-
5,5 kikosa do zrzucenia
Witam serdecznie wszystkich grubasków!
Mam nadzeję, że ten pamiętnik pozwoli mi uporać się z moim nadmiernym bagażem. Odkąd sięgam pamięcią zawsze się odchudzałam. Raz było lepiej, raz gorzej. Cóż takie jest życie...Mam 22 latka, 165 cm i ważę 55,5 kilo. Do października chcialabym osiągnąć moją wymarzoną wagę 50 kg. Od soboty 13 sierpnia jestem na 1000kcal i mam nadzieję, że wytrwam. Oprócz diety jeżdżę na rowerze 10km dziennie i ćwiczę callanetcs(tylko te ćwiczonka na nóżki) Moją zmorą są nieco grubsze udka i pupcia, reszta jest oki. Trzymajcie za mnie kciuki jak ja trzymam za Was!
Pozdrawiam odwiedzających! Pa :D
-
Hejka:)
No to mamy tyle samo do zrzucenia. Trzymam kciuki :wink: Ciekawe która z nas szybciej schudnie :P
-
Dzisiejszy dzień był bardzo udany. Bilans wygląda tak:
jedzonko: 1062.20 kcal
spaliłam: 854 kcal
Nie jest źle. Cieszę się, bo zamiast 10 km zrobiłam 17.7 km :) Zauważyłam, że czasem mam ogromną chęć zrzucenia się na jedzenie...dziwne...staram się opanowywać, ale w przeszłości zdarzały mi się takie ataki i boję się, że znów powrócą. Nie chcę tego :( ...
Jutro wybieram się z mamą na zakupy i buszowanie po sklepach, i mam nadzieję, że nie skuszę się na nic tuczącego :) Życzę spokojnej nocy odwiedzającym, Pa.
A! Bym zapomniała! Jullie - spotkamy się na mecie 50 kg! Obyśmy razem w tym samym czasie :D Pozdrawiam!
-
Dziewczyny, życzę wam powodzenia i trzymam za was kciuki :D
I o ile pozwolicie to chciałabym się dolączyć do was bo także mam 165cm i dąże do takiej wagi jak wy. Wiedząc, że jest ktoś z takim samym bagażem do zrzucenia jak ja będę czuła się raźniej - a poza tym to taka zdrowa konkurencja :D Będziemy się wzjamnie mobilizować :)
Buziaki i dobranoc :wink:
-
Gdy rano się zważyłam odrazu poprawił mi się humor! 55 kilo. Mimo to, jakoś dziwnie się czuję. Taka słaba, ręce mam takie ciężkie...Może za dużo ćwiczę?
Wczoraj dopadły mnie okropne myśli, że się nie uda, że nie warto, że jestem za słaba, by wytrwać w postanowieniach...Ech, tracę powoli motywację...bo po co się starać... jestem sama, nie mam komu się wyżalić, nikt mnie nie wspiera...Czuję się taka samotna...
Wiem, wiem, że brakuje mi wiary w siebie, ale cóż...nie rzucę się z kijem na słońce.
Eech.. życie, życie...
-
Wróciłam z zakupów, było nie źle. Pół kilo mniej uczciłam mleczkiem do włosów sunsilk :)
Ale nie obeszło się bez wpadki!! Zachaczyłyśmy z mamą o McDonald`sa :evil:
Efekt:
Cheesburger - 295 kcal
Shake czekoladowy mały - 280 kcal Razem: 575 kcal
Aby to spalić, łazikowałyśmy po sklepach jakieś 3.5h, aż mi nogi pupe weszły :wink:
W sumie zjadłam dziś 1065 kcal więc nie ma co rozpaczać.
Może ktoś się orientuje co jest lepsze: steper czy rower stacjonarny? Dodam, że zależy mi na odtłuszczeniu nóg i pupy. Wolałabym uniknąć nadmiernemu rozwinięciu mięśni w tych partiach ciała :D
Zazdroszczę mojemu bratu - je tony żarcia, dosłownie wszystko i to te rzeczy najbardziej tuczące, a i tak jak go dotknąć to same mięśnie i kości!! Gdzie to mu się wszystko mieści?? To jest niesprawiedliwe!! Dlaczego My Kobiety musimy tak cierpieć?! Nie dość, że co miesiąc leci z nas ciurkiem, rodzimy w bólach, cały dom na naszej głowie to jeszcze nie możemy pozwolić sobie na te wszystkie ciasta, ciasteczka, czekoladki bez późniejszego naszenia ich na biaderkach, udach i pupię!! A oni co? Leżą z piwem na wyrku i nic, nawet pół kilograma więcej!! Eech...ktoś się musiał pomylić z tym wszystkim...
No nic to. Lecę na rowerek, bo coś mi się zdaje, że zbiera się na deszcz...Pa :wink:
-
Witaj Snake!
Widzę, że kolejna warszawianka bierze się za odchudzanko ;) Trzymam kciuki! Rower czy stepper? Oba przyrządy są idealne na odchudzanie, bo angazują właśnie mięśnie ud i pupy - a przy takich wlaśnie ćwiczonkach spala sie najwięcej kalorii. Wydaje sie, ze wygodniejszy jest jednak rowerek - bo bez szybkiego zmęczenia można przejechać sporo km. A na stepperze ćwiczy się na stojąco i na dłuższą metę bardziej obciąża to kręgosłup. Jeśli więc masz do wyboru, radzę wybrać rower :)
Pozdrawiam, ślę całusy i trzymam kciuki!
Anita
-
Witam Cię mieszkanko WARSZAWY :wink: !
Też mi się wydaję, że rowerek będzie lepszy. Przy najmniej można sobie trochę posiedzieć :D Dzięki za wsparcie Aniffka. Ja też trzymam za Ciebie kciuki i zaraz lecę Cię odwiedzić. Kto wie, może kiedyś naprawdę się spotkamy :wink: ... To Pa :!:
-
Trochę się dziś nie zmieściłam w tysiaku :( Było aż 1350 kcal!! To wszystko przez chińszczyznę, którą uwielbiam. Jutro się poprawię.
Martwi mnie, bo coraz częściej myślę, by przerwać ten szoł. Mam dość ciągłego liczenia kalorii. Łapię się na tym, że już nie patrzę na jedzenie jak na pożywienie, ale widzę w nim TONY kalorii, których nie powinnam jeść. To chyba nie jest normalne...Mam manię ciągłego podszczypywania majego brzucha, pupy oraz ud i sprawdzania ile tłuszczu zostało do zrzucenia :( ...Pomocy! Nie chcę tak!
-
trzymam za ciebie kciuki.. dziekuje za slowa otuchy... nie wydaje mi sie zeby to ylo mozliwe, ze w koncu schudne, ale dziekuje.. :( bede Cie odwiedzala..
-
Po dowiedzeniu Delicious wstąpiły we mnie nowe siły. NIE PODDAM SIĘ! Będę walczyć do końca!
Poranek mogę zaliczyć do udanych (290kcal). Nie mam ochoty na nic słodkiego więc nie powinno być żadnego problemu. Wczoraj miałam małego lenia i mało ćwiczyła. Poza tym z psychiką u mnie nie było najlepiej, dlatego sobie trochę odpuściłam. Od dziś koniec z marudzeniem! Nadal jest 55 kg, ale to się niedługo zmieni. Będzie 54.5, 54...i wreszcie upragnione 50! (może uda się 49?)
Sadmadzia: UWIERZ, że Ci się UDA :!: :!: Psychiczne nastawienie też jest bardzo ważne (o ile nie najważniejsze)! Zmień tok myślenia, ujrzyj siebie szczupłą, wyobraź sobie siebie jako osobę pewną siebie i twardo dążącą do wybranego celu. Stań przed lustrem i poprostu uśmiechnij się do osoby, którą ujrzysz. Powiedz jej, że wierzysz w nią i napewno się jej uda! Głowa do góry! Będzie dodrze, pozdrawiam :wink:
-
Hejaczek Snake :P Całkiem nieźle Ci idzie :) Kurczaczki, królestwo za rowerek stacjonarny :D Trzymaj się mocno dietki i nie puszczaj :D Trzeba być silnym :!: A McDonalda poślij do.... wnuków :D
-
Ale, dzisiaj miałam ciężki dzień...nałaziłam się po W-wie, że hej! Jestem tak zmachana, że nawet jeść mi się nie chce. Jak na razie wszamałam 512 kcal :D więc jest super! Czuję, że trochę schudłam, ale niestety waga mi się popsowała i nie mam jak się zważyć :( Na szczęście braciszek ma do niej zajrzeć i mam nadzieję, że ją naprawi!
Jest piękna pogoda więc zmykam do ogrodu troszeczkę się poopalać :wink:
Jullie Ty też się trzymaj i nie poddawaj! Pozdrawiam :D
-
Przyszłam się pochwalić :) Jest już 54 kilo :)
A jak tam idzie odchudzanko?
-
Sneku gdzieś Ty się zagubił! Teraz, gdy wreszcie znalazłam Cię ,Ty zniknęłaś. Gorąco pozdrawiam