-
Cos we mnie peklo... Na wadze co prawda 54,1kg, ale wciaz nie licze kalorii; zyje w swego rodzaju niepewnosci. Niepewnosci, bo nie sumuje pochlonietego a zarazem boje sie zobaczyc wiecej na wadze. Szczerze powiedziawszy z 53kg czulam sie b.szczuplo, poprostu idealnie..
Od troche ponad tygodnia dziwnie sie czuje. Moje dni wymagaja ode mnie pewnego wysilku intelektualnego zwiazanego z niemieckim, ale no bez przesady - ja potrafie dzien w dzien po 12 godz spac :!: i czasem jeszcze mi malo.. Kolejna wlasnie niepewnoscia jest to, ze moze ja w ciazy jestem.. Tym bardziej, ze wyniklo cos (pewna sytuacja) co moglo do tego doprowadzic.. No chyba, ze organizm dal sie oszukac.. Takze musze teraz czekac prawie 3 tyg, aby zrobic test.
Ucze sie dalej tego niemieckiego i nawet z powodzeniem czytam ksiazke(zwiazana z zawodem ktory chce w przyszlosci wykonywac) po niemiecku :)
Poza tym ostatnio przetlumaczylam swoje papiery i bede sie teraz ubiegala o uznanie wyksztalcenia.
No i moj mezczyzna nie pali juz ponad miesiac z czego jestem ogromnie dumna!
-
-ananas (210)
-wasa (50)
-miod (60)
-pieczywo (150)
-jablecznik (350)
-ryz+pieczarki (150)
-piers z kurczaka (140)
Razem: 1110kcal
-
Wczoraj nie dobilam nawet do 1000..
Porwalam sie na malowanie lazienki... i jakos mi cos nie za bardzo wyszlo..lazienka do poprawki... :oops: Chcialam dobrze, a dalam plamy... M jak przyszedl do domu to sie lekko zalamal.. Co jest totalnie zle, to krawedzie miedzy sciana a sufitem... Poprostu nie da sie na nie patrzec... :oops: :oops:
...Chyba zostane przy robieniu jajecznicy... :roll:
-
PRzynajmniej sie staralas....a ze Ci wyszlo jak wyszlo,to juz mniej wazne. :D :D .
Trzymam kciuki za Twoje plany zwiazane z praca....
Z tego co pamietam to nie chcialas dzidziusia,wiec mam nadzieje ze bedzie tak jak sobie zyczysz.
Buzka.
-
Tusia, wczoraj robilam powtorke z rozrywki :lol: Malowanie... Wyszlo o.k. Jestem zadowolona.
Zabladzilam dzis i zrobilam sobie kilku kilometrowy "spacerek".. Okolo 10km... Nie powiem puscily mi nerwy.. Jak bylam juz pod domem to weszlam do sklepu i kupilam lody, ktorych spalaszowalam juz 300kcal.
Nie mialam dobrego dnia - nie tylko ze wzgledu na spacerek, glownie ze wzgledu na nieudacznosc; moze napisze cos wiecej jak dojde psychicznie do siebie..
Ide smazyc nalesniki..
-
Dzis na sniadanie wepchnelam w siebie jeszcze wczorajszego nalesniczka :D Udalo mi sie - nikt go mi w nocy nie ruszyl :) Rano czyli o 4:30 am. jak moj M ma na 6:00am do pracy to czesto zdarza mi sie cos wsunac.. Takze dzis bylo:
- nalesnik z dzemem (liczmy 200)
- kanapki (200)
- lod (150)
- jablko (70)
- leczo (400)
1020kcal
Sprzatalam dzis troche, gdyz maja wieczorem przyjsc panowie od kaloryferowych licznikow.. Poza tym troche robilam porzadek na komputerze, bo od 12.pazdziernika nie mamy internetu.. Czyli juz niedlugo.. A umowy nowej tez nie mamy podpisanej i w sumie nie wiadomo kiedy zostaniemy podlaczeni spowrotem do swiata..
Ostatnio rozmawiam zarowno z ojcem jak i matka o spotkaniu sie. Nie widzialam sie z nimi prawie poltora roku :roll: Jesli chodzi o ojca, to myslelismy z moim M, aby spedzic z ojcem i jego zona wspolnie Sylwestra 2007/08. Mielibysmy sie zatem wybrac do Polski.. Jesli chodzi o matke to sprawa jest bardziej niewiadoma i podejrzewam ze w tym roku to nie nastapi.
-
Witaj Juli ;)
mam nadzieję,ze mnie jeszcze pamietasz, to ja Mammam vel Grucha
dawno mnie nie było i widzę,ze ty konsekwentnie walczysz z kilogramami i wygladasz pięknie :wink:
mnie niestety się nie udało.bo miałam zawirowania emocjonalne przez co zarzuciłam dietkę i jadłam wszystko
zyskałam kilogramy,ale rółwniez cos więcej,ale o tym w moim wątku , na który zapraszam:
Grucha
nie łam się, wszystko bedzie dobrze :)
-
Mam nadzieje ze niebawem bedziecie mieli internet i wrocisz do nas.
Trzymam kciuki za spotkanie z najblizszymi.
-
Brak internetu sprawil, ze odzwyczailam sie od niego. Przez miesiac jego nieobecnosci doskonale organizowalam sobie czas bez niego. Gdy pare dni temu podlaczono nas do sieci, nie wykazywalam zainteresowania. Chyba pierwszy poruszyl mnie eBay, po paru dniach pudelek. Dietowo nie bylam zmotywowana. Dzis postanowilam sprawdzic co tam u Tusiaczka slychac, a ze i u mnie na watku jakies nowe odpowiedzi sie pojawily to i tutaj zajrzalam. Nie mialam pisac, przynajmniej nie dzisiaj. Ale 2 mile wpisy na mnie czekaly, wiec jak tu dluzej byc nieobecna?
Co dzieje sie z moja dieta? Czuje sie jak w blednym kole.. Bowiem codziennie jem slodycze. Poprostu jest to jak mus. Bez Haribo, czekoladki czy ciasteczka jestem ospala i rozdrazniona. Ostatnio caly dzien wlokl sie za mna bol glowy, do momentu az nie zjadlam pol paczki zelkow. Pozniej namawial mnie moj M. abym zrobila sobie domowy test na zbadanie poziomu cukru we krwi. Kilka tygodni zwlekalam az w koncu zrobilam. Wynik okazal sie poprawny.
Przyjazn z waga tez sie – nie wiadomo nawet kiedy – skonczyla. Odkladam z dnia na dzien zweryfikowanie. Moze jutro sie odwaze. Bo przeciez zycie w czesciowej nieswiadomosci (bo przeciez wiem ze jest wiecej) jest meczace.
Robilam wczoraj ciasto z jablkami i sliwkami. Zniknelo w przeciagu doby. Jakies 40% zjadlam ja.
Ostatnie dni obserwuje swoje dzienne jedzenie i sklada sie na nie: kromka chleba z szynka/serem topionym, obiad: najczesciej zupa lub leczo i reszta to same slodycze. Czyli normalnego jedzenia jakies 300-400kcal. Reszta to smieci.
Aktywnosc fizyczna ogranicza sie u mnie do sprzatania mieszkania. Ostatnio kupilam sobie CD z nauka tanca tzn walc, tango, foxtrot i podajrze cos tam jeszcze, wiec jest nadzieja, ze moze cos w tej dziedzinie sie zmieni.. Cos tzn chociaz ciutke. Dzis np. obudzilam sie o 4:35 rano, sniadanko, kawka, troche obowiazki domowe, a pozniej 2 godziny cwiczylam walc & tango (m.in.krok podstawowy, otwarcie i promenada, obroty) i nie moge sie doczekac kiedy bede mogla przecwiczyc moje umiejetnosci z M. Wczoraj na eBay-u konczyla sie aukcja z kursem Samby – niestety przegapilam...
Pozatym czytam obecnie 2 ksiazki i szykuje dokumenty aby zlozyc do pewnej szkoly...
-
POSTANOWIONE:
Z dniem 22.List.2007 zaczynam ponowna walke ze slodyczami. I chocby mialo mna rzucac po calym mieszkaniu nie rusze niczego; zadnego cukierka, wafelka, ciasta, zelka!
Zobaczymy ile wytrzymam.
Poprzednio bylo to niespelna 2 tygodnie bez slodyczy.
Trzymajcie kciuki :wink: