-
Wszystko odkładam na czasy "po pogrzebie", więc z pomocy nie skorzystam, ale dziękuję, słonko :) Chociaż .. Możesz mi pomóc spalić ciut kalorii goniąc za mną dookoła jeziorka :) Np w sobotę - zapraszam :) Ja i futerka dwa :)
A właśnie - futerka i jezioro. Otóż tam są kaczki. Dużo. Niektóre na wodzie, inne na lodzie gdzie jeszcze nie rozmarzło, jeszcze inne na lądzie łapki suszą. Toto kocha ptaszki. A zwłaszcza kocha je ganiać :( Karcenie nie pomaga, więc w pobliżu ptasich osiedli biorę ją na smycz. ALE .. wczoraj po ciemku idąc po wysokiej skarpie nie zauważyłam kaczek. Toto owszem - nagle puściła sie pędem w dół zbocza, przeskoczyła chodnik na dole i hulnęła za kaczkami na to coś, po czym łaziły. Kaczka waży niedużo, Toto około 9 kg. Lód się pod nią oczywiście załamał, psina wpadła do wody z impetem w głąb, na szczęście nie POD lód. Zanim ja wypatrzyłam którędy tam zbiec (na wprost wylądowałabym w wodzie mniej więcej w podobnym stylu) Toto wygrzebała się na brzeg samodzielnie. Spacer zakończył marszobieg do domu, wanna z gorącą wodą i wielki motek z ręczników z Toto w środku. Dziś nie kicha, jest pogodna - więc chyba nie przeziębiła się. Nad jeziorkiem jeszcze nie byłam po raz drugi .. Ciekawe, czy znów będzie za kaczkami gonić .. :twisted:
Cały czas waga wskazuje 95 kg. Wrócę na Forum i do działania po weekendzie.
A tu macie coś na jutro - dietetycznie a w temacie :)
PĄCZEK
-
Cześć Mirielko!
Na początek - wyrazy współczucia... Przepraszam,że tak późno ,ale jakoś nie miałam głowy do siedzenia na forum. Postanowiłam to zmienić gdyż tylko Wasza obecność skłaniała mnie do konsekwencji.
Widzę, że już się urządziłaś w nowym mieszkanku. Rozumiem Twoje dylematy książkowe
- moja dusza też by bardzo cierpiała gdybym miała się ich gdzieś pozbyć i na pewno skakałaby przez kartony nie pozwalając na ich sprzedanie :lol: 8).
Ściskam mocno!!
-
No i kilka tygodni gdzieś mi zwiało w szalonym pędzie. Pochowałam Ojca, pochowałam Ciocię, odchorowałam swoje (pseudogrypsko), wyleczyłam psa (no nie do końca - Nika ma jaskrę, więc nic dziwnego, że jest zgryźliwa: bolą ją oczy i głowa), zwalczyłam poważną awarię samochodu (przywarcia w alternatorze rozwaliły akumulator i popaliły instalację), przywiozłam Precious z Frankfurtu, odchorowałam jazdę .. Marzę o ... emeryturze. Po raz pierwszy w życiu mam na nią apetyt. ZWŁASZCZA że jeszcze nie opróżniłam piwnicy w starym mieszkaniu, a Mama właśnie zaczyna remont swojego mieszkania .. A ja nie mam sił .. Mama też - potrafi zasłabnąć na ulicy, już ją parę razy zgarniali z łańcuchów przy parkingu, na których to zawisała nie będąc w stanie dojść do domu. A remont ma być kompleksowy więc i wynoszenia dużo - kartony moje się przydadzą. Nasz bajzel schodzi na plan dalszy. Oj będzie się działo ..
-
http://kartki.onet.pl/_i/d/scenka1_d.jpg
Niech z okazji Wielkiej Nocy
Radość, Pokój w życie wkroczy
Szczęścia, zdrowia i dostatku-
W inwestycjach żadnych spadków!
Alleluja!
Grażyna
odezwę sie na GG :wink:
-
http://kartki.net.pl/kartki/3/89.gif
Kiedy Wielka Noc nastanie
życzęCi na Zmartwychwstanie
dużo szczęścia i radości,
które niechaj zawsze gości
w dobrym sercu, w jasnej duszy
i niechaj wszystkie żale zagłuszy.
-
Alleluja, Alleluja ! Wesoły nam dziś dzień nastał, Chrystus bowiem zmartwychwstał, Radujcie się więc i z ufnością patrzcie w przyszłość. Niech zsyła na Was łaski i wnosi szczęście do Waszego rodzinnego życia :D :D
http://piszznami.blox.pl/resource/wielkanoc.gif
-
Oj, widzę, że u Ciebie jak zawsze coś. Teraz remont u Mamy. Podziwiam, że jeszcze macie na to siłę.
To może po remoncie w ramach odpoczynku wizyta w Poznaniu? Ktoś mi coś obiecał :twisted:
A ja od wczoraj trzymam się diety. Byle jak najdłużej...
-
Mirielko Kochana - życzę Ci dużo siły! Odezwij się czasami bo trochę się za Tobą stęskniłam!
-
Krótki komunikat:
ŻYJĘ. Przepraszam za nieobecność na dietce, ale siadłam. Fizycznie i psychicznie. I nie mogę się pozbierać. Czasem coś dzikim zrywem uda mi się zrobić, a potem łup na d...ół ;) A że nie przepadam za marudzeniem, choć czasem zdarza mi się marudzić i to bardzo - to milczę. Niby nic takiego poważnego się nie dzieje. Nic takiego, z czym sobie na bieżąco nie poradzę. Ot energii brak, chęci do tego, by znów czegoś chcieć. Czasem przerażenie ogarnia nad morzem zmarnowanego czasu czy możliwości - i znów zalegam z pilotem w ręku i bezmyślnie przesypiam wieczór. Planów w głowie mnóstwo, ale niczego nie realizuję. Cała sterta drobnych uciążliwości odbiera mi chęć do czegokolwiek. Bezsens w pracy pod nowym zwierzchnictwem, dolegliwości zdrowotne wieku starczego, drobne i mniej drobne kłopoty rodzinne, dylematy do przemyślenia i rozwiązania, poważne i mniej poważne decyzje życiowe - ot, samotność w tłumie. Mam wrażenie, że dając z siebie max dla .. nazwijmy to "otoczenia" .. coś straciłam - z chwilą gdy ja mam trudniej "otoczenie" się oddaliło. Gdybym dziś zniknęła .. chyba nikt by nie zauważył. No może Nika by mnie szukała.
Zatrzymałam się. Stoję i rozglądam się. Nikt mnie nie szuka, nie dopomina się o kontakt - no z wyjątkiem babek na Dietce :) . Jedyną osobą, która mnie dość regularnie zaczepia na zasadzie "co słychać?" jest .. koleżanka mojego dziecka :)
Dietetycznie .. hmm .. nic specjalnego. Krążę w okolicach 94,7-96 kg. Ale o jedzeniu myślę za dużo, za często. Zdarza mi się chcieć coś słodkiego. O dziwo! Wtedy pożeram np kawałek chałwy. Niedużo - pół małego batonika. Lub cały w porywach. I to przeważnie dlatego, że jest. Dziecię kupuje, bo nie znosi mojego jęczenia, że zjadłabym coś słodkiego. A ja wcale bym nie kupiła, gdyby nie było nie zjadłabym. Za kupowanie ma naganę z wpisaniem do akt. Niech się nauczy żyć z marudzeniem matki ;) Tym bardziej, że ja właściwie wciąż mam apetyt na kwaśne, pikantne, chrupiące i zimne. Idealny zestaw to chipsy "ostra papryka", ogórki małosolne lub kiszona kapusta i RedBull .. hihi :) Nie no spoko - tak nie jadam. Ale porcje mam za duże. Zmieniłam talerze na mniejsze. I znalazłam wreszcie wagę kuchenną.
Bo wciąż się rozpakowuję. I jestem coraz bardziej wkurzona, że tu tak mało miejsca, a ja mam tyle gratów. W wyrzucaniu jestem dno i wodorosty. Nie mam miejsca na część książek. Regał zapchany, komandor też. Do piwnicy jeszcze coś wejdzie, tyle że potem niczego się nie da znaleźć. MUSZĘ powyrzucać. Ale już nie dziś. Po przesuwaniu (kolejnym) mebli na dziś koniec chęci do czegokolwiek.
No to idę poleżeć.
-
Mirielko, co u Ciebie?
Tak długo się nie odzywałaś... pewnie już się na dobre rozpakowałaś, ale na dietke nie wróciłaś :(
Pozdrawiam i liczę że jednak tu zajrzysz