-
Sposoby na słodycze! :]
Zauważyłam, że wiele z nas ma problemy z odmówieniem sobie czegoś słodkiego podczas dnia, a chyba najbardziej wieczorem i dlatego pomyślałam o takim poście. :)
Jeśli taki pomysł gdzieś już egzystuje, to bardzo przepraszam. :oops:
Niech Wszystkie z Was, wpisują tutaj swoje sposoby na słodycze. Co pomaga Wam przezwyciężyć głoda na słodkości. Myślę, że w ten sposób wiele osób zyska na tym i ulepszy swoją dietę (na przykład ja 8) )
Myślicie, że to dobry pomysł? :wink:
-
Fajny pomysł może okarze się że jednak są na to jakieś sposoby...
Ja teraz niestety sobie bardzo ciężko radzę z tym problemem...Jak już to staram się wybierać coś mniej kalorycznego z dwojga złego...
Ale 4 lata temu jak się tak porządnie odchudzałam to miałam te sposoby,oj miałam,ale trzeba mieć do tego silną wolę.
Najlepszy chyba to był taki: gdy w domu było coś słodkiego,albo ktoś mnie częstował, brałam i ładnie dziękowałam a potem chowałam do woreczka i do szuflady zostawiając to na czas świąt Bożego Narodzenia albo Wielkiej Nocy ponieważ wtedy i tak nigdy nie mogłam utrzymać diety. A że w tym czasie pyszności jest dużo, to wszystkich uzbieranych słodyczy się nie zje, resztę trzeba wyrzucić albo rozdać!
Szkoda że teraz nie jestem na tyle silna aby tak robić,ale może jeszcze kiedyś się uda. Chociaż teraz,tydzień przed wielkanocą, chyba każda z nas by mogła wytrzymać,co?? :)
Drugi sposób to ugotować kisiel który jest słodziutki i np mi pomagał. Czasem sobie zafundowałam bitą śmietanę light z torebki ale to już była rozpusta...
To tyle,jak sobie coś przypomnę to napiszę. Czekam na wasze rady!!!!
-
uwielbialam slodycze. I dalej je lubie. Moj podstawowy sposob - poza okresem scislej diety (kopenhaska, 1000 kcal) pozwalam sobie prawie codziennie na jakas niewielka slodycz - 20 g czekolady, ciasteczko (najlepiej owsiane, ale nie tylko, troche (80 g) lodow owocowych - oczywiscie do wyboru. Nie zawsze mi sie chce, kiedy widze ze nie mam ochoty na slodycze to po prostu ich nie jem. Czasami (ale to juz rzadko) mam ochote na jakies wieksze szalenstwo - wtedy jem taka wieksza slodycz (np. ciastko w kawiarni) zamiast posilku.
Generalnie, jedzac warzywa i bialko czlowiek przestraja organizm na zdrowe odruchy, nie ma juz takiej jazdy na cukier. Przynajmniej dla mnie fakt, ze nie zazeram sie slodyczami nie ma znaczenia (a kiedys paczka delicji to byl kwadrans, na wieczor pudelko ptasiego mleczka...)
-
Odpowiedzieć naukowo czy po ludzku ?
Po ludzku :)
Po pierwsze primo: chrom - łykanie chromu powoduje (teoretycznie) wyraźny spadek chęci na lukrowane różowości z czekoladą.
Z własnych bogatych doświadczeń: a owszem działa, dwa razy bardziej jak sobie wmówisz, że ma działać.
Po drugie primo: magnez - jeden z tzw NMŁVBNMR ("nie mogę łyknąć valium bo nie mam recepty a coś muszę bo oszaleję"). Magnez ratuje w sytuacja kryzysowych tak jak czekolada z orzechami. Oczywiście nie tak świetnie jak czekolada radzi sobie z rozdrażnieniem, niechęcią i dołem ogólnym ale nie powoduje wyrzutów sumienia i nie uruchamia mechanizmu: "żrę bo jestem nieszczesliwa jestem nieszczęsliwa bo żrę" :)
Z własnych bogatych doświadczeń: łykanie magnezu ze wzrokiem wlepionym w batonik czekoladowy jest przeżyciem niemal mistycznym :) Ot zwycięstwo ducha nad materią :)
Po trzecie primo: diety białkowe np SB powodują (po upływie mniej więcej dwóch tygodni) brak łaknienia na rzeczy słodkie.
Z własnych doświadczeń: prawda i tylko prawda, niestety prześliczny ten stan rozpada sie w pył po zjedzeniu niewielkiej ilości śliwek w czekoladzie i wszystko trzeba zaczynać od nowa.
Po czwarte primo: nawpychać się landrynek bezcukrowych.
Z własnych doświadczeń: pomaga.
I ostatnie - wiedza i pamięc o pułapce insulinowej. Zjedzenie słodyczy powoduje wzrost poziomu cukru we krwi, a to zwiększoną produkcję insuliny, organizm "odcukrza się" i sygnalizuje GŁÓD. No to źremy dalej. Trzustka produkuje więcej insuliny organizm się "odcukrza" i sygnalizuje GŁÓD. I co? I źremy dalej.
Z własnych doświadczeń: wpadanie w pułapkę insulinową rujnuje ładnych parę tygodni diety i wpędza w czarną rozpacz. Lepiej tego nie robić :)
Powodzenia i w ogóle :)
-
No właśnie, Mort, nie wpadłam na to wcześniej.
CHROM - znam kilka osób, których po nim odrzucało na myśl o słodyczach i które nie stosując żadnej diety zrzuciły kilka kg. :shock:
-
Korcia to zbieranie słodyczy, to nie wiem:) Wiesz, jak się zaczyna jeść, to można nie przestawać, nawet jak już jest niedobrze. Wiem coś o tym :? :(
Margolka, czasem niestety jest tak, że nawet nie mając ochoty na słodycze, sięgamy po nie. A niekiedy jest tak, że jak sięgniemy po małą ilość, to zanim sie obejrzymy, może się ona przerodzić w baaaardzo dużą.
Tanger, sporo sposobów podałaś:) Myślę, że chyba zdrowsze jest łykanie magnezu, niżeli chromu.
Albino, ja słyszałam różne rzeczy o chromie. Z jednej strony rzeczywiście podobnież obniza chęć na słodycze, ale z drugiej strony podobnież wcale nie jest taki dobry dla organizmu. Żadnej z tych rzeczy nie jestem pewna, jedynie o nich czytałam i słyszałam.
-
uwierz mi, Mort, ze mam na swoim koncie takie osiagniecia, jak 12 paczkow z lukrem w jeden wieczor, albo kilogram kruchych ciasteczek z czekolada, albo paczka ptasiego mleczka i pol litra lodow. Albo wielka czekolada mleczna z orzechami. Wiem, co to znaczy jesc slodycze po to, zeby jesc, a nie dlatego ze chce sie czegos slodkiego.
I udowodnilam sobie, ze moge przezyc 3 miesiace bez zadnych slodyczy - tak zaczelam swoje odchudzanie. Mozna, to tylko kwestia psychicznego nastawienia, ze nie ma rzeczy niemozliwych. Podobnie jak bylam uzalezniona od kurczakow z KFC - od poczatku odchudzania nie zjadlam ani jednego skrzydelka. Mozna.
A jesli chodzi o to, czy mozna poprzestac na niewielkiej ilosci... Kazdy jest inny, tuakurat sie nie wymadrzam. Ja siebie znam, jestem typem mozgowca. Jesli pojelam, dzieki wlasnej pracy, szperaniu w literaturze, przegladaniu poradnikow etc. jak dziala moj organizm, na czym polega zjawisko tycia i chudniecia, nie jestem w stanie zrobic niczego, co bedzie sprzeczne z tym, czego chce. Chce byc szczupla, wiec nie ma mowy o rzuceniu sie, niekontrolowanym zazeraniu sie slodyczami. Moge zjesc cos, bo chce i lubie, albo dlatego ze potrzebuje. Ale rownie dobrze moge zrozumiec, ze ktos woli calkiem odstawic slodycze.
Co do wspomagaczy, raczej magnez niz chrom. Przewlekle stosowanie chromu nie jest zalecane przez lekarzy. A w ogole, dalej uwazam ze najlepiej dziala dobrze zrownowazona dieta, oparta na warzywach i bialku
-
margolka123 jeśli możesz.. to powiedz mi w jakim czasie i w jaki sposób tyle spadłaś. W sensie ćwiczenia (ile ćwiczyłaś, jak itp.) jaką diete stosowałaś itd. :wink:
http://tickers.TickerFactory.com/ezt...1c0/weight.png
-
moge, ale to wszystko opisalam w watku "moja historia", teraz zalozylam watek "cel: ladne cialo" i jeszcze ten o ujemnym bilansie kalorycznym. Tam znajdziesz wszystko o mnie
W skrocie: zaczelam sie odchudzac w lipcu 2003, stosujac diete oparta na liczeniu kalorii oraz wykluczeniu i ograniczeniu tluszczy i weglowodanow zlych (czyli cos w stylu Plaz Poludnia, ale z limitem kalorycznym)
-
-
Cześć , ja też poszukuję sposobu na zmniejszenie ochoty na słodycze ...
Chrom - postanowiłam stosować go w produktach naturalnych - zdaje się , że drożdże go zawierają - zaczęłam pić je zaparzone .
Napiszcie dziewczyny w czym jeszcze ten chrom jest ?
Diety , w ktorych wykluczony jest cukier i ograniczone "złe węglowodany" - nieco pomagają odwrócić się od słodyczy - ale nie na tyle , żebym przestała je lubić ... Teraz jestem na 2 fazie SB , każdy ma pewne odstępstwa , ja też np. nie wykluczyłam słodyczy 100 procentowo , tylko jem je rzadko , tzn. myślę , że średnio 100 g na tydzień .
Ale też trzymam się siłą woli , bo zostało mi 2,5 kg do celu , a jak tam dojdę - to bym chciała , żebym w weekendy mogła pozwolić sobie na nieco tych słodyczy , jeżeli przez resztę tygodnia będę unikać słodyczy i złych węglowodanów i nawet owoce ograniczę do 30 dag dziennie i jeszcze będę ćwiczyć ok. 4 godz. w tygodniu .
A mój dawniejszy sposób żywienia miał cechy wspólne z Margolką - lody ( litr ) na obiad jako jedyne danie , tort śmietankowy w całości ... Chociaż największa ilość pączków w jeden wieczór , jaką mogę sobie wyobrazić , to 5 .
Pozdrawiam wszystkich .
-
Margolka czy Ty znalazłaś jakiś sposób , żeby następne 70 lat życia spędzić w równowadze - no bo jestem na etapie poszukiwania tego właśnie ... Mam tak samo temat przemyślany - jak i Ty , ale wniosek końcowy jest taki - że to owszem jest piękne a także możliwe , ale - jak wszędzie - trzeba od siebie dużo wymagać .
Pogodziłam się z tym i nie protestuję , bo tak ze wszystkim jest . Nawet mogę powiedzieć , że to co ja w życiu mam , jest BARDZO ADEKWATNE do moich starań .
-
Nie przewiduje ze przezyje az 70 lat jeszcze (mam 34) ale zamierzam reszte zycia spedzic w stanie rownowagi rzeczywiscie.
Nie wiem na czym to polega, przemyslalam swoje zycie, w tzw. miedzyczasie spotkalam milosc swojego zycia, uwierzylam ze moge byc z kims, uwierzylam ze sama odpowiadam za swoje wybory i za to, co mnie w zyciu spotyka. Jestem ze soba szczera i to jest chyba podstawa. No i wiem,. czego chce
-
Ale nie jest tak , że teraz nie lubisz słodyczy - tylko WYBIERASZ to , co jest jednocześnie lepsze i trudniejsze ? Wiem , że przy okazji to daje dużo , dużo więcej satysfakcji . Inny poziom , inne miejsce w życiu , inne oceny i samoocena , inne perspektywy . Wiem , że dużo słodyczy to też duże wyrzuty sumienia .
Myślę , że mam podobnie . Wybieram . Pamiętam , gdzie byłam . ( Byłam w piekle , wiem to na pewno ) . A teraz - wolność i przestrzeń , mogę iść dokąd chcę .
-
Najlepszy sposób na słodycze, to oddać je biednym dzieciom.
-
Dagmara, oczywiscie ze lubie slodycze! I wcale tego nie ukrywam. Co innego jest lubienie slodyczy, a co innego nawpier... sie nimi wieczorem - typu spora puszka chalwy. Jedno z drugim nie ma nic wspolnego. Lubie slodycze, wiec czasem jak jestem w Krakowie, moim rodzinnym miescie, zaprasza mnie moje szczescie do Slodkiego Wentzla i tam zjadam tarte tatin na spolke z nim (ja czesc jablkowa, on reszte). Albo idziemy do knajpy francuskiej na kolacje, i deser - ulubiony creme brulee jemy na spolke - ja 1/3, on reszte. Lubie slodycze, wiec czasami kupuje kawalek ciasta w cukierni, i zjadam kawalek z kawalka, a reszta czestuje kolegow. Lubie slodycze, wiec u mnie w szafce jest rozpoczeta czekolada i jem ja przez dwa tygodnie. Etc.
-
Ja też lubię słodycze i to bardzo. Na szczęście jestem uczulona na czekoladę i to mnie hamuje przed zjedzeniem jej w dużych ilościach. Jednak czasem do innych słodyczy, itp. np. paczki prażonek, czy paluszków mam inne podejście. Nie potrafię zaprzestać na jednym, czy dwóch i tak cała paczka znika :?
Na szczęście nie dzieje się to cały czas.
Kiedyś radziłam sobie z głodem na słodycze żując gumę. Miałam czymś zajętę usta.
A jak to jest ze zdrowymi słodyczami, jak ja to mówię. Można w sklepie kupić takie batoniki i inne cuda. Czy one się tak naprawdę róźnią od zwykłych słodyczy, prócz tego, że nie mają czekolady i są zrobione z owoców, itp?
-
Nie mozna sie takimi slodyczami zazerac. Slodycze to slodycze - musza byc pod kontrola. Nie dlatego, ze sie nazywaja SLODYCZE, tylko ze wzgledu na klad tluszczowo-weglowodanowy. Zwroccie uwage, ze wszystkie rozsadne diety kaza rowniez kontrolowac ilosc jedzonych owocow, wypijanych sokow owocowych (nawet tych nieslodzonych). Bo to sa cukry proste, ktore organizm spala w pierwszej kolejnosci i latwo, czerpie z nich energie bez koniecznosci siegania po zapasy tluszczu (to skrot, ale dobrze oddaje mysl)
-
Dzięki za odpowiedzi .
Są one dla mnie podbudowujące .
No i poznałam 2 nowe rzeczy ( nie znałam takich słodyczy , ani creme brulee ani cukierni Wentzla w Krakowie ) . Będę je miała w pamięci .
Ale po łódzkich cukierniach każdego mogę oprowadzić no i poglądy na temat ich oferty wymienić !
Właśnie też przyszedł mi do głowy kolejny pomysł na radzenie sobie z tym tematem - zawsze mogę sobie powspominać ...
-
To ja mam łatwiej. Ze słodyczy lubię tylko czekoladę we wszelkich postaciach, do ciastek i innych, w tym słodkich napojów, mnie nie ciągnie. Mimo to bardzo rzadko, ale jednak, zdarzało mi się zjeść 2 czekolady w godzinę. Wszystko dla chwilowej przyjemności i chyba trochę z nudów. Największe zagrożenie ze strony słodyczy jest takie, że zazwyczaj zjada się ich dużo więcej, niż się zaplanowało. Wszystko leży w psychice, ale nad tym można pracować.
W tej chwili więcej radości daje mi każdy stracony kilogram. Nawet w święta, gdy mi podstawią pod nos coś słodkiego, to odmówię. Mam inne cele, inne priorytety, dlatego to nie powinno być trudne.
-
Dla mnie ostatnie 2 dni były kiepskie pod względem radzenia sobie ze słodyczami. Trudno, stało się. Tak bywa czasem, ale dziś już potrafię nad tym zapanować.
Co do Świąt. Dla mnie będzie trudno poprzestać na połowie kawałeczka mazurka... Uwielbiam go, ale się postaram:) I Wam też życzę powodzenia.