ehh przedemna tez tydzien obzarstwa;P jade jutro do cioci i trudno bedziemy mi non stop mowic nie dziekuje. a ciocia ma tendencje do ciaglego wpychania jedzenia;/ ehhh damy rade i bedzie pieknie;*
Wersja do druku
ehh przedemna tez tydzien obzarstwa;P jade jutro do cioci i trudno bedziemy mi non stop mowic nie dziekuje. a ciocia ma tendencje do ciaglego wpychania jedzenia;/ ehhh damy rade i bedzie pieknie;*
napisze sobie jadlospis na jutro i musze sie go trzymac a jak nie to ja nie wiem:/
sniadanie: chleb(100),margaryna(20),parowka odtluszczona(120),keczup(10)=250
2 sniadanie: jogurt(a60)=160
obiad:ryba(300)=300
podiweczorek=200g marchewki=70
kolacja=serek bialy odtluszczony=175
=955.do tego jakies gumy i witaminka musujaca i bedzie okolo 1000.nawet jak nie dobije to po dzisiaj nic mi sie nie stanie:/boze ja juz dzisiaj nawet rzygac bylam ale nawet sie do tego nie nadaje:/jestem beznadziejna:(
co ty opowiadasz? nie jestes beznadziejna i nie chce tego wiecej slyszec!!!!
Laurunia przestań gadac głupoty bo za przeproszeniem to mnie zaczyna wkur*wiać !
Opanuj się trochę co ?
Jedzenie nie jest Twoim wrogiem !
Traktujesz utratę wagi jakko priorytet, a to przecież nie jest najważniejsze ! Przecież nikt nie patrzy czy masz kilogram w dupie wiecej czy mniej. Kogo to obchodzi ?
Ważne jakaś jesteś w środku.
_
...Cytat:
boze ja juz dzisiaj nawet rzygac bylam ale nawet sie do tego nie nadaje:/jestem beznadziejna:(
przepraszam was ale wczoraj mialam chyba cos co moja mama nazywa nawrotami anoreksji:/myslalam ze juz nie wroci.jendak wrocilo wczoraj z cala moca.znowu bylam beznadziejna,brzydka,gruba i nie warta tego wszystkiego.ludzie nie myla sie nazywajac ane choroba na cale zycie.taka prawda,ona wraca w momentach w ktorych najmniej sie spodziewamy:(nawet nie wyobrazacie sobie jak sie wczoraj zle czulam.skoro poszlam rzygac czego nigdy nie robilam musialo byc tragicznie bo ja sie brzydze cholernie rzyganiem:(pozniej wylaczylam komputer,polozylam sie na lozku i plakalam.zachowywalam sie tak jakbym razem z tym obzarstwem zaprzepascila cos co bylo najwazniejsze w zyciu.mama to zauwazyla.no i po wakacjach do psychologa:(Boze ja nie chce sie juz nigdy czuc tak jak wczoraj,taka beznadziejna:(nie chce zeby choroba zwyciezala nademna:(przepraszam was za wczoraj i za dzisiaj za to uzalanie sie nad soba ale nie mam komu mowic o swich uczuciach wiec pisze w pamietniczku:(w kazdym razie po platkach z mlekiem na sniadanko(200)czuje sie o niebo lepiej.samoocena wzrosla i nastroj sie poprawil.cale szczescie.pozdrawiam was dziewczynki i ciesze sie ze tu wczoraj bylyscie.dziekuje:*
Miałaś anoreksję .. ?
Nigdy nie mówiłaś . . .
Hym.. przekonałaś się na włąsnej skóze czym są zaburzenia odżywiania, a Ty się jeszcze odchudzasz .. ? Ja bym się bała. Wolałabym utrzymywać wagę niż walczyć o jeszcze mniejzą - przecież to niebezpieczne dla zdrowia :!:
Trzymam kciuki żeby już było tylko lepiej ! ;*
Ojej, Lauruniu lepiej uważaj...
Mam nadzieję że to co było wczoraj to chwilowa załamka spowodowana dużą ilością słodyczy... I nigdy więcej nie myśl o sobie że jesteś beznadziejna i gruba.
Przecież nie chcemy nawrotu choroby :!:
Trzymaj sie :*
nie chce jej nawrotu bo te miesiace w ktorych chorowalam chcialabym wykreslic z zyciorysu.moze nie bylam bardzo wychudzona,najnizsze BMI mialam 17,3 wiem ze mniejsze sa,ale psychicznie bylam bardzo chora.codziennie mialam takie uczcucie beznadziejnosci jak wczoraj a na drugi dzien cielam ilosc kalorii zeby miec lepszy humor.przed kazdym posilkiem przygotowanym scieralam starannie blat bo balam sie ze moze byc na nim kropka tluszczu od ktorej przyytje mnostwo kilogramow:( albo na gotowaniu np bijac smietane ktora pryskala dookola zaciskalam usta zeby nic nie wlecialo a pozniej dlugo mylam twarz w kalsie obok.nasteonie caly wieczor zastanawialam sie czy napewno nic nie wpadlo.rodzina strasznie sie martwila,zwlaszcza moja babcia.wtedy zdecydowalam sie walczyc z ana.no i myslalam ze sie udalo.wlasciwie to uwazam ze sie udalo bo kiedys dla mnie 1000 kalorii to byl napad :oops: a teraz wydaje sie malo:D a uczucie dna wraca tylko od czasu do czasu,wlasnie tak jak wczoraj. ale dzisiaj jest dobrze,tylko teraz troche jestem zla bo starym nawykiem obcielam troche kalorii i zjadlam tylko 735 ale teraz czuje sie o niebo lepiej.jutro juz ladny 1000.mam nadzieje ze klasa nie skapnie sie ze sie odchudzam(teraz juz wiecie z jakiego powodu,oni wiedzieli ze jestem chora)a caly dzien spedze z nia.ale uszykowalam sobie kanapki,wezme jakies jablka i owoce i bedzie ok:)dobry mam humo dzisiaj.zrobilam jak mi kiedys lekarz radzil zebym polubila swoje cialo-wzeilam prysznic w pachnacych olejkach,pozniej wtarlam pachnacy krem i szukalam przed lustrem pozytywow:)moze to glupie ale mi pomaga,samoocena mi troche rosnie:) tylko kurcze wiecie co?zdalam sobie wlasnie wczoraj sprawe ze ja podswiadomie daze do 50 kg i wazac 53 bede sie czula grubo:(ale znajac zycie z 50 tez bede sie czula grubo.kurcze nienawidze tego uczucia:(ide spac bo jestem zmeczona strasznie:(papa:*
hej kochanie:*mowilas,ze wielokrotnie sie odchudzalas,ale nie wspomnialas o anoreksji:( to smutne,ze dalas sie zlapac w jej szpony,ale mam nadzieje,ze wyrwalas sie na tyle mocno,ze juz nigdy nawet delikatnie nie dotknie Cie swoim wstretnym lapskiem...Musisz byc silna,a przede wszystkim rozsadna. Wiesz co Ci powiem?Nie bylam nigdy chora na anoreksje,ale sadze,ze bylam bardzo blisko. Kiedy Twoje zycie opiera sie na glownym celu-celu schudniecia i gdy myslisz ciagle o zarciu, o tym co ci wolno, czego nie,kiedy listek salaty ponad norme traktujesz jako okropny grzech albo zjedzenie czegos 5minut po 17...to juz nie sa normalne zachowania:]... taka bylam...w pewnym momencie wszystko nabralo nieodpowiedni charakter i ciesze siesze jakos sie z tego wyrwalam. Granica odchudzania(rozsadneg odcudzania)jest niezwykle cienka i przyznam,ze bylam na jej krawedzi....Ciesze sie ,ze nagle zastanowilam sie nad slowami innych,ze brat wcisnal mi kiedys na wspolnych zakupach(jeszcze z jego dziewczyna) paczka,ktorego nie chcialam jesc. Nie jadlam go przez jakies 3minuty,nie jadlam i nie chcialam tknac.Bylam wsciekla,ze mi go kupil.Mogli jesc sami.Co mu zalezalo? Protestowalam,ale mimo to mi go kupil. boze,poczek byl dla mnie wtedy czyms tragicznym. W moim wyobrazeniu myslalam,ze po pierwsze przytyje od niego od razu tone,a poza tym paczek byl dla mnie czyms niejadalnym-byl kulka chemii,niezdrowego tluszczu i cukru. Doslownie trzymalam go w reku i trzymalam i balam sie go zjesc,a wscieklosc we mnie rosla. Oni zjedli swoje paczki i wtedy nagle cos mnie tknelo...W duzej mierze bylo mi po prostu glupio go nie zjesc- mieli by mnie juz naprawde za jakas wariatke.Poza tym nagle w myslach przypomnialam sobe te wszystki slowa jaka jestem chuda, ludzi,ktorzy mowili ,ze powinnam przytyc,no i wreszcie te zakupy,na ktorych bylam,podczas,ktorych co nie przymierzalam,prawie wszystko wisialo..Zjadlam go...powoli,z wielkimi wyrzutami,ze zloscia...ech trudno mi opisac te uczucia...:/ ale to byl zarazem przelom.Magiczny paczek;)po powrocie z zakupow dostrzeglam,ze jestem chuda,bardzo chuda. Postanowilam przytyc... zozumialam,ze bylam za surowa,ze nie mozna tak,ze musze wszystko zmienic...poczatki byly straszne...Tylam,cieszylam sie,ze zaczne wygladac lepiej,a zarazem znow zaczelam uwazac siebie za gruba(ale tylko gdy wchodzilam na wage,ktorej wskazowka przekrecala sie w prawo) wtedy stwierdzilam,ze znow przesadzam i odstawilam wage. Nie wazylam sie,zaczelam jesc duzo,tylam.Cieszylam sie,ze skonczylam z tym i naprawde zaczelam sie sobie podobac:) Potem przestalam myslec o dietach , o zarciu, ale za to nie moglam oprzec sie tym smakolykom i przeginalam:// Przyznam,dorobilam sie wielu nadprogramowych kilogramow,ale wyzbylam sie tych glupich,chorych mysli,tego podejscia do diety...Przytylam za duzo,bo znow hamulce(tym razem w druga strone) nie zadzialaly o czasie,ale dzieki temu znow jestem soba:)w koncu sie zatrzyalam i jadlam normalnie,ale nie myslac o kaloriach. Teraz chce schudnac,miec ladne cialko,ale nie myslac o jedzeniu tak jak wtedy,nie myslec o chudnieciu jako o najwazniejszym celu.Skupiam sie na wielu innych sprawach,a dieta to sprawa drugorzedna.Schudne dosc szybko ok:) ma to potrwac bardzo dlugo-w porzadku:) nie spiesze sie , nic za wszelka cene. Naprawde ciesze sie,ze wszystko sie tak potoczylo:) w dodatku,nawet w moim przelomowym dniu,kiedy sama przytaknelam,ze jestem za chuda, nie widzialam jeszcze siebie takiej,jaka bylam naprawde.Dopiero teraz kiedy odebralam zdjecia z tamtego czasu i zobaczylam siebie...przezylam SZOK... naprawde wygladalam okropnie...wiecie,kiedy odebralam te zdjecie,ogladalam je pierwsza.Wszystkie byly okropne,ale kiedy zobaczylam jedno,na ktorym najbardziej bylo widac moje wychudzenie zatkalo mnie i...postanowilam tez,ze je schowam przed rodzicami...Normalnie wstydzialam sie i balam,ze cos powiedza. Schowalam to zdjecie gleboko i nie chcialam nawet sama na nie ponownie spojrzec.Lezalo tam nie ogladane,az do czasu kiedy teraz przeczytalam to co piszesz i..znow wzielam je do reki...naprawde okropnosc...nawet wstydzilabym sie je konus pokazac...Dobrze,ze jeszcze czasem potrafie byc rozsadna i zauwazam swoje bledy. Prosze,nie wpadnij w jakies bagno...
troszke sie rozpisalam i to tak osobiscie,ale powiem Ci,ze bardzo sie o Ciebie martwie:(