć to. Nawet jeśli nie do końca, bo przecież ona zawsze się głodziła...
Ale wie, jak to całe ED ryje psychę...
Aha, i teraz ważę 50kg i modlę się, żeby już nie tyć... A niestety tyję... Bo kiedy rodzice są w domu nie mogę wymiotować... A oni są w domu zazwyczaj :/
-
Droga Marto!
Wiem doskonale co czujesz. Też przez jakis czas kryłam sie przed rodzicami, ale uwierz mi że to nie ma sensu. Jesli powiesz im będzie Ci lepiej, bo będziesz miala wsparcie, jak trudno Ci o tym mówic to nie wiem.. napisz list Zrób coś! Im dłużej w tym tkwisz sama tym gorzej naprawdę, z resztą chyba nie musze Ci tego mówic.... Ja tez nie wymiotuje czesto ale tez mi sie już wszystko cofa, wiem jakie to nieprzyjemne uczucie:(:(:( Ostatnip "wypadek" miałam w piątek przejadłam sie z samego rana potem spanikowałam zaczełam rzygac godzine może wiecej stałam z głową w klozecie aż mi ulży.. Do szkoły nie poszłam zamknęłam sie i miałam strasznego doła ze znowy sie poddaje chorobie . Zadzwiniłam z płaczem do mamy a ona natychmisat przyszła z pracy zeby mnie pocieszyc. Dzis rano tez mnie "nosiło" ale czym predzej do niej zadzwoniłam wywrzeszczalam sie i pomogło troche ,oprłam sie jedzeniu. Też tyje... Nawet nie wiem ile teraz waże bo boje sie stanąc na wadze ale gdzies 53 myslę ze waże.
Też miałam takie mysli "Jej nech ona mnie wreszcie zostawi niech gdzies idzie zebym mogła sie spokojnie najesc i zwrócic"
Też nie potrafie sie odchuadzać nie wuiem teraz nie umiem ale mysle o tym ze w grudniu zacznę żeby ładnie wyglądac na studniówke :/ paranoja
Żre.. Czasem mi nawet przychodiz do głowy zeby soie jezyk rozciac zeby mnie bolałao i żebym jesc nie mogła :cry: :cry: :cry: :cry: :cry:
Jutro jade do osrodka leczacego ed. Trzymajcie kciuki.
Aha Marto jeszcze jedna rzecz naprawde bardzo bardzo goraco polecam Ci ksiazkę o tórej pisałam post wyżej. Mi ona na pewno poprawia nastrój cchce mi sie walczyc z zarłocznoscią , oby o Tobie pomogła
-
kurcze skzoda, ze nie znam sposobu, aby Ci pomoc. jak wrocisz stamtad, to wpadnij napisac jak sie potoczylo wszystko :) trzymam kciuki :*
-
Minako, mam pytanie... kupiłaś tą książkę? Bo zastanawiam się czy można ją wypożyczyć, ale... to chyba bardzo mało prawdopodobne...
Ale zobaczę... Może ją kupię...
A co do powiedzenia o tym. Naprawdę nie czuję się na siłach. Wiem, że kiedyś to nastąpi. Będzie musiało. Pewnie kiedyś nie wytrzymam i wszystko z siebie wyrzucę. A jak pójdzie gorzej to kiedyś nad tym je**nym kiblem zemdleję :/
A ja się dzisiaj niestety nie powstrzymałam :/ Wymiotowałam. Tak jak w sobotę i niedzielę... Nie wiem, co się ze mną ostatnio dzieje... Przecież nie wymiotowałam tak często...
Muszę się zebrać w garść. Jeszcze nie wiem jak, ale zrobię to!
I Tobie Minako, życzę powodzenia. Oby chociaż Tobie udało się z tego wyjść :*
-
ej!!!!!!! Onieee moja droba Marto o nieee tak to nie pisz "oby CHOCIAŻ TOBIE udało sie z tego wyjść"
Obu ma nam si udać i koniec!
Ja tez sama nie wiem co mam robicx juz wariuje krzycze płącze chce jesc jesc jesac żreć i rzyga c beee a wiem ze nie moge z reszta praktycznie nigdy nie jestem sama w domu. ehh cieżko mi zwłaszcza ze tyle to straszne uczucie :(
Ksiażke kupiłam. Raczej w bibliotece takiej rzeczy nie dostaniesz. Ta metoda polega na wsłuchaniu sie w swoje ciało zeby miec większą swaidomość swoich potrzeb jedzeniowych. Żelazna zasada to nie odchudzać się! Możesz jesc wszystko tylko nie opychac sie i nie wymiotowac, nie dopuszczac do przejedzeń sle także nie chodzic głodnym bo to tez niedobrze. Można zjesc np. budyn ale to dlatego ze to ze nie możemy na diecie jesc niektórych rzeczy powoduje uczucie straty ...etc naprawdę ksiązka warta polecenia wszystkim borykającym sie z bulimią i kompulsami.
oto ksiazka:
http://katalog.empik.com/autor/Linda-W-Craighead
-
budyń? yyy... jadłam budyń na diecie. Ale teraz raczej nie jem, bo takie rzeczy od razu mi się cofają... Tak samo kisiel i inne gorące półpłynne jedzenie. Chyba że jest tego naprawdę mało...
Dlatego jem raczej stałe rzeczy, typu chleb, owoce, warzywa, nawet czasem pozwalam sobie na żółty ser (!), co kiedyś byłoby dla mnie nie do pomyślenia...
Nie robię tak, że nie jem słodyczy. Pozwalam sobie na nie, ale i tak kiedy nadchodzi chwila, że zostaję sama, jest tylko 1 myśl : Żreć, żreć, rzygać, rzygać...
Dlatego zastanawiam się czy warto sobie pozwalać na to, czego bym nie jadła na diecie, skoro to i tak nic nie daje...
A książkę już sprawdziłam. Teraz i tak nie mam kasy, a później... zobaczę... Nie chciałabym na pewno, żeby moja mama ją u mnie zobaczyła, bo mogłaby się domyślić. Ba, na pewno by się domyśliła. A tego na razie nie chcę. Wciąż łudzę się, że wyjdę z tego sama. Wiem, że to głupie, biorąc pod uwagę że trochę już w tym siedzę. Ale ja chyba zawsze taka byłam: nie chciałam nikogo zamartwiać, wszystko robiłam sama, żeby nikomu nie zawadzać...
-
Marto to nie jest tak jak Ci sie wydaje ze to nic nie daje. Nie od razu Kraków zbudowano. Ja teraz jestem na etapie nie odchudzam sie żre i tyje ale MUSZĘ to robić, musze przestac jesc dietetycznie bo to tylko pogłebia problerm. Jedząc rzeczy dietetyczne cały czas sie napędza ten cały kołowrotek, pozatym dieta czysto pizycznie nie dostacza tyle kalorii ile by organizm "chcial, trudno mi to wytłumaczyc dobrze ale mi to wytłumaczono i do mnie dotarło. Kurcze :( musisz to zrozumiec. Dopóki będziesz na diecie za przeproszeniej kij z leczeniem bo nie dasz rady! Musimy sie z tego uwolnic. JKtoś mi podsuną taka mysl: Zastanów sie czy chcesz się leczyc po to by przestc wymiotowac a psycholog ma Ci tylko pomoc w wytrwaniu na diecie, czy chcesz byc po prostu zdrowa i cieszyc sie zyciem nie mzamartwiajac się co i kiedy będziesz jadła bądż zjadłas. To jeswt naprawdę ważen bo będac na diecie czy tego chcesz czy nie bedziesz o tym myslala, bedziesz sie katowala i dołowała kiedy zjesz za dużo. Ja tez juz w tym torche siedzie i wiem co to zanczy naprawdę. Wcale nie twierdze ze to łatwe, wręcz przeciwnie to ejst cholernie trudne no ale.. Muszuimy sobie odp. na to pytanie.
Dzis była u psychologa. Okazała sie ze jest to ośrodek leczący uzaleznienie od alkoholu głownie ale takie osoby jak ja też są leczone. Pani jest bardzo miła pytała mnie ow szytko jak to na 1 wizycie. Okazalo sie ze ten psycholog co wczesniej do niego chodizlam aby mi zaszkodził tym ze kazał mi pisac dziennik tego co zjadłam.. Widocznie to jednak prawda że trzeba wybrac naprawde odpowiednigo psychologa. Nastepna wizyta za tydzien. Do te j pory postaram sie nie narobic głupot. :? Powiedziala też ze dobry6m wyjscie bylby dla mnie trunus na oddziale zamkniętym w klinice nerwic(tam jest cos takiego). To jestaz 9 tyg... Trochę długo dlatego ale wolę to niż ciagle meczenie sie wolę pojsc teraz zaraz np za miesiąc niż za rok.
Jak sie nie podlecze teraz to matura mi alb przeleci koło nosa :( Nie moge sie skupic nie moge sie uczyc ciagle tylko mysle o jedzieniu siedze jak na szpilkach odpływam gdzies myslami czesto pąłcze, mam straszne koszmary krew choroba smierc.. tematy przewodnie. Męcze sie i chce to zmnienić ale na razie nie wuem jak :(.
Denerwuje mnie ze3 nie moge dzis wymiotowac moge jesc moze nie tak jakbym miala napada ale na pewno moge duzo zjesc a nie moge sie tego pozbyc bo mama pilnuje. Wrr tragiczne uczucie. Czuje jak mi sie tłuszcz tworzy na biodrach a takie były ładne i chudziutnie :(:(:( Teraz przytyje , nie bede sie miescic w zadne ciuchy, chłopak mnie pewnie rzuci no bo kto by chcial byc z takim potworem :(:( Życie jest do dupy, a ja nawet nie mam odwagi, zroić nić zeby sie tego życia pozbym. Beznadzieja. Ide jesc... i nienawidze siebie za to :cry:
-
Minako, proszę Cię, nie idź jeść!!
Ja już niestety to zrobiłam, wyrzygałam i mogę spokojnie powiedziec, że czuję się jak największa na świecie szmata :( Wstrętne suczysko ze mnie...
A propos normalnego jedzenia... Starałam się, to nie jest tak, że pojadłam normalnie tydzień i mówię, że to nie ma sensu. Staram się jeść normalnie już od bardzo dawna. 4 miesiące? Może i więcej... I skutek tego jest tylko taki, że przytyłam 3 kg :/
Mam nadzieję, że coś Ci dadzą te spotkania z psycho :*
-
yhh i znowu.. w piątek i to 2 razy .. po sniadaniu i po obiedzie :( cholera już nie wiem co mam ze soba zrobić. Może naprawde rozciać język albo co...
Nie wiem ile waże naprawdę bojesię baardzo stanąc na wadze zwłaszcza ze czuje że przytyłam mówi mo to rozum oczy serce i przyciasnawe sp0odnie :cry: :cry: :cry:
No ale cóz.. dziś trzeba znowu wziasc się w garść na razie jestem po sniadaniu i obiedzie i jest ok ale boję sie bo wieczorami jest zawsze najgorze3j.
-
Minako, proszę napisz co u Ciebie słychać! Jak z leczeniem? I tak w ogóle... Poprawia się coś czy nie?
U mnie oczywiście zupełnie bez zmian. Jem, wymiotuję, jem, nie wymiotuję, różnie bywa. Dzisiaj się nażarłam i jestem zła, bo nie mogłam zwymiotować... :?
Wpadłam w taki stan, że jest mi obojętne, czy moje życie się kiedykolwiek zmieni. Właściwie to wszystko zaczyna mi być obojętne... Nie chcę, żeby moja depresja wróciła... A ostatnim razem zaczynało się podobnie - od całkowitego zniechęcenia do życia, zobojętnienia na to, co dzieje się dokoła, a także z moim życiem. Boję się, że jak depresja wróci, znów zacznę się ciąć... A już przestałam... To trudne, bo czasami ciągle mam na to ochotę. To przecież nie jest trudne, znaleźć coś ostrego...
(nie myśl o tym, nie myśl!!)
A więc jak widać jestem zrytym dzieckiem :?
Nie tylko wymiotuję, ale mam deprechę i się tnę. No po prostu iść i ogłaszać swojemu światu swoje szczęście :?
-
minako89 :arrow: jak mi smutno czytać to wszystko :( bo przeszłam dokładnie to samo. Przez niespełna dwa lata nie obce mi było: ól brzucha z przejedzenia, smutek, deprersja, ból gardła, płacz nad kiblem :(, niezaliczone egzaminy .
Ale Skarbie! Jestem pewna że z tego da się wyjść!
Ja chyba jestem wielką szczęściarą bo nigdy nie byłam u psychologa a jednak poprawa u mnie jest spora. Choć niestety nie mam wsparcia w rodzinie, ale raczej z własnego wyboru bo nikt o tym nie wie.
I wiesz, tak jak Ty poszłam na pielgrzymkę, tylko własnie ta pielgrzymka wiele mi pomogła. SZkoda ze tak mało jadłaś i nie byłaś w stanie dojść do konca. Ja idąc na tą pielgrzymkę wiedziałam że to dla mnie wielka szansa. Starałam się tam jeść normalnie ale unikałam ciasta :P. I przez te 12 dni nie wymiotowałam i po powrocie do domu miałam większą motywacje aby dalej tego nie robic i udało mi się przez chyba 23 dni nie wymiotować. Niestety to nie jest tak łatwo z tego wyjść. Ale jeśli wymoituję to 2 - 3 razy w tygodniu (a kiedyś robiłam to codziennie po kilka razy, max 4 ale wtedy juz czułam sie jak wrak). Ostatnim razem w niedziele a dziś jest piątek :) i nic nie wskazuje abym znowu miała to zrobić.
Niestety nie wiem jak to się stało że mam teraz na tyle siły żeby się powstrzymac i wytrwać nawet na diecie. Może Twoja bulimia nie jest właściwie związana z odchudzaniem! Ona moze byc jakąs reakcją na sytuację w domu, w szkole, cokolwiek.
U mnie ona wypadła akurat na czas kiedy poszłam na studia. Nowe towarzystwo, nikogo nie znałam. Sesja - mnustwo stresu. Potem wakacje w które nie mogłam się w pełni wyluzować bo mialam 2 egzaminy poprawkowe we wrześniu. A kiedy już się w to wpadnie to cholernie bardzo cięzko się z tego wygrzebać! Ale teraz nie dosć ze zaprzyjaźniłam się z fajnymi ludzmi to i wszystkie egzaminy miałam pozdawane, Mogłam spokojnie spędzić wakacje i skupić się nad sobą :).
Ale i tak się boje że jak znowu się zacznie rok akademicki to znowu to wszystko wróci :( dlatego zawsze jak mam wpadke staram się jak najszybciej z tego otrząsnąć bo wiem ze im dłuzej sobie pozwole na obrzeranie i wymiotowanie tym cięzej będziem i się z tego wygrzebać.
Mam nadzieję że uda Ci się wygrać z tą chorobą bo wierzę że to jest możliwe!
Mocno ściskam i trzymam kciuki :*