Kemono i sukces z 66 na 54 - bez ćwiczeń.
Bardzo dawno mnie tutaj nie było. W tym czasie osiągnęłam pewien sukces. Ale od początku.
Czas walki: od 8 roku życia (a teraz mam 24 :cry: )
Maksymalna waga: 75 kg
Opieka medyczna: W wieku szkolnym Poradnia Auksologiczna (skierowanie z podstawówki dostałam) Teraz prywatny endokrynolog-ginekolog.
Z wagą różnie było spadała (w wakacje kolonie odchudzające), rosła całą reszta roku. Faszerowali mnie różnymi lekami na spadek łaknienia, wypełniających żołądek itp. Oczywiście skutek był taki że Osiągnęłam moje 75 kg :cry: Potem udało mi się schudnąć w ciągu 2 lat do 50 kg. Nie byłam pewna jak, po koloniach zmieniłam żywienie (o tym później) i do następnych wytrzymałam gubiąc kg miesięcznie i następne kolonie pewnie to dały.
Potem koniec i znów tycie. Dieta wegetariańska pełna porażka na całej linii. Herbatki odchudzające - to samo.
Pewnie dalej bym tyła, gdyby nie to zmieniłam ginekologa na ginekologa-endokrynologa. Otóż już po pierwszej wizycie po wnikliwym wywiadzie i wstępnym badaniu padło podejrzenie na moją tarczycę. Nie mam wola, ani nic w tym guście, ale po badaniach krwi i USG wyszło, że mam na niej jakaś zmianę (boję się cholernie co to) i możliwe, że z jej powodu nie domaga (co wyszło w badaniach hormonów tarczycy). Dostałam syntetyczna tyroksynę i od grudnia ją biorę. Dodatkowo odkryłam czemu udało mi się wcześniej schudnąć.Nie świadomie stosowałam dietę niskowęglowodanową (jeśli będzie zapotrzebowanie opiszę).
Teraz nadal biorę tyrozynę, jod w tabletkach i stosuję moją dietę. Efekty są i to znaczne spadło już 12 kg, a po drodze były święta, urodziny, imieniny, wyżerki itp. Gdybym jeszcze zmusiła się do ćwiczeń. Osoby ze zdrową tarczycą dzięki tej diecie mogą osiągnąć podobno też takie efekty.
Dieta ketogeniczna - niskowęglowodanowa - kulturystów.
Po przeszukaniu serwisu znalazłam dietę, którą określono jako niskowęglowodanowa:
http://ww1.dieta.pl/dietofWeek.asp?id=447
Od razu mówię, że ja stosowałam bardziej drastyczna formę. Więc do rzeczy.
Podstawą diety jest zmiana źródła energii z łatwoprzyswajalnych węglowodanów na wymagający "pracy" tłuszcz. Z jadłospisu wyrzuciłam wszystko, co miało powyżej 5g węglowodanów (W) w 100 gr produktu, chyba, że zjadałam mikroskopijne ilości (np łyżeczka musztardy). Tłuszczu staram się jeść niedużo, bo przecież ma się mój spalać, ale nie ograniczam go tak drastycznie. Bardzo pomocne są tabele z podanymi wartościami węglowodanów, tłuszczu i białka np.
http://tabelekaloryczne.w.interia.pl/index.htm ale równie dobrze każda inna. Pełno tego w sieci.
Zrezygnowałam ze wszystkich produktów mącznych (pieczywo, makaron, kluski itp. bez wyjątków), owoców, większości warzyw, oczywiście słodyczy, miodu, jogurtów, mleka, niektórych serów białych, ogólnie wszystkiego co ma powyżej 5g W /100g.
Podstawą mojego żywienia jest wieprzowina, wołowina, kurczak, ryby, sery żółte, jaja (bez ograniczeń). Z warzyw dopuszczam pomidory (ale nie od razu 3 czy 4 tylko 1 i to malutki), cukinię, kalafiora, paprykę (również niewielkie ilości).
Mięso przygotowuję bez panierki na patelni, grillu, gotowane na parze, czy piekarniku. Byle nie trzeba było dodawać za dużo tłuszczu.
Można ustawić sobie jakiś próg przyjmowania węglowodanów. Przykładowo kulturyści tuż przed zawodami ograniczają się do 20 g W na dobę, co w połączeniu z treningiem, bardzo szybciutko uwydatnia ich mięśnie jeszcze bardziej. Ja granicy dla siebie nie ustaliłam, nie wiem czy nawet 10 g zjadam, ale UWAGA!!! nie wszyscy mogą tak drastycznie obniżyć W. Wszystko zależy od zdolności naszego organizmu do przetwarzania tłuszczu. Moja mama musi zjadać co najmniej 35g W, bo inaczej ma zawroty głowy, jest słaba, zmęczona, a poza tym grozi to omdleniem, jak kulturyści podają. Granicę więc znajdujemy sami, obniżając stopniowo ilość np. 1 tyg - 40 g W, 2 tyg -35 g, 3 tyg - 30 g itd. Póki czujemy się dobrze, możemy obniżać, a gdy znajdziemy granicę wracamy do poprzedniej ilości, czyli zwiększamy o 5 g.
Stosować się do zasad diety jest dość łatwo. Kto stosował opartą o kalorie, nie będzie miał problemu z przerzuceniem się na liczenie węglowodanów. Idąc do sklepu zanim coś kupisz sprawdź ile ma W w 100 g i po sprawie. Na produktach gdzie nie jest to podane, wystarczy omijać składniki np. zagęszczacz skrobia ziemniaczana.
Nie jest jednak wcale łatwo przestawić organizm na tą dietę. Przez jakiś czas, początkowe dni, ochota na cokolwiek węglowodanowego będzie ogromna (serio). Organizm broni się po prostu przed zmianą metabolizmu. Możemy być rozdrażnieni, wkurzeni i wszystko co najgorsze, lepiej ostrzec rodzinę, by trzymała się z daleka. Po tym czasie ochota przechodzi i większych trudności nie ma.
By mieć pewność, że dieta jest prawidłowa, można kupić w aptece paski Keto-diastix. Badają one zawartość ciał ketonowych w moczu (powstają przy zużywaniu tłuszczu jako źródła energii i więcej się rozwodzić nie będę, bo mogłabym wykład z biochemii zrobić). Jak tylko się pojawią w moczu, znaczy, że weszliśmy w fazę ketonową i spalamy tłuszczyk. Pomocne są też po jakimś odstępstwie do sprawdzenia czy wiele zmieniło w metabolizmie. Dojście do fazy ketonowej zajmuje właśnie te kilka początkowych dni.
Nie można tej diety stosować ciągle, bo powoduje zakwaszanie organizmu i inne niezbyt przyjemne konsekwencje. Poza tym węglowodany są nam też potrzebne do innych rzeczy niż energia. Można więc zrobić sobie co 2-3 tyg wyżerkę. Pochłonąć ogromną ilość węglowodanów. Na wagę to u mnie nie wpływało, no może odrobinę, ale na pewno nie odpowiadało temu wszystkiemu co zjadłam. Oczywiście po takim obżarstwie na nowo trzeba się wbić w fazę ketonową i przemóc te kilka dni głodu węglowodanowego, ale za każdym razem jest coraz łatwiej, a zgubione kg są wspaniałą motywacją.
Jeśli chodzi o ćwiczenia, odpadają wszystkie wysoce męczące! Energia z tłuszczu jest wolniej pobierana i przy szybkim jej zużywaniu, zemdlejemy z "niedożywienia" mózgu.Jeśli jednak bardzo chcemy tak ćwiczyć, możemy np. przed treningiem zjeść coś z węglowodanami. Co i jaką ilość, nie wiem, bo nie stosowałam. Czasem można w klubach kupić jakieś batony czy napoje energetyczne, to wydaje mi się sensowym rozwiązaniem.