-
Witajcie:)
Weekend upłynął na słodkim (na szczęście w przenośni) lenistwu. Czuję się już znacznie lepiej, od jutra ponownie zaczynam się ruszać. Podczas ostatnich porządków wyciągnęłam wagę z pudełka i już tak została, w efekcie ważę się codziennie :twisted: Dzisiaj rano waga wskazała 96,9 kg dając mi nadzieję, że jednak dostanę prezent na dzień dziecka :D
Magpru widzę, że przyjęłyśmy podobne założenia co do diety. Bardzo nie lubię używać w stosunku do siebie słowo "odchudzanie" ponieważ zdaję sobie sobie sprawę z tego, że ta cała operacja, którą w tej chwili na sobie przeprowadzam nigdy się nie skończy. Nie mogę i nie chcę powrócić do starych nawyków żywieniowych i do pasywnego trybu życia. Mam skłonności do tycia i po osiągnięciu planowanej wagi powrót do dawnego życia grozi olbrzymim jo-jo. Uwielbiam dogadzać sobie i rodzince kulinarnie i nie zrezygnuję z tego. Ale jest równica pomiędzy jedzeniem a obżeraniem się. Druga sprawa to moja odwieczna niechęć do sportu. Nigdy nie byłam typem sportowca, w przeciwieństwie do moje męża który uwielbia ruch w każdej postaci. Nie powiem, że teraz uwielbiam ruch. Ale na pewno coś się zmieniło na lepsze w tym kierunku, polubiłam basen i aerobik na codzień a nie od święta :D Kiedy nie mam ruchu, czuję, że czegoś mi brakuje. Są takie dni, że muszę walczyć z moim drugim tym bardziej leniwym "ja" i niejako zmusić się aby isć na basen. Ale kiedy już pływam, to jestem w swoim żywiole i cieszę się, że nie zrezygnowałam.
Na początku skrupulatnie liczyłam kalorie, teraz na oko wiem ile dziennie zjadam. Podobnie jak Ty, nie jem białego pieczywa, ziemniaków, pierogów. Jem małe porcje w określonych godzinach. Po 17 staram się nic nie jeść, chyba że jestem bardzo głodna, wtedy sięgam po coś białkowego. Do słodyczy mnie nie ciągnie, więc nawet nie mam w domu suszonych owoców :D Natomiast moją zmorą są sery i dobre mięska. Z pieczenią mojej teściowej musiałam się niestety pożegnać na dłuższy czas.
Nie jem mojonezu, śmietany, w zasadzie to jesteśmy zgodne we wszystkich punktach :D
Myślę, że nam się uda, jeśłi tylko będziemy trwać w naszych postanowieniach :D
Madziu Klubowiczko weekend już się końćzy, od jutra wracasz na dobrą drogę. Ja sama u siebie zauważam, że w weekend trudniej utrzymać mój "reżim" niż w tygodniu. Może dlatego, że tydzień jest zwykle bardziej poukładany. 7 będzie na Dzień Dziecka, trzymam za to mocno kciuki, poza tym sama wiesz, że potrafisz :D
Pozdrawiam Was :D
-
solvinko to ja sie przylaczam do was tez zaczelam w polowie marca z wagi 108 i jak widze idzie ci lepiej niz mnie , ale ja ostatnio mam same wpadki i waga skacze to w gore to w dol .
Co do aerobiku u mnie jest roznie instruktorka bardza fajna poniekad jestem jej duma nawet chyba .Fajnie ze jest nas kilka w tej samej wadze mam nadzieje ze bedziemy sie wspierac :D
Ja na 95 niestety nie licze na dzien dziecka od 3 tygodni stoje w miejscu
-
Witaj Marietto:)
Miło mi, że przyłączasz się do nas, w towarzystwiej łatwiej się odchudzać :D
Napisz coś więcej, ile aktualnie ważysz i jak pozbywasz się kilogramów.
Pozdrawiam Cię serdecznie :D
-
Witaj Solvinko!
Ciesze sie ze ze zdrowkiem u Ciebie juz lepiej. Bardzo dobrze ze masz nowy, prawie juz "nalog", czyli ruch, to znacznie lepsze niz objadanie sie.
Ja tez nie znosze slowa "odchudzanie" i dlatego jezeli ktos mnie ostatnio pyta dlaczego nie jem tego czy tamtego, czy moze sie odchudzam, odpowiadam zawsze ze "zmieniam swoje nawyki zywieniowe" :D Dotad wydawalo mi sie ze nie jest tak zle, ale teraz z perspektywy czasu wiem, ze to jak jadlam nie mialo nic wspolnego ze zdrowym odzywianiem. Nic dziwnego, ze doprowadzilam sie do takiego stanu.
-
Dzięki Solvinko za wsparcie.Oj bardzo go teraz potrzebuję , bo wredna waga dalej nie chce wynagrodzić moich starań.A staram się bardzo!
Tylko ten ruch .Tu jest klapa!Pisałaś , że lubisz ćwiczyć.Powiedz mi , jak pokochać ruch , jak mieć na niego czas , gdy ogólnie brakuje czasu na wszystko i skąd brać siły?
-
Witaj Solvinko, cieszę się, że jemy obie podobnie :lol: :lol:
tak trzymać, a kiloski pomału będą z Ciebie spływać, jak oliwa po kaczce :lol: :lol:
dobrze, ża masz bardzo aktywnego męża, to niesłychanie mobilizuje - bierz z niego przykład w swoim życiu :lol: :lol: :lol:
ja jak zrzucę pierwsze 5 kilo, założę pasek - ale postanowiłam się zmierzyć i zważyć kontrolnie dopiero ok. 20 czerwca.... sprawdzimy efekty :lol: :lol:
ale już czuję pierwsze luzy w ciuszkach, więc cieszę się na te pomiary :lol: :lol:
pozdrawiam ciepło
:lol: :lol:
-
Dorcia- na początku trzeba się zmusić do ruchu - nie ma mocnych, zacisnąć zęby i wytrwać pierwszy tydzień lub dwa, a potem, jak zakwasy miną, to ruch zacznie sprawiać autentyczną przyjemność i nie będziesz mogła spokojnie położyc się spać, jeśli nie wykonasz codziennej dawki ruchu :lol: :lol:
ja też byłam leniuszek, więc opisuję moje odczucia - może być łatwiej, jak znajdziesz kogoś do wspólnego uprawiania sportu, jak nie, to sama myśląc cały czas o tym jaką to piękną figurkę możesz osiągnąć dzięki temu...
ja się zaopatrzyłam w dwie książki Marioli Bojarskiej - często tam zaglądam poczytać, gdy bierze mnie niechęć - bardzo mobilizująco autorka pisze do takich leniuszków, żeby zacząć się ruszać, poczytam sobie kilka rozdziałów i od razu chce mi się ćwiczyć :lol: :lol:
musisz po prostu znaleźć na siebie sposób, ja bardzo chciałam jakoś się zmobilować, to to mi pomaga...
i często zaglądam na forum na temat kultury fizycznej, to też mi pomaga, że nie tylko ja jęczę.. :lol: :lol:
-
Oj powiem Wam, że z tym ruchem u mnie to wcale nie jest tak różowo. Wystarczy, że podczas choroby odpuściłam sobie wyjścia na basen, a dzisiaj już podświadomie szukam pretekstu, aby znów nie iśc, chociaż czuję się dobrze. Ech trzeba pogonić tego leniuszka :twisted:
Dorciu najtrudniej jest zacząć. Tak jak pisze Magda, trzeba się czasem zmusić do ruchu. Kiedy planowałam moją dietę, byłam przekonana, że nie uda mi się pogodzić sportu z codziennymi obowiązkami. Ale to chyba jest tak jak z macierzyństwem. Najpierw człowiek nie może sobie wyobrazić swojego poukładanego życia z dziećmi, później nie wyobraża sobie życia bez nich :D
Zmusiłam się, aby pójść na basen. Celowo wybrałam takie "ekstremum", wiedząc, że niejako muszę zwalczyć nie tylko lenistwo, ale też własny wstyd. Sama się doprowadziłąm do takiego stanu i sama z niego wyjdę. Zaplanowałam sobie godziny basenu na sam koniec dnia, aby wszystkie ważne sprawy załatwić przed. Wiem, że jest mi łatwiej niż Tobie, bo nie mam dzieci. Mam za to dużo pracy po pracy i studia w weekendy. I pewnie szybko bym się zniechęciła, gdyby nie to że pierwsze efekty stały się widoczne niemalże od razu. Zauważyłam, że waga szybciej spada i to jest dodatkowa motywacja. Ciałko staje się fajniejsze, co również zauważa mój mąż :D
Dorciu musisz poprostu wygospodarować dla siebie pół godzinki. Najgorsze będą pierwsze próby, ale kiedy waga ruszy, sama będziesz wskakiwac na rowerek :D
Poprostu nie ma sposobu, aby nie chudnąć przy niskokalorycznej diecie i odrobinie ruchu. Twoja waga stoi w miejscu, najprawdopodobniej potrzebuje jakiegoś kopa. Zafunduj sobie pół godzinki dziennie na rowerku, a pod koniec tygodnia wejdź na wagę. Jeśli to znajdziesz więcej czasu zapisz się na zajęcia ruchowe. W towarzystwie zawsze raźniej, tym lepiej jeśli spotkasz osoby o podobnych problemach. Czy u Ciebie jest jakiś Klub Grubasków? U mnie niestey nie ma, a szkoda.
Buttermilk, Magpru - ja też muszę tłumaczyć, że nie jestem na diecie. Dziś na ten przykład, kolega w pracy pytał, jak mogę nie być na diecie, jeśli jem serek homogenizowany na drugie śniadanie. Że niby tylko serek :D smieją się z moich marchewek, sałatek, bo oni jedzą "normalnie" :D
Albo przykład w drugą stronę: moje urodziny, oczywiście na stół wyjechał tort z bitą śmietaną, nakładam każdemu po kawałku, sobie też a jakże. I pytanie mojej teściowej, która rownież jest na diecie, czy ja też będę jadła tort, skoro się odchudzam? :D
Moja teściowa jest wspaniałą, ciepłą kobietą, ale kompletnie nie rozumiemy się co do założeń dietetycznych. Ona odchudza się tak zwanymi 5-dniówkami, polegającymi na zjedzeniu przez cały dzień dwóch jajek na twardo i gotowanego skrzydełka kurczaka bez przypraw. Dla niej dieta to wyrzeczenia i pewnego rodzaju masochizm. W moim przypadku to zmiana stylu życia :D
Pozdrawiam serdecznie :D
-
Ostani miesiac to ciagle na wadze 97 -98 masakra juz mnie bierze , glownie chyba przez te nocne rekonesansy do lodowki kurcze
Dorcia to co mowi magpru to swieta racja na poczatku jest ciezko ale ja wazac prawie setke biegam teraz na stepa z zaawansowana grupa i jak nie leci ze mnie pot do tego stopnia ze nawet majtki mam mokre to czuje sie niedocwiczona 8) a na poczatku bylo ciezko , pierwsze dni pamietam smiac sie nie moglam bo miesnie na brzuchu bolaly o schodach nie wspomne
co do diety wczoraj wygralam walke z soba zeby odwiedzic lodowke a bylam glodna wieczorem jak diabli , moze mnie natchnie z wami :roll:
-
Powiedzcie mi jeszcze jedna rzecz czy jak wam przypada pora posilku a nie jestescie glodne to tez jecie ? Bo mi wlasnie akurat sie totalnie niechce tak samo jak jesc tych nieszczesnych śniadan
-
Witaj !!
Może ta 7 w końcu się pojawi :wink:
Teraz się nie ważę, mam @ i waga skacze . Już sama nie wiem co pokazuje.
Poczekam do 1 czerwca. Może będzie prezencik ??
Brakuje mi samodyscypliny i zdaję sobie sprawę , że jak bym wytrzymała to szło by mi lepiej.
Gubią mnie te słodycze :evil:
Nie mogę sobie z tym poradzić :?
Zaczynam swoją diete , potem się na coś skuszę i wszystko daje w łeb :evil:
Wczoraj byłam u teściowej i jak wiadomo , nie zaliczam tego dnia do udanych.
Dobrze , że skończył sie weekend, trzeba dalej pracować nad sobą i walczyć .
Mam nadzieje , że w końcu się uda :D
Tobie super idzie, gratuluję .
Ja też dzisiaj wracam do codziennych ćwiczeń. Trzymam dietę i czekam na efekty :D
Pozdrawiam serdecznie :D Magda
-
Wpadam tylko na chwilkę, aby życzyć Ci miłego tygodnia :lol:
Buziaki H
-
Marietta, ja jem te śniadania, nawet jak nie jestem specjalnie głodna,ale jak minie max.3,5 godziny od ostatniego posiłki, jem obowiązkowo - chociaż małe jabłko czy mandarynkę, albo szklankę soku pomidorowego, żeby żołądek coś dostał...
Na sobie zauważyłam, że gdy zignorowałam jeden posiłek, to na kolejny był głód silniejszy - zjadałam o wiele większą porcję niż gdybym zjadła nie ignorując poprzedniego posiłku, a to źle, bo już organizm zaczął magazynować.. :?
ten brak głodu to dla mnie pułapka... więc wolę do niej coś małego jednak wrzucić :lol: :lol:
na początku może żołądek nie jest przyzwyczajony, ale potem jednak lekkie ssanie odczuwam już zawsze każdorazowo po 3 godzinach :lol: :lol:
-
magrpru znowu wieczor przychodzi i ja zaczynam byc jednym wielkim ssaniem hehe , ale jak kiedys czytalam wiekszosc grubasiatek tak ma ze moze nie jesc nawet do 15 a potem wieczorem festiwal zarcia , a ja z powodzeniem pasuje do tego schematu :evil:
Klubowiczko niestety znam to i ta namietnosc do slodyczy tez wczoraj stoczylam wieczorem dziki boj ze soba wygrany , a dzis dostalam za to nagrode waga po raz pierwszy pokazala 95 co prawda z hakiem ale hmmm narazie sie nie ekscytuje bo ta hustawka wagowa robi swoje jak bede w okolicach 94 moze uwierze :D
-
Marietta gratuluję 95 kg :D Nie ważne, że z hakiem, wazne że kolejne 5 kg za Tobą :D
U mnie waga też skacze ostatnio. Ale to wina braku ruchu, no i zmiany przyzwyczajeń żywieniowych (wiadomo weekend). Staram się jeść co 3 godziny, nawet kiedy organizm nie wysyła sygnałów, że jest głodny. Magpru dobrze mówi, opuścisz jeden posiłek, na nastęny zjesz więcej. Na ostatni posiłek dobrze jest zjeść coś białkowego, wtedy nie będzie Cię ssało w żołądku :D
Madziu Klubowiczko do Dnia Dziecka zostały jeszcze 2 dni, więc jest szansa, że nadrobisz ten weekend. U mnie prezent będzie chyba spóźniony, raz że nie ćwiczę, dwa że zbliża się @, a wtedy różnie z wagą bywa. Postanowiłam się nie przejmować i walczę dalej. Będzie nowy cel, ważne aby do przodu :D
Hindi - Dziękuję za pamięć, zaraz idę do Ciebie zobaczyć, jak przebiega dietkowanie :D
-
Czesc duze kobietki :D !!! Waga dzis rano pokazala zachecajace 95,1 kurcze nie umiem ciagle opanowac tej mani wazenia sie i jest to fajne o ile sie systematycznie chudnie gorzej jak waga stoi albo co gorsza pokazuje wiecej :evil:
Wczoraj wieczorem znow oczywiscie dzika walka , skonczylo sie na kilku plasterkach poledwicy wiec chyba nienajgorzej
Klubowiczko u mnie te ciagoty do slodyczy sa zwiazane z wahaniem poziomu cukru i jak zjem jednego to jak narkotyk amen leci batonik za batonikiem od 3 dni wiec obiecalam sobie koniec , narazie trzymam sie dzielnie ale same wiecie jak to jest :roll: .Kurcze ja juz nawet nie marze kiedy ta 7 sie u mnie pojawi :?
-
Witaj Solvinko, ze mnie tez jest len i szukam tylko wymowek zeby sie nie ruszac... Chyba musze wziac sie w garsc bo sama dieta nie za wiele osiagne.
Co do posilkow o okreslonych porach to ja staram sie jesc przynajmniej 4 razy dziennie, czasem jeszcze zmieszcze kolacje ale wtedy ide spac z pelnym zoladkiem co chyba niezbyt sprzyja diecie? Obiad jem najwczesniej o 18 - 18:30, bo wtedy wracam z pracy. Jak myslicie, czy lepiej podniesc limit kaloryczny w ciagu dnia czy jednak dopchac sie ok. 21?
-
Witaj !!
Od wczoraj ćwiczę , nawet trzymam diętę, oprócz tych słodyczy :?
Nie mogę się opanować. Znowu waga bedzie stała w miejscu. :(
Muszę się w końcu przemóc i zostawić te słodycze w spokoju.
Jestem za słaba na takie poświęcenie. :(
Chyba jak powiem tu na forum , że nie zjem więcej nic słodkiego to może podziała :?:
Obiecuję ćwiczyć, nie tknąć słodkiego i trzymać dietę.
Dziewczyny trzymajcie mnie za słowo, a w razie czego dajcie kopniaka :?
Pozdrawiam serdecznie :D Magda
-
Witam serdecznie.
Dietkowanie wreszcie idzie całą parą, żeby nie powiedzieć gębą :lol: , bo w naszym przypadku źle się to kojarzy hhiiiiiiiiiiiiiiiiiiii
Głoduję okrutnie i okrutnie chudnę :wink:
Chodzilo mi o to, że okrutnie powoli :wink: :wink:
Buziaki H
-
Hi Solvino, myslę, że prezent na dzień dziecka może poczekać te kilka dni, w końcu tu chodzi o coś więcej niż tylko zdobycie tych 95 z kawałkiem na pierwszego czerwca, walczymy o większą stawkę i tego należy się trzymać. :P Mnie przez ten tydzień udało się tylko minimalnie wyparować, i to właśnie mobilizuje mnie do nowych wyzwań dietkowych. Czas zacisnąć pasa i powrócić do moich sprawdzonych metod. Cieszę się, że tak ładnie nam idzie, coraz bliżej mamy do ósemeczki i choc wydaje się teraz taka odległa, to jednak jest na wyciągnięcie naszych rąk, prawda? :wink: Dziękuję za wspaniały wpis u mnie na wąteczku, dawno nie miałam takiego zrozumienia, takiego aż do szpiku kostnego, z jednej strony się cieszę, że mam bratnią duszę, z drugiej zaś troszkę nam współczuję tej ciągłej walki ze zbędnymi kiloskami. Wierzę jednak, że nam się uda, że będziemy miały wspaniałe wyniki i nie chodzi tu tylko o zgubione kiloski, lecz o całościowe podejście do sprawy dietkowego prowadzenia się. Pozdrawiam zatem serdecznie! :P
-
Witajcie :D
Misja "plan Dziecka" zakończyła się w moim wypadku niepomyślnie. Na liczniku 97,5 kg. Nie pozostaje nic innego, jak doprowadzić sprawę do końca za tydzień. I musi się udać :D
Przechodzę straszny kryzys dietowy i naprawdę muszę się zacząć pilnować. Choróbsko już prawei odpuściło i przyszły problemy związane z pracą. Dzisiaj, ku uciesze męża, który miłą już dość sfrustrowanej baby w domu, złożyłam wypowiedzenie. Tym samym za miesiąc mam spore szanse zasilić rzesze gospodyń domowych (nie obrażając gospodyń), a to zdecydowanie nie służy mojej diecie :?
Ale dosyć marudzenia :D Czas powrócić do dietki. Więcej napiszę jutro, dzisiaj wybaczcie, ale jestem już padnięta.
Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję, że pamiętacie o mnie :D
-
Ależ kochana, zamień ten minusik na duży plusik - popatrz inaczej - jak będziesz w domu, to masz więcej czasu dla siebie, na pichcenie pysznych surówek i sałątek - któe masz robić codziennie, tak by zawsze były w lodówce, i masz czas na ćwiczenia, które możesz sobie fantastycznie zaplanować - nie siedź przed TV, ale np. przy filmie ćwicz, stepuj (jak nie masz steperka, to kup - niedrogi), czy co tam lubisz... ja mam sposob na to, ze gdy ręce lecą po jakieś przegryzki, to trzeba je czymś zająć, np. robótką ręczną - ja to uwielbiam, ale boleję, że nie mam czasu - zaplanuj, że każdego tygodnia, czy miesiąca coś nowego ręcznego w domu się pojawi, ja osobiście lubię haftować krzyżykami i mam sporo planów na prezenty dla przyjaciół w postaci obrazków haftowanych, ale ten czas....
możesz przezcież być taką gospodynią cool i fine.. :lol: :lol:
pozdrawiam :lol: :lol:
-
Hi Solvino, nie szkodzi, że prezent na dzień dziecka nieco się oddalił, u mnie waga dziś też pokazała więcej niz powinna, ale przecież walczymy dalej, bo nie cel w naszym wypadku jest najważniejszy, lecz podejście i proces jego realizacji. Teraz już nie daj sobie pofolgować, przynajmniej z jedzonkiem, a z pewnością bedziesz miała za tydzień spore przesunięcie suwaczka we właściwym kierunku. Co do pracy, to też kiedyś musiałam coś takiego przeżyć, skończyło się na założeniu własnej firmy i oprócz kilku dni w roku, tak naprawdę nie żałuję tej decyzji, okazało się, że jako osoba niestłamszana potrafię wyzwolić w sobie znacznie większę energię do pracy, cieszyć się nią i bardzo często robić to, co sprawia mi ogromną radość, a ponadto to ode mnie zależy, których wyzwań zawodowych się podejmuję. Często jest ciężko, mam ochotę rzucić wszystko w cholerę, z drugiej strony czuję, że się spełniam zawodowo, że mogę się rozwijać i nieustannie uczyć. Już chyba nie umiałabym nastawić się na pracę od godziny do godziny, tym bardziej, że w dzisiejszych czasach mało kto pracuje w swoim wymiarze godzin pracy. Pomyśl, jaki ciężar z barków zrzuciłaś, masz wspaniałego męża, że Cię rozumie i że stara się Ci pomóc, a taki nawet kwartał bycia w domciu z pewnością ma swoje pozytywne strony, nawet dla samej Ciebie, będziesz nie tylko mogła zająć się szeroko rozumianym domem, ale także na spokojnie szperać w ofertach pracy, które Cię zainteresują. A dietkowanie ma być codziennie i z pasją, to bardzo Ci pomoże, a sukcesy przyniosą wspaniałe uczucie wiary, że można góry przenosić, że świat należy do Ciebie - do nas. :P
-
Witajcie :D
Dziękuję za wsparcie, jesteście kochane :D Dzisiaj mam już lepsze nastawienie do świata, powoli dociera do mnie fakt, że świat nie kończy się na pracy.
Magpru - u mnie problem jest następujący: jak siedzę w domu to ciągnie mnie do lodówki. Za każdym razem, kiedy wędruję do kuchni po herbatę, mimowolnie mam ochotę otworzyć tą przeklętą lodówkę, chociażby w celu wyciągnięcia jednej rzodkiewki.
Co do ćwiczeń to trudno mi się zmoblilizować w domu, dlatego ganiam na basen i aerobik. Ale trzeba będzie się przemóc. Na brak zajęcia raczej nie powinnam narzekać, w domu czeka sterta zaległych projektów "na już". Postaram się aby ten okres pomiędzy jedną pracą a drugą nie był stracony :D No i w końcu będę miała czas tylko dla siebie :D
Bella - zastanawiam się nad założeniem własnej działalności. Jak zawsze są plusy i minusy. Te pierwsze to być sobie samemu szefem, nieokreślone godziny pracy, te drugie to niepewne zarobki i poczucie że cały czas jesteś w pracy. Muszę to wszystko przemyśleć, nie wiem czy jestem stworzona do pracy w domu. Mój żywioł to praca z ludźmi na codzień.
Co do dietki - od dzisiaj ostre wznowienie :D Koniec z wymówkami i pretekstami :D
W ramach poprawy nastroju, pójdę dzisiaj zapolować na jakiś balsam do ciała. Dziewczyny czego używacie? Może doradzicie coś z własnego doświadczenia?
Dotychaczas używałam Lirene- serum antycellulit, oraz Nivea Q10, ale czuję potrzebę zmiany :D
Pozdrawiam serdecznie :D
-
Czesc Solvinko!
Ciesze sie ze humor juz lepszy, masz racje, swiat nie konczy sie na pracy i prawdopodobnie dobrze sie stalo ze zlozylas wymowienie, nie ma nic gorszego niz stresy w pracy, ktore sila rzeczy przenoszone sa do zycia prywatnego.
Ach, jak ja bym chciala pracowac w domu! Nietety nie mam zadnych ukrytych talentow i nie moge zostac np. poetka albo malarka :D Nie mam tez zadnego pomyslu, a przede wszystkim odpowiedniego zawodu na wlasna dzialalnosc, ktora moglabym wykonywac w domu wiec niestety pozostaje mi tylko praca dla kogos od - do. :cry:
Co do balsamow to ja uwielbiam zapachowe balsamy z Avonu z serii Naturals, ale to na dzien, a na noc smaruje sie czyms wyszczuplajacym, np. termoaktywnym zelem Bielendy z cynamonem i kofeina. Jest naprawde swietny i czuc jak "pracuje". Mialam tez zel z zielona herbata, tez byl niezly. Ostatnio przywiozlam sobie z PL balsam Bielendy "Powitanie z Afryka" odmladzajacy, swietnie sie wchlania, prawie go koncze, czy jestem mlodsza - tego nie zauwazylam :wink:
Mam jeszcze jeden termoaktywny zel Bielendy w zapasie a potem bede polowac na miejscowe specjaly :)
-
Moze po balsamikowaniu jakieś olejkowanie :wink: :lol: zawiniete w folię :lol: :lol:
A ja i tak kupiłam sobie prezent hiiihiiiiiii na dobry początek :lol:
Buziaki H
-
Witaj Solvino!!
Ja też dużej rewelacji wagowej dzisiaj nie miałam. No taki mały 1 kg mniej.
Liczyłam na dużo więcej. Ale po tych wszystkich moich wpadkach to i tak dobrze.
Za tydzień jak się zważymy, to napewno będzie dużo lepiej. Licze na to !!
A zwłaszcza na Ciebie i na mnie :D
Pracą się nie przejmuj. Ja sobie siedzę w domu i bardzo sobie chwalę. Myślę , że jakbym pracowała to chyba wogóle nie poradziłabym sobie z dietą.
Ale niestety dobre sie skończy. Mój mały zasili liczbę przedszkolaków we wrzesśniu. Ja natomiast mam zamiar powrócić do mojego zawodu i zacząć w końcu na własną rękę.Jestem technikiem dentystycznym i powiem szczerze , że nie za bardzo lubie to robić. Niezbyt się na to cieszę , ale będę musiała.
Tak, że jak posiedzisz w domu to zobaczysz jak to fajnie. Ja to nawet nie mam czasu sie ponudzić.Dzieci , dom ,ogródek , nieraz brakuje czasu żeby siąść przed komputerem.
Mam nadzieję , że w końcu zostawię wszystkie wpadki daleko w tyle i na wadze coś się ruszy. Do lata blisko i już zaczynam się bać, że jednak planu nie wykonam.
Trzeba sie ostro wziąść do roboty bo będzie źle.
Pozdrawiam serdecznie :D Magda
-
Magduś!
Ostatnio dostałam balsam Miraculum -Płaski brzuch.Podobno widocznie spłaszcza brzuch ,zmniejsza obwód w talii do 8 cm , redukuje cellulit do 60 %.
Jeszcze tych efektów nie zauważam , ale rzeczywiście skóra jest lepiej napięta i chyba mniej wisi...
Pozdrawiam! :wink:
-
Dorciu, to informuj o efektach a tymczasem wpisuje ten balsam na liste zakupow na przyszlosc!
-
hihi balsamikow tez ci u mnie dostatek tzlko jakos mnie wyszczuplac kurna nie chca ja lubie zapachowo te z serii 4 pory roku
kurcze u mnie z waga bylo to samo niestety doszlam do 97 potem bylo juz 96,8 i potem gora dol gora dol i caly czas w okolicach 97 98 tak przez prawie miesiac juz spazmow dostawalam , dopiero w ten poniedzialek pokazalo sie 95 po raz pierwszy i chyba narazie sie utrwalilo dzis pokazalo 94,9 a teraz siedze objedzona jak baczek szpinakiem wiec bedzie jutro znowu pewnie 95 :?
Dzis kupilam za male spodnie hehe specjalnie oczywisce , mam nadzieje ze kiedys je ubiore
Dziewcznki jakby ktoras miala ochote na gg to moj numer 5144144
-
Witajcie:)
Dzisiaj waga zrobiła mi niespodziankę i pokazała 95, 5 kg:) Dzień Dziecka spóźniony o 4 dni, ale radość ta sama :D
Niestety nie mogę powiedziec, aby to była moja zasługa... o ile jeszcze w piątek prowadziłam się dietkowo całkiem dobrze, nawet na basen poszłam, o tyle wczoraj wszamałam pół paczki chipsów w drodze powrotnej z uczelni :oops:
Moje chudnięcie raczej ma związek z ostatnimi stresami, niż z prawidłową dietą, bo o takowej trudno mówić, patrząc na ubiegły tydzień.
Postanowiłam obrać kierunek na kolejny cel - 89 kg do 1 lipca. Cel jak najbardziej realny, jeśłi tylko uda mi się pohamować swoje ciągątki do sera i chipsów.
Madziu- Klubowiczko - 1 kg to wcale nie mało, a nawet przeciwnie to baaaardzo dużo, bo przeskoczyłaś tym samym do następnego "przedziału" wagowego :D Gratuluję i trzymam kciukasy za następne kilogramy:)
Dorcia, Buttermilk, Marietta - dziękuję za rady :D W piątek byłam w drogerii, ale nic mi nie wpadło w oko. Poszukam balsamów, o których piszecie i pewnie skuszę się na któryś :D
Tymczasem idę pobuszować po Waszych wątkach :D
-
Oj solvinko przyznaje ze wbilas mi klina 8) , kurcze wiesz ze ja wogole jeszcze nie zaczelam jeszcze marzyc o 8 z przodu wydaje mi sie to tak odlegle jak podroz na Marsa .Na poczatku mi sie wydawalo ze tak pieknie bede chudnac kurcze a po tym zastoju normalnie zwatpilam , dzis rano waga pokazala 94,6 ale juz kurcze nagrzeszylam dzis babka nabyta w cukierni 8) kurcze zezarlam chyba z 1/4 wiec o kolacji moge dzis pomarzyc sobie .Nie moge byc chyba jednak gorsza od ciebie i moze tez wyznacze sobie te 89 (kurcze jak to slodko brzmi no nie ) w sumie moze uda mi sie jakos zrzucic te cholernie 5 kg dopiero dzis 4 czerwiec , hmm w kazdym razie zobaczymy
A gdzie reszta towarzystwa?
-
Marietta, damy radę zobaczysz :D
Przed Tobą tylko 5 kg, przede mną troszkę więcej, ale też do zrobienia :D
Pomyśl, przy naszej wadze to i tak duża rozpiętość czasu - trochę ponad kilogram na jeden tydzień :D Dzień 1 lipca będzie dniem przejścia w nowy rozdział naszej wagi:)
A dziewczyny pewnie jeszcze weekendują :D
Pozdrawiam Cię serdecznie :D
-
witajcie ,
ja tez do 1 lipca chce shudnac do 90 kg a naj lepiej zeby waga mniej pokazywala :)
wiec moze sie dolaczem do was zawsze razniej jezeli sie jest wiecej osob .
Pozdrawiam
-
Witaj Solvino !!
Serdeczne gratulacje !! Trochę spóźniony Dzień Dziecka , ale jednak to osiągnęłaś !
Ja jestem jeszcze daleko do mojego celu, ale mam nadzieję , że w końcu do niego dojdę.
Od dzisiaj nowe postanowienie i walcze dalej .
Do pierwszego etapu zostały mi trzy tygodnie. Może mi się uda .
Bardzo chciałabym wtedy mieć 73 kg.
Będzie ciężko, ale myślę , że jeszcze coś do tego czasu stracę.
Pozdrawiam serdecznie :D Magda
-
Jej, Magdinku, jak ja się cieszę!!! 95 to śliczna liczba, zobacz ile już zrzuciłaś! Pilnuj się ino, wiem, masz trudny okres, ale wiesz co, jeśli nie możesz trzymać się diety tak jak byś chciała - i chudnąć, to trzymaj się chociaż tak, żeby utrzymać tą piątkę na końcu, ok? Pamiętaj, że myślę o Tobie. Dawaj znać, jak Ci idzie, co z pracą - od kiedy będziesz w domu? Marudź nam, marudź, ale bądź i walcz. :)
-
Hi Solvino, przede wszystkim ogromne gratulacje za wspaniały wskaźnik na wadze. Przegoniłaś mnie i muszę Cię teraz szybko gonić. Widzę, że również uwziełaś się na ósemeczkę w pierwszym tygodniu lipca, to bardzo dobrze, bo ja też takie zrobiłam sobie postanowienie. Razem raźniej. Juz mam po dziurki w nosie tej dziewiątki!!! Co do chipsów, .... , napiszę tylko, że ja skusiłam się na ciasto drożdzowe. :wink: odnośnie balsamów, to na razie przeplatam vichy z jakimś tanimi, tak aby nie mieć wyrzutów sumienia, a jednocześnie, aby dac troszkę skórze odpocząć i zrelaksować się przy różnych składnikach i zapachach. zresztą po tym ostatnim efekcie jojo, moja skóra jest w stanie fatalnym, sporo muszę się napracować, aby niewyglądała staro, mam nadzieję, że z czasem jej się poprawi, bo sama patrzeć na nią nie mogę. :cry: Zatem do dzieła, droga współodchudzaczko i jeszcze raz ogromnie GRATULUJĘ!!! :P
-
Hej, Solvinko! Gratuluje tego Dnia Dziecka ale o chipsy jestem zla! :roll: To juz moglas sobie drozdzowke kupic a nie taka chemia sie faszerowac. Nie dosc ze tluste to jeszcze sztuczne. A fe! Ja czipsow nie ruszam nawet kijem, moj syn zawsze po chipsach wymiotuje wiec jestem ciekawa co oni tam daja?? :shock:
-
Hej Solvinko :lol:
Gratuluję święta lasu
Od mojego dzieli mnie jeszcze 1 kg :lol: :lol:
moze juz niedlugo ???????????????????????? uda mi się
89 na 1 lipca ? ...brzmi zachęcajaco :lol: :lol: Chętnie sie dołączę ,dla mnie realne będzie 92, ale w koncu dlaczego nie mam gonić zajączka ?
Takie planowanie i wyznaczanie kolejnych celów jest naprawdę świetne :lol:
Buziaczki H
-
Witajcie:)
Dziękuję za gratulacje, niestety nie ma w tym mojej zasługi. I to działa bardzo demobilizująco. Po ciuchach czuję, że jest dobrze i chudnę, a wieczorem wędruję do lodówki.. grr.. :evil:
Wpadka z chipsami to nie była jedyna... w niedzielę wszamałam miskę lodów z orzechami :evil:
Kacialka - Cieszę się, że do nas dołaczyłaś. Widzę, że jesteś w moim wieku, wagę też mamy podobną :D Jak widzisz moje ostatnie postępki raczej nie służą dobremu dietkowaniu... grrr
Magdo - trzy tygodnie to dużo czasu. Udało Ci się w miesiąc zrzucić 6 kg, więc teraz też będzie dobrze. Tylko nie bierz ze mnie przykładu :D
Fjordingu - pomarudziłam u Ciebie w wątku :D Walczę dalej, dzisiaj pokonam lenia i idę na basen :D
Bella - dziękuję za gratulacje, chociaż nie moja w tym zasługa. Cieszę się, że znów mamy wspólny cel (poza tym głownym :D )
Buttermilk - czuję się ochrzaniona, kładę uszy po sobie i obiecuję poprawę :wink:
Hindi - gratuluję :D Gonisz mnie szybciutko. Trzymam kciuki za 89 kg w lipcu :D Nooo.. w najgorszym wypadku 92 :wink:
Pozdrawiam Was serdecznie :D