Czasami trzeba zaszalec. Cos sie od zycia nalezy.
Milego dnia zycze.
Sokowirowka to dobra rzecz.
Buzka.
Wersja do druku
Czasami trzeba zaszalec. Cos sie od zycia nalezy.
Milego dnia zycze.
Sokowirowka to dobra rzecz.
Buzka.
Pieczywo + dodatki (350 kcal)
Jogurt (240 kcal)
Batonik zbozowy (100 kcal)
Ryba wedzona (100 kcal)
Troche lecza (150 kcal)
3 Schaumküsse (120 kcal)
prince polo (80 kcal)
Razem: 1140 kcal
Napadlo mnie dzis na slodycze.. Moze dlatego ze w piatek zaczynaja sie tzw. „zle dni”.. Najpierw siedzialam w internecie na forum kulinarnym i slinilam sie czytajac przepisy na ciasta.. Mialam ochote upiec jakies, ale ze bylo juz po 18:00, wybieralismy sie do spozywczego po pieczywo, takze za malo mialam czasu aby zdecydowac co i spozadzic liste potrzebnych skladnikow ktore trzeba byloby kupic. Takze pojechalismy do sklepu.. Chcialam kupic cos czego jeszcze nie jadlam... W oczy rzucaly mi sie: tort smietanowy z malinami, ciastko nadziewane smietana z rodzynkami, czekolada jogurtowa z kawalkami brzoskwini (570 kcal w 100 g), czekoladki bananowe, wafelki
- obiad (350 kcal)
- nektarynka (50 kcal)
- jogurt (80 kcal)
- kanapki (370 kcal)
- ryba (70 kcal)
- 3 Schaumküsse (120 kcal)
Razem: 1040 kcal
Co prawda nie jadlam tego typu slodkosci,al napewno sa smaczne. Poki co nie mam zamiaru jesc. :D :D .
A ja zaczynam odchudzanie pełną parą po obronie, czyli od połowy lipca.
Pozdrawiam.
Dzis zjadlam 1085 kcal na ktore skladalo sie:
-Jogurt (80)
-Batonik zbozowy (100)
-Kanapka z szynka (150)
-Jablko (70)
-Kotlet mielony (270)
-Ziemniaki (90)
-Wasa (25)
-Budyn (300)
Hm.. przypadkiem / impulsem byl dzis budyn czekoladowy. I tak po konsumpcji zastanawialam sie czy prawda jest ze w 100 g budyniu czekoladowego znajduje sie 116 kcal? Jesli tak to zjadlam nie wiecej niz 300 kcal. Ale usprawiedliwiam sie ze przeciez mam dzis tzw ciezkie dni, a poza tym sprzatalam dzis doslownie w pocie czola przez 1.5 godziny wiec mi ten budyn nie zaszkodzi...
Ostatnio mimo ze nie pisalam co i ile jem, liczylam sobie i wychodzilo po tysiaku... Zachodze w glowe ile teraz moge wazyc.. Po glowie kraza mi mysli ze waga mogla pojsc w gore... Cholera i nie zdziwilabym sie...jak sie wcina tak jak ja....
Dzis juz rozumie dlaczego w szkole podstawowej i liceum byly zajecia z wychowania fizycznego. Otoz na wlasnej skorze przekonuje sie co dzieje z organizmem ktory nie doswiatcza wiekszego wysilku fizycznego w postaci sportu. Otoz na przyklad wczoraj leze sobie, ogladam wiadomosci po niemiecku, a tu mnie miedzy zebrami a koscia biodrowa skurcz bierze; albo tez podnosze reke do gory a tu slysze jakis przeskok, skrzal w okolicy kregoslup-zebra... Bylismy tez podajrze w czwartek na godzinnym spacerze po ktorym bolaly mnie nogi.. Takze moja sprawnosc / niesprawnosc pozostawie bez wiekszego komentarza..
Tusia, brawo za postawe! Nie chwytaj sie slodkosci bo wciaga! Ale 3 takie kuleczki sa w stanie zemdlic wiec 120 kcal i masz z glowy... W porownaniu kalorycznym zawsze to lepsze niz tabliczka czekolady. Co do smaku to pianka w srodku jest dobra, natomiast ta czekolada i wafelek pod spodem wydaja mi sie jakies takie sztuczne..
Augus, przerwa czasem tez dobrze robi – powrocisz ze zdwojona sila. Trzymam zatem kciuki aby waga tymczasem jako tako sie utrzymala.
Juli,ja proponuje sie uspokoic.Na tysiacu nie przytyjesz.Wyobazasz sobie jst calyt czas 800kcal??. Wlasnie.Tak wiec jedz zdrowo i sie nie przejmuj. Wage kontroluj sobie 2 x na tydzien.
Budyn czekoladwoy,najwidoczniej mialas apetty na slodkosic.
Buzka:**.
Tusia, absolutnie nie wyobrazam sobie bycia cale zycie na 800 kcal - prawde powiedziawszy bylo to momentami nieco meczace... Z reszta czas juz zaczac jesc nieco wiecej czyli przejsc na tysiaka. Tylko ze po tych paru (paru dobrych) dniach dostaje na leb czy ja przypadkiem nie utylam ? Wiem to chore, byc na tysiaku i martwic sie czy sie przypadkiem nie utylo :roll: Patrze w lustro z niepokojem. Heh, moze mi rozum wroci gdy stane na wage i okaze sie ze wszystko jest wporzadku...
Proponuje co tydzien zwiekszyc ilosc zjadanych kalorii o jakies 100. Delikatnie z 800 kcal wejdziesz w 1000kcal. Organizm sie przyzwyczai i nic nie przytyjesz.
Milego dnia.
Buzka:**.
Milego dnia.
Buziaczki:**.
Tusiu, Augus i ewentualnie pozostali czytelnicy..
Dzisiaj pochloniety okragly tysiak.
Waga pokazala 54,2 kg co uspokoilo mnie nieco… Musze sie przyznac ze czasami mam ochote na zrzucenie jeszcze dwoch kilo..
Nie pisalam ostatnio poniewaz nie czuje sie na silach. Jestem jakas oslabiona (pomimo tego ze biore codziennie zestaw witaminowych pigulek); moje dni skupiaja sie raczej na nauce niemieckiego – dzis ogladalam telewizje przez 4 H, nauczylam sie tez 180 slowek. I tak codziennie. W slowniku jestem juz na literze „Z”. Jeszcze jakies 50 stron i skoncze przerabiac te madra ksiazke jaka jest „Wielki Slownik niemiecko-polski polsko-niemiecki”.
Od wrzesnia lub od pazdziernika zaczne najprawdopodobniej kurs jezykowy. Dlatego tez wazne dla mnie jest aby do tego czasu nauczyc sie jak najwiecej i byc w grupie nie dla poczatkujacych...
Szukam tez pracy – internet & gazeta. Gdyz mam chyba za duzo wolnego czasu i poprostu dostaje na glowe.
A tymczasem wracam ponownie do nauki..
Szczerze powiedziwszy siedzac w domku bez pracy,zwariowalabym. Jednak z drugiej strony chcialabym pracowac od rana do 16. Moje godziny pracy,(10-18),uniemozliwiaja mi zalatwienie czegokolwiek. Wsumie pracuje u siebie ale nie cche byc odbierana przez innych ze sobie lekcewaze.Niech zyje moja ambicja. :D :D :D :D .
Swietnie sobie radzisz z nauka jezyka niemieckiego. Z pewnoscia beda imponujace efekty.
Tusia, ja tez nieraz dostaje na glowe.. Czasem czuje sie jakby bezuzyteczna, niespelniona zawodowo... poprostu nie naleze do kobiet ktore moga caly dzien gapic sie w telewizor i malowac paznokcie.. Heh dobrze, ze sluzby w domu nie mam bo bym juz wogole zwariowala z nierobstwa!
Podtrzymywanie wagi idzie pozytywnie. Dzis weszlam na wage to przez chwile pokazywala 53,9, ale pozniej sie ustabilizowala i wybilo 54,1 kg.
Jadlam dzis:
- lod (170)
- pieczywo + dodatki (215)
- krakersy (45)
- pomidorowa z makaronem (160)
- jogurt (160)
- salatka - pomidor, salata, kukurydzy, groszek, marchew (100)
- arbuz (200)
Razem: 1050kcal
Ciesze sie ze waga sie trzyma!!!!.
Dietkuj dalej dzielnei na tysiaczku!!.
Banner flashowy
czy mógłby ktoś pomóc? :wink:
Zawsze z niepokojem staję na wagę i ile pokaże, bo chociaż się chce aby nie więcej, a jak człowiek rezygnuje z pewnych rzeczy to się chce, aby szybciej się chudło.
Tusia, aktualnie dietkuje sobie tak "Pi razy drzwi" na tysiaczku, bowiem mamy weekend pt. "Tylko my dwoje" takze rozpieszczamy sie pod kazdym wzgledem... Wczoraj np. jadlam truskawki z bita smietana i troche kebaba (ale mniej niz polowe).
Augus, ja tez zawsze z niepokojem staje na wage. Najbardziej trzesa mi sie portki jak nie obcuje z waga przez okolo miesiac. Wowczas staje na nia i czekam jak na wyrok..
Dzis:
- marchew (60)
- lod (160)
- lasagne (? 600 ?)
- kanapka (110)
- melon (?)
Czyli troche powyzej tysiaka. Powiedzmy nawet ze 1100Musze przyznac ze mialam dzis spory apetyt.. szczegolnie jesli chodzi o lasagne, ktora pochlonelam w zawrotnym tempie..
Plakalam dzis nad swoja beznadziejnoscia.. Dobija mnie moja nieprzydatnosc w spoleczenstwie.. Do tego nowe, pesymistyczne pytania narodzily mi sie w glowie... Musze znalezc na nie jak najszybciej odpowiedz, bo nie lubie tkwic w niepewnosci.. Chodzi bowiem o moje zawodowe ksztalcenie.
Robilam testy "Zertifikat Deutsch für den Beruf" - wynik 78%.
Pozniej szukalam tez jakis odpowiednich dla mnie ksiazek do niemieckiego...
Jutro poza testami bede siedziec nad slownictwem..
Jestem b. zmeczona.. najbardziej tym plakaniem.. oczy mi sie doslownie zamykaja.
Do godz. 17:00:
- duzo kanapek (450 kcal lacznie z dodatkami)
- wasa (50 kcal)
- kielbasa z grilla (300 kcal)
- mandarynki (70 kcal)
Razem: 870 kcal. Najprawdopodobniej zaokragli sie jeszcze do tysiaca.
Wczoraj przez przypadek natknelam sie na wykaz pewnych szkol jezykowych... Dzis zrobilam ich porownanie i chyba znalazlam cos dla siebie :D Tzn. mam dwie faworytki :D
Dzis mam juz za soba 90 minut testow z niemieckiego. Wyznaczylam sobie na dzis jeszcze min. 45 min. Sprawdzam bowiem czy nadaje sie do grupy dla sredniozaawansowanych :lol: Poza tym o 20:00 leci program ktory b. lubie wiec bede ogladac - w koncu to tez pewna nauka :)
Na wadze 54,1 kg.
Dzisiejsze jedzenie:
pieczywo+dodatki (420kcal)
mandarynki (70kcal)
pomidor (30kcal)
kisel (100kcal)
kapusniak (200kcal)
wasa(50kcal)
Razem: 870kcal + ok. 6-10 paluszkow... +plaska lyzka dzemu... :roll:
Przejrzałam Twój wątek, jestem pelna podziwu za konsekwencje w odchudzaniu.
Gratuluje osiągnięcia celu :]
Hej, wpadam i co widze :?: tez malutko jesz....A masz jakies pory posiłków, ustalony obiad, kolacje itp? Pytam bo trudno sie zorientowac z tego co piszesz :lol:
Acha i jeszcze jedno pytanko-jak tam sprawa z waga podaczas dodawania kcal? Bo doczytałam,ze Ty tez jadałas za malutko...
Bede wdzieczna za odpowiedz :lol:
Miłego dnia życze :lol:
Forma, dziekuje za odwiedzinki i za gratulacje - milo czytac takie slowa :) Ty rowniez swietnie dajesz sobie rade z utrata kilogramow - 53 kg po ciazy - super wynik :)
Zoe, witam w moich skromnych progach :wink: Fakt, dlugi okres jadlam po 800kcal/dzien, ale jesli dobrze sie wczytasz to praktycznie rzadko moglam sie pochwalic ze cwiczylam. Takze u mnie ruchu bylo praktycznie zero. Kalorie zaczelam dodawac mniej wiecej gdy waga pokazywala 54.5kg. Podajrze juz miesiac jestem na 1000kcal (czasem nawet przekraczam 1000) i nic mi sie nie dzieje. Obecna moja Waga: 54,1kg. Takze jak dodalam nawet te 200kcal to jeszcze mozna powiedziec ze schudlam 40dag..
Nie mam absolutnie zadnych por posilkow. Czasem nawet zjem cos w okolicach 22:00. Jem jak mam ochote. Poza tym, ze wzgledu na to ze moj M pracuje w systemie 3 zmianowym, obiady jemy roznie... Raz musze zrobic obiad na 12:00, raz na 15:30... I jak on je, to ja wowczas tez bo nie chce mi sie dwa razy podgrzewac czegos. Generalnie sporo zjadam tez do godz. 14:00.. Mam wowczas "wilczy apetyt", ktory popoludniu ustaje..
Zle spalam dzisiejszej nocy. Mialam wrazenie ze leze, a nie spie, ze mam tylko zamkniete oczy. Wstalam o 2:00, zrobilam sobie drinka, wypilam i poszlam ponownie do lozka. Budzik zadzwonil okolo 8:30, wstalam z bolem glowy, czulam sie caly dzien senna. Nie mialam dzis glowy do nauki totez posprzatalam w domu, poza tym byc moze jutro pojedziemy do Holandii wiec chcialam miec to za soba :roll:
Dzien jedzeniowy moj byl wrecz okropny... same slodkosci :evil:
- Lody :oops:
- Piankowe kulki :oops:
- Chipsy :oops:
- Jogurt
- Czeresnie z bita smietana :oops: :oops:
- zupa
- kanapka
Razem: 1040 kcal
Nie mialam apetytu, za to niezmierna ochote na slodkie, i powiem wiecej - jeszcze bym zjadla :!:
Nawiazalam kontakt z moja przyszla szkola jezykowa.. Byc moze w przyszlym tygodniu pojade tam na test kwalifikacyjny..
Jadam po tysiacu. W Holandii nie bylismy, bo specjalnie pogody na plaze nie bylo.. a my chcielismy polezec sobie, pooddychac morskim powietrzem, pospacerowac..
Moje wczorajsze zakupy to dwie pary butow. Chyba zaczynam miec mala kolekcje butow. I tak jak kiedys nie lubilam wrecz kupowac butow, to teraz mam malego hopla na ich punkcie... Zdjecia ponizej..
http://images24.fotosik.pl/27/1c6ec23830db956cm.jpg
Postanowilam ujac wszystkie zrzucone kilogramy w tickerku - stad tez jego pewna modyfikacja..
Witam :lol:
Śliczne buciki-i wiesz-zauważyłam to samo u siebie, autentycznie. KIedys kupowałam jedne butki na sezon-i to była męka.A teraz-szaleję po obuwniczych :lol: Gdyby to były ciuszki-to byłoby zrozumiałe.No ale stopy mi nie schudły przeciez :wink:
A jak się spało dzisiejszej nocki?
I kiedy ten test? Daj znac kiedy trzeba trzymac kciuki :lol:
Dokladnie jak ja kiedys :lol:Cytat:
Zamieszczone przez Zoe
A wiesz, ostatnio marzy mi sie aby miec garderobe, a w niej pare polek na buty, aby je tak ladnie w rzadku poukladac... Wiem, chore... :oops:
Musze tylko dac znac w tej szkole kiedy do nich "wpadne" na wizyte, i wowczas przeprowadzimy ten test... Chce to zalatwic w nadchodzacym tygodniu..Cytat:
Zamieszczone przez Zoe
A spalo sie wzglednie.. o 4:30 musialam wstac, aby wyprawic mojego Skarba do pracy, ale nie narzekam na samopoczucie.
Witam poniedziałkowo :lol:
Cos malutko tutaj piszesz, jak tam jedzonko???i kiedy zwiekszasz kalorycznosc?? :lol:
Wiesz, wyczytałam,że od miesiaca jesz 1000kcal i spadłas tylko 0,4kg.Kurcze-a ja liczyłam,ze wychodzac z dietki dobije do tych 48kg.... :(
No i dokopałam sie do Twoich fotek-sliczna i szczuplutka z Ciebie dziewczyna :lol:
Miłego dnia :lol:
Hi Zoe,
Za niedlugo zmienie najprawdopodobniej troche tryb zycia, wiec moze wowczas cos tam dodam jesli chodzi o kalorie.. Zmuszona bede dziennie chodzic takze jezeli moj organizm bedzie odczuwal potrzebe wiekszego jedzenia to wowczas dodam kalorie, jezeli nie to nie - bede sobie poprtosu te pare miesiecy na tysiaku. Powiem Ci jeszcze, ze ostatnio wazylam 53,8kg czyli bylby spadek 0.7kg od przejscia na tysiac. Ale jest to poki co wynik jednorazowy, od tamtego momentu sie nie wazylam, takze nie bralabym tego tak scisle pod uwage. Bierz tez Zoe, pod uwage ze ja wolno chudne. Praktycznie zrzucenie 5 kg zajelo mi pol roku. Ale ja wogole nie cwicze, a poza tym nie spieszy mi sie...
Jedzonko wczoraj bylo 1020kcal.
-kanapka (220kcal)
-Rafaello (60kcal)
-biszkopt z galaretka i truskawkami (300kcal)
-zupa porowa z kulkami miesa mielonego+kilka bake rollsow (liczmy 400kcal - b. syty posilek)
-pol jablka (40 kcal)
Bylam wczoraj tez na dwugodzinnym spacerze. Bylo skwar na dworze.. Robilismy pare zdjec. Ponizej jedno z nich... (tam z tylu nie wystaja mi boczki, tylko na prawym ramieniu mam torebke!! i to wlasnie ona tak sie ulozyla!!.. zeby nie bylo..)
http://images25.fotosik.pl/28/84f45dc0f7a33447m.jpg
Dzisiejsze jedzenie:
-kanapki (220kcal)
-Rafaello (60kcal)
-Wasa (75kcal)
-Zupa porowa (podobnie jak wczoraj - liczmy 400kcal)
-Lod (80kcal)
Razem: 835kcal
Moze wieczorem cos jeszcze zjem.. Narazie karmi mnie zlosc i smutek...
Hej-jaka Ty jestes sliczna i szczuplutka.Ile jeszcze chcesz schudnac??? :lol:
I kurcze cos malo jadasz-teraz ja-jako "nawrocona" bede Cie strofowac :wink:
Co sie stalo????? :shock: :( :(Cytat:
Moze wieczorem cos jeszcze zjem.. Narazie karmi mnie zlosc i smutek...
Fantastycznie wyglągasz!
Wyrzuć smutki, miłego dnia!
Zoe, Forma,
Mnie takie przygnebienie i smutki czesto dopadaja.. Spowodowane sa one przewaznie poczuciem bezuzytecznosci w spoleczenstwie.. :roll: Siedze w domu i patrze w sufit... Chcialabym isc do pracy, ale poki co slabo znam jezyk.. Tzn ucze sie sama, w domu od maja tego roku... Jutro na 17:00 jade na spotkanie w sprawie kursu jezykowego. Wiec moze moja codziennosc sie nieco zmieni.. Bezczynnosc poprostu mnie zabija..
Tak, wczoraj oczywiscie dobilam do tysiaca.. nawet go przekroczylam.. Zjadlam 2 Rafaello(120kcal) i kanapke (70kcal)...
Czasem chcialabym zobaczyc na wadze 52kg... Z drugiej strony wiem, ze taka chec osiagniecia coraz to nizszej wagi - zgubna jest..
Wiem jak to jest, życ sie odechciewa...chyba kazdy ma tak,ze czasami w duszy pada deszcz...ale po burzy zawsze przychodzi słonce :wink: i tego Ci zycze :lol:
Wiem jak to jest z tym siedzeniem w domku-ja przez blisko 2m-ce tak siedziałam.Byał zła, kłótliwa i nieznosna.Jednak człowiek to zdecydowanie zwierze stadne :wink:
A waga-wez przestan, 52 to za malo przy Twoim wzroscie.Ja sam przywoluje sie do pozradku po chodzi mi po głowie 45kg, ale wiem,ze potem byłoby 43itd.
A ja chce miec dzieci, byc zdrowa...zreszta nie jestesmy juz 13-o czy 14-o latkami :lol:
Głowa do góry :lol:
Tak Zoe, zgadzam sie - trzeba zachowac troche pupci :lol: aby bylo za co zlapac :lol:
Ja Zoe sie calkowicie odseparowalam od realnych ludzi. Od sierpnia 2006 robilam szkole korespondencyjna, takze nie mialam zadnych kontaktow, tylko siedzenie w domu i nauka. Z jednej strony jest mi dobrze - mam swoj spokoj, z drugiej zas czuje, ze troche zdziczalam... :oops: Boje sie ludzi.. Szczegolnie facetow.. Jak ide/jade z moim M czuje sie taka bezpieczna, a teraz przyjdzie mi samej dojezdzac na te kursy.. Mysle o tym i ogarnia mnie jakis taki strach..
Dzis jade wiec do Instytutu na test i prawdopodobnie na zajecia probne. Takze znikam zaraz z sieci - powtorzyc gramatyke :lol:
Caly czas mowie sobie, ze stres mi w niczym nie pomoze, jedynie mi utrudni "zdrowe" myslenie..
Wczorajsze jedzenie:
- pieczywo+dodatki (270kcal)
- slodycze (165 kcal)
- ziemniaki+kawalek kotleta (250 kcal)
- nektarynka (50 kcal)
- Lody (ok. 200kcal - 250 kcal)
Razem: 935 - 985kcal
Sliczne zdjecie ....Moja opinie juz znasz na temat Twojego odchudzania.Slicznie wygladasz z ta waga co masz....
Wychodz do ludzi.Nie mozna siedziec w domu i patrzec w sufit. Samoocna spada.Ja osobiscie niewyobrazam sobie siedziec tylko w domu,robic obiadki,sprzatac. Musze miec kontakt ze swiatem....
Trzymam kciuki za test.
Juli tak myśle, ze koniecznie powinnas, byc między ludzmi. Jestes Młodą śliczną fantastyczną dziewczyną - nie zamykaj sie w domu bo z pozniej bedzie Ci jeszcze trudniej...
Troche Cie rozumiem, ja jak bylam na macierzyńskim, tez czulam sia jakas taka bezuzyteczna (mimi ze opiekowalam sie dzieckiem!) - potrzebowalam pracy i bycia między ludzmi...
Trzymam kciuki za test.
Jestem pełna podziwu że tak komponujesz menu ze nie przekraczasz 1000... Mi się to juz dawno nie udało...
Kolezanki Forumowiczki
Dzis na wadze: 54,1kg.
Jak to ja zwykle, stresowalam sie wczoraj tym testem :roll: Rankiem jadlam jak szalona, pozniej kolo 13:00 stracilam apetyt i do godziny 21:00 czyli do momentu powrotu do domu - nic nie jadlam.. O 21:00 mialam na koncie tylko 660 kcal... :roll: Bylo mi nieco slabo, wiec zjadlam nektarynke i zupe pomidorowa z makaronem..
-kanapki (370kcal)
-Raffaello (240kcal)
-owoce (140kcal)
-Zupa pomidorowa (100kcal)
Razem: 850kcal + dwa gryzy pizzy...
Co do testu...
Zaliczylam na 66% i zaproponowano mi grupe dla sredniozaawansowanych :lol: Z jednej strony ciesze sie :lol: z tego wyniku, z drugiej zas strony uwazam, ze ten owy test nie byl w stanie sprawdzic faktycznych umiejetnosci kandydata.. Otoz test oparty byl glownie na zadaniach z gramatyki (powiedzialabym nawet ze w 90% byla to gramatyka), pozostala zawartosc mozna nazwac jako "rozumienie textu czytanego".. co moim zdaniem stanowilo za maly procent, aby moc okreslic do ktorej grupy jezykowej czlowiek sie nadaje.. Nie bylo tez zadnego testu "slownego"... Byla rozmowa w sprawie kursu, gdzie wydusilam z siebie jakies dwa zdania.. reszte praktycznie gadala babka tzn pani z sekretariatu..
A i jeden minus, poki co jest taki, ze liczylam na to, ze zajecia beda odbywac sie rano... stety/niestety odbywaja sie od 13 - 16... Takze, zeby sie na nie dostac na tzw "spokojnie" musze wyjsc z domu o godz. 11:00 rano i bede spowrotem przed 18:00. Tzn musze sie doczlapac na tutejszy dworzec, jechac pociagiem 30min i pozniej 15min spacerkiem na kurs..
Wczoraj bylam na tym "tutejszym" speluniastym dworcu i doslownie strach mnie oblecial... Bylam z moim M, byla godzina ok.20:30, pustki i nieciekawe typy... Mam nadzieje ze w dzien sa tam jacys "normalni", pozadni ludzie...
Takze dzis jade na probne zajecia. Jade sama. Wychodze z domu o 11:00.
No ale musze zrobic ten kurs jezykowy. Musze, aby pozniej moc "ksztalcic sie zawodowo" i pojsc wreszcie do pracy. Ten kurs bedzie wlasnie takim pierwszym krokiem mego powrotu do spoleczenstwa.. Dwa razy zmienialam juz kraj zamieszkania i naprawde trzeci raz psychicznie bym tego juz nie wytrzymala..
Napisze tylko moje dzisiejsze menu :roll:
I SNIADANIE (8:30):
-kanapka z pasztetem (200kcal)
-2 Raffaello (120kcal)
II SNIADANIE (12:30):
-kanapka z serem typu light (190kcal)
OBIAD (godz. 16:30):
-kanapka z serem typu light (190kcal)
PODWIECZOREK (18:00):
-Galka lodow (100kcal)
Razem: 800 kcal :roll:
Znow sie nie udalo dobic do tysiaca.. Nie dosc ze nie ma 1000, to moje menu skomponowane jest z samych kanapek.. Moze do godziny 12:30 nie jest zle, ale co z obiadem? Przydaloby sie zjesc cos na cieplo, ale z drugiej strony nie chce sie objadac na noc (dla mnie godzina 17:00 to juz za pozno na obiad). Nie wiem jak ja sobie to moge ustawic.. Bo nie zawsze mam chec pochloniecia 600kcal do poludnia :roll: No i pozniej to tak wlasnie wyglada zenawet tysiaka nie moge utrzymac...
Co tu zrobic drogie kolezanki :?: