-
Agaaa, pytasz dlaczego tylko nieliczni zachwalają metodę Paula. No jak to dlaczego? Dlatego, że u nas jest ona prawie nieznana. Ba, powiem więcej – dlatego, że od wieków wmawiają nam, że schudnąć można w jeden jedyny sposób. I na pewno można właśnie tak (dieta, ruch, wiadomo), ale czy trwale? Słowo daję, że znam co najmniej 8 osób (tyle w tej chwili przychodzi mi do głowy), które schudły. Ale żadna z nich tej wagi nie utrzymała. Żadna. I jasne, pewnie, są ludzie, którzy odnoszą pełny sukces, ale jakim kosztem? O to mi właśnie chodzi.
Sceptycyzm (w umiarkowanej formie oczywiście) jest (moim skromnym zdaniem) jedną z najbardziej racjonalnych postaw wobec rzeczywistości. I b. dobrze. Tylko pamiętaj, przed Kopernikiem wierzono, że to Ziemia jest w środku. I to była nauka. Nie dało się tego podważyć. A potem odkryto coś całkiem innego. I czy ta teoria (obecnie uznawana przecież za obowiązującą) tak bez problemów weszła w życie? Wszystko, co inne, budzi opór. U każdego z nas, u mnie też. Wspominałam przecież, jakie ciężkie były początki. Ba, nawet teraz zdarzają się chwile, kiedy wracają stare przekonania i mam wyrzuty, że tak niezdrowo jem i przecież nigdy w ten sposób nie schudnę. A chciałam tylko pokazać, że można inaczej. I że nie zawsze inaczej znaczy gorzej. Ale Ty to wiesz przecież ;).
Jestem wręcz pewna, że i ja, i Majka (a i może jeszcze ktoś się przyłączy :D) niebawem udowodnimy światu, że metoda Paula daje fantastyczne rezultaty :D. Ale wiesz co Agaaa, Ty to już wtedy będziesz równie chuda i piękna jak my, ba, powiem więcej – wszyscy tutaj schudniemy i będziemy wspólnie cieszyć się, że nasze metody (jakkolwiek każda inna) dały nam to, o czym marzyliśmy :D.
Majka, w moc podświadomości ja nie wątpię. A pejoratywny wymiar słowa hipnoza jest całkiem zrozumiały, tak sobie myślę. Zwłaszcza dla ludzi, którzy nie mają o tym zielonego pojęcia i kojarzą wszystko, co nie do końca racjonalne i w pewien sposób ich przerasta, jako zagrożenie.
Jeśli zaś chodzi o Twoje „do końca życia będziesz musiał…”, to zważ na to, że oddychanie nie wymaga od nas żadnego wysiłku (przynajmniej świadomie włożonego ;)), a spanie, czy kochanie się są czynnościami wyjątkowo przyjemnymi, więc „problem” rodzi się dopiero w przypadku przymusu w stosunku do czegoś, czego nie chcemy (bo kto chce się ograniczać, kontrolować kcal, kiedy jedzenie jest takie cudowne?). Ale tak czy siak, stąd już tylko krok do bolesnego egzystencjalizmu ;), a ten nie sprzyja motywowaniu się do odchudzania ;).
Zajęć z motywowania nie miałam. Po prostu natura obdarowała mnie nadmiarem empatii i kiepską genetyką (tendencja do tycia to genetyka, right?), więc jeśli tylko mogę pokazać, że da się schudnąć przyjemniej, to staram się to robić. A każdy i tak sam wybiera. I b. dobrze zresztą ;).
Ajka3, przykład jest fajny. I nie wiem, co więcej napisać, bo wiele tu dodać nie można. Może po prostu powinniśmy wszyscy popracować nad motywacją i naszym myśleniem w ogóle?
-
Agaaa, pytasz dlaczego tylko nieliczni zachwalają metodę Paula. No jak to dlaczego? Dlatego, że u nas jest ona prawie nieznana. Ba, powiem więcej – dlatego, że od wieków wmawiają nam, że schudnąć można w jeden jedyny sposób. I na pewno można właśnie tak (dieta, ruch, wiadomo), ale czy trwale? Słowo daję, że znam co najmniej 8 osób (tyle w tej chwili przychodzi mi do głowy), które schudły. Ale żadna z nich tej wagi nie utrzymała. Żadna. I jasne, pewnie, są ludzie, którzy odnoszą pełny sukces, ale jakim kosztem? O to mi właśnie chodzi.
Sceptycyzm (w umiarkowanej formie oczywiście) jest (moim skromnym zdaniem) jedną z najbardziej racjonalnych postaw wobec rzeczywistości. I b. dobrze. Tylko pamiętaj, przed Kopernikiem wierzono, że to Ziemia jest w środku. I to była nauka. Nie dało się tego podważyć. A potem odkryto coś całkiem innego. I czy ta teoria (obecnie uznawana przecież za obowiązującą) tak bez problemów weszła w życie? Wszystko, co inne, budzi opór. U każdego z nas, u mnie też. Wspominałam przecież, jakie ciężkie były początki. Ba, nawet teraz zdarzają się chwile, kiedy wracają stare przekonania i mam wyrzuty, że tak niezdrowo jem i przecież nigdy w ten sposób nie schudnę. A chciałam tylko pokazać, że można inaczej. I że nie zawsze inaczej znaczy gorzej. Ale Ty to wiesz przecież ;).
Jestem wręcz pewna, że i ja, i Majka (a i może jeszcze ktoś się przyłączy :D) niebawem udowodnimy światu, że metoda Paula daje fantastyczne rezultaty :D. Ale wiesz co Agaaa, Ty to już wtedy będziesz równie chuda i piękna jak my, ba, powiem więcej – wszyscy tutaj schudniemy i będziemy wspólnie cieszyć się, że nasze metody (jakkolwiek każda inna) dały nam to, o czym marzyliśmy :D.
Majka, w moc podświadomości ja nie wątpię. A pejoratywny wymiar słowa hipnoza jest całkiem zrozumiały, tak sobie myślę. Zwłaszcza dla ludzi, którzy nie mają o tym zielonego pojęcia i kojarzą wszystko, co nie do końca racjonalne i w pewien sposób ich przerasta, jako zagrożenie.
Jeśli zaś chodzi o Twoje „do końca życia będziesz musiał…”, to zważ na to, że oddychanie nie wymaga od nas żadnego wysiłku (przynajmniej świadomie włożonego ;)), a spanie, czy kochanie się są czynnościami wyjątkowo przyjemnymi, więc „problem” rodzi się dopiero w przypadku przymusu w stosunku do czegoś, czego nie chcemy (bo kto chce się ograniczać, kontrolować kcal, kiedy jedzenie jest takie cudowne?). Ale tak czy siak, stąd już tylko krok do bolesnego egzystencjalizmu ;), a ten nie sprzyja motywowaniu się do odchudzania ;).
Zajęć z motywowania nie miałam. Po prostu natura obdarowała mnie nadmiarem empatii i kiepską genetyką (tendencja do tycia to genetyka, right?), więc jeśli tylko mogę pokazać, że da się schudnąć przyjemniej, to staram się to robić. A każdy i tak sam wybiera. I b. dobrze zresztą ;).
Ajka3, przykład jest fajny. I nie wiem, co więcej napisać, bo wiele tu dodać nie można. Może po prostu powinniśmy wszyscy popracować nad motywacją i naszym myśleniem w ogóle?
-
Agaaa, pytasz dlaczego tylko nieliczni zachwalają metodę Paula. No jak to dlaczego? Dlatego, że u nas jest ona prawie nieznana. Ba, powiem więcej – dlatego, że od wieków wmawiają nam, że schudnąć można w jeden jedyny sposób. I na pewno można właśnie tak (dieta, ruch, wiadomo), ale czy trwale? Słowo daję, że znam co najmniej 8 osób (tyle w tej chwili przychodzi mi do głowy), które schudły. Ale żadna z nich tej wagi nie utrzymała. Żadna. I jasne, pewnie, są ludzie, którzy odnoszą pełny sukces, ale jakim kosztem? O to mi właśnie chodzi.
Sceptycyzm (w umiarkowanej formie oczywiście) jest (moim skromnym zdaniem) jedną z najbardziej racjonalnych postaw wobec rzeczywistości. I b. dobrze. Tylko pamiętaj, przed Kopernikiem wierzono, że to Ziemia jest w środku. I to była nauka. Nie dało się tego podważyć. A potem odkryto coś całkiem innego. I czy ta teoria (obecnie uznawana przecież za obowiązującą) tak bez problemów weszła w życie? Wszystko, co inne, budzi opór. U każdego z nas, u mnie też. Wspominałam przecież, jakie ciężkie były początki. Ba, nawet teraz zdarzają się chwile, kiedy wracają stare przekonania i mam wyrzuty, że tak niezdrowo jem i przecież nigdy w ten sposób nie schudnę. A chciałam tylko pokazać, że można inaczej. I że nie zawsze inaczej znaczy gorzej. Ale Ty to wiesz przecież ;).
Jestem wręcz pewna, że i ja, i Majka (a i może jeszcze ktoś się przyłączy :D) niebawem udowodnimy światu, że metoda Paula daje fantastyczne rezultaty :D. Ale wiesz co Agaaa, Ty to już wtedy będziesz równie chuda i piękna jak my, ba, powiem więcej – wszyscy tutaj schudniemy i będziemy wspólnie cieszyć się, że nasze metody (jakkolwiek każda inna) dały nam to, o czym marzyliśmy :D.
Majka, w moc podświadomości ja nie wątpię. A pejoratywny wymiar słowa hipnoza jest całkiem zrozumiały, tak sobie myślę. Zwłaszcza dla ludzi, którzy nie mają o tym zielonego pojęcia i kojarzą wszystko, co nie do końca racjonalne i w pewien sposób ich przerasta, jako zagrożenie.
Jeśli zaś chodzi o Twoje „do końca życia będziesz musiał…”, to zważ na to, że oddychanie nie wymaga od nas żadnego wysiłku (przynajmniej świadomie włożonego ;)), a spanie, czy kochanie się są czynnościami wyjątkowo przyjemnymi, więc „problem” rodzi się dopiero w przypadku przymusu w stosunku do czegoś, czego nie chcemy (bo kto chce się ograniczać, kontrolować kcal, kiedy jedzenie jest takie cudowne?). Ale tak czy siak, stąd już tylko krok do bolesnego egzystencjalizmu ;), a ten nie sprzyja motywowaniu się do odchudzania ;).
Zajęć z motywowania nie miałam. Po prostu natura obdarowała mnie nadmiarem empatii i kiepską genetyką (tendencja do tycia to genetyka, right?), więc jeśli tylko mogę pokazać, że da się schudnąć przyjemniej, to staram się to robić. A każdy i tak sam wybiera. I b. dobrze zresztą ;).
Ajka3, przykład jest fajny. I nie wiem, co więcej napisać, bo wiele tu dodać nie można. Może po prostu powinniśmy wszyscy popracować nad motywacją i naszym myśleniem w ogóle?
-
Guernica
„do końca życia będziesz musiał…”. Ja się odnoszę do odczuć jakie się pojawiają w człowieku słysząc takie słowa, a nie do tego czy to jest fajne czy nie. :wink:
Uwierz, że nadmiar kochania jest też okropny (wiem bo przeżyłem).
Ujmę to inaczej. Mówiąc takie słowa ktoś ci kładzie kamień na plecy, a poprzez zmianę odniesienia robimy z tego kamyczek.
Mckenna twierdzi, że nie ma czegoś takiego jak "genetyczna tendencja do tycia", są tylko złe programy w naszych główkach- nawyki i można je zmienić. Co było wyuczone może zostać zmienione. :D
To jest dość nowa koncepcja, która nie zawiera "sił tajemnych" czy genetyki (równie tajemnej), a mówi wyłącznie o nawykach żywieniowych.
Odnośnie genetyki/metabolizmu zapraszam na str 5 wątku na samej górze. Polecam :)
Pozdrawiam
Majka1
PS. Mam wrażenie, ze nieco za bardzo rozwijasz watąk (3 takie same posty) right? :lol:
-
Ja czytałam cały wątek, zanim się odezwałam, ale zajrzałam raz jeszcze. Książki nie mam w tej chwili w rękach (a i pewnie mieć już nie będę, bo pożyczałam, a oddana już ona zapewne mi nie zostanie), więc nie pamiętam, czy McKenna pisał coś o tym, że nie ma czegoś takiego jak tendencja do tycia, ale skoro tak mówisz, to zapewne tak jest ;). I ja się zgadzam z teorią, że każdy może zmienić swoje podejście do jedzenia, że to jest klucz do sukcesu (trudno, żebym się nie zgadzała, skoro sama to stosuję ;)), ale nie powiesz mi, że wszyscy mamy taki sam metabolizm, a ludzie szczupli to ci, którzy (nieświadomie z reguły) stosują zasady Paula. Nieprawda. Ja mam koleżankę mniej więcej mojego wzrostu, która waży 47 (w porywach 48) kg, a je jak szalona. I to nie tylko wtedy, kiedy jest głodna! Często spędzałyśmy razem cały dzień i widziałam, jak potrafiła np. co godzinę jeść jakieś wafelki, kanapeczki, bo „było nudno”. Zresztą wiele osób je z nudów ;). I czy nazwiemy to tendencją do tycia, genetyką, czy metabolizmem, to ja myślę, że każdy z nas ma ten element inny. Jedni potrzebują mniej, inni więcej (pożywienia, wiadomo), jedni szybciej tyją, inni wolniej. Ale wierzę święcie, że świadome jedzenie, wsłuchiwanie się w swój organizm, może wiele zmienić, zwłaszcza, jeśli ktoś ma problem z wagą.
Jeśli zaś chodzi o ilość notek, jakie mi się dodały, to myślałam, że może Ty, jako właściciel (założyciel) wątku, będziesz w stanie zbędne powtórzenia usunąć, bo mi się komputer jakoś podejrzanie zawiesza, więc cały czas odświeżam, nawet próbując wysłać odpowiedź na komentarz, a rezultaty są takie, jak widać :/.
Majka, a Tobie w ogóle dobrze idzie? Nad czym teraz pracujesz, z czym masz problem? Ćwiczysz dalej?;> Ja myślę nad tappingiem i wirem. Nie próbowałam tego jeszcze, ale brzmi kusząco ;).
-
Zamówiłam TĘ książkę!!! Teraz czekam, aż dojdzie, bo jednak muszę zobaczyć tę metodę bardziej całościowo, posłuchać itd. Ale już teraz, z tego co mówicie, wierzę, że działa. Bo też mam przekonanie, że odchudzanie to przede wszystkim mózg, który zresztą też reguluje metabolizm.
Guernica - tylko Ty możesz usunąć swoje posty - zobacz, tam masz na górzy takie opcje:
- cytuj
zmień
X - to właśnie jest usuwanie postów
-
Kurde, nie ma żadnego X-a u mnie:/ Nie umiem usunąć. Najwyżej zostanie, jak jest. Mam nadzieję, że nikt się nie obrazi :).
Cieszę się b., że postanowiłaś spróbować. Bo jestem pewna, że zadziała. I napisz koniecznie, jakie wrażenia ;).
Tylko jedna rzecz - ja myślę (ale może się mylę), że ta metoda to nie kwestia regulacji metabolizmu przez mózg, ale raczej regulacja zachowań związanych z jedzeniem, co może znacznie wpłynąć na wagę ;). Chociaż w sumie chodzi o ten sam efekt, a to jest przecież najważniejsze ;).
-
Pozdrawiam i bedzie ciąg dalszy? :wink:
Dopominam się :D
-
Cześć
Cześć dziewczyny
Wszystkiego naj naj naj...lepszego z ok. Waszego Dnia :D :D :D
Nie mam trochę czasu teraz wpadać tu tak często jak bym chciał. Na szczęście na ćwiczenia mam czas.
Miałem kłopot ze słuchaniem transu. U mnie się nic nie działo bo nie mogłem wejść w żaden nieco głębszy. Kiedyś jak zasypiałem to wydawało mi sie, że ciecz typu rtęć, podchodzi coraz wyżej i jak prawie mnie zalała to ja ostatkiem sił wygrzebałem się (wypłynąłem). Żeby móc z efektem robić to ćwiczenie na CD wyobrażam sobie teraz lekką białą mgiełkę i jest LEPIEJ.
Opiszę coś jeszcze jak znajdę...czas.
Pozdrawiam i zachęcam
Majka1
PS. Guernica-liczę na ciebie(może za dużo wymagam, ale wierzę) 8)
-
hahaha
to co piszesz i przytaczasz za "magikiem" z Anglii to prawda
NLP neurolingwistyczne programowanie
jak zaczęłam studiować, to się przeraziłam, że to czysta szarlataneria.
pomyślałam i wyśmiałam automatycznie"ja mogę zapanować sama nad sobą" :shock: :shock: :shock: :shock:
przecież wygodniej jak ktoś mną manipuluje
NLP zbyt proste aby było możliwe
tyle że to naprawdę działa :D :D :D :D :D :D :D :D
wszystkie problemy są w mojej głowie i to ja sama nimi zarządzam przez przekonania w jakich sie utwierdziłam i doswiadczenia których nabyłam. Wracam do nich pamięcią i klapa, całe życie byłam gruba więc juz nie będzie inaczej hahaha
to przekonanie
właśnie sięgnęłam dna 131 kg
teraz wizualizacja- piękna, lekka, zgrabna, bez ograniczeń ruchowych
wraca doświadczenie, to czego doświadczałam na codzień:
wielki opadający na kolana brzuch, opuchnięte nogi, obrzydliwe podgardle, bolący kręgosłup i wiele innych
zakłócenia w wizualizacji ja szczupła
"stukanie" czy obojetnie co= tzw kotwica pozwala przywrócić albo powrócic do wizualizacji "ja szczupła"
jem powoli
wiem co jem
jem gdy jestem głodna
nie pamietam kiedy ja byłam głodna
to dlaczego jem i tak wyglądam?
jedzą za mnie moje emocje
ja tego nie kontroluję
jak jem nie jestem sobą
to własnie to co piszesz o odpowiedzialności
wolę żeby ktoś czy cos miało nade mna pełna kontrolę
dieta = super - znam ich wiele, stosowałam- nigdy do końca, zawsze z własnymi perfidnie obmyślanymi usprawiedliwieniami
chcę się pozbyć przekonania
zawsze byłam gruba,
nigdy nie schudnę,
robiłam wiele prób i nigdy sie nie udało to w takim razie i tym razem sie nie uda
to przekonanie
to moja własna wymówka żeby nie pracować nad sobą
pytanie: dlaczego ja sobie to robię?
co chcę wykrzyczeć takim postępowaniem
ludzie zwróćcie na mnie uwagę
jestem chora
cierpię
jestem nieszczęśliwa
obżarstwo, otyłość śmiertelna to już tylko skutki chorej duszy, złamanego człowieka
pytanie podstawowe - co jest przyczyną?
jak ktos mądry powiedział
można biedakowi dawać codziennie rybę i pozwolić mu byc biedakiem do końca zycia
ale tez można go nauczyć łowić ryby by sam zaspakajał swój głód.
tak tak
można proponować stosowanie różnych diet
tylko pytanie
dlaczego ludzie tacy jak ja
nie potrafią,
nie mogą,
nie chcą
ich skutecznie zastosować?