-
na krawędzi
mam cholernie dosyc tego wszystkiego. cholernie dosyc wpieprzania wtedy gdy:
-jestem zla
-jestem smutna
-jestem szczesliwa
-jestem glodna
-jestem napchana
-rano
-w poludnie
-wieczorem
-gdy pada
-gdy swieci slonce
-zawsze
-wszedzie
mam tak tego dosyc. nienawidze jedzenia i kocham je. nie moge sie opanowac!!
woz albo przwoz
albo sie za siebie wezme albo bede taplala sie w tym gownie do konca swoich dni
nie mam juz po prostu sily...
-
Natalko
ja tez czesto miewam takie zalamki, prosze wez sie w garsc, sprobuj cos postanowic... ja rozumiem ze kobieta zmienna jest ale bez przesady, ja potrafie miec manie odchudzania po czym pewnego pieknego dnia wszystko zaprzepaszczam obzerajac sie jak swinia to jest straszne, to jest bez sensu
qrcze, bardzo chcialam Ci cos napisac a teraz tak naprawde nie wiem co...
mam nadzieje ze sobie pogadamy na gadulcu...
i nie smutaj, nie doluj sie, to tez jest bez sensu, a moze po prostu sprobuj zaakceptowac siebie taka jaka jestes...
w takim razie do pogadania...
please, smile
BUZIAKI
-
Na....
DO tej pory miałam podobny problem..jadłam zawsze, sporo i to mnie przygniatało..z powodu że tyle jem było mi bardzo smutno..wiec na pocieszenie jadłam,,wiec w ten sposób kółko sie zamykało..
Dwa tygodnie temu postanowiłam przerwać to błędne koło i jestem na diecie tysiąc kcal..Jak narazie zgubiłam 3 kilo z czego jestem bardzo zadowolona Jak narazie zostało mi jeszcze 27..ale staram sie jakośtrzymać i nie poddawać Musi mi sie udać I Tobie też sie uda Tylko zamiast myśleć pesymistycznie zacznij myśleć optymistycznie Skoro przeszkadza CI ze tyle jesz to postaraj sie z tym skończyć Wiem..to tylko tak ładnie brzmi ale w rzezywistości jest cholernie ciężkie..no ale cóż... chyba czas sie wziąść za siebie NA, zmienić to co nie jest okej i zacząć nowe życie
wierze ze na pewno Ci sie to uda Trzymam kciuki i czekam na Twojareakcje i odpowiedź na forum...
Pozdrawiam Do uśmiechnięcia
-
Natalko..., jak ja Cie, rozumiem....
A najgorsze jest (dla mnie) to, że rano tak fajnie umiem sobie zaplanować diete na cały dzień, udaje mi się nawet w niej wytrwać do samego wieczora, a wieczorem zaczyna się sajgon obżarstwa. I szkoda mi strasznie wtedy całego dnia, ale to jest po prostu under kontrol
Np. wczoraj wieczorem - 4xkinder pingui, 1xkinder kanapka, 100g krówek, 100g toffi, dwa wielkie wędzone udka z kurczaka, dwie kromki tostowego....
Na koniec - za karę - wyleciała mi plomba wraz z kolejnym toffikiem
NO PO PROSTU ŻAŁOSNE
-
hvala - to nie jest żałosne. Mnie też nieraz przytrafia się taka wpadka. Ale wiecie co z tym fantem robię ? Kiedy czuję niepokojące ssanie w dołku, które nie oznacza głodu, tylko chęć na coś kalorycznego (np. czekoladę z orzechami czy budyń), to wkłądam do ust mandarynkę albo coś w tym stylu, staję przed lustrem, odkrywam płaski już teraz brzuszek i mówię : "Olka, podobasz się samej sobie, a jeśli chcesz tak nadal wyglądać, to nie możesz się obżerać". I to działa Trzymam się ok. 2400 kcal dziennie, żeby utrzymać wagę, i jest ok
Więc nie zadręczajcie się, kochane, tylko znajdźcie jakiś sposób na poskramianie apetytu. Może błonnik w kapsułkach pomoże ? Chyba, że wcale nie jecie z głodu tylko dla przyjemności ... Też to przerabiałam. Wtedy najlepiej zająć się czymś innym, co porywa nas bez reszty i zapominamy o apetycie. Życze dużo samokontroli i wytrwania w diecie ! Efekty będą piorunujące, przekonacie się
PS Trochę się rozpisałam, ale mam nadzieję, że wybaczycie ...
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki