-
I ja zaczynam!
A właściwie zaczęłam 3 dni temu. Przybyło mi ostatnio trochę ciałka, zapewne od antydepresantów, miałam koński apetyt :cry: . Chcę schudnąć ok. 10 kg. Na razie waże mniej 1 kg - ale to zapewne z powodu odwodnienia. Zabierałam się za odchudzanie już kilka razy ale nic. wykańczało mniej przygotowywanie posiłków dla siebie i innych dla dziecka i męża: czysty horror! Ale widzę, że muszę przez to przebrnąc. Najgorsze jest to, że całym dniu, który zaczyna się o 5:15 i powrocie z pracy o 17, następnie przygotowaniu obiadu i wszystkich domowych czynnościach NIE MAM SIŁY NA ĆWICZENIA!!! To nie przyśpieszy spalania tłuszczu. Ale zobaczymy.
-
przyrządzanie posiłków nie jest takie bardzo pracochłonne. Ja robie tak (mam tylko męża)
duszę dla nie go da udka, dla siebie pierś na dwa dni, robię surówkę dla obojga, i gotuję tylko dla niego ryż, ziemniaki, czy smażę frytki.
jesli robie dwa dania, zupę jem na kolację, mąż kanapki.
po prostu jesz nie wszystko co inni i trochę co innego
Zobaczysz, że się uda
-
HEEEEEEEJ :D
3mam mocno kciuki.
Tym bardziej że mój najbliższy cel to też -10kg :roll:
<marzyciel>
Nie myśł o diecie i przygotowywaniu posiłków w kategoriach kary i męki.
To nie pomoże.
Pomyśl o efektach :D
Buziaki!
Pozdrawiam ciepło!
-
To już szósty dzień, a ja trwam :D . Może i rzeczywiście przesadzam z tym przygotowywaniem posiłów. doszłam do wniosku, że chyba mogę jeść to co reszta rodziny (z mięs oczywiście), jednak bez ziemniaków, ryżu, kaszy czy czego tam jeszcze. Nie piszę tu oczywiście o zawiesistych sosach.
Zaczęłam sobie zapisywać co jem i w dzienniku kalorii policzyłam ile kalorii pochłaniam. Myślałam, że ponad 1000 kcal a wychodzi mi że 700 -800 kcal!!!! I wcale nie głoduję!!!! Jak wieczorem zaczyna mnie ssać zajadam się marchewką. Jeszcze na razie mi smakuje :) .
I jak to jest, że gdy się nie odchudzam, nie mogę wytrzmać bez słodyczy: wciąż o nich myślę, a szczególnie po obiadku. Nie wiem ale mam gdzieś w sobie jakąś słodką żaróweczkę, która zapala się natychmiast po zjedzeniu czegoś konkretnego. Nie mogę się wtedy opanować. A gdy się odchudzam (zawsze tak jest) nawet nie pomyślę o słodyczach, nie mam potrzeby ich jeść.
Chciałam w ogóle Wam podziękować, że jesteście. Dużo łatwiej jest zmagać się ze swoim problemem gdy wiem, że nie jestem sama :!:
-
alika :D kciuki mocno trzymam za ciebie i zeby ci sie udalo :)
buziaczki
-
Z tymi słodyczami to mam dokładnie tak samo. Jak się konkretnie najem to mam ochotę na konkretnego słodycza :wink: Ale kompletnie nie mam pojęcia czym to jest uwarunkowane. Może tym, co zostało zjedzone?
Trzymam kciuki!
-
czesc dziewczynki :D
moze po prostu jak sie odchudzacie przestawiacie swoje myslenie z "wszystko" na "nic" :P:P
albo Wasze obiadki obecne nie powoduja wzrostu cukru we krwi dlatego latwiej jest sie powstrzymac czy wrecz nie myslec o slodyczach :shock:
trzymajcie tak dalej !! powodzenia :)
-
No i tak trzymaj.
Cieszę się że dobrze Ci idzie.
Pewnie już waga w dół poszła o kilogram :D
Staraj się jeść ok 1000 jednak......
Ja zawsze mam ochotę na słodycze. :lol:
-
Allika, trzymam kciuki za Twój sukces!
Ja mam męża i syna, często jest tak, że jemy to samo, oczywiście ja bez kalorycznych dodatków, zdarza się jednak i tak, że gotuję tylko dla nich a dla siebie przygotowuję zupełnie osobne posiłki.
Można się przyzwyczaić :D
Dieta nie musi polegać na zrezygnowaniu ze wszystkiego, co lubimy jeść: ja czasami pozwalam sobie na lody czy kawałek ciasta, nie mówiąc już o gorzkiej czekoladzie, którą jadam praktycznie codziennie (2-3 tafelki).
Dużo jednak jeżdżę na rowerze, więc te małe grzeszki spalam, pedałując :D
To kwestia psychiki: łatwiej jest dietkować mając świadomość, że MOGĘ czegoś nie zjeść/zjeść zamiast MUSZĘ - przymus to nic miłego :wink:
W momencie, kiedy sobie to uświadomiłam, zaczęło mi być łatwiej, lepiej, zaczęłam chudnąć z przyjemnością i traktować ten proces, jako coś naturalnego, jako część mojego życia, sposobu na życie.
Samodyscyplina też jest oczywiście potrzebna, ale nastawienie psychiczne to połowa sukcesu! :D
-
SLIM FIGURA
Dzieki Dziewczyny za wsparcie! Dziś DZIEŃ SIÓDMY :!: :!: :!: mojej diety a ja trwam :!: : :D . Co prawda mogłabym się zmusić na trochę więcej ruchu, ale chyba aura nie sprzyja jakiejkolwiek aktywności. Poza tym w pracy praca przy komputerze, w domu praca przy komputerze. Może jutro weźmiemy się z moją córcią za porządki albo potańczymy, to spalę trochę dodatkowych kalorii :wink:
Poczytałam sobie przed chwilką o ielś tam fazowej herbatce Slim Figura! Dziewczyny, czy któraś z Was ja stosowała? Warto? Ja mam ZŁE DOŚWIADCZENIA Z PRZESZŁOŚCI z herbatką FIGURA I I FIGURA II. Uzależniłam się po prostu od niej. Po kilku tygodniach picia , bez niej nie było mowy o wypróżnieniu. I człowiek chodził taki ociążały jak niedźwiedź. Więc wolałam już ją pić. Efektem tego było zabieranie jej ze soba wszędzie: na wakacje, do znajomych,jeśli u nich nocowałam......W końcu przerwałam to kiedy zaszłam w ciążę i jakoś się ustabilizowało. Ale łatwo nie było! Teraz jem systematycznie Activię (1x dziennie) i powiem Wam, że działa rewelacyjnie. Nie wiem jak z tą nową herbatką. Bo jeśli naprawdę ttak spala ten łuszczy, to może warto :?: :?:
Pozdrowienia :!: :D