-
Do Świąt 5kg!!!!!
Ok, jest troszkę ponad miesiąc czasu, sporo chęci i zapału....a to już coś. Kupiłam sobie dzisiaj fantastyczne body i przymierzając RZUCIŁY mi się w oczy te fale i kratery na udach- prawdziwa zmora! Za jakie grzechy ukarano mnie taką figurą- wstrętna grucha!!! Ale jest nadzieja, raz mi się udało zrzucić prawie 20 kg! Co to dla mnie 5kg, pikuś...małe piwo!
Start wyznaczam na 19. 11 ważę się dzisiaj...no tak, pięknie, po prostu bosko...bez komentarza (powinnam zrzucić 8 kg!!!) Ale ok, wszystko przede mną, kolejne ważenie 6 grudnia- taki mały prezent od Mikołaja (słyszysz? ma byc prezent...dla mnie!) Następne tuż przed Świętami (aż strach pomysleć co będzie po...)
No to od jutra ostro za siebie, będę zapisywać wszystko- bezlitośnie!!!
-
i gdzie te zapisy ?? :) a jaką dietkę wybrałaś?? bo jak jeszcze nie masz to proponuję sie przyłączyć do mnie na south beach :D
-
No więc..erm...nie miałam dostępu do kompa...linie pozrywane...kompletne otępienie...po prostu masakra. Tak to jest jak temu biednemu Homo Cylivilusowi odetną neta:P Ale już wszystko gra, co prawda biedni strażacy i energetycy mają dosłownie urwanie tył...a przynajmnie do wtorku.
Witaj Babelkowazupo;-)
Co do mojej dietki, nie jest źle...trzymam się. Ha, powiem więcej- wcisnęłam się w portki, które myślałam że są już dla mnie na amen spalone- jak zrzucę te 5 kilosów to będą leżeć jak ulał:-))))))))))))))))))))))))))))
Najlepsza dieta jaką znam to MŻ (każdy chyba wie na czym polega) Staram się ograniczać do 1000-1500 kcal. Nie uznaje natomiast żadnych wyniszczających diet proszkowych, szpinakowych, bananowych (aczkolwiek banany rzeczywiście odchudzają...), prezydenckich, 13-sto dniowych i innych wymyślnych tortur. Mam już naprawdę spoooooore doświadczenie i znam juz chyba każde strony odchudzania. Oduczyłam sie pewnych nawyków żywieniowych i pod tym względem nastąpiła u mnie trwała zmiana- stawiam na NATURALNĄ ZDROWĄ ŻYWNOŚĆ POZBAWIONĄ KONSERWANTÓW I SPORT (oczywiście w miarę możliwości) Muszę powiedzieć że w ciągu roku 3 lata temu zjechałam 20 kg!!! Niestety z pewnych względów przybyło mi 10 kg z czego chcę zrzucic te właśnie 5 kg (do 53 kg przy wzroście 168,5 cm) Tak więc wylądowałam na tym forum- myślę że potrzebuję takiej publicznej spowiedzi, która skutecznie mobilizuje do podjęcia wysiłku w tej TŁUSEJ kwestii :-)))
No dość już przynudzania...pora otkleić moje spasione dups..ko z krzesła i trochę poćwiczyć. POZDRAWIAM:D
-
phi! co to jest 5 kg. przy 20! :D NAPEWNO się uda!!! :D
-
Hmmm, myśle że 58/168 to juz jest dobra waga i ze te 5 kilo to nie potrzebne...
:) no ale skoro chcesz i uważasz że dasz rade to trzymam kciuki, tylko ne iprzecholuj bo szkieletów to też żaden facet chyab nei lubi :wink: Jka to sie mówi: uważaj aby nei wpaść z deszczu pod rynne :wink:
Pozdrawiam :!:
-
:)
to życzę powodzenia , skoro schudłaś raz już te 20 kg to te 5 też zrzucisz nie ma innej opcji :D , ale znając życie jak schudniesz te 5 to będziesz chciała jeszcze :wink:
-
Droga Autorko tego Postu!!!!!!!
zauwazyłam ze jetes z gliwic a z jakiej czesci??
nio i ja walcze bo dopada mnie jojo wiec dzis walka kolejna rozpoczynam :)
-
MALINNNA19- WITAM SZANOWNĄ RODACZKĘ! Moja lokalizacja...5 min od naszej słynnej Wieży Eiffla- Radiostacji:-) Pozdrowienia znad Kłodnicy!
Szanowne Panie..echm...echm..to ile wskazuje ta bezlitosna i znienawidzona przez Nas maszyna jaką jest waga jest nieważne- tak samo to zakichane BMI. Wszystko zależy od budowy ciała, tendencji do tycia, hormonów i naszego samopoczucia (niektóre osoby lepiej wyglądają przy ciałku:-)))
Przy moim wzroście nawet 60 kg to waga prawidłowa...tylko że ja mam budowę GRUCHY i prawie 60 cm w udach!!! Co wiecej ważąc 68 kilo mogłam posłużyć za model do liczenia żeber w akademiach medycznych, a BMI wskazywało już otyłość. Komu tu wierzyć.W moim przypadku naga, brutalna prawda wychodzi w momencie wbicia się w strój kąpielowy. Mam szczupłe łydki przez co moje KURZE UDKA wyglądają jak od BROJLERA!! FEEEE!!! Mam już opanowane różne triki maskowania sadełka na udach ale nie zawsze skutkują...w takich chwilach mam ochote się powiesić buuuuuuuu.
Z doświadczenia wiem że najlepiej wyglądam (i nie jak szkielet!) przy 53 kg, nie mniej...wiem co to znaczy ważyć 47 kg (wypadek przy pracy :oops: ) Na poczatku listopada stuknęło mi 60 kg, teraz jest 58 a w porywach 57 kg. Jestem po prostu wstrętny obżartuch stąd efekt jojo.
I jeszcze trochę przynudzę...zrzucenie 20 kg było przypadkiem-właściwie zmieniłam tryb żywienia. Opracowałam własne menu stawiając na zdrowe jedzenie a nie małokaloryczne (chociaż na jedno wyszło) i na początku (w niecałe wakacje!!!) zrzuciłam 10 kg:-) A TO NIE WSZYSTKO KOCHANE, cera zdrowsza i ani jednego pryszczatego skubańca na twarzy :D :D Same plusy! Stosowałam się do zaleceń diety zgodnej z grupą krwi- POLECAM ale be z przesady, trzeba wyczuć co i jak (każdy człowiek jest inny!) W razie czego służę radą przy grupie O. Apeluje do WSZYSTKICH BĘDĄCYCH NA DIECIE- nie dajcie sie ogłupić dietami w proszkach, opartych na płynach (nic tylko woda mineralna) a nawet trzeba uważać z dietą 1000kcal- potwornie wyniszczają organizm. Są dobre do zastosowania maksymalnie przez 2-3 dni (oczyszczaja organizm). Aby uzyskać zgrabną sylwetkę trzeba spojrzeć na jakość tego co w siebie pakujemy (potem ile to coś ma kalorii) zmienić tryb życia i wprowadzic trochę aktywności fizycznej- jeżeli nie mamy możliwości uprawiania sportu pamietajmy o alternatywach...podobno seks pochłania sporo energii a więc kochajmy się jak najwięcej:-)
I tym optymistycznym akcentem zakończę już swoje wywody:-) Trza wprowadzić te morały w życie (che,che)
-
O choooooooooole...a ale się rozpisałam :)
-
Dostrzegam wiele podobieństw między nami ;] Wagowo (stosunek wagi do wzrostu) jesteśmy bardzo podobnie, mamy podobny cel = -5kg., ja też miałam kiedyś, ekhem... wypadek przy pracy, który - stety/niestety został odpracowany z nawiązką :) I też (właśnie wtedy, kiedy skończyło się na tym 'wypadku') schudłam w sumie 20 kg. ;] A nawet 21,5 ;)
Tyle, że ja jestem niecierpliwa i szlag mnie trafia (i dietę przede wszystkim) jak nie widzę w miarę szybko efektów. Zero mobilizacji :/
Pozdrawiam i życzę sukcesu :D
-
Wczorajszy dzień to KASZALOT...poprzedni też...nie to żebym się skusiała na jakieś tłuste co nieco ale jak na osobę mającą do zrzucenia więcej niż co nieco to trochę przecholowałam. Wczoraj o zgrozo o 23: 38 (tak, tak aż zerknęłam na zegarek) po prostu wymiękłam...zjadłam 1,5 opakowania serka homogenizowanego z pomidorkiem popijając prawie 2 szkalnkami zdechłego mleka (żeby chociaż to to było dobre :evil: !) Nie ma dla mnie wytłumaczenia...po prostu baty na goły zad...aż spuchnie! To że miałam ograniczyć nabiał to jedno ale TA GODZINA... niech to jasny... :x !!! Brak słów, porażka.
No i efekt jest- 57,7 (a powinno już być 57,0 do jasnej ciasnej :evil: !!)
Dzisiaj nie było litości: 2 banany
2 malutkie ziemniaczki, surówka z kapuchy pekińskiej, 2 malutkie
pomiidorki, białko z 1 jajka, pietrucha, zielony pieprz, sól (ociupinka)
parę marchewek do schrupania
2 szklanki czerwonej herbaty
Hmmm...wygląda nieźle, oby wytrzymać do jutra rana...cholera akurat mam wolne- zaś w tej pustej łepetynie bedzie tylko JEŚĆ i JEŚĆ!!!
Jeżeli nie dotrwam przykleję sobie na czole kartkę z napisem PALNIJ MNIE!!! i będę z nią chodzić do końca dnia...a na forum będę się przez tydzień podpisywać SZAFODUPA!!!
Qrde zaś o żarciu...ale mi burczy w żałądku...chyba zacznę krzyczeć...
-
helo
Oj, nie smuć sie :!: bEdzie dobrze :!: jedna wpadka na jakisczas to jeszcze nie zbrodnia :!:
3mam kciuki pisz jak wytrzymałaś dzień :P
Pozdrawiam :!: Do uśmiechnięcia :D :lol: :wink: :D :lol: :wink: :D :lol: :wink:
-
Nooo pieknie, kupę czasu mnie nie było- grypsko mnie zmogło...nie miałam sił doczołgać się nawet do kompa :evil:
Z dietką mały kryzys...ale myślę że zażegnany. od dzisiaj obiecałam sobie codziennie zapisywać postępy- bez co i ile zjadłam (na dobra sprawę kogo to obchodzi :D ) Wpis będzie dotyczył czy wszystko gra czyteż coś elegancko sfifrałam.
Jeszcze się czuję nieco sponiewierana- dzisiaj rozbolał mnie żałądek (przez co mało zjadłam) Ale to chyba nie najlepszy sposób na odchudzanie...trochę niehumanitarny :( Noo!To do jutra!
-
No co, Ty grubasie jeden Ty! Trzeba było żreć te daktyle, co??? Wstyd !! :oops:
Dzisiejszy stan 57 kg z małymi gramami...to chyba po tej grypie. Nie sfifrać, byle nie sfifrać!!! Dzisiaj nie najgorzej...nie wiem ile kcal:
1,5 ziemniaka, odrobina gotowanego kurczaka z warzywami, surówka, troszkę maślanki, a na deser 4 jabłka i 3 banany (też mi kara) Właśnie żłopię herbatkę ojca krzysztofa...fuuuuuuuuuuj co za ochydztwo!!! Ale jak poskutkuje to dam znać:-) (przy niej czerwona herbata to rarytas!)
Koniec meldunku:-)
-
całkiem dobrze Ci idzie :D ,ale ja bym zrezygnowała na Twoim miejscu z bananów w takiej ilości , ogólnie 1 na jakiś czas , bo faktem jest ,że zapychają , ale są jednymi z gorszych owoców na diecie .
-
:D
Ładnie Ci miśq idzie! Wierzę w Ciebie co to jest 5 kilosów :P.... Będę tu zaglądać, bo ciekawie sie zapowiada :D. :*
http://www.TickerFactory.com/ezt/d/3...6ba/weight.png
-
Idzie Ci dobrze, tylko mi sie tu nie podłamuj słonko i na siebie nie krzycz :!: Staraj sie być wyrozumiała czasem dla swoich słabości, bo jak to sie mówi: "im bardziej na siebie zaczniesz naciskać tym mniejsze odniesiesz sukcesy" I coś w tym jednak jest...
Pozdrawiam :D Do usmiechnięcia :D :lol: :wink: :D :lol: :wink: :D :lol: :wink:
-
Qrcze minęła środa, minął czwartek a ja jak ta ostatnia du...a zawalam i nic nie piszę! Trochę miałam zakręcony tydzień...najgorsze jest to że znowu waga mi się zablokowała (TO NAPEWNO SABOTAŻ!Baterie mi podmienili!!!) jak pokazało w środę rano 56,5 tak nic sie nie zmienia...WRRR!!!!!
Żeby mi już tak totalnie dokopać to zagonili mnie do pieczenia tych ochydnych , lukrowanych, pachnących, nadziewanych bakaliami...śluuup...pierniczków. No i tak skubię sobie to rodzynka, to migdała to daktyla, czy orzeszka i efekty są. Co do bananów przy ich dzisiejszej cenie (tak, tak dzisiaj widziałam :shock: 4,99!) można ciśnienie sobie podnieść. Ostro grzeszyła z nimi przez CAŁE 2 dni, a co! Kiedyś schudłam w 2-3 dni na diecie bananowej ze 3 kg:-) Ale fakt jako owoc dietetyczny to jest zdecydowanie do luftu :D
Co do reszty win to skusiłam się na parę plasterków serka żółtego...byłam już na takim głodzie że zlitujcie się...tak dawno nie jadłam nawet zdechłego kawałka goudy!
No i znowu daktyle- durna tępa baba...cóż poradzić taki już ze mnie wybrakowany model :x Dzisiaj jednak powiedziałam sobie stanowcze nieeeeeeeeee...czy dotrwam :?: taaaaaaaaa, pocieszam sie faktem że do Świąt tylko 3,5 kg (chociaż sądząc po przygotowaniach jakie poczyniła moja NIEZAWODNA :evil: rodzinka to przydałby się taki mały zapasik 2 kg...51???? Che, che, marzenia ściętej głowy :x )
DZisiaj (jak na razie!) 1 kefirek z ogórkiem i koperkiem (jak sobie poczytałam ile ma procent to się omało nie zakrztusiłam...całe szczęśćie tylko 200 g) 2-3 małe jabłka, DAKTYLE (no jakże mogłabym zapomnieć!!!...nie za dużo) i herbatka ojca krzysztofa (łeeeeeeee!!!!!) poprawka 2 herbatki- właśnie widzę że mam przygotowane to świństwo przed obiadem.
Na obiad planuję:
2 małe ziemniaczki, surówka (przez dwa dni miałam rybę po grecku bez tłuszczu of course :wink: i dość tego dobrego) no i jakiś tam owoc, może marchewkę. Boże Dopomóż!!!
-
Wczorajszy dzień pod znakiem owoców (jakie wolę nie wspominać... :oops: ) Nie najgorzej- jedyne pocieszenie...ale nic nie schudłam, wręcz przeciwnie było juz ładnie 56 kg a teraz jest prawie 57 (56,5!) Może jeśli zrezygnuje dzisiaj z kolacji jutro w prezencie mikołajkowym ujrzę wreszcie 55 kg? (jakikolwiek postęp, błagam!!!)
Dzisiaj mała niespodzianka- po raz pierwszy jeździłam rowerkiem w grudniu! Ciepła kurtka, czapeczka, grube spodnie i skarpety od babci, noooo i majtasy z froty- nawet było ciepło :-) Tak więc spaliłam (chyba) ten mały grzeszek z rodzynkami...a na obiad 1 ziemniaczek... rodzina patrzyła (sic!) surówka z ogórkiem i "chińską" kapuchą, koperek. Teraz popijam napar z bobków ojca grzegorza, który śmie nazywać herbatka, bleeeeeeee!!!!
-
Acha i 3 marchewki- trzeba mieć coś z życia :D
-
CEL OSIĄGNIĘTY- 53 KG!!!!!!!! HURRRRRRRRAAAAAAAAAA!!!
Długo się nie odzywałam ale wprowadzałam w życie swój projekt dotyczący diety...głównie opartej na MŻ. Myślę że to nasze ostatnie spotkanie:-)))))
W sumie od początku listopada zrzuciłam 7 kg, jak miło :D :D :D
-
Midori..... co tam u Ciebie:?: Odezwij sie i powiedz jak sobie radzisz po zakończeniu diety:!: Pozdrawiam :D