-
na krawędzi
mam cholernie dosyc tego wszystkiego. cholernie dosyc wpieprzania wtedy gdy:
-jestem zla
-jestem smutna
-jestem szczesliwa
-jestem glodna
-jestem napchana
-rano
-w poludnie
-wieczorem
-gdy pada
-gdy swieci slonce
-zawsze
-wszedzie
mam tak tego dosyc. nienawidze jedzenia i kocham je. nie moge sie opanowac!!:(
woz albo przwoz
albo sie za siebie wezme albo bede taplala sie w tym gownie do konca swoich dni
nie mam juz po prostu sily...
-
Natalko :!:
ja tez czesto miewam takie zalamki, prosze wez sie w garsc, sprobuj cos postanowic... ja rozumiem ze kobieta zmienna jest ale bez przesady, ja potrafie miec manie odchudzania po czym pewnego pieknego dnia wszystko zaprzepaszczam obzerajac sie jak swinia :x to jest straszne, to jest bez sensu
qrcze, bardzo chcialam Ci cos napisac a teraz tak naprawde nie wiem co... :(
mam nadzieje ze sobie pogadamy na gadulcu...
i nie smutaj, nie doluj sie, to tez jest bez sensu, a moze po prostu sprobuj zaakceptowac siebie taka jaka jestes... :?:
w takim razie do pogadania...
please, smile :!: :D
BUZIAKI
-
Na....
DO tej pory miałam podobny problem..jadłam zawsze, sporo i to mnie przygniatało..z powodu że tyle jem było mi bardzo smutno..wiec na pocieszenie jadłam,,wiec w ten sposób kółko sie zamykało..
Dwa tygodnie temu postanowiłam przerwać to błędne koło i jestem na diecie tysiąc kcal..Jak narazie zgubiłam 3 kilo z czego jestem bardzo zadowolona :!: Jak narazie zostało mi jeszcze 27..ale staram sie jakośtrzymać i nie poddawać :!: Musi mi sie udać :!: I Tobie też sie uda :!: Tylko zamiast myśleć pesymistycznie zacznij myśleć optymistycznie :!: Skoro przeszkadza CI ze tyle jesz to postaraj sie z tym skończyć :!: Wiem..to tylko tak ładnie brzmi ale w rzezywistości jest cholernie ciężkie..no ale cóż... chyba czas sie wziąść za siebie NA, zmienić to co nie jest okej i zacząć nowe życie :!:
wierze ze na pewno Ci sie to uda :!: Trzymam kciuki i czekam na Twojareakcje i odpowiedź na forum... :)
Pozdrawiam :!: Do uśmiechnięcia :D :lol: :wink: :D :lol: :wink: :D :lol: :wink:
-
Natalko..., jak ja Cie, rozumiem.... :cry:
A najgorsze jest (dla mnie) to, że rano tak fajnie umiem sobie zaplanować diete na cały dzień, udaje mi się nawet w niej wytrwać do samego wieczora, a wieczorem zaczyna się sajgon obżarstwa. I szkoda mi strasznie wtedy całego dnia, ale to jest po prostu under kontrol :cry:
Np. wczoraj wieczorem - 4xkinder pingui, 1xkinder kanapka, 100g krówek, 100g toffi, dwa wielkie wędzone udka z kurczaka, dwie kromki tostowego....
Na koniec - za karę - wyleciała mi plomba wraz z kolejnym toffikiem :evil:
NO PO PROSTU ŻAŁOSNE :!:
-
hvala - to nie jest żałosne. Mnie też nieraz przytrafia się taka wpadka. Ale wiecie co z tym fantem robię ? Kiedy czuję niepokojące ssanie w dołku, które nie oznacza głodu, tylko chęć na coś kalorycznego (np. czekoladę z orzechami czy budyń), to wkłądam do ust mandarynkę albo coś w tym stylu, staję przed lustrem, odkrywam płaski już teraz brzuszek i mówię : "Olka, podobasz się samej sobie, a jeśli chcesz tak nadal wyglądać, to nie możesz się obżerać". I to działa :) Trzymam się ok. 2400 kcal dziennie, żeby utrzymać wagę, i jest ok :)
Więc nie zadręczajcie się, kochane, tylko znajdźcie jakiś sposób na poskramianie apetytu. Może błonnik w kapsułkach pomoże ? Chyba, że wcale nie jecie z głodu tylko dla przyjemności ... Też to przerabiałam. Wtedy najlepiej zająć się czymś innym, co porywa nas bez reszty i zapominamy o apetycie. Życze dużo samokontroli i wytrwania w diecie ! Efekty będą piorunujące, przekonacie się :)
PS Trochę się rozpisałam, ale mam nadzieję, że wybaczycie ...