-
heh ja tez powoli zaczynam kombinowac jak kon pod gore i przez moje niepowodzenia na tysiaku znowu wymyslam jakies diety :roll: ciekawe co z tego wyjdzie :?
przez tydzien bede na takiej jakby diecie mayo..tyle ze ona ma chyba inna nazwe..ale tez sie je jajka :P
-
Serdecznie dziękuję za dobre słowo i wsparcie... ;-)
-
trzymam za Ciebie kciuki, jeszcze pół roku temu byłam w gorszej sytuacji :)
Tobie tez sie uda ;)
-
Masz rację. Jqak już człowiekowi nie wychodzi, to wtedy zaczyna wymyślać.... Ja tam jajek nie lubie. A co dopiero przez cały tydzień..... bleee.... MAm nadzieję jednak, że dasz radę. Włąściwie to mam nadzieję, że damy. JA z tą moją kasza, ty z jajkami;-)))) A tak propos. Chciałabym w następnym tygodniu wypróbować dietę kapuścianą. Nie mogę zacząć od tego tygodnia, bo na weekend wyjeżdżam z klasą na wycieczke do Wawy (wielkie miasto i te sprawy;-)).... Plany są duże, prawie tak wielkie jak ja;-) Jednak boje się ten jednej chwili załamania a potem rozpamiętywania i wyrzutów sumienia. Takie momenty zjedzenia w przeciągu dosłownie 5 minut pół bochenka chleba mnie dołują. Jednak w takich chwilach zupełnie jakby się wyłączał we mnie mechanizm myślenia ( swoją drogą, to raczej mało kiedy jest u mnie uruchomiony;-))... A teraz zaczyna sie buda.... W moim liceum jest stresu tyle, że spoko możnaby sprzedawać w hektolitrach na stadionie dziesięciolecia.... Do tej pory wydawało mi się, że jak się napcham to rozładuję napięcie. A po drugie. Przerwa na kanapkę, by na chwile ioderwać się od tych durnowatych podręczników była dla mnie najlepszą wymówką, jaka do tej pory udało mi się wymyśleć.... Boję się tego roku.... Boję się, że nie dam rady. Jednocześnie jest we mnie jeszcze tyle wiary. Nio cóż..Zobaczymy. MAm nadzięję, że na tym forum zawsze znajdę ekipę doradczą;-) Dzieki wszystkim!!!!!!
-
Nie działa mi strażnik wagi..... buuuuu... Idę spać;-)
-
Szkołą się nie wolno stresować. Pewnie, że ważne, jasne, że trzeba się uczyć. Ale życie nie kończy się na szkole, tylko na cmentarzu. Szkoła jest etapem, który owszem trzeba przejść. Ale naprawdę nic więcej. I w zasadzie nic od tego nie zależy.
O monodietach coś wczoraj przeczytałam, że bywają skuteczne, zwłaszcza dla gupy ludzi, którzy po jedzeniu w kółko tego samego nabierają niechęci do jedzenia w całokształcie.
Może się więc udać na dluższą metę także (tzn. zaczęcie od takiej diety).
A z tymi wagami produktów tutaj, no to fakt, że nie da się wszystkiego dokładnie policzyć. Ale czasami wystarczy sprawdzić raz i już mieć na przyszłość miarę w oku (osobiście sprawdzam jak mi na liczniku wychodzi coś za dużo i usiłuję to zwalić na zbyt duże porcje ;) .
A może by tak joga, na odstresowanie, oderwanie, rozciągnięcie, jako trening i w ogóle? Tzn. w sumie mi jakiekolwiek ćwiczenia pomagają na napady głodu i jak sobie nie mogę poćwiczyć to chodze i szukam co by tu skubnąć, pochrupać, pogryźć... A jak poćwiczę to nawet głód przechodzi.
W każdym bądź razie trzymam kciuki za dietowanie w dobrym humorze, bo to chyba najważniejsze dla wytrwania w diecie.
-
mnie to sie wydaje ze jak jest szkola to troche pomaga w dietce :) bo ciagle nauka cos trzeba robic i nie ma czasu na siedzenie i wcinanie :) ale to tez roznie bywa :)
a dieta kapusciana? a feee :P moja mama tylko przez nia przytyla :roll:
-
Joga=odstresowanie???? Ja chyba jestem ulepiona z innej gliny niż 99% reszty społeczeństwa, bo kiedyś, ćwicząc jogę przez ok 2 miechy (kumpela mnie namówiła), łaziłam jeszcze bardziej zestresowana..... Mnie zwyczajnie denerwuje takie bezczynne siedzenie. Wogóle podobno należeę do grupy ludzi, którzy uaktywniają sie pod wpływem stresu, innaczej są apatyczni (tak osądził pedagog w naszej szkole ;-) ) Swoją trogą, Wam tesh każą w ramach zajęć dodatkowych rozwiązywać głupie testy psychologiczne? Bleee;-)
Cio do kapuścianej. Właśnie ta dieta budzi we mnie wiele pytań.... Moja sąsiadka, stosując ja 2 tygodnie schudła 10kg!!!!! Piotem przeszła na 1000kcal tak trzymała przez miesiąc i jak narazie (pół roku) jojo nie widać.... Ale sama nie wiem....
-
A nie wiem, w sumie nie znam się na jodze. Mam płytę z ostatniego shape z jakąś jogą i nie mam czasu przy niej się nudzić. Zanim się ustawię w miarę jak trzeba, to już następna pozycja. Może to kwestia wprawy.
Nie wierzę, że Twoja sąsiadka zaprzestała odchudzania, czy pilnowania się. Raczej wątpię. Jest to dieta typu mono, więc na 100% doprowadza do braków w organizmie. Jest mocno ograniczona kalorycznie, więc sądzę, że może wywoływać spowolnienie metabolizmu. Dlatego jako efekt obstawiałbym raczej jojo niż trwałość. Chyba, że następne było powolne wychodzenie, a kapuściana to był właśnie ten element motywacyjny na początek.
I nie da się schudnąć 10 kg w dwa tygodnie. Można tyle mniej ważyć, ale to z całą pewnością nie będzie schudnięcie. Kilogram to jest jakieś 7000 kcal do zrzucenia. 10 kg to 70 000 kcal.
Licząc dla osoby, która na życie potrzebuje ok.2 300 kcal (podstawowa przemiana materii+ normalny ruch typu chodzenie, siedzenie, myślenie), taka ilość to byłby miesiąc głodówki zupełnej (nie uwzględniając faktu, że w tym czasie byłaby niezdolna do życia po kilku dniach, a i organizm przełączyłby się w tryb głodowy i spalał coraz wolniej). To jest po prostu absolutnie niemożliwe. Na rozum i wykonując kilka prostych działań arytmetycznych. Raczej odwodnienie wyniszczające mięśnie daje taki efekt. A to nie warto. Warto tracić tłuszcz, nie warto pozbywać się mięśni (bo to one więcej spalają nawet jak leżymy).
Po mojemu tydzień, góra dwa, jako taki kopniak na rozpęd. A potem to już włożyć w to rozum i rozsądek. Żeby być szczupłą a nie wiecznie się odchudzać.
-
Sama nie wiem.... Z jednej strony wiem, że taka dieta jest cholernie niezdrowa, z drugiej nęci mnie obietnica szybkiego uzyskania rezultatu. Sama nie wiem, co robić. W końcu musze jeszcze zrzucić 10 kg, a to niezły balast nio nie?