-
byle do wiosny.
witam wszystkie dziewczyny próbujące pozbyć się kilogramów i tłuszczyku tu i ówdzie, jak ja:)
planowałam to już wieeele razy. zaczynałam, przeglądałam ta stronę wnikliwie, wybierałam odpowiednią dietę dla siebie, przygotowywałam sie, a potem stawałam na wadze i....załamywałam się i rzucałam całe odchudzanie w cholerę.
mam 17 lat, 176 cm i 73 kg. bez względu na to co twierdzą inni, to jest DUŻO!. za dużo, więc chcę się tego pozbyć. najpierw chciałabym dojść do 65 kilogramów, bo wolę nie stawiać sobie celu, który po tygodniu okaże się być ponad moje siły. a przecież 8 kg jest możliwe, prawda?
myślę o diecie 1000 kalorii. no, może zacznę od 1200 i będe stopniowo schodzić na 1000. to tylko próba, być może wynajdę coś właściwszego dla siebie.
do tej pory nawet jeśli próbowałam się odchodzać robiłąm wszystko nie tak. nie jadałam śniadań, potem wielkie obiady, późne kolacje. od dzisiaj wszystko musi ulec zmianie. tak, życzcie mi powodzenia.
-
Oczywiście, życzę powodzenia - i myślę, że dobrze myślisz zacząć od 1200 - podietuj tak ze dwa tygodnie potem zobacz efekty - dużo dziewczyn chudnie na tym wystarczająco szybko ( i w miarę bezboleśnie)
65 kg to słuszny cel przy twoim wzoście :D
-
oho, dziękuję za te jedne na razie kciuki. tak więc wypadałoby pójść na spacerek, zacząć się ruszać.
dziś był mały jogurt owocowy (ostatni raz - czas przerrzucić się na naturalny) i pomarancza, a później ryż, ogórek kiszony i kawałek mięsa z kurczaka. pójdę więc teraz na jakąś małą kawkę, żeby sobie humorek trochę poprawić, a potem trochę się poszlajać. szkoda tylko, że sama. ale dobrze, jakoś sobie poradzę:)
miłego dzionka!
-
Hejka- bardzo rozsądne założenia :-) Stosuje identyczne i w ciągu miesiąca zgubiłam 9 kg ;-) Zdaję sobie sprawę, że z tego 4 kg to byłapewniakiem woda, ale zawsze pozostaje 5 :-) Trzymaj się! :-) Będę zaglądać do Ciebie:-)
-
ano strasznie się ciesze, że już pierwszego dnia mam jako takie wsparcie. naprawdę, czytanie tych pamiętników podnosi na duchu i motywuje.
myślę ciągle o tym ruchu. na razie górują długie spacery i bieganie z psem (samej się jakoś nie chce, wszystkim za zimno:P). chciałabym skoczyć na jakiś basenik, ale mam opory przed włożeniem stroju, nie moge się przekonać. może to psychika, wiem, że dużo by mi to dało, ale nie mogę! jutro zaczne jakieś ćwiczenia w domu. mam to nieszczęście mieszkać w takim mieście, gdzie nie uświadczysz porządnej siłowni. buuu, nie będę przecież trenować z samymi mięśniakami dookoła. nie potrafię tak.
co do jedzenia, to dziś z rana jogurt z garścią musli i pomarańcza. obiadek - rosół z makaronem (nie! nie!) i ryż z ogórkiem kiszonym i odrobinką mięsa z kurczaka. na podwieczorek jabłko a kolacja to tylko sok Pysio (nie wyrobiłam się przed 18, nie chciałam jeść niczego bardziej konkretnego, musi być ostro bo z moją silną wolą jest niebardzo). jeszcze dwie kawy z cukrem z którego od jutra rezygnuję.
a potem był godzinny spacer, i to mnie właśnie ratuje. tak, pierwszy dzień diety mam prawie za sobą. teraz musi być już tylko lepiej!
-
ha! dodałam strzałę z serduchem jeszcze ani drgniętym, co by się jeszcze bardziej zmobilizować! tak...idę uczyć. historia czeka.
-
Hejka, z tym strojem to doskonale Cie rozumiem ! To samo miałam. Do pierwszego razu :-) Teraz to się kompletnie nie przejmuję :-) Dopinguje mnie to, że każdy ruch ramion w wodzie przybliża mnie do mojego celu :-) Jak już wskoczysz do tego basenu to sobie myśl, jak to fanie bdzie wbić sie już wkrótce w fajne kiecki :-) I wszyscy zapomną, że widzieli Cię kiedyś na basenie w stroju grubszą o kilka kilosków :-)
-
przed chwila podliczyłam - 984 kcal.
aż mi się chce uśmiechać. mam cel. tak.
dobrej nocy.
-
Witam!!! :D
Jesteśmy tego samego wzrostu! :D To już kolejna osoba z 176 :D Tylko waga inna :? Ja na razie dążę do 70, potem się zobaczy :D
Masz bardzo dobre założenia jak na początek :D Też tak na razie robię - żadna konkretna dieta, tylko mniej kalorii :D Ale zastanawiam się nad dietą south beach :) Zobaczy się, czy się zdecyduję :D
Jako kolejna trzymam za Ciebie kciuki!!! :D
-
no, oczywiście, ze nie ma się czego wstydzić - u nas szczególnie na Aqua aerobiku pełno grubasków :D na fitnessie mniej....
-
boże...zważyłam się dziś na domowej wadze, którą wyciągnęłam gdzieś z pod szafy (zawsze stała tam, bo samo patrzenie na nia napawało mnie obrzydzeniem:P) i wyszło zamiast 73 jak sądziłam - 75! hmm...tak sobie trochę tłumaczę to okresem, ale chyba wtedy aż o 2 kilogramy więcej nie powinno być, prawda? ojejjj, poczekam jeszcze te kilka dni a później zobaczymy.
jak na razie drugi dzień diety/, idzie nieźle. dzień rozpoczęłam od ćwiczeń z cindy. cholerstwo wydaje się łatwe ale się zmachałam że hej:D w brzuchu trochę burczy, prawdopodobnie za dużo myślę o ograniczaniu się, ale spokojnie, chyba jakoś przez to przebrnę. wpadnę wieczorem napisać jak przetrwałam wtorek, teraz trzeba mi lecieć trochę lekturkę poczytać.
--
waszka: myślę, że się w końcu przełamię, mam taką nadzieję, chociaż wiem, że nie będzie łatwo. u nas niestetty nie ma czegoś takiego jak aqua aerobik. a szkoda:)
kitty85: i ja trzymam kciuki i powodzenia powtarzam w myślach ciągle! uda się uda!:)
paula: dzięki za doping:> taaak, te szczuplejsze nóżki.....:>
--
właśnie się dowiedziałam, że mama robi pizzę! nieee, czemu oni nie uwzględnią tego, że ktoś tu się może odchudzać??:>
-
cześć, ja też się przyłączam do wspierania i obserwacji, jestem dokładnie takiego samego wzrosu jak ty, a zaczynałam również od wagi 73, masz rację nikt nie uwzględnia że się odchudzasz i gotują pyszne rzeczy, ja na szczęście mieszkam tylko z jedną osóbką, która również udało namówić się od odchudzania. A więc dużo mniej pokus na mnie czyha :D.
basen to najlepsza rozrywka dla ciała, ja uwielbiam pływac i zgadzam się z dziewczynami, wstyd chowamy do kieszeni i korzystaj ze świetnej zabawy :D.
Siłownia, ciesz się że jest jakakolwiek, u nas w MIędzyzdrojach nie ma żadnej siłowni niedawno zamknęli jedyną, która tu była :( , to jest dopiero ból, ale trzeba sobie radzić, a że mieszkam blisko parku i plaży można korzystac ze spacerów, które po piasku są rzeczywiście wyczerpujące
pozdrawiam i trzymam kciuki, niech serducho zbliża się do celu :D
-
Cześć kanapencjo moja mama to też straszna kusicielka jak zaczełam sie odchudzać zaczeła do domu przynosić rolady lodowe z czekolada i inne pyszności byłam wsciekła bo wydawało mi się że robi mi na złość hehe dopiero po chwili sobie uświadomiłam że zawsze tak było ale teraz działa mi to na nerwy bo nie mogę tego ruszać. Dziś mija 20 dzień jak jestem na dietcce 1000kcal nie jem słodyczy i nie ruszam jedzonka po 18 mam 2 kg mniej może nie jest to oszałamijacy rezultat ale powolutku dreptam sobie do celu zostało 127 dni do pierwszego lipca postanowiłam że do tego czasu będę na diecie i jak nie zobaczę na wadze 50 kg to wtedy pomyśle co dalej będę robiła.
A co do twojej wagi to u kobiet waga wacha się w zależności od wielu czynników dlatego też najlepiej ważyć sie raz w tygodniu albo nawet raz w miesiącu wiem że to trudne bo wchodzenie na wage uzależnia :wink: :wink: :wink: Miłego poniedziałku życzę :D
-
szit i fak i madafaka no! skusiłam się, skusiłam na kawałek pizzy z okazji obiadu. potem jednak wyrzuty sumienia, więc wybrałam się na dość długi spacer z psem (akurat nas zasypało, uwielbiam śnieg, ale nogi były wyczerpane, no i dobrze=), potem jeszcze troszkę poćwiczyłam w domu i czuję się trochę lepiej.
nie będę się rozwodzić dziś nad sobą, jestem zła, mam dziś 1330 kcal. poddałam się jedzeniu, cholera. wszystko przez tą pizzę! ale upadki umacniają /mam nadzieję, że i ten/. jutro sie nie dam.
no i chyba jednak będę od razu dążyć do tych wymarzonych 60 kg. jeśli mi się to uda, chyba umrę z szczęścia.
buziolki wszystkie grubaski /jeszcze:)/ !!!
-
będzie dobrze, dobrze, że umiesz zjeść jeden kawałek :? ja nie umiem - albo nic, albo jedziemy po całości (tak jak z czekoladą - nie ma, że zjem kawałek - ja zjem TABLICZKĘ)
zazdroszczę silnej woli :D
-
według mojej wagi dzisiaj ważę 75 kg. więc tłukę sobie do głowy: kochana, 15 kg i będziesz mogła zacząć chodzić w miniówach:) hyhy, matko jedyna, jeszcze sobie chcwile powzdycham i wracam do książek. dobrej nocki.
-
Łech, z tą wagą to się nie przejmuj- mi przy okresie leci 3 kg w górę i równie szybko spada po :-) Pij duż wody, to się trochę mniej puchnie :-)
Waszka- z konsumpcją moja jest podobnie! Wszystko albo nic :-( No to wybieram nic..
Dobranocka :-)
-
Ja przybieram 1 do 2 kg, normalka. Dzień przed puchnę tak, że widać po kostkach :) spoko, zniknie
Paula, ja też wybieram nic - ale nie zawsze wychodzi
-
cześć Kanapencjo, w sumie nie jest źle pomyśl że przed rozpoczęciem diety jadłaś np. jakieś 3 tys kalorii (piszę według własnego przykładu) a teraz zjadłaś 1300 w końcu to kolosalna różnica, a na początku jest prawie zawsze ciężko, ja zaczynałam kilka razy odchudzanie, aż wreszcie wzięłam się za siebie na poważnie.
Pozdrawiam, u nas dziś mnóstwo śniegu, jest pięknie
-
Waszka- dobre, podobało mi się to z tymi małymi lterkami, uhaha :-) Kanapencjo- no i jak tam się trzymasz?? Pewnie na kanapie zrobiłaś już dziś ze 200 brzuszków??? Jak Viennema to w zwyczaju, tylko nie wiem, czy ona to robi na kanapie :-) pozdrówka :-)
-
hej! no staram się trzymać. ostatnie trzy dni mam w głowie tylko myśli o krótkich spódniczkach hyhy:) nawet śnią mi się.
dziś draże pożarłam, ale to normalne przy moim uczeniu się. tzn. było normalne, teraz mam wyrzuty sumienia i chyba za karę już dziś nic nie zjem. mam zamiar do końca dnia lecieć na herbatkach, chyba, że zrobię sobie jakąś mało kaloryczną sałatkę. no zobaczymy czy dam radę. najwyżej położę się wcześniej spać. jedyne co mnie ratuje to cholerny ból brzucha, przez niego nawet nie mam ochoty na jedzenie nic konkretnego - a to akurat dobrze.
taaak, brzuszki były, a jakże:) powoli wchodza mi w krew codzienne ćwiczenia i całkiem mi z tym przyjemnie. teraz ide na spacer z pieskiem (może dłuższy, trzeba korzystać jeszcze ze śniegu:)), a potem jak mama przyjdzie z pracy to spróbuję zmusić ją do dłuższych ćwiczeń. w końcu, co dwie to nie jedna:)
nie mam teraz czasu podliczać kalorii, może później. ehhh, jakoś mało czaus. ferie mają się ku końcowi a wszystkie sprawy, które miałam pozałatwiać w ciągu tych dwóch tygodni leżą i kwiczą. teraz planów i postanowień wiele, tylko z czasem jakoś gorzej:/
dziś:
jajecznica z dwóch jajek
pół rogalika
100 gram chudego białego sera
te drrraże cholerne (nie wiem ile dokładnie, chyba nie tak strasznie dużo)
talerz zupy (jakiś warzywny wynalazek mamy)
no, mogło bybyć lepiej. ale najwazniejsze, że juz zaczynam bardziej sie kontrolować i zastanawiać co jem, co powinnam, a czego nie mogę:) więc dalej dalej do przodu!:)
trzymajcie się! postaram się później zajrzeć do was.:)
-
Będzie dobrze, samokontrola najwazniejsza
-
uff, znalazłam chwilkę żeby wejść. a właściwie to szukałam po prostu jakiegoś zajęcia, które oderwało by mnie od myśli o jedzeniu. chyba przyszedł kryzys dnia trzeciego:/ ciągnie mnie na jakieś żarełko oj ciągnie. do 19 było całkiem nieźle - wyszłam na spacer, potem jakoś wciągnęłam się w czytanie podręcznika z historii. zjadłam już tylko jabłko i wypiłam kawę bez cukru /swoją drogą zaczyna mi to smakować:)/. ale znowu teraz jest gorzej, bo wszyscy się czymś zajadają. i niby mój brzuch wcale się nie domaga, ale mimo to, wiem, że jestem w stanie się skusić. dlatego trzymam się kurczowo oparcia krzesła. jak się złamię, to chyba poprosze kogoś żeby jutro skopał mi tyłek :)
no to pójdę podliczyć kalorie, aż się boję:> buź.
-
hej ho, tak sobie czytam Twojego posta od kilku dni i w końcu przyszedł czas żeby coś napisać :D
trzymaj się tego krzesła, trzymaj, to rano będziesz mogła sobie pogratulować :):):) nie ma to jak silna wola. ze mną też zawsze jest najgorzej wieczorami i też za bardzo nie wiem jak sobie z tym poradzić :D
kawa bez cukru. hmmmmm. hmmmmmmmmmmm:) no ja sobie tego wyobrazić za bardzo nie umiem :D:D:D od trzech lat nie używam cukru ale o ile do gorzkiej herbaty jestem przyzwyczajona tak do kawy... nieee :D ja muszę mieć słodzik ;) i w sumie Tobie też polecam ;) nie jest tak dobre jak cukier :P ale nie ma kalorii, prawda? ;) (no a mi dodatkowo cukru nie wolno)
dobrej nocy i powodzenia :):):)
-
kanapencjo trzymaj się dzielnie, nikt nie obiecał że będzie lekko, ale pomyśl ile jutro będziesz miała satysfakcji jak nic już nie zjesz. Sama powiedziałaś że nie jesteś głodna to tylko ochota, a chwilowo ochote trzeba zwalczyc no i na pewno przyzwyczajenie do wieczornego jedzonka, pomyśl jak połozysz się spać i będzie leciutko na żołądku, a rano wstaniesz lekka jak piórko z poczuciem że wygrałaś :!: I ta na pewno nie pierwszy raz :!: pozdrawiam , trzymaj się mocno
-
1130 kcal. noo, nie jest tak źle. wyobrażałam sobie, że pożarłam dziś bóg wie co, a tu proszę, da się przeżyć:)
tak tak.chyba ochota mi z lekka przeszła. zrobiłam mega mocną herbatkę, wcisnęłam trochę cytryny, siadłam i słucham sobie gentlemana:) w końcu będę mogła być z siebie dumna i wcale nie przesadzę jak powiem, że to dzięki wam:) gdyby nie to, że zawsze jestem masakrycznie szczera wobec siebie, to pewnie zeżarłabym coś, a tutaj skłamała. ale nieee, nie mogę się za siebie wstydzić prawda?:>
a teraz chyba pójdę pod prysznic, potem może pomaluję panokcie (to kolejny trik - ze świeżym lakierem nie uruszam się z miejsca), muszę jakoś spędzić czas do 23:40, bo wciągnął mnie festiwal kina niezależnego i chcę obejrzeć film city. to już trzeci z serii. wczorajszy dzien, w którym umrę chyba jeszcze bardziej zmotywował mnie do pracy nad sobą (ogólnie, nie tylko odchudzanie). i przyszła jakaś taka siła i świadomość, że nie musze być taka jak wszyscy, że nie chce tego przede wszystkim. dusze się w tej ciasnocie komórkowej, telewizyjnej, internetowej. trzeba mi ograniczeń.
o boże, ale mnie wzięło na refleksje. czasem tak mam, prosze się przyzwyczaić. zawsze musze napisać o wszystkim co przyjdzie mi do głowy:) pisanie to moje uzależnienie:)
dobranoc:)
(aha, chciałam się dziś zważyć, ale strach zwyciężył. zrobię to w poniedziałek i doniosę, czy cokolwiek drgnęło /w co wątpię/)
-
kanapencja!
zajrzalam do Ciebie i co widze. dobrze Ci idzie:D tak trzymaj!
widze, ze znalazlam rowiesniczke!:D
jestes rocznik 87 czy 88?
tak! zwaz sie w poniedzialek! wtedy bedzie jakis spadek na pewno! a jutro niewiadomo i lepiej sie nie podlamywac!
wpadne do Ciebie jutro jeszcze a pozniej dopiero w niedziele... wyjezdzam!
refleksje sa fajne:D
ja tez w tym roku stwierdzilam, ze wezme sie za siebie. mialam drobna pomoc w postaci mojego teraz juz ex-chlopaka. ale zaczelam myslec o innych ludziach i mysle ze troche zmniejszylam moj egoizm.
do napisana kanapencjo...
a jakie robisz cwiczenia? podziel sie!!!
-
Hej Kanapencjo :lol: Ja podobnie jak Ty dąże do tej samej wagi - też 17 lat,ale wzrost 174 i waga 68 kg(na wskazniku inna, z tego powodu, że już w ferie się odchudzałam i spadłam do tej wagi i żeby się nie zniechęcić tak ją pozostawiłam :twisted: ) Teraz znowu na diecie od poniedziałku. Życzę powodzenia i zapraszam do mnie! :wink: Buziooolek :*
-
boże..ale dziś smutny dzień. samotnośc mi zaczyna dokuczać. w sensie takim, że wszyscy wyjechali a ja tu siedzę biedna, sama, w tej zatęchłej norze i walcze z lodówką. blee. na pocieszenie zjadłam kilka ciastek i 3 naleśniki. ale jeśli dodać do tego to, co zjadłam przez resztę dnia, wychodzi ledwo ledwo ponad 1000 więc jeszcze dziś wybaczamy (cholera, codziennie coś muszę sobie wybaczać:).
zaczęłam poranek rozciąganiem z cindy znowu:) uwielbiam ćwiczenia na kasetach, to mi daje wrażenie, że nie ćwiczę sama:) wprawdzie drazni mnie cała ta cindy, która narzeka na drugi podbródek (no mamo no!), ale nie mogłam się cos doszukac innych kaset. może przez to mój dzisiejszy zły humor. dokucza mi już chyba od południa...albo może nawet od rana;/
ach, jak nas dziś pięknie zasypało. znowu. ruszyłam pulchny tyłek po południu na spacer, co by nie rozmyślać o swojej samotności ( :wink: ) i trochę się poruszać. połaziłam troche po parku, aż poczułam, że mam nogi, a potem jeszcze hop! do hipermarketu :wink: . a tam oczywiście tylko woda i dwa naturalne jogurciki. no dobra, jeszcze gumy cynamonowe. nie mogłam! nie mogłam sobie tego odmówić, jak mi jest źle, to tylko to mi robi dobrze 8) .
a teraz czekam do 22.40 na film, więć pójdę trochę Was poczytać. i może trochę francuskiego na wieczór..? ehh, jak trzeba to trzeba :?
buziolce:* !!!
-
francuski jest super!
co prawda nie umiem za dobrze nim wladac ale sie ucze... ucze sie i ucze i konca nie widac, zebym sie nauczyla lepiej... ale kiedys bede gadac:D:D:D
buziolce!
na samotnosc polecam dobra muzyczke i ciekawa ksiazke!!! jakies romansidlo albo czytadlo!
moze "a jesli to prawda..." Marc Levy. francuski pisarz... mozesz sprobowac po francusku:P ja czytalam tylko po polsku!
-
hymhym, guma cynamonowa robi Ci dobrze? :D :D:D:D:D żartuję, ale tak mi się skojarzyło właśnie z dziewczyną z mojego regionu, którą niedawno zabrało pogotowie bo jej się eeeee złamał ogórek jak sobie yyyy dogadzała :P:P:P jeny, jestem niepoprawna, a może to po prostu przez to miejsce w którym żyję. tutaj króliki same odgryzają sobie głowy, a baby rzucają "baryłami" i nie noszą majtek...
tfu! znowu nie na temat!!
co do francuskiego, to nie znoszę go mniej lub bardziej od dwóch lat, czyli od kiedy zaczęłam mieć z nim bliski kontakt 2 razy w tygodniu :D:D:D:D
widzę że z dietką idzie Ci świetnie :) podziwiam :) a tym że wyjdziesz nieco ponad 1000 kcal absolutnie nie musisz się przejmować :D
ja cały czas pytam sama siebie, czy, mimo że już się nie odchudzam, nie jem za dużo. hmm.. to już chyba jakieś zboczenie.
pozdrawiam!!
-
haaaaaaaaaa! zapomniałam sie pochwalić! żegnaj paskudny kilogramku!! (jeden z piętnastu:)). wiem, miałam się zważyć dopiero w poniedziałek, aleee...:) no to kroczek w przód:)
julcyk, ja francuski mam dopiero od pół roku, ale już się zauroczyłam:) dzięki za propozycję lekturki:) jak tylko skończe z bułhakowę może zajrzę do tego:)
raci: tak, właśnie tak. jak się chce to i guma może robić dobrze:P a co do fransukiego to ja sie z nim stykam jaieś 5-6 razy w tygodniu i chyba go uwielbiam:)
nie ma co podziwiać mojej diety, bo nie jest tak dobrze jak sie zdaje. a wiesz? mi też ciągle się zdaje, że za duuużo tego żarcia. ale może to już chorobliwe się robi:P
a teraz poprawiam sobie humorek piosenki akurata:)
posły osły se na tory. a na torach ruch był spory. pobrudziły se kopyta stojąc w tłoku do koryta. :D
-
hej, czyżby wczoraj nikt nigdzie nie zaglądał, no tak ostatni dzień przed weekendem i wszyscy zabiegani. kanapencjo gratuluję zgubionego kilograma, jeszcze napiszesz tak 14 razy i będziesz na mecie :D
A ja w przeciwieństwie do wszystkich uwielbiam niemiecki, dla mnie brzmi jak muzyka, co do francuskiego eh, może kiedyś przyjdzie taki czas że i tego języka się nauczę... (przyznam że jak dla mnie brzmienie rewelacyjne, język musi byc przyjemny dla ucha :) Miłego weekendu zyczę zdala od wszelkich pokus żywieniowych
cmokasy
-
-
Dołączam się do braw :-) Congratulations ! :-) Ja tez uwielbiam francuski! Zwłaszcza rogaliki francuskie i wszystko inne co można konsumować (związek też:-)
-
halo, dziewczyny gdzie wy się podziewacie?? już kilka dni się nie odzywałyście, coś mi się tu nie podoba :evil:
wracajcie i meldujcie jak idzie dietka
buziaki ogromne dla was
-
kanapencja gdzie jestes???
-
Kanapencjo, gdzie jesteś??
-
jestem! jestem! wprawdzie tylko chwilowo, jestem poganiana zza pleców. a wszystko przez niewielkie problemy z komputerem i tą pieprzoną historią, która goni mnie od poniedziałku.
dieta? idzie całkiem nieźle, popadam w przyzwyczajenia, czasem też dopadną mnie jakieś wyrzuty sumienia (cóż za rym), kiedy zamiast iść do szkoły na pieszo - wsiadam w autobus. dzisiaj sobie troche poluzowałam. nie wiem, może to wpływ stresu, ale czułam, że tylko coś pyyysznego i wielce kalorycznego jest w stanie utrzymać mnie w pionie:) niestety. tak. przyznaję się. zjadłam LODY!
i szarlotkę.
bla bla bla.
ale muszę sobie wybaczyć i wkońcu znaleźć czas na ćwiczenia. może jutro do was wpadnę, teraz chyba nie dam rady. właśnie jestem ściągana z krzesła za nogę...aaaaa!
-
kanapencja nie daj się walcz o miejsce przy komputerze ,ale nie za duzo tylko tak żebyś mogła nam zdać relecję i co nieco poodwiedzać :). A tak poważnie to cieszę się, że nigdzie nie zaginęłaś i jesteś, och te małe grzeszki :!:
ale dziś trzymaj się i odpieraj ataki, lodom i szarlotkom nie dajmy się :)
pozdrawiam