-
ej, no daj spokój, siostro, świetnie się nadają!!!! sprawdziłam - LAM też, zwłaszcza fajnie przy ćwiczeniach rozciągających i kiedy jestem już ledwo żywa :roll: :D :twisted: nop wiem, wiem, że jesteśmy powalone, ale ktoś musi być, nie...? :roll:
skoro to jest wątek psychologiczny, mam coś napisać, nie? bo westalka mnie wywali za offtopy [nie tylko mnie :twisted: ].
dzisiaj moja waga pokazała 84 kg, czyli to, na co długo czekałam, miałam wpadki, załamania, i nie mogłam zejść do 84 kg. kiedy było już bliziutko, ciągle robiłam coś nie tak. a teraz - mam minus 10 kg! od początku mojego "odchudzania", czyli od listopada, choć tak naprawdę tego nawet odchudzaniem nie można nazwać, bo ciągle były jakieś wpadki, dni obżarstwa itp :twisted: jednak waga spadła i jestem szczęśliwa!
cóż z tego wynika? że nie można spocząć na laurach. należy się zawziąć i iść dalej! poza tym, przeciez odchudzanie nie musi być trudne czy nieprzyjemne, może być nawet przygodą i próbą pokonania słabości, ale nie siebie. dziś nie miałam ochoty na żadne grzeszki, nic mnie nie kusiło, bo ta okrągła, równiutka 84 - to zbyt piękne, i chcę dalej tracić kilogramy, centymetry i - najważniejsze - tłuszcz!!!
-
Xixa!!
Mi psycholog powiedziała, że jeszcze nie słyszała o osobie, która się odchudza, że nigdy nie miała wpadek. Przecież jesteśmy tylko ludźmi!! Nawet "normalny" człowiek, który nie potrzebuje psychologa zje czasami więcej, bo tak to już z nami jest. Najważniejsze żeby nie przeginać. No i o tym napisze następnym razem ;).
-
U-W-A-G-A!!!!!!!!!!!!!
DIETKOWY CZAT CODZIENNIE O 20!!!
ZAPRASZAMY!!!
http://www.polchat.pl/chat/?room=XXL-elki
-
westalka, to kiedy będzie ten twój długi psychologiczny post? :roll: ja dzisiaj miałam straszną ochotę na ciastka, nawet juz miałam JEDNO zjeść, tylko jedno, no, chciałam tylko jedno, ale nie wzięłam. a już trzymałam je w ręku. ale nie wziełam. nie wiem, jak to wytłumaczyć. może po prostu przypomniałam sobie,że przeciez zaczęłam ćwiczyć, może przypomniałam, że zaczęłam pisać bloga, że muszę się codziennie pochwalić tutaj na forum, jak świetnie mi idzie, no i że mam już równiutkie 84 kg na wadze. więc może to...
-
-
Znów nie mogę tutaj wkleić zdjęcia, ale wy sobie poradzicie ;).
Więc najpierw wchodzimy tu, a potem słuchamy co mam do powiedzenia ;)
Więc jest to nasza droga do celu. Start jest to początek naszego odchudzania, meta jest to nasz cel (-20kg, 15% tłuszczu itp.) Dwie linie łączące start z metą jest to nasza droga do celu, zaś kolorowe kreski jest to sposób w jaki możemy dojść do mety.
Granatową linią zaznaczyłam drogę bez wpadkową, prosto do celu, wygląda pięknie, ale niestety...awykonalne :(
Zielona linia: droga normalna, czyli idziemy zygzakiem, ale prosto do celu ;), kiedy się potkniemy i wyjdziemy z naszej drogi, to zaraz wracamy spowrotem, następnym razem możemy łatwiej wrócić na drogę do celu, nie wychodząc z niej, tylko ocierając się o granicę ;).
Czerwona linia to najbardziej niebezpieczna i niestety...nieefektywna. Wychodzimy na tzw. manowce (czyli tracimy cel z oczu) i się kręcimy w kółko (w stylu: zjadłam więcej, więc sobie pozwole na jeszcze więcej) i tak jemy...jemy...jemy aż wracamy do startu :(.
Chyba nikomu nie musze tłumaczyć, że wychodzenie na manowce się nie opłaca, a od czasu do czasu jak sobie torszkę popuścimy pas to i tak w końcu dojdziemy do celu :). OCzywiście będzie to trwać dłużej niż niewzruszona, prosta, granatowa linia, ale...kto tak potrafi?
-
BARDZO MI SIE TEN WPIS PODOBAL I DAL MI TROCHE DO PRZEMYSLENIA :)
-
8) cienką czerwoną linią podąża moja Trufla, kiedy nawiewa z klaty. Dziś w nocy dwa razy dała mi nogę. Skubana nauczyła się skakać! Pierwszy raz widzę skaczącego chomika... :lol:
-
Jak macie wahania nastroju jak ja (rano nieszczęśliwa, potem szczęśliwa bo słońce, potem nieszcześliwa bo gruba) to pomyślcie sobie, że to są tylko ulotne myśli, emocje...w końcu przejdą...
-
Ja chyba idę zieloną linia przez ostatnie 2 dni :D