Heeej Pyzunia :*
Eh, te pokusy, ten stres, to fałszywe poczucie chwilowego odprężenia, jak się coś zje.. Ja zaraz po takim zaspokojonym niestety napadzie głodu mam tak potworne wyrzuty sumienia, że stwierdziłam, że naprawdę muszę sobie tego oszczędzić. Bo to tylko coraz gorzej wpływa na psychikę, taka huśtawka, nie?
I tak sobie ustalam.. nie rzucam się od razu na głęboką wodę, tylko sobie mówię - jeden dzień. Mam wytrzymać jeden dzień dietowo. A jak już się uda, to potem sobie mówię, że drugi. I trzeci. A po trzech dniach to już rozpędem jakoś pójdzie.. Teraz właśnie po wszystkich ostatnich wpadkach ustaliłam sobie - tydzień bez słodyczy. Niedługo się ten tydzień już skończy, a mi się udało. A potem do kartki, na której wpisuję daty tego tygodnia, dopiszę - drugi tydzień bez słodyczy. A potem miesiąc. I tak rok zejdzie (hope so). ;)
Chęć to dużo, ale potrzebujesz jeszcze silnej woli. Mam nadzieję, że ją masz!
Bądź dzielna.
C.