po raz kolejny ale do skutku

odchudzam sie 3 raz.
pierwszy raz w maturalnej klasie w 1992 roku z 94 kg do 72kg.
potem po urodzeniu pierwszego synka bartka osiagnelam apogeum absolutne z ktorego zreszta nie zdawalam sobie sprawy dopoki nie zobaczylam sie na zdjeciach z sylwestra:) baaardzo pouczajace zdjecia:) i wtedy zjechalam ze 109kg do 74 kg.
potem byla nieudana ciaza [martwa], zabieg usuwania jej, i lezenie w lozku i zarcie, zarcie, zarcie... wrzucilam ze 20 kg. potem ciaza udana i drugi synek, xander. i zaczynam od nowa od wczoraj. startuje z waga 105,5 kg. waga docelowa w 3 etapach: 1 etap do 80 kilku, drugi do 70 kilku i trzeci do 60 kilku. suwaczek dorobie:)
sposob: klasyka. mż. i liczenie kalorii.

pozwól, że pierwsza Cię powitam, uściskam i będę życzyć powodzenia :):):):)

Ja równiez witam :mrgreen:

Oprócz mz polecam tez ruchu ;)

(powiedział co wiedzial leniwiec patentowany)

czukerku ja ruch ok:) tylko nie dopisalam:)
dzisiaj juz pocwiczone. seria cwiczen z maluszkiem. niektore mu sie podobaja niektore niezbyt:) krzywi sie na jezdzenie w gore i w dol podczas brzuszkow:)
dzisiaj musze nakombinowac zeby sie w tysiaku zmiescic a 7 rocznice slubu uswietowac:)

Witaj, gratuluję podjetej decyzji skąds to znam tzn. ja tez otzreźwiałam jak zobaczyła siebie na zdjęciach - to daje potężnego kopa!! Trzymam kciuki :lol:

Witaj! po pierwsze zycze powodzenia i trzymam za Ciebie kciuki! a po drugie to zycze duzo szczescia z okazji rocznicy! Milego dnia! :*

i ja sie witam i zycze powodzenia!;)

dzieki dziewczynki za wsparcie. wczoraj trzymalam sie dzielnie az do wyjscia do knajpy. potem troche zawalilam. ale ja naprawde rzadko bywam w knajpach. ostatnio chyba na walentynki. dzisiaj juz grzecznie i z nowym zapalem.

witam :) zapal jest bardzo potrzebny a nci nei daje takiego kopa jak to forum :D
trzymam kciuki :) i pozdrawiam muaaa:*:*:*

jeśli to jesteś TY, a wierzę że to TY, to my się znamy, jeszcze z ok 2001 roku

ale się cieszę!

gdzie jesteś? odezwij się!

MRAU GDZIE PRZEPADŁAŚ???

hop hop, jest tu kto?
już mi w gardle zaschło od wołania...