Agulka dokładam się do trzymania kciuków, po diecie kosmonautów naprawde musimy się trzymać :)
pozdrawiam
Wersja do druku
Agulka dokładam się do trzymania kciuków, po diecie kosmonautów naprawde musimy się trzymać :)
pozdrawiam
I pilnować ogromnie się musimy. Dlatego nie chciałam ryzykować i ominąć etapu mieszanej. Pewnie rzuciłabym się na michę jak wygłodniały zwierz i byłoby po ptakach :wink:.
strata 1 kg w 1,5 tygodnia to chyba bardzo OK :lol:
cieszę się, że wyjazd się udał wypoczęłaś i pobiegałaś. Nabrałaś sił do dalszej walki z tłuszczykiem :P
trzymam kciuki za nowe wyniki :wink:
Ciesze sie ze tak dobrze odpoczelas, no i jeszcze zgubilas conieco :lol: Niedawno zobaczylas dziewiatke a teraz juz jestes bardzo blisko osemki, gratuluje! :D
Masz rację Agulko
w tygodniu, w ktorym czekałaby nas jakaś imprezka tortowo-rodzinna , można by wybrać ten dzień
a w innych przypadkach pozostać przy niedzielkach
To jak mówiłaś ???.........rok po odchudzaniu cięzka sprawa
aA tak by się chciało i schudnąć i jeść slodycze czasami , a najlepiej to jeszcze być pieknym i bogatym
agulko, teraz jak patrzę na tempo 1kg w półtora tygodnia...to widzę rezultat szczupła sylwetka bez jojo...i wiem że nawet taki spadek jest cenny, kiedyś takie tempo kończyło się dołem i załamką...ale teraz "dorosłam" do dietki, a ty też tyle przeszłaś...jestem pełna podziwu, że to wolniejsze tempo nie będzie cię przyprawiać o ból głowy :wink:
Agulko "zrzucilas" juz z siebie moja kuzynke! To cos niesamowitego! Z cala pewnoscia czujesz sie swietnie i lekko mimo, ze jeszcze troche kilogramow zostalo. Po przeczytaniu calego twojego watku ( czytam go zawsze jak mam napady glupawki zarciowej) wiem, ze i te reszte powolutku z siebie zrzucisz i zostaniesz nasza forumowa krolowa odchudzania :D.
pozdrowka
Grażko oczywiście w wersji optymistycznej kilogram na 1,5 tyg., bo czasem waga po prostu olewa moje wysiłki i stoi sobie cały tydzień i ni chuchu się nie ruszy. Każde kciuki na wagę złota!!!!
Butt, oj odpoczęłam, jak złoto. W niedzielę w dodatku był mój pierwszy normalny nie kosmiczny posiłek, więc przyjemność podwójna, a nawet potrójna bo i basen zaliczyłam.... Mówisz ósemeczka za rogiem? Wychylam się mocno, mocno i wyglądam za nią, ale na razie jeszcze niestety subiektywnie oceniam, że mam jeszcze daleko. Może jak przekroczę pięć kilosów zgubionych to ją poczuję. :wink: Choć z drugiej strony czym jest taki odcinek w odniesieniu do zgubionych już 51,6 kilograma???
Hindi, no po roku, bo czuję paniczny strach przed jednym nawet kęsem. Przed samym nawet polizaniem. Mam koleżankę, która nie je słodyczy już od co najmniej 5 lat. Żadnych ciast, cukierków, ciasteczek itp. Jak ma ochotę na słodkie, to sobie je łyżeczkę dżemu, powideł lub miód. Ja też tak chcę, choć pewnie bez gorzkiej czekolady to całe życie nie poradzę sobie, bo ciasta i torty to jakoś mnie nie kręcą.
Nanduś, dokładnie cały normalny człowiek ze mnie spadł i tak sie czuję. Mam adzieje, że resztę tez w końcu zrzucę.
Agulka to i ja dorzucam swojw by waga spadała 8) 8) 8) [/quote]Cytat:
Każde kciuki na wagę złota!!!
Ja chyba nie jestem uzależniona od słodyczy, bo jak zjem jeden wafelek albo 1 rządek czekolady to mi kły nie rosną...więc chyba spoko nie??