-
Jestem, jestem.
Drugi dzień bez węgli (z owocami). Odbija mi, wariuję, jestem sama w domu, lodówka pełna, świeży chleb, pycha powidła śliwkowe ale jakoś trzymam się, czerwoną herbatę popijam. Walczę.
Święta upłynęły pod znakiem obżarstwa i lenistwa. Ale nie chcę już o tym myśleć, zapominam!!
Próbóję walczyć z tym moim cholernym wspominaniem, i zadręczaniem się.
Matura bezlitośnie się zbliża. A ja niby o tym wiem... A udaję, że mnie to nie dotyczy, że to przecież tyle czasu...
Ogólnie jest średnio. Choć przyznam, że pracuję nad sobą, na siłę próbóję nastawić się na optymistyczniejsze podejście do tego wszystkiego, do siebie.
Boję się tego wszystkiego co nadejdzie. Nie chodzi o maturę, tzn o to, że mało wiem i umiem... Ale o całokształt, o tą otoczkę, o to, że znów coś zawalę...
...
:roll:
Muszę schudnąć :twisted: :!:
-
Ja bardziej boję się ustnych ... nie wiem jak ty.
Musisz schudnąć, musimy. I schudniemy!
Do zakończenia jeszcze troche kilosków zgubić, żeby lepiej wyglądać :lol:
Pisz jak Ci idzie :twisted:
-
-
wracaj wracaj wracaj ... takie uieczki od forum niczemu dobremu nie sluza.,... normalnie jak tu wrocisz to musze wziasc od Ciebie nr telefonu :> i bede Cie pilnowała , zeby powidła sliwkowe nie kusiły :)
-
Pierwszy dzień matur za mną. I po krzyku. Powinno być już łatwiej a jeszcze trzy pisemne przede mną i dwa ustne.
I nic nie umiem oczywiście. Dosłownie. Staram się nadrabiać na ostatnią chwilę coż więcej mi pozostało :wink:
O diecie nie myślę. Skupiam się na ksiązkach. A stres zajadam mimowolnie jakoś :wink:
Ale niech te matury się skończą a całą energię skupię właśnie na diecie. Odbiję to objadanie i totalny brak ruchu.
Póki co spadam angielski pokuć. Pozdrawiam :*****
-
No tak :) Angielksi juz w poniedziałek, będę trzymać kciuka lewą ręką bo prawą też bede pewnie bazgrać coś tam :D I za diete też potrzymam :P
Pozdrawiam cieplutko!
-
Jak Ci poszło na polaku? Zdawałas ten rozszerzony? ;>
Ja to sie tylko ustnego polskiego boje.. :D
Ostatnio jadłam tyle ze juz sie w swoje rzeczy nie mieszcze.
Super :/
-
Witaj!
Trzymam kciuki za matury :)
I nie daj się stresowi, bo szkoda się tak bez sensu objadać... Wiem, co mówię.
3majcie się! :)
-
Już po pisemnych. Zdawałam podstawowy polski, wos, angielki, rozszerzoną geografię. Ogólnie spodziewałam się trudniejszych tych matur (no może z wyjątkiem polskiego, bo tekst był dość dziwny), choć oczywiście zrobiłam masę głupich błędów.
Teraz ustne i chyba dopiero zaczną się prawdziwe nerwy. Boję się straszliwie, nie umiem mówić przed obcymi ludźmi. Polskiego boję się najbardziej. Po prostu szok.
Z jedzeniem średnio na jeża, dziś zaczynam jeść normalniej. Zdrowiej.
Dzięki za odwiedziny dziewczyny, pozdrawiam :***
-
Ja zestaw maturalny taki sam tyle, że bez gegry :D
ustne zdane juz :D
100% polski - totalne zaskoczenie!!!!
95% angielski- głupi błąd i niedosyt ale zadowolona jestem :D
Napisz jak Tobie poszło, trzymałam kciuki :D
-
Właśnie, właśnie chwal się tutaj! :lol:
Armida - gratuluje ustnych, boskie wyniki :D
-
Nie ma się czym chwalić. Ustne zdane. Pisemne średnio.
Ważne, że to wszystko już było, minęło.
Bo takiego stresu nie miałam nigdy...
-
Właśnie, najważniejsze, że już po :)
-
Wrócisz Ty tutaj?
Kurcze...... chce chce chce chce chce żebyś wróciła :*:*:*:*:*:*
-
Jestem.
Ale co tu pisać...
Że lato a ja jeszcze grubsza? Że tyle czasu zmarnowanego? Że jak patrzę w lustro mam odruch wymiotny i nie akceptuję, po prostu nie akceptuję siebie...?
Ehhh, szkoda gadać.
Naściągałam z neta tych 8 minute abs, legs itp. od juta mam zamiar codziennie to ćwiczyć plus wieczorem jakieś swoje ćwiczenia :roll:
Żałosna jestem, Boże jaka ja jestem żałosna... :roll: :evil:
Buziaki :***
-
Nie żałosna!
Żałosne byłoby poddanie się, a Ty walczysz! :twisted:
Ćwicz, ćwicz! Wtedy żadna wpadka dietowa nie straszna. (Moge robić za poganiacza, bo sama obecnie tylko się obijam, z nogą w gipsie :lol: )
Buź :*
-
Nie jesteś żałosna :evil: !
Żałosna to ja jestem jak teraz od rana do nocy koczuję na słodyczach a moje odchudzanie ogranicza się do ruchu do toalety i z powrotem a ujędrnianie do kremów po prysznicu...no właściwie momentalnie to jedyne zdrowe rzeczy w moim życiu :lol: .
Mocca, że nie od zaraz nie znaczy, że nigdy tego nie zrzucisz - ani mi się waż załamywać :twisted: !
Pozdro i poćwicz dziś za Grzyba też, bo zgrzybi totaaaaalnieeee :lol: .
papaty :D
-
Mocca wylazuj, wylazuj, pamiętnik trza krzeszyć z 5stronicy :lol: .
A dziś bez wymówek - 1500kcal max., idziesz ruszyć tyłkiem się dotlenić, poopalać dla dobrego samopoczucia, po kąpieli w ruch wszystkie mazidła które posiadasz 8) .
Good day for you :wink:
-
Przeczytałam kilka pierwszych stron tego swojego pamiętnika. No właśnie, swojego? Bo mam wrażenie jakbym czytała wpisy innej dziewczyny, jeszcze pełnej nadziei, trochę naiwnej...
Ćwiczę, spalam, dużo piję, od kilkunastu dni zawzięcie poświęcam jakieś 10 minut po kąpieli na masaże, wcieranie itp. Ale z samą dietą koszmar. Jakbym była bezwolna, jem, jem, jem...
Dziś był omlet a dżemem i na tym chcę zakończyć słodkie jedzenie. Zero słodkiego, zerrro.
No nic, nie zapowiada się, żebym w najbliższym czasie pokazała się światu w kostiumie kąpielowym... Trudno, sama sobie taki los wybrałam...
Grzybek, Senioritta :***
-
mocca, nareszcie do ciebie dotarłam!
to dobrze, że dbasz o ciało. a dieta? wiesz sama, jak to wygląda - raz jesteśmy na fali, a raz nie. grunt to próbować! znam dobrze ten brak siły, frustrację - nadal ją odczuwam, kiedy myślę o tym, ile szans zaprzepaściłam. za każdym razem, kiedy zaczynam, mam mniej energii, zapału i wiary w sukces. czasem chce mi się krzyczeć, płakać i ciskać pięściami na samą myśl o tym, co zrobiłam z własnym ciałem, ale nie mogę przestać próbować - ty też nie możesz, bo jaki byłby sens tak to wszystko zostawić?
ściskam mocno :*
-
Wracaj do nas! Mobilizujmy się wspólnie. U mnie na razie TRAGEDIA :(
Jutro wyniki matur, stresik jest? :roll: U mnie malutki :wink:
-
Mocca nie szalej a ruszaj z ćwiczeniami i dietą, wystarczy, że Grzybowa nabiera idealnego kształtu kuli przez tą cholernie długą sesję :evil: .
A pamiętnik to pamiętnik - nawet w tym zwykłym nie ma, że każdy dzień jest idealny, że ciągle same piątki, udane miłości, sylwetka modelki i życie jak z bajki :) .
Wpadnij na chwilę, cio? Nie myśl, że nie brak nam ciebie łobuzie :wink:
-
Ajm hiiiiir :mrgreen: . Ajm wejting for juuuuuu :mrgreen: .
Mocca wyłaaaaaaź :twisted: . Bo cię grzybem obrosnę :mrgreen: !
-
Jestem, jestem :):)
Gruba a może i jeszcze grubsza :roll:
Ogólnie to bez zmian. Czyli do dupy. Ze mną, z moją porytą psychiką- winowajczynią mojego odbicia w lustrze i samych niepowodzeń. Ehhh.
Papiery na studia złożone. Z mojego punktu widzenia to strata czasu i pieniędzy, mam świadomość, że z moimi wynikami... Liczę na cud.
Nieczęsto tu piszę, bo nie dzieje się nic dobrego. Stoję w miejscu jak stałam, z wagą 71 kg, z wymiarami spasionego wieloryba, z wielkimi ideami, których nadal nie potrafię wprowadzić w życie. Wakacje mam, pracy znaleźć nie mogę, dzień za dniem mi leci, tracę rachubę czasu, budzę się rano i nie wiem czy to czwartek, a może sobota? Chodzę w największych spodniach, jedynych jakie mi zostały, reszta, jakieś 7 par wisi w szafie. Każdego dnia patrzę na te spodnie i mówię sobie: bierz się za dupę, od dziś, od zaraz. I każdego wieczora uświadamiam sobie, że zawaliłam. I że od jutra to już na pewno...
Przytłacza mnie to, że już tyle razy tu o tym pisałam. Że jestem tak żałosna w Waszych oczach, taka bezwolna, do niczego. Niczego nie umiem wprowadzić w życie, nic mi nie wychodzi.
A przecież doskonale zdaję sobie sprawę, że moje ciało ma kolosalny wpływ na moje samopoczucie. Dlatego moim obowiązkiem jest doprowadzenie go do zadowalającego wyglądu...
Trafiłam tu przed 2 klasą liceum. Chciałam wrócić we wrześniu do szkoły szczupła i zadowolona z siebie, dumna ze swojej figury. Nie wróciłam. I nie jestem taka do tej pory, po tych 2 latach. Teraz zaczyna mi się kolejny etap w życiu. Etap, w który chcę wejść jako osoba choć częściowo pozbyta kompleksów. Zwłaszcza tego jednego, najgorszego. Ale jak tu się wziąć w garść po dwuletniej, gigantycznej, jednej wielkiej porażce, po tym, jak straciłam tyle w swoich oczach?
Ciągle sobie powtarzam, że jeszcze dziś, a od jutra zmiany i początek nowej, lepszej mnie... :roll: Spójrzcie na tytuł: start w chudsze życie. Żałosne. Ten start trwa prawie dwa lata... :oops: :? :oops: :?
No nic, to się rozpisałam.
Mam nadzieję, że kolejna notka będzie w nieco optymistyczniejszym nastroju :roll:
Dziękuję, że zaglądacie :***
-
Z biegiem czasu coraz trudniej się zabrać. Człowiek się przyzwyczaił, że i tak mu nie wychodzi :? U mnie takie podsumowanie tylko pogarsza sprawę bo sobie uświadamiam ile czasu zmarnowałam.
Mocca najgorzej się wdrożyć w diete, ale nie ma rzeczy niemożliwych!
Jeszcze ponad dwa miechy do października, jak się zaprzesz - dasz rade! :twisted:
Wierzę, trzymam kciuki i zapodaje kopa motywacyjnego w tyłek!! :twisted:
-
Przesyłam jednego kopa w tyłek :wink: . U mnie narazie nie wypalił początek diety w piątek trzynastego (ważne by mieć powód :lol: ), jak zleniwiałam w przeciągu sesji jeżeli o ruch u jedzenie chodzi tak mi już zostało i prezentuję gdzie tylko się da obraz biedy i rozpaczy :roll: .
Ale zaparłam się że w tym wrześniu kiedy zaczyna nasz wydział nie będzie już tej grzybowej z oponą, bezgustnie ubranej, wyglądającej jak moja babcia. A just pokażę pieronom :twisted: ! No co tam - czysto dwa miesiące nim mi zacznie trzeci rok, jest czas i można rzplanować i uskuecznić, więc wio do roboty :twisted: !
Udanej soboty i twardo wojowniku, twardo :twisted: !
-
Mocca nie zaszywamy się :twisted: ! Dietujemy :wink: !
U mnie też chmurzasto...kompulsy stale na topie... :roll:
-
Cześć mocca :D .
Jesteś tam jeszcze gdzieś :( ? żyjesz? Jak po maturach, co studia :| ?
Pozdrówka dla ciebie :)
-
Moccuś, martwi mnie troche to co napisałaś... w sumie takim pisaniem pograzasz sama siebie, wiesz... zdaje mi sie ze pierwsze co musisz zrobić bezzwłocznie to zmienić nastawienie, zmienic swoje spojrzenie na wlasna osobe... mysle, że gdybys sie zawzieła, wypisała sobie kilka punktow typu 2l wody dziennie, niejedzenie po 18, 20 min cwiczen dziennie i przez dwa tygodnie sie ich trzymała po czym staneła na wage to miałabys wiecej siły do walki z balkastem. Wiem, że kazdego dnia jest trudniej zaczac... zwlaszcza po porazkach... widze to po sobie, znikam z forum na dwa miesiace, czasem na trzy.. tyje, znow zaczyma walczyc wracam... to jest cale zycie i wciaz od nowa... wiesz jak bedziesz na forum... jak wejdziesz to odezwij sie na priv, moze nr gg zostaw chcetnie pogadam :)
buzka :*
aaa i nie jestes zalosna :) chcesz cos zmienic i jestes na najlepszej drodze :)
-
:twisted:
Witajcie!! :)
Ostatnie tygodnie to horror. Tysiące kalorii dziennie w postaci chleba, słodyczy, fast foodów... Czekoladę pochłaniam nałogowo. Działa jak morfina. Aż się wystraszyłam, że się uzależnię, poważnie. Niemoc. Codziennie wieczorem postanawiam sobie różne rzeczy, rozpisuję ćwiczenia, jadłospis... I każdego poranka zaczynam kompulsem, bo przecież ten jeden dzień nic nie zmieni...
Tych "jednych dni" minęło kilkadziesiąt. I tak za póltora tygodnia rozpoczynam studia (ochrona środowiska, nie tak miało być, mimo tego spróbóję). Ważę jakieś 73 kg, brzuch mi się rozrósł, tkanka tłuszczowa zadomowiona na dobre, wilka i gruba. Ohyda.
Dziesiejszy dzień zaczęłam jednak od wody. Chciałabym zupełnie wyeliminować węgle, boję się, że to będzie skok na głęboką wodę, ale stopniowo chcę dojść do zupełnego uniezależnienia się od pieczywa, mącznych rzeczy, ziemniaków. I SŁODYCZY.
Apeluję, OD DZIŚ NIE JEM SŁODYCZY!!!
Boję się, że takiej ilości tłuszczu pozbyć się nie da. Jest wszędzie, dosłownie wszędzie. Ten na udach największy, aż boli gdy nawet lekko się uderzę.
Tego lata w stroju kąpielowym wyszłam raz, jeden jedyny i to na jakieś 2 godziny. Czujecie? Raz. Raz w ciągu moich pięciomiesięcznych wakacji.
Lato minęło, można chudnąć na spokojnie. Ale gdy widzę te świetne rurki, gdy widzę dzieczyny w tych rurkach... Ehhh, tak mi żal minionego czasu i mojej bezczynności, mojego braku konsekwencji... Ale zaraz pojawia się iskierka: to wszystko w Twoich rękach, masz to na co się godzisz...Do boju!
DO BOJUUUUU!!!!!!!!
:twisted: :twisted: :twisted:
-
jej kochana ja tyle sie naprodukowałam a tu jakies fizu miziu kompa i netu i wszytko znikneło...
no to moze ogólne przesłanie całego mojego postu! uda Ci sie! uda Ci sie... nie musisz w siebie wierzyc, wystarczy ze ja wierze w Ciebie!
Ile razy sie tu spotykałysmy na forum... i nadal stoimy w miejscu... pomysl szkoda czasu... trzeba działać, żebys za rok mogła na plaże wyskoczyc w bikini... myslisz, że to nie osiagalne... phiii... to całkiem realne:)
Popatrz z lewej strony na mój pasek... i co widzisz 73kg!! wieloryb, tak myslalam o sobie jak i Ty... było to w stycziu jeszcze... w maju juz było 61... pozniej przerwa w diecie, ale dalej jestem i ni nie dam za wygrane ! do swiat moze mi sie uda! chce jechac na swieta do tesciow w rurkach (obiecałam sobie ze 5 kg je sobie kupie) no i moim nowym nabytku kozaczkach na mega obcasie jak dla mnie... a czemu? chce zeby moi tesciowie widzieli ze ich syn ma piekna zone, a nie jakies szkaradztwo, ktore w tamtym roku przyjechało do nich sie zapoznac i wazyło 73kg... ty na pewno tez masz swoje marzenia.. miło sie widzi podziw w oczach innych... ale jaka jest satysfakcja dla siebie...
ja trzymam za ciebie kciuki i mam ogromna prozbe... jak Ci sie nie uda raz, najesz sie to wroc... nie gin.. ja tu bede ... czekała i wspierała :)
Musi Ci sie udac... koniec z bezradnoscia i wiecznymi marzeniami... czas je zrealizowac!:)
buzka:* i pisz pisz pisz !
-
Mocca...udanego startu :wink: . Ja zawsze sobie powtarzam, że nic nie trwa wiecznie a zwłaszcza to złe :wink: . Tą passę da się przełamać :!: Świętuję dziś 7.dzień bez kompulsu...i mam ochotę przeryczeć ze szczęścia całą noc... :)
-
Moccuś juz sie o Ciebie martwie, mam nadzije ze niepotrzebnie! wroc!!
-
Mokus, nie lam sie :)
Ja jestem na diecie odkad pamietam.... i ciagle zaczynam od nowa - to normalka; widocznie my juz tak mamy ;)
no wlasnie, wrocilam - bede Cie strzec ;)
pzdr.
-
Mieszane mam skojarzenia z tym forum. Tu zaczynałam moją niewinną, dietową przygodę. Z wagą 64 kg o ile dobrze pamiętam. Tu poznałam fajne dziewczyny z podobnymi problemami. Tu dowiedziałam się wszystkiego co tylko można o dietach, odchudzaniu, sposobach na szczuplejsze ciało...
Całą tą wiedzę mam w małym palcu... Tylko, że walka o sylwetkę przybrała inny wymiar. Inaczej na to patrzę. Inaczej postrzegam siebie.
Ważę obecnie 75 kg. Jestem 5 dzień na ostrej diecie, czuję w sobie siłę. A 64 kg to na dzień dziesiejszy abstrakcja...
Trzymam kciuki za Was. Życzę powera do diety i sukcesów.
:*
-
Proszę zostań :( . Ja też już tu wieki siedzę i nadal mnie kompulsy zżerają a jednak cały czas lepiej niż bez forum :roll:
-
Co tam studentko? Czemu Cię tu nie ma, coo? :twisted:
Wraacaj! Czekamy!
:******