-
Chudnę bo chcę
Cześć,
I na mnie przyszedł czas. W końcu poczułam, że mam tyle siły żeby wytrwać. Trzy lata temu schudłam 27 kg, niestety od tamtej pory trzynaście z nich wróciło. Muszę się znów za siebie wziąć bo wcale się z tym dobrze nie czuję. Dziś waga pokazała 70,5 kg, mam 160 cm wzrostu i 23 lata. Nie mam pomysłu na konkretną dietę, nie wiem czy przekonam się do ćwiczeń ani do jakich ćwiczeń. Ale chcę spróbować schudnąć razem z Wami bo poprzednim razem wsparcie bardzo mi pomogło.
Póki co dzisiaj zjadłam:
* kawa+mleko2%+słodzik = 45 kcal
* 30 dag malin = 75 kcal
* cornflakesy z mlekiem2% = 250 kcal
* 30 dag czereśni = 130 kcal
czyli razem 500.
Chciałabym mieścić się w 1000, nie jeść białego chleba i nie jeść nic po 20. To pierwsze wyzwanie, na inne przyjdzie czas.
-
Witaj
Cieszę się, że mogę pierwasz wpisać się do Twojego pamiętniczka. Jestem ostatnio dośc zapracowaną osóbką, ale w miarę możliwości będę Cię wspierać i wpadać do Ciebie.
Ja stosuję dietę 1000 kcal, choć przyznam się, że ostratnio nie jestem aż tak konsekwentna i czasami dobiję do 1500 , ale wiem, że to nie koniec świata bo choć pomalutku to jednak chudnę i mam nadzieję, że te tak wolno stracone kiloski już do mnie nie wrócą. Zupełnie zrezygnowałam z pieczywa i powiem Ci, że wcale mnie do niego nie ciągnie, a przed dietą potrafiłam zapychać się gorącymi bułeczkami, staram się ograniczać do minimum słodycze, ale oczywiście czasami mam nieodpartą chęć na coś słodkiego, ale wtedy robie sobie sama jakieś dietetyczne słodkości, jeśli chciałabyś kiedyś skorzystać z jakiś moich przepisów to chętnie się podzielę, ograniczam też spożycie smażonego, chyba że czasami coś na łyżeczce oliwy z oliwek.
Tak poza tym nie jest źle, naprawdę można sobie ułozyć tak mniu w 1000 kcal, że wogóle nie odczuwa się głodu.
Pozdrawiam i zyczę powodzenie w diecie.
Ela
-
Dzięki Elu!! Od razu lepiej jak się wie, że ktoś tu zajrzał i zainteresował się :)) I nawzajem, chętnie pomogę jeśli będę potrafiła! Wiem, że najtrudniej jest zacząć, jak się wytrwa trzy-cztery dni i zobaczy postępy na wadze to od razu rośnie zapał do dbania o linię :)
Dzisiaj zjadłam jeszcze:
* 20 dag fasolki szparagowej = 70 kcal
* herbatniki (no comments) = 300 kcal
* 2 kanapki z wasy + ogórek kiszony = 150 kcal
Razem: 1020 kcal. Minęła godzina 20, koniec tego dobrego :) Pora poćwiczyć silną wolę aż do jutrzejszego śniadania :)
-
Nio widzisz i juz pierwszy dzien za tobą!;):):) Ja jestem wlasnie glodna... bleee :| bo ostatnie co zjadlam to konpersa przed 17 , bo potem poszlam na rolki i jak wrocilam po 18 to juz nie moglam hehe;p;p coz ide po wode niegazowaną;p i trzeba wytrzymac do jutra:P:P masz pomysl co jutro zjesc?:P
-
Witam ponownie ;-)
Dziś niestety mam pracującą niedzielę, a pracuję w biurze kredytowym, klientów jak na lekarstwo, bo pewnie pół miasta smaży się nad wodą.
Pragnę pogratulować pierwszego dnia z dietką, pieknie sobie poradziłaś, jeśli każdy kolejny dzień będzie podobny to kilogrami szybko zaczną znikać.
Wiec trzymam mocno za Ciebie kciukii i liczę również na wsparcie z Twojej strony, bo naprawdę w grupie łatwiej i raźniej.
Pozdrawiam i zycze wspaniałej niedzieli.
Zapraszam serdecznie do mojego pamiętniczka http://forum.dieta.pl/forum/viewtopic.php?t=57786
-
Dzięki dziewczyny za wsparcie :)) Miło mi powitać również zielonooką w moim wątku :))
Ja na wieczory mam już wypróbowaną metodę - trzymam na pulpicie pliczek ze spisanymi pomysłami co mogę przyjemnego porobić i co mam pilnego do zrobienia i jak zachciewa mi się jeść to tam zaglądam i zawsze jakieś zajęcie sobie znajdę :)) Więc wczoraj bez problemu wytrzymałam i dzisiaj rano obudziłam się z przyjemnym burczącym brzuszkiem.
Na wadze niewiele mniej, bo 70,4 kg, czyli zmiany właściwie nie ma. Ale zawsze ważę się codziennie bo to lubię i sobie tego nie odmówię :) mobilizuje mnie nawet to jak waga staje w miejscu, ważne żeby nie przybywało :P
Dzisiaj dzień zaczęłam tak sobie, bo w niedzielę zawsze jemy wspólne śniadania i ciężko odmówić dobrego jedzenia, ale starałam się chociaż za bardzo nie zapchać :P A więc była jajecznica, do tego kromka ciemnego chleba i sałatka z pomidora z cebulą. Oceniam na 350 kcal, nie lubię się bawić w to liczenie zbyt szczegółowo ;) Ważne żebym nie zaniżała za bardzo wartości :P
Niestety mam za mało ruchu, ostatnio prawie nie wychodzę z domu, do pracy wracam dopiero we wrześniu, na studia w październiku... powinnam wyciągnąć rower z komórki, zetrzeć dwuletni kurz i podziwiać okolice, pedałując i opalając ramionka :))) Spróbuję :)
-
A w ogóle właśnie sobie przypomniałam hasło do mojego poprzedniego konta tutaj więc będę go znów używała :) Tamto idzie w niepamięć a ja witam jako w pełnej krasie ja jeszcze raz razem ze wszystkimi moimi kilogramami. Razem damy radę się ich pozbyć, nie? :-)
-
No to podsumowanie dnia (bedzie niefajnie).. chciałam napisać dwie godziny temu ale mi wolno forum działało i potem jeszcze coś zjadłam a tak gdybym napisała to bym miała większą motywację żeby się nie skusić...
Dzisiaj po jajecznicy było jeszcze:
* zapp = 85 kcal
* trochę chrupków kukurydzianych = 70 kcal
* 20 dag czereśni = 90 kcal
* herbatniki = 200 kcal
* 2 kromki wasy z serkiem topionym light i z salami a do tego rzodkiewka = 160 kcal
A potem o 22 niewskazane:
* lód nesquik sztuk dwie = 125 kcal
* sok pomarańczowy = 80 kcal
Razem dziś 1160 kcal - ilościowo ujdzie, tylko szkoda że te lody tak późno... no ale trudno, ważne że mimo że widziałam w kuchni ciasto i pączki które sobie mama kupiła to dałam radę uniknąć kolejnej porażki i poddania się już drugiego dnia... może jutro na wadze będzie mnie to i mi będzie łatwiej :))
-
1160 to nie duzooo;):) Wiec idzie Ci coraz lepiej...;) A jak wieczorami jestes glodna to wypij wode niegazowaną:p albo herbate;p ja po wypiciu herbaty czuje sie napchana;/ nie wiem czemu:p a to taka zwykla gorzka herbata hehe;p
-
Herbata to chyba dobry pomysł :) Nigdy mi się nie chce jej wieczorem robić i pije zamiast tego dużo coli light a potem mi się spać nie chce ;) Wodę niegazowaną na szczęście lubię i też wypijam przynajmniej butelkę dziennie... Ale muszę pić mniej coli light, niezdrowe to i drogie no i w spaniu mi przeszkadza :P
Tydzień zaczął się miło bo waga trochę drgnęła i pokazała 69,7 kg. Lepszy rydz niż nic :) Dziś trzeci dzień diety, dla mnie zawsze najgorszy do wytrzymania i jeśli się poddaję to właśnie trzeciego dnia... więc trzymajcie kciuki a ja zrobię wszystko żeby dać radę bo potem jest już z górki :))
Na razie śniadanie:
* czokapiki+mleko2% = 250 kcal
Muszę iść na jakieś zakupy light.. uzupełnić zapasy jogurtu i wody i marzy mi się serek wiejski light i arbuz ;) Ciekawe z jaką skutecznością ominę półki ze słodyczami.. oby stuprocentową:P
Miłego dnia wszystkim którzy tu zaglądają!
-
Ja tez mam dzisiaj 3 dzien dietki:) hehe no c tej coli zrezygnuj;) dasz radee 3mam kciuki;p
-
DZIEŃ 3
Jedzeniowo wyszedł tak sobie, bo:
* czokapiki z mlekiem2% = 250 kcal
* 2 wafle ryżowe = 46 kcal
* sok pomarańczowy = 80 kcal
* sok pomarańczowy = 40 kcal
* placki z jabłkiem sztuk, hghm, sześć = 610 kcal (tak mi wyszło)
* żółta papryka nafaszerowana chudym twarogiem ze szczypiorkiem i kapką jogurtu naturalnego = 275 kcal
* sok pomarańczowy = 80 kcal
Razem, jak by nie patrzeć, 1381 kcal. Wiem, że to wciąż jest o wiele mniej niż konsumowałam, jednak tych placków nie powinno tam być. Sąsiedzi mogliby zamykać okna jak sobie takie smakołyki robią a nie że pachnie plackami na pół ulicy!
Biesiadę skończyłam też zbyt późno, bo papryka była o 20:30. Ale z drugiej strony chodzi o to żeby nie jeść na 4h przed snem a ja ostatnio zasypiam jak na zewnątrz jest widno..
Placki miały jednak jeden pozytywny wpływ na mnie - ruszyłam cztery litery i mam dziś za sobą godzinkę aerobiku (40 min stepu + 20 min ćwiczeń). Czyli świadomie zaliczam dzień na plus :))
CU tomorrow!
-
Nie ma zle..:) zobaczysz coraz nizej bedzie..:P Ej to moze nie pij sokow? i wyjdzie mniej.. no bo soki to yhm.. tez sporo kalorii;p
-
Ano, sok kupiłam jak siostra wpadła w odwiedziny, ale ponad połowa została i kusi taki pyszny zimny prosto z lodówki.. no i wypić trzeba nim się zepsuje ;) Sama dla siebie na szczęście nie kupuję.. dobrze że tam chociaż jakieś witaminki są, zawsze to lepsze niż gdybym piła fantę ;)
Jutro już się powinnam obyć bez niego :P I mam zapas jogurtów! I serek dobry. I w ogóle nie mogę się doczekać rana :D
-
DZIEŃ 4
Zaczął się dobrze. Niewiele, ale ubyło - 69,6 kg na wadze :)
Na śniadanie wcinam właśnie Fruttisa z kromką Wasy, jednym waflem ryżowym i połówką jabłka na deser. Jedzenia dużo, kalorii tylko 200 :)
Łatwiej mi ostatnio wytrwać w diecie bo mi się bardzo nastrój poprawił. Odżyłam trochę, nie patrzę już z takim obrzydzeniem w lusterko, mimo że wciąż mieszczę się tylko w jedne spodnie... ale wierzę, że teraz już dam radę :)
A do tego w niedzielę albo poniedziałek jeśli wszystko dobrze się ułoży to pojadę na wakacje! Takie mini wakacje i w towarzystwie dwóch małolat ale lepsze to niż nic.. będę chodzić po górach i robić zdjęcia... i nie mogę się doczekać!!!
-
Dziewczyny :!: :!: :!:
Imprezka jest :!: :!: :!:
Bierzemy ze sobą dobry humorek, szczoteczkę do zębów i wpadamy.... http://www.gifland.friko.pl/Gif/Strzalki/15.gif
http://www.gifland.friko.pl/Gif/Napisy/21.gif
pozdrawiam Hyde
-
DZIEŃ 4
Wczoraj dałam czadu. Nie działało mi za dobrze forum i nie mogłam was poczytać, ale pod wieczór nie poddałam się ostatecznie i nie najadłam się jak świnia mimo tego co wrzuciłam w siebie w dzień. A znów było wcale nie tak dużo - ale kalorycznie niestety.
* fruttis, 1 wasa, 1 wafel ryżowy, pół jabłka = 200 kcal
* 20 dag czereśni = 90 kcal
* deser sojowy czekoladowy = 113 kcal
* 5 delicji = 265 kcal
* 1,5 kawałka pizzy = 600 kcal (?)
* piętka białego chleba = 100 kcal
No i to chyba wszystko, mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam. Kalorii było zatem razem: 1368 . Hm, a myślałam że było gorzej!!!
Na wadze dziś minidrgnięcie: 69,3 kg.
To ja idę w końcu na jakieś śniadanie bo tu już 14....
-
DZIEŃ 5
Drgnięcia wagi w dół dobrze działają. Dzisiaj póki co zero przyciągania do białego świeżutkiego chleba, do pączków, ciast i ciasteczek (a niestety zawsze to wszystko u mnie w domu jest bo mama lubi i nie tyje)..
Na razie zjadłam:
* kanapkę z kromki ciemnego sojowego chlebka z plasterkiem serka topionego light a do tego sałatka z 2 małych pomidorów z cebulą i dwiema łyżkami jogurtu naturalnego = 235 kcal
* ćwierć kilo czereśni = 110 kcal
Spróbuję dziś godzinkę poćwiczyć. Za cztery dni wybywam na miniwakacje, każdy wzrost jędrności ciałka wskazany :P
-
DZIEŃ 5 - ciąg dalszy
Jedzeniowo doszło jeszcze:
* 25 dag ziemniaków i 15 dag klopsów w sosie = 308 kcal
* big milk = 93 kcal
* kanapka z kromki chleba sojowego z serkiem topionym light, jogobella light = 250 kcal
Razem dzisiaj: 996 kcal (całkiem niechcący tak ładnie wyszło :P). Wróciły do mnie siły na odchudzanie, poszłam sobie dziś na solarium (tylko jakoś efektów nie widać.. :? ) a potem było 60 minut stepu i 20 minut ćwiczeń.
No i to tyle chyba... dobranoc.
-
Smutno mi tu trochę że jestem tutaj sama. Właśnie próbuję walczyć z nocnymi pokusami zaspokajając je gumą do żucia. Wcale mi się nie chce spać ale chyba będę musiala udać się do łóżka żeby mi sięnie chciało ruszać do lodówki...
Smutno... :shock:
-
DZIEŃ 6
Jak jest tak ciepło to się ani nie chce jeść, ani nawet robić jeść...
Na wadze rano mała zmiana: 69,2 kg.
Kaloriowo dziś:
* czokapiki z mlekiem 2% = 250 kcal
* cornflakesy z mlekiem 2% = 250 kcal
Zimne mleko jest takie pyszne jak upał za oknem!!!
Byłam dziś też u fryzjera, chyba jeszcze w ramach poprawiania humoru zrobię coś z paznokciami... Zjem może jeszcze arbuza nim się zepsuje a potem czas na spotkanie ze znajomymi... chyba mogę sobie dziś pozwolić na piwko lub dwa, takie pyszne, zimniutkie, MRRRRRRRRAUK.
-
DZIEŃ 6 i początek DNIA 7
Wczoraj trochę dałam czadu. Efekt:
* 4 piwa (1393 kcal!)
* 4 godziny spaceru
* dużo uśmiechu
* mało snu
Jest okej.
Dziś rano na wadze: 68,0 kg.
Na razie zjedzone:
* kromka chleba sojowego z serkiem topionym light, pomidor = 225 kcal.
Głodno mi. Ale chociaż głowa przestała boleć.... :)
-
DNIA 7 ciąg dalszy
Nie mam żadnej kartki ani nic do pisania pod ręką to będę pisać bezpośrednio tutaj :)
* żółta papryka wypełniona chudym białym serem z wkrojonym szczypiorkiem i ogórkiem i z jogurtem naturalnym w roli zlepiacza ;) plus kromka chleba sojowego = 310 kcal
Muszę jakiś inny chleb kupić, ten ma za dużo kalorii... ale nie znam takiego który by nie pleśniał pół dnia po otwarciu... może możecie mi coś polecić?
-
Doszło jeszcze:
* pomidor = 50 kcal
* frytki = 450 kcal
* zapp = 83 kcal
Razem: 1118 kcal
Nie skusiłam się na pizzę o 22. Byłam dzielna.
Padam, kac mija powoli, sennie jest, jutro męczące zakupy przede mną, przedwyjazdowe..
Nie mam siły, trochę myśli mi się pogubiły.
Będzie dobrze.
Strasznie dużo dziś wypiłam, nie dam rady tego do rana wysikać ;P
-
DZIEŃ 8
Minął tydzień, a u mnie efekty marne. To znaczy niby 3 kg na tydzień to jest dużo, ale jeśli wziąć pod uwagę że to jest początek odchudzania i to pewno sama woda, to nie ma się z czego cieszyć... Dziś się nie zważyłam, jutro też sobie odpuszczę - następne ważenie po powrocie, czyli 24 lipca. Mam nadzieję, że pogoda dopisze i uda mi się spalić trochę kalorii chodząc po górach i robiąc zdjęcia!
Dzisiaj trochę zaspałam i bez śniadania poszłam na targ... kupiłam trochę za dużo, 1,5 kg winogron!!! Nie pamiętałam już, że one mają tyle kalorii :shock:
Jadłospis póki co:
* 30 dag winogron = 234 kcal :?
* kanapka z bułki grahamki, połowa ze szczypiorkowym serkiem topionym a druga połowa z salami; do tego pomidor = 280 kcal
No nic, to ja kończę, i tak wygląda na to że nikt tego nie czyta a mi samej tyle na pamiątkę wystarczy. Muszę zrobić pranie jeszcze i kilka zaległych spraw załatwić nim się odizoluję od świata ;)
-
I jeszcze chciałam napisać, że mój pierwszy mini-cel to 64 kg na koniec lipca.
To tak żebym nie zapomniała, do czego dążę.
-
Kontynuując monolog -- podjadłam trochę
* malin = 35 kcal
Wiem że to tyle kalorii co nic, ale podjadanie jest złe. A ja tak siadam i rozmawiam z bratem i nie zauważam, że jem. Dobrze, że maliny a nie ten pączek co leżał obok. Wciąż leży, idę do pokoju, czuję, patrzę, ślinię się i uciekam. Dam radę jakoś wytrzymać, obiad się już robi - kurczak po chińsku (głównie z papryką i cebulą), do tego ryż. Głodna jestem.
Samotnie mi. Żyję wyjazdem, jak to dobrze mieć na co czekać. Nieważne, że jadę tam z 10-letnią siostrzenicą a nie wymarzonym przystojniakiem. Z nią będzie fajnie, będę się uśmiechać i dobrze bawić. Oby nie padało, bo nie chcę spędzić tygodnia przed tv.
Przyszłam tu coś napisać, bo jeszcze 15 minut do obiadu. Poczytałam trochę inne wątki napawając się sukcesem innych forumowiczek. Chciałabym jeszcze raz dotrzeć do niższej wagi i odważniej spojrzeć na świat. Teraz nie potrafię. Dwa dni temu, na piwną imprezę, ubrałam się ładnie, umalowałam, czułam się naprawdę dobrze. A potem w domu obejrzałam zdjęcia i się załamałam. Nie ma nikogo z kim mogłabym o tym porozmawiać. No cóż, w obecnych czasach trzeba liczyć na samą siebie.
Idę sprawdzić, co tam z ryżem. Właściwie to jestem tak głodna i tak intensywnie mi w mieszkaniu pachnie, że mogłabym go zjeść na surowo..
*burczymiwbrzuchu*.
-
DZIEŃ 9
Do zjedzonych 549 kcal doszło:
* kawałki piersi kurczaka z papryką, cebulą, sosem sojowym i brązowym ryżem = 650 kcal
* 45 dag arbuza (kolejna bomba kaloryczna niestety) = 175 kcal
* big milk = 93 kcal
Czyli łącznie: 1467 kcal. Kiepsko.
Poprawię się. Przecież chcę schudnąć do końca wakacji.
Napisałam co zjadłam to już dziś raczej niczego nie ruszę.
Jestem zmęczona, więc też nie poćwiczę. Ech.
-
Witam,
Po tygodniu w górach efekty raczej marne. Myślałam, że siostrzenica będzie chciała ze mną zdobywać szczyty, a ja tylko interesowały stragany na Krupówkach :| Efekt taki, że spacerów było dużo, ale tych pod górę niewiele... No i były obiady trzy razy w KFC, raz w Pizzy Hut, raz w Sphinxie a raz naleśniki na słodko.... Przytyć chyba nie przytyłam, ale też nie schudłam.
Dzisiaj sobie trochę już pofolgowałam, jajecznica na śniadanie, wafelki i winogrona jako przegryzki, obiad full wypas.... Postaram się już do wieczora nie przesadzać a od jutra znów zaczynam walczyć o swoje.
Moje lipcowe cele stoją pod znakiem zapytania, chyba je zmienię po jutrzejszym ważeniu, a póki co walczę dalej.