hallloooo a ty gdzie sie schowalas??????/ jak tam leci dietk?
Wersja do druku
hallloooo a ty gdzie sie schowalas??????/ jak tam leci dietk?
DZIS MAMY NOWY DZIEŃ!!!
CZEKAMNA TWÓJ POWRÓT I RELACJĘ Z KRAINY DOLOWEJ :cry:
NIE PODDAWAJ SIE !!!
Choma wracaj szybko do nas:!: :!: :!:Cytat:
Zamieszczone przez Choma
nie dołować mi się tutaj proszę :!: :! :!:
Zobacz jak Ci ładnie idzie. Każdy zrzucony kg powinien powodować, że poczujesz się lepiej. Nie uciekaj od nas jak masz doła, właśnie powinnaś być z nami, bo kto jak nie my, zrozumiemy Ciebie najlepiej:?: :?: :?: co:?? 8)
Czekam na ciebie i na kolejne Twoje spadki wagi, bo wiem, że na pewno one będą:!: :!: :!:
A co się stało??
powstał dół wielkości kanionu :(Cytat:
Zamieszczone przez Ivett
Ale jest jakaś przyczyna?? Czy po prostu spadek formy??
Jestem.
Przeżywam kryzys. Poważny kryzys. Wszystko mnie irytuje, drażni, a już najbardziej moja waga.
Nienawidzę tego uczucia, gdy wchodzę do sklepu i widzę ten wzrok ekspedientek mówiący "sklep dla orek - piętro niżej". Nienawidzę, gdy moja starsza siostra kupuje sobie wszystko co chce w rozmiarze S, a ja wychodzę ze sklepu z pustymi rękami, bo niestety rozmiaru XXL albo i większego nie było. Nienawidzę tego, gdy czuję się nieseksowna, wręcz jak kawał tłuszczu, którego każdy krok stanowi poważne zagrożenie dla stanu polskich dróg. Nienawidzę jeszcze wielu rzeczy, ale wszystko sprowadza się do jednego - mojej wagi.
Czy można nienawidzieć siebie? Uważam, że tak. Jestem tego żywym przykładem. Czy jestem masochistką? Zdecydowanie tak. Bo jak inaczej można nazwać człowieka, który doprowadził siebie do takiego stanu. Stanu, w którym nie dość, że czuje się źle, to powoduje, że unia kontaktów z innymi osobami. A jeśli już te kontakty są, to wszystko sprowadza się do użalania się nad sobą. Użalania i niczego więcej. Bo jestem świadoma swojej wagi, a raczej swojego wyglądu. Jestem świadoma tego, że mało które ubrania się na mnie mieszczą, a faceci nie interesują się mną przez mój wygląd. Jestem świadoma, że jeśli czegoś nie zmienię w swoim życiu, to będę tyć do końca życia i może to się skończyć poważną chorobą lub śmiercią. Ja to wszystko wiem, jestem mądrym człowiekiem. Szkoda tylko, że nie inteligentnym.
Co z tego, że ja to wiem. No co?! I tak siedzę na dupsku, nic nie robię, nie kiwnę nawet palcem, żeby zmienić ten stan. Chodzę na siłownie, to fakt. Ale po siłowni leżę na łóżku i czytam książki. Uważam, że sama siłownia wystarczy, bo "niektórzy ludzie nie ćwiczą, a i tak chudną". Ale ja NIE!!! Dlaczego do jasnej cholery nie potrafię zrzucić tych pieprzonych kilogramów? Dlaczego dieta nie skutkuje? Siłownia? Po co to wszystko, skoro moja waga jest taka sama?! I tu już nie chodzi o te pieprzone kilogramy, ale o moje samopoczucie! Zawsze, gdy chudłam czułam taką przyjemną pustkę w brzuchu i generalnie czułam się lepiej. A teraz?! Nie dość, że tego nie czuje, to jeszcze waga jest z każdym dniem większa. Tiaaa... mięśnie ważą. Ale kurna no bez przesady! Po 2 tygodniach chodzenia na siłownie nie mam mięśni atlety! Mam dość, mam na prawdę dość. Nie po to walczę ze sobą, nie jem ulubionych rzeczy, żeby na koniec tygodnia wejść na wagę i zobaczyć, że cały ten efekt poszedł się...
Jestem na prawdę zdruzgotana. Możliwe, że tego nie zrozumiecie. Ale ja chcę schudnąć. Chcę, żeby to do mnie dotarło, że będę już do końca życia na diecie. Już nie będzie powrotu do hamburgerów, ciasteczek czy czekolady. Chcę w to uwierzyć i trzymać się tego. Ale marnie to widzę.
Zatem jaki jest sens odchudzania? To, żeby zrzucić kilkanaście kilogramów, pokazać się znajomym i zaszpanować, że potrafię schudnąć, a potem rzucić się na jedzenie i przybrać jeszcze więcej? To ma sens? To dopiero masochizm.
Jestem zdesperowana. Jestem zdesperowana do tego stopnia, że mam ochotę pójść na kopenhaską i wpieprzać ten szpinak z obrzydzeniem, byleby zejść kilka kilo w dół i zobaczyć, że ten wysiłek na coś się jednak przydał.
Jestem dzisiaj po siłowni, wieczorem na basen. Kiedy ten koszmar się skończy?
wow
przeczytałam twój post jednym tchem. czytałam tak jakbym to kiedyś już sama słyszała. tak samo ja kiedyś miałam, ale przestałam tak myśleć i dałam czasu sobie trochę. przecież to nie jest możliwe żebyś w ciagu 2 tygodni schudła do wymażonej wagi. dziewczyno bez przesady. ja tam wierzę w to, że lepiej powoli ale bez efektu jojo. nie ważne, ze twoja waga nie spada. może być tak, że np tracisz centumetry a waga stoi w miejscu. wiem wiem, ze latwo jest mowic, ale mowie ci to ja, ta ktora niedawno tez tak myslala jak ty, tez chodzila zrozpaczona, zdolowana i w ogóle bez życia. ale kochana zmien nastawienie, i sama zobaczysz jak będzie ci łatwiej. odetnij się na chwilę od tego, że np nie ma ciuchów na ciebie w sklepie (bo po co teraz kupować niepotrzebnie ciuchy jak niedługo kupisz lepsze w mniejszym rozmiarze), nie myśl o facetach, że nie zwracają na ciebie uwagi bo uwierz mi, że się znajdzie taki jeden który pokocha ciebie taka jaka jesteś, pokocha twoje wnętrze, twój charakter a nie twoją urode. po co ci taki chłop, dla którego najważniejsza jest uroda?po to żeby chwalił się tobą jak jakąś markową rzeczą? bez przesady!
ja wierzę, że ci się uda. widze, że dolozyłaś do siłowni basen-on jest nalepszy, wyciąga z czlowieka wszystko to czego nie chcemy i ładnie rzeźbi sylwetkę :) zobaczysz, pod koniec wakacji, przy takich rzeczach co ty robisz, na pewno będzie sporo kg mniej ja to wiemhttp://img511.imageshack.us/img511/5903/bigsmilerv9.png
pozdrawiam ciebie cieplutko, i prosze mi się tutaj już nie dołować, bo to nie ma sensu mycha na serio!!http://img508.imageshack.us/img508/9639/girlts0.png
Kochana, ja wiem, że mi to minie. Tylko czekam na ten moment. Zdaje sobie sprawę, że przy takim wysiłku (a nawet jakimkolwiek wysiłku) i przy diecie na pograniczu 1000kcal muszę schudnąć! Nie ma po prostu innej opcji. Jednak przyzwyczaiłam się do tego, że pierwsze 5 kg spada mi szybko. A teraz nawet ruszyć nie chce. Muszę nauczyć się cierpliwości, ale widzę jak czasu coraz mniej, a ja chciałam 15kg zrzucić.
Zaczęłam nawet na siłowni biegać. Coś, czego robić nienawidzę. Na początek 10min, oczywiście rozłożone na 2x5min, bo moje serce a raczej umysł nie wytrzyma takiego wysiłku na raz. Na jakiejś stronce znalazłam rozpiskę jak należy biegać mądrze i ile i postaram się tego trzymać. Jak wrócę na uczelnie mam zamiar sobie biegać rano.
Wychodzę na siłowni tylko po kawie. Słyszałam, że kofeina na czczo pomaga w spalaniu zbędnej tkanki tłuszczowej. Zobaczymy jaki to da efekt.
Nie mam już pomysłu co jeść, by schudnąć. Nie mam też pomysłu co ćwiczyć.
Jutro zrobię pomiary. Może faktycznie tracę centymetry a tego nie czuję.
Zabrałam się za robienie szalika na szydełku. Zaprezentuję potem moje wypociny.
Cierpliwości się nauczyć muszę... Tylko jak?!
Ja też miałam problem z tym, że mi waga nie leci ;] możesz nawet zobaczyc jak sie użalałam na moim wątku, a potem, nastepnego dnia albo za 2 dni widziałam 1kg mniej ;]
a tez byłam poprostu zawiedziona, itp ;]
Pozdrawiam =* A tak może dla pocieszenia... nie miałam nigdy chłopaka, a nie uważam się za brzydką ;] poprostu lubią mnie (mój charakter) ale nic więcej.. =]
11117241 <-- jak chcesz to napisz, moje gg
no ten poscik już był lepiej napisany, nie emanowało z niego: dół, rozpacz, żal do samej siebie i na cały świathttp://img142.imageshack.us/img142/2296/smilejl1.pngjuż robisz postępyhttp://img142.imageshack.us/img142/2296/smilejl1.pngsamo to, ze tutaj wchodzisz i piszesz i opowiadasz powinno ci pomóchttp://img142.imageshack.us/img142/2296/smilejl1.pnga jeszcze jak sie zmierzysz i zobaczysz wyniki to bedzie lepiejhttp://img142.imageshack.us/img142/2296/smilejl1.pngwierze ze ci sie udahttp://img142.imageshack.us/img142/2296/smilejl1.png
pierwszy raz slyszę, że kofeina pomaga, może ja też będę popijać przed wysiłkiemhttp://img142.imageshack.us/img142/2296/smilejl1.pngpozdrawiam cieplutko i trzymaj się i pochwal nam sie tutaj swoimi wymiaramihttp://img142.imageshack.us/img142/2296/smilejl1.png
a cierpliwość sama przyjdziehttp://img142.imageshack.us/img142/2296/smilejl1.pngzobaczyszhttp://img142.imageshack.us/img142/2296/smilejl1.pngwystarczy ja obudzic w sobie, bo każdy z nas ma ja w środkuhttp://img142.imageshack.us/img142/2296/smilejl1.pngbuziaki
Witam Was serdecznie.
Dzisiaj kolejny dzień walki.
Znów siłownia, biegi, pedałowanie, podnoszenie, dźwiganie i takie tam.
Stanęłam na wadzę - jest mniej. Ale jeszcze nie wpisuję, poczekam do poniedziałku.
Dokonałam też pomiarów własnego ciała. No trochę mi spadło:
łydka: było 40 jest 39
udo: było 72 jest 71
biodra: było 117 jest 116
oponka: było 106 jest 103
talia: było 95 jest 90
No i tak to wygląda. Nie wiem czy to dużo, czy mało, ale dla mnie za mało :P Jestem głodna swoich kilogramów, a raczej tego, by w końcu je stracić.
Dzisiaj jakieś lepsze nastawienie mam. Nie wiem, może to przez ten spadek kilogramów. A może to coś bardziej osobistego? :>
Za mną dzisiaj pomidorowa z makaronem (250ml). Za niedługo zrobię swoją ulubioną zupę pomidorowo-ziemniaczaną. A wieczorem na basen.
Powiem Wam, że zaczęłam trochę inaczej ćwiczyć na siłowni i w końcu czuję, że coś robię. Bolą mnie ramiona i nogi. No i trochę brzuch. To dobrze. Bez bólu nie ma efektów :)
Pozdrawiam gorąco.
Co Ty mówisz ,"trochę mi spadło" Dziewczyno 5 cm w tali to jest bardzo bardzo dużo, zresztą jak widać waga też się ruszyła.. Teraz musi być dobrze ;D
Troche?? co ja bym dala za 5 cm mniej w talii. trzymaj tak dalej a zobaczysz, juz niedugo zobaczysz w lustrze superlaske, ktorej nie oprze sie zaden facet :)
Nonono, gratuluję, wyniki ładne, gratuluję :) a że dużo sportu u Ciebie, to bardziej patrz na cm a nie na wagę :)
Pozdrawiam ciepło!
ja tez dolaczam sie do gratulacji :D i 5cm to bardzo duzo :) gratuluje :)
pozdrawiam i zycze milej nocki :D
mnie tez ten wynik tali powalil!!! a może Choma pisz codzienne raporciki z tego co zjadlaś..to tez mobilizuje
a w temacie ubran to wybacz ale nie moge sie z Toba zgodzic ,że nie można nic kupic w rozmiarze 44 i więcej , wystarczy zajrzec do sieciówek ....H&M, czy C&A, masz wszystko!!!
No ale wiecie, te 5 cm to była woda sama pewnie albo coś, co zalegało mi w żołądku.
Poza tym dzisiaj zgrzeszyłam i to bardzo.
I wiecie co, miałam spędzić miły weekend w towarzystwie moich znajomych z liceum. Niestety, organizator zaprosił także mojego byłego. Na początku nawet się ucieszyłam, ale teraz do mnie dochodzi, że to będzie mega kwas. To będzie straszne przecież. I będę to musiała przeżyć na trzeźwo. Ech...
A może nie będzie aż tak źle?
Po co zakładać niepowodzenie z góry?
miłego dnia :wink:
Ech, 48.8. I po co te napady wieczorami? Po co właściwie poszłam do tego sklepu? Nie musiałam. Nie chciało mi się jeść. Chciało mi się tylko papierosa. Jestem zła.
A wyjazd będzie tragiczny. Zobaczycie. Rozważam nawet cz tam w ogóle jechać. A miałam go spędzić miło w towarzystwie Konrada (ten, który mnie nie chce) i Marcina. Ale mój były musi tam być... :/ Że też marcin nie pomyślał, że może być kwas... :/
Idę na tą siłownię. Z nadwagą, bez humoru i niewyspana.
CHOMA!! wez Ty zmień w tej wadze bakterie!!! tyle ćwiczysZ , diete trzymasz - te 48,8 podejrzane są!!!
a na impreze idz i sie dobrze baw!!! .. niech inni mają kwacha !!! nie Ty!!!!
co to jest 48.8 ? bo ja nie wiem :( ehhh
a ja na twoim miejscu bym pojechała i się świetnie bawiła, i wcale nie zwracałabym uwagi na ex. po co masz sobie psuć humor? baw się świetnie, niech on widzi, co stracił :) a ty się dziewczyno baw :D
i jak po siłowni? pewnie zmęczona jesteś co?
a co do ubrań to cała masa jest ich właśnie w H&M , c&A, czy też new yorker i inne, więcej mi do głowy nie przychodzi w tym momencie ;) :D
pozdrawiam i nie dołowac mi się tutaj prosze :D :D :D
Uszy do góry!
Centymetry Ci pięknie poleciały i Ty się tu nie tłumacz, że to jakaś woda Ci poleciała czy coś. Tłuszczyk spaliłaś na siłowni, bieganiu i tych wszystkich cudach, to się nie ma co tłumaczyć, tylko cieszyć! Gratuluję i zazdraszczam ;)
A co do wyjazdu ja bym się pewnie też wahała, czy jechać - no ale w sumie, możesz byłego ignorować i się bawić.
Buziaki!
C.
Wszystko od nowa. Od jutra. Obiecuje Wam. Wrócę tu rano odmieniona. Zobaczycie...
do października... uda mi się... do końca życia... też mi się uda... Od jutra.
Uda ci się napewno :) już ładnie schudłaś :) a każdy kilogram bliżej celu :) wyglądasz napewno świetnie :) wiem bo ja też mam taką wagę :P i wiem, że dobry ciuch może sprawić wiele ;P w niektórym wygląda się jak... a w niekrórym seksi i wyzywająco :P
Witajcie!
Tamta waga, którą pisałam ostatnio, to pomyliłam sobie cyferki :P miało być 84.8 :P byłam tak zła, że nawet nie zwróciłam uwagi :)
U mnie się troszkę pozmieniało. Zarówno w domu, w sercu jak i w głowie.
W domu powiem krótko : masakra. To miały być dla mnie wakacje, a póki co jest ciągły strach i nerwy.
W sercu : Ktoś mnie jednak pokochał:) Za to kim jestem, a nie jak wygląda. Jestem przeszczęśliwa.
W głowie : Odchudzanie to nie wyścig. Nie odchudzam się, bo chcę dobrze wyglądać za 2 miesiące. Odchudzam się, bo chce się dobrze czuć do końca życia.
Poniedziałkowe ważenie. Lekko drgające powieki i ta niepewność. Czy na pewno pokaże mniej? Czy byłam grzeczna w ciągu tego tygodnia? Czy nie nabroiłam? Oczywiście, że nie byłam grzeczna... A ten alkohol? Ba... żeby to jeden. Ale ta impreza, na której przepiłaś wszystkich kolegów i jeszcze było Ci mało? Albo te kurczaczki z rożna pięknie ociekające 3 miesięcznym tłuszczem? Warto było? Warto? Gdybyś tego nie jadła, to byś się teraz nie martwiła, a tak to masz...
Wejście na wagę. Widzę, jak cyfry skaczą. Czuję jak skacze mi ciśnienie. Iiiiiiiiiiiiiiiiiii...... JEST!!!!!!!! Euforia wylewa się wszystkimi moimi otworami. Nachodzi ochota, by zrobić coś dziwnego, podnieść jakoś ręce w zachwycie lub przyjąć od kogoś kwiaty. Biegnę do Mamy ciesząc się i wiwatując, licząc, że i Mama zostanie wciągnięta w tą zbiorową radość. Na co moja Matka rzecze: "Co tak ***** mało?"
Miłego dnia dziewczęta. Idę kończyć dziergać buciki dla dziecka mojej teściowej :P
[quote="Choma"]Witajcie!
W sercu : Ktoś mnie jednak pokochał:) Za to kim jestem, a nie jak wygląda. Jestem przeszczęśliwa.[/qoute]
GRATULACJE :D :D :D wiedziałam, że na świecie istnieją tacy faceci oprócz mojego :D ehheh heszcze raz GRATULACJE :D :D :D :D
i bardzo dobrze :D :D :d :d :DCytat:
W głowie : Odchudzanie to nie wyścig. Nie odchudzam się, bo chcę dobrze wyglądać za 2 miesiące. Odchudzam się, bo chce się dobrze czuć do końca życia.
nieźle napisane :D jak jakiś scenariusz horroru :DCytat:
Poniedziałkowe ważenie. Lekko drgające powieki i ta niepewność. Czy na pewno pokaże mniej? Czy byłam grzeczna w ciągu tego tygodnia? Czy nie nabroiłam? Oczywiście, że nie byłam grzeczna... A ten alkohol? Ba... żeby to jeden. Ale ta impreza, na której przepiłaś wszystkich kolegów i jeszcze było Ci mało? Albo te kurczaczki z rożna pięknie ociekające 3 miesięcznym tłuszczem? Warto było? Warto? Gdybyś tego nie jadła, to byś się teraz nie martwiła, a tak to masz...
no to cię mamusia urządziła heheheCytat:
Wejście na wagę. Widzę, jak cyfry skaczą. Czuję jak skacze mi ciśnienie. Iiiiiiiiiiiiiiiiiii...... JEST!!!!!!!! Euforia wylewa się wszystkimi moimi otworami. Nachodzi ochota, by zrobić coś dziwnego, podnieść jakoś ręce w zachwycie lub przyjąć od kogoś kwiaty. Biegnę do Mamy ciesząc się i wiwatując, licząc, że i Mama zostanie wciągnięta w tą zbiorową radość. Na co moja Matka rzecze: "Co tak ku**a mało?"
ale i tak gratuluje mniejszej ilości kg :D :D :D
:)
Gratuluję ślicznego spadku wagi.
A Mama nieładnie się odezwała - było jej odpowiedzieć, że wcale nie mało, a więcej to by było niezdrowo, ot co.
No i okropnie się cieszę, że znalazłaś porządnego faceta :) oby się okazał tym jedynym!
Życzę wytrwałości i odporności na domowe stresy!
Buziaki, C.
wpadam się przywitać i zyczyc odpowiedniej dietki :D ehhehe
i romantycznych spotkaniach z nowym facetem :D
buziaki
A dziękuję, dziękuję :)
Póki co pogoda nie sprzyja na romantyczne spacery. Poza tym dzisiaj do domu trafiła Jego świeżo narodzona siostrzyczka i nie chcę przeszkadzać :)
Siłownia za mną. Strasznie, ale to strasznie przesadziłam. A teraz uciekam na basen. Dzień póki co bardzo dietkowo. Była:
kawa z mlekiem x2
grahamka
banan
chleb z rybą z puszki i cebulą
ryż z sosem
Ale mnie wszystko boli ;( Ale to dobrze. Mama mi postawiła cel. Do końca miesiąca zejść do 80kg. I dobrze! Tak będzie.
i oby tak dalej.
Z uśmiechem do celu :lol: :wink:
ooo to rodzinka miska się powiększyła :D ale fajnie :)
gratuluje dietkowego dnia :D
i wierzę, że ci się uda zrzucić do 80kg do końca miesiąca, po tym jak cwiczysz i jak ładnie jesz :D
Choma!!
:P :P :P GRATULUJĘ SPADKU WAGI!!! :P :P :P
z taką motywacja to siódemki będą szybciutko!!!!
Witajcie :)
Do ćwiczeń dorzucam jeszcze 35 długości na basenie. Na więcej nie miałam sił. Z resztą było dużo ludzi i pływanie to była katorga.
Zjadłam jeszcze 2 kromki żytniego chleba z pomidorem, chudą wędliną i cebulką. Czuję, jak mi w brzuchu się przewraca z głodu, ale nie dam się. Pójdę spać i tyle z tego będzie:)
Wstawiłam nowego tickerka. Stwierdziłam, że mniejsze cele cieszą równie mocno, jak cel końcowy, a dodatkowo motywują do jego osiągnięcia. Więc cel nr 1 - 79kg.
Życzę spokojnej nocy :)
No jasne, małymi celami do mety :wink:
na duży cel składają się te małe :D i więcej radości podczas odchudzania :D jak się osiąga te małe :D zyczę miłej nocki :D
Choma!!! :P :P :P ależ pięknie ćwiczysz :wink:
ticerki się dobrze prezentują , szczególnie to 55:wink: :shock: :shock: :shock:
Hej hej :)
Ty tak z tą siłownią nie przesadzaj, chcesz mieć siły na całą resztę też, nie? A z basenem super :) 35 długości to przecież duuuuużoooooo.
Mniejsze cele to dobra rzecz, masz przed sobą wizję czegoś ewidentnie osiągalnego. Ja dlatego m.in. nie ustawiam sobie tickerka od razu na 56kg, bo przecież bym od razu zwątpiła.. ;)
Trzymaj się dzieleni, a ja trzymam kciuki za te 80kg.
Buziaki, C.
OJJJ MIAŁAM TU TROSZKE ZALEGŁOŚCI U CIEBIE.......ALE UWIERZ WSZYSTKO PRZECZYTAŁAM JEDNYM TCHEM......BARDZO LUBIE CZYTAC JAK PISZESZ:)WIEM DZIWNIE TO ZABRZMIAŁO :D :D :D ALE MÓWIE POWARZNIE
POZDRAWIAM I NIE PRZEJMUJ SIE TAK TYM WAŻENIEM!!!! CWICZ A Z CZASEM NAPEWNO ZOBACZYSZ EFEKTYYYYY UWIERZ MI!!!!!!
Witajcie :)
Trochę czasu minęło od mojego ostatniego wpisu, ale już się tłumaczę dlaczego.
Musiałam sobie wiele spraw przemyśleć. Spraw dotyczących diety oczywiście. Poszperałam po internecie, poczytałam, pozapisywałam, rozplanowałam i przemyślałam. Tak, zmieniło mnie to. Mam nadzieję, że na lepsze.
Zatem przedstawię Wam moje spostrzeżenia dotyczące mojego odchudzania:
1) Nie mogę się odchudzać w domu. I to wcale nie dlatego, że tak wspaniałe jedzenie tutaj jest, że nie potrafię się opanować, bo uwierzcie mi, ale na studiach moja lodówka jest bardziej zapełniona, niż ta w domu. Nie też dlatego, że moja Mama wpycha we mnie jedzenie, bo mi je wręcz zabiera. Więc dlaczego? Może dlatego, że kiedy jestem sama to ja decyduje kiedy, co i jak chce zjeść. Nikt mi nie rozkazuje, nie nakłania i nie zabrania. Mam większą możliwość do wykazania się chęcią i determinacją, ale i więcej miejsca na pokusę. Jak widać kiedy mogę wykazać, że schudnę sama, bez niczyjej pomocy i pokus dookoła - moje efekty są większe.
2) Moja dieta była zła. Mimo, iż dobierałam składniki, które moim zdaniem były dietetyczne, lub jadłam ilości mniejsze niż te, do których jestem zdolna - efekty moich starań były marne. Strasznie mnie to denerwowało, bo przecież się tak starałam i nic. Ostatnio podliczyłam swój jeden dzień bardzo skrupulatnie. Przeraziłam się. Okazało się, że jem koło 2000kcal nie zdając sobie z tego sprawy. Ot śniadanie, kromka żytniego z kawałkiem kabanosa - 400kcal :/ Strasznie słabo mi się zrobiło, ale cóż. Najważniejsze, że to zauważyłam. Zatem dopisuję 3 punkt:
3) Skrupulatnie zapisywać zjedzone kalorie. Zwłaszcza na początku odchudzania. Nawet najzdrowsza rzecz w zbyt dużych ilościach - szkodzi. Tak jest ze wszystkim - słodyczami, alkoholem i jedzeniem. Dobre jest do momentu, w którym nie przekroczymy tej magicznej i cienkiej granicy między tym co dobre a tym co złe.
4) Moje ćwiczenia były nieefektywne. Cały jeden wieczór spędziłam na analizowanie swojego ćwiczenia na siłowni. I dowiedziałam się jakie błędy popełniam. Nie chcę Was tu zanudzać tymi teoriami i tak dalej, ale generalnie powinnam albo aeroby robić po siłowych, albo na czczo. Aeroby powinny trwać min. (tak! minimum!) 40 minut. W innym przypadku - nie warto ich w ogóle robić, bo nie będą spalać tkanki tłuszczowej.
Rozpisałam sobie zatem moje ćwiczenia do końca wakacji w następujący sposób:
1,2 tydzień - ćwiczenia siłowe (w sumie 14 ćwiczeń obwodowych, 3x15 powtórzeń, po 1-2 obwody na dzień) + 40 min aerobów
3 tydzień - ćwiczenia siłowe + 50 min aerobów
4-6 tydzień - ćwiczenia siłowe + 60min aerobów
7 tydzień przerwa regeneracyjna
8-11 tydzień - ćwiczenia siłowe + 80-90 min aerobów + 20-30 min. intensywnego pedałowania.
Po szczegóły - piszcie po prostu.
Jest poniedziałek. Waga wskazała kilogram mniej. Ważę 82.3kg. Centymetry również spadły:
Szyja 36.00 cm 35.00 cm -2 %
Biceps 33.00 cm 31.00 cm -6 %
Piersi 103.00 cm 100.00 cm -3 %
Talia 90.00 cm 88.00 cm -2 %
Biodra 117.00 cm 114.00 cm -2 %
Udo 71.00 cm 67.00 cm -5 %
Łydka 41.00 cm 40.00 cm -2 %
Zawartość 43.00 % 41.00 % -4 %
tłuszczu w organiźmie
Powiem Wam, że ta waga spadła w ciągu 2 dni. Dlaczego?! Bo pilnowałam się, aby nie jeść kolacji zbyt późno :/ Taka błaha sprawa, a to przez nią nie chudłam. Kolacja max. do 19. I będzie dobrze.
Pozdrawiam i uciekam na siłownię próbując swoją nową taktykę :)