-
Poczytałam tą dyskusję, no i ja muszę chyba wziąść w niej udział. Ja naprawdę stoję po stronie Margolki.
Mówicie, że jest bardzo stanowcza i nie zawsze miła w opiniach na temat naszych grzechów dietowych. A ja wam powiem, ze to dobrze. tyle jest dziewczyn na forum, które nam pobłażają, same sobie też pobłażamy, podtrzymujemy się na duchu, że jutro będzie lepiej. A MArgolka po prostu mówi stanowczo. I muszę Wam powiedzieć, ze potrzeba czasami miłych słów, ale ostre też czasami się przydają. Na jednego działają miłe zapewnienia, a na innych tylko ostre, dosadne słowa. Ja sama wiem, że jak sobie przez te kilka lat mówiłam prosto "Gosiu musisz schudnąć, niezbyt ładnie wyglądasz. Nie udało Ci sie w ten poniedziałek, uda w następny". I to trwało dobrych parę lat i czym się skończyło: coraz większą nadwagą? A co poskutkowało: moje własne myśli: Gośka jesteś strasznym grubasem, nie potrafisz walczyć ze swoim obżarstwem, ile tak jeszcze pożyjesz?"
A to że Margolka mówi, ze napewno uda jej się utrzymać wagę, że jest pewna, ze nie będzie rzucać się na jedzenie. To niektórym może wydawać się dziwna ta pewność siebie, bo jesteśmy przyzwyczajone że nie zawsze każdemu się udaje. I dziwimy się, jak ona może być tak pewna. Bo my nie jesteśmy siebie pewni. A odchudzać trzeba się z pełną wiarą i pewnością, ze nic nie stanie nam na przeszkodzie. Bo inaczej wyjdziemy z założenia i tak pewnie będzie jakiś kryzys to po co się odchudzać.
A Margolka jest dla mnie osobą kompetentną jeżeli chodzi o temat odchudzania, nie tylko zba to z wiedzy książkowej, ale z własnego doświadczenia i ja sama nieraz zgłaszam się do niej o opinie.
-
Według mnie Margolka ma rację, wygarniając nam prosto w oczy (w monitory?) ten główny błąd. Nie ma co doszukiwać się jakiegoś głęboko psychologicznego podłoża jej zachowań, bo to po prostu konkretna, stanowcza osoba, która postawiła sobie jasny cel i widać, że po prostu jej bardzo zależało. I tyle.
Najchętniej czytam na tym forum wypowiedzi Margolki właśnie oraz Icika, bo z praktycznie każdego postu mogę się czegoś dowiedzieć. A że żadna z nich szczególnie się nie cacka z rozmówcami? I dobrze, wolę konkrety zamiast głaskania po główce. Poza tym mam dopiero szesnaście lat i ich wypowiedzi bardzo mi pomagają. Wszyscy wiemy, jakich wzorców czepiają się teraz nastolatki i jak się żywią. Z tym, że mi się to nie podobało, więc postanowiłam zmienić sposób odżywiania na dobre, żeby nie musieć brać się za siebie za pięć, dziesięć, trzydzieści lat - bo jeśli w wieku szesnastu lat żywię się kilogramami śmieci, to co się ze mną stanie później? Wiem już coraz więcej, a ogromną zasługę ma w tym to forum - i takie osoby jak Icik czy Margolka. Inaczej poszłabym w ślady rówieśniczek i jechała na kromce chleba i bananie dziennie przez miesiąc (autentyk), a później znów rzucała się na żarcie - i tak w kółko, bo nie miałabym pojęcia, że to idiotyzm.
Więc zamiast oburzać się, w jakim tonie utrzymane są wypowiedzi Margolki czy sprzeczać się o to, jaki jest jej stosunek do świata, może lepiej korzystać z tego, co chce nam przekazać.
-
Dzieki za mile slowa.
Mnie troche dziwi, ze padaja zarzuty, ze kogos oceniam. Zapytalam w pierwszym poscie o motywy wpadek i pisze, ze jest mozliwe takie ustawienie odchudzania, zeby obywalo sie bez nich. Co wiecej, napisalam, ze sama przez lata mialam problem z zarciem. Nie mialam z odchudzaniem i wpadkami, bo sie nie odchudzalam. Czy kogos osadzam? Pisze, ze osoby ktore tak robia, szkodza sobie, i to bardzo.
-
zauważyłam, ze jak tak dalej pójdzie, to forum podzieli się na dwa fronty... :roll: a to nie o to chodzi chyba?
i jeszcze jedno - mam wrażenie Margolko, że jeżeli ktoś stanie "okoniem" do Ciebie, to od razu jest bee... od razu w Twoich wypowiedziach pojawia się sarkazm, czasem złośliwość..
dlaczego tak jest? czy może źle interpretuję Twoje wypowiedzi?
dobrze, ze w dyskusji pojawiają się różne opinie..
a każdy czytając taką dyskusje może zaczerpnąć coś dla siebie..
dla jednych przemawiasz (w tym czesto do mnie choć najpierw się powkurzam.. potem przyznam rację.. :roll: ), dla innych jesteś zbyt ostra, czy pewna siebie..
masz prawo mówić pewne rzeczy, bo popierasz to przykładem samej siebie..
ale nie skreślaj tych, którzy próbują, a im nie idzie.....
bo wtedy ja chyba powinnam już całkiem zniknąć z tego forum.. od 4 m-cy w sumie chcę, ale jest ogólnie na dłuższa metę kicha... ale próbuję... bo być może w końcu mi się uda...
miłego dnia życzę wszystkim
-
Sarkazm i zlosliwosc to jedna z moich najsilniejszych predyspozycji zawodowych. I wcale sie jej ani nie wstydze, ani nie wypieram. Jedno byloby niedopuszczalne - gdybym pozwolila sobie na wyciaganie wnioskow i formulowanie ocen pod adresem ludzi. Tego jednak zarzucic mi chyba nie sposob. Komentuje zachowanie sieciowe ? czyli slowa kierowane pod moim adresem. To moje dobre prawo, zwlaszcza kiedy czytam rzeczy absolutnie nieprawdziwe, albo podparte dosc watlymi przeslankami.
Gdybym chciala formulowac takie same wnioski, to osobom ktore pisza o wpadkach pisalabym: jestes do niczego, nigdy nie schudniesz, zawsze bedziesz gruba, albo jeszcze grubsza. Pisze cos innego ? postepujac tak, szkodzisz sama sobie. I zdaj sobie z tego sprawe "na powaznie", bo to jest powazna rzecz. Wieksze wziecie maja sformulowania "na pewno dasz rade", "nie zalamuj sie i wroc do dietkowania" - wiem. Ale ja wiem, ze nie da sie rady, dopoki czlowiek nie przyjmie do wiadomosci, ze po pierwsze MOZE sie zmienic, ze to nikogo nie przerasta, po drugie co MUSI zmienic, zeby MOC sie zmienic.
-
alebaba... masz racje nagany i ostre ciete slowa krytyki moga dolowac..wywolywac leki i dopomuc w zalamaniu silnej woli...ale u kogo...bo u mnie nie....
bo twardo wiem czego chce i comusze zrobic..... moga je wywaolac u osob ktore dosc lekko sobie diete biora do serca...i takich ktore uwazaja ze schudly kilka kilo i sa supermenkami , ktore nalezy tylko chwalic
napisalas ze margolka nie oferuje nic w zamian poza dyscyplina..a co ma zaoferowac??????...mcszita....niestety ale tak jest prawda ze bez dyscypliny..bez uswiadomienia sobie wagi problemu...i ciezaru wyrzeczen..przy najblizszej okazji siegniemy po to co zakazane
zaatakowals dosc prywatnie pierwsza alebabo....i nie bardzomi sie to podoba...bo wchodzenie z butami w czyjes zycie ....to niefajne zajecie.....ze ktos ci na to kalachem odpowiedzial....mial racje..sama bym tak zrobila...
depresja i izolacja...to tak naprawde nie wynik zalamania w diecie..to faktycznie psychologiczny problem....ale zalamki sa tylko jego uzewnetrznieniem, a czemu ...bo sobie folgujemy...a czemu sobie folgujemy bo nie znamy wagi problemu....
ja traktuje siebie jako czlowieka ktory swoim tluszczem mysli...mysli ( ba jest pewnym tego) ze trza z tym skonczyc.... dobre ustawienie diety czyli to o czym margolka mowi ze nie da nam okazji do wpadek...to dobre ustawienie psychologiczne....trzeba sie do diety najpierw przygotowac....zrozumiec co to oznacza miec wskazniki zagrazajace zyciu..i podjac decyzje...i nie bawic sie samemu ze soba....tylko walczyc
ciekawa jestem co bys powiedziala alebabo komus kto stracil ojca w wyniku powiklan pooperacyjnych ( operacja byla sposobem na zmniejszenie ogromenj otylosci z wiekszoscia chorob ktore za tym idzie) a sam objada sie w najlepsze tyjac do 117 kilo ...kto widzial jak dobre pielegniarki dawaly takiej osobie o operacji bialy chcleb z wedlina( bo narezkal ze glodny) w momencie gdy zalecienia specjalisty i wypis z kliniki byly jednoznaczne ...zero jedzenia ...najwyzej po tygodniu papki a'la gerber...zaproponuj jakies wyjscie...bo ja uwazam ze ostre slowo jest tu najlepszym i jedynym wyjsciem poza rekoczynami
chyba ze lepiej powiedziec....jedz zjedz...od jutra bedzie dieta moze ci nie zaszkodzi
to ze akurat my do tego stanu nie doszlysmy to tylko fuks....kazda z nas moze sie tak roztyc...i do takiego stanu doprowadzic
zmiana percepcji siebie...wewnetrzne motywy samoakceptacja.....zamien nazwy autorow tych tutaj postow i poczytaj.. o tym samym mowicie i margola i ty...ale margolka ustawia kijem a ty sugerujesz ze marchewka bo kijem nie wypada...( bardzo czesto zapakowana z czekoladow polewe- z tego co czytam na watkach dziewczyn bo po to siegaja w chwilach slabosci) ..niemozna sobie poblazac.....ja o tym wiem, margolka o tym wie...ty tez...ale wybierasz postawe...nie powiem ostro , bo moge kogos urazic...
...nie powiem pielegniarce zeby sie odpier**** od mojego ojca bo moze mu nie zmienic poscieli czy nie podac wody nastepnym razem
dajcie spokoj tym osobistym wycieczkom ( to do ciebie ale baba) tylko pospierajmy sie nam najlepszym sposobem unikniecia tych wapadek i jaknajlepszym ustawieniem diety
-
Trycko-na tym forum byłam i mnie wygonili ;), siostra się nie leczy bo moja mama jest głupia i woli uprawiać "szamanizm" jak to Margolka nazwała niż wziąść się za nią i postawić ultimatum czy coś w tym stylu. Ona nie wie że przez takie postępowanie jeszcze większą robi krzywdę niż wyrzucenie z domu, a może wie tylko nie chce??
Co do Margolki- cóż jej słowa są dla mnie jak pójście do spowiedzi, boje się że na mnie nakrzyczy, ale każde słowo ma głęboki sens, który biorę sobie do serca i staram się mu sprostać, chociaż jak wiadomo nie jest to łatwe.
Jak Margolko dostać się na Twoje forum??
-
Gaaga, masz racje. nie powinnam wchodzic z butami w zycie margolki i za to Cie Margolko przepraszam. masz prawo byc kim chcesz i radzic jak chcesz. Troche mnie zdenerwowaly twoje odpowiedzi, no ale to mnie nie usprawiedliwia. dodam tylko, ze odpowiedzialas totalnie ze swojej perspektywy, a ja piszac o motywacji, akceptacji itp. pisalam ogolnie o ludziach, a nie o Twoim przypadku.
Reszta jest po prostu moim punktem widzenia, ktory pozostal taki sam:
zwrocilam uwage, ze nie wystarczy po prostu powiedziec dyspyplina, bo problem jest glebiej. nie znam odpowiedzi na to jaka droga odchudzania jest sluszna. dzisiaj gadalam o tym z kolezanka lekarka. i obie stwierdzilysmy, ze to naprawde trudna sprawa zarowno z medycznego jak i psychologicznego punktu widzenia. doszlysmy do wniosku, ze problemem jest to, ze osoby odchudzajace sie, ciagle zyja w poczuciu winy, albo w poczuciu, ze czegos sobie odmawiaja. no i dlaczego tak wiele osob wraca do starej wagi, to jest tez ciezkie. wiele osob siedzi przed telewizorem albo komputerem i powtarza sobie 'odchudzam sie'. wszystkie wiemy, ze trzeba byc silnym, uprawiac sport, znalezc sobie cos zastepczego. miec pasje, zainteresowania.
nie wiem co moze pomoc omijac wpadki. jednak co do ruzgi mnie nie przekonujecie. i nie napisalam nigdzie, ze nalezy glaskac tych co wpadki maja. nie oceniac ani krytykowac, ale tez nie glaskac. moim zdaniem empatia nie jest rowna powiedzeniu- super, ze tak robisz. uwazam, ze dopiero jak sie kogos naprawde slucha, probuje sie go zrozumiec, to wtedy mozna dostrzec prawdziwa przyczyne.
gaaga co do tego szpitalnego przypadku, to wiesz, ze ani ruzga ani rekoczyny. jesli ktos nie chce, to Ty nie pomozesz. sama tez nie mozesz brac odpowiedzialnosci za zycie kogos innego. ta pielegniarka robi zle, ale jeszcze gorzej robi pacjent, ktory nie slucha recept. ja bym sie go zapytala, dlaczego nie slucha.
dziewczyny, jesli znajdziecie jakis ciekawy srodek na wpadki to z checia pogadam, ale ruzga? nie, dzieki!
pozdrawiam:)
-
No wiec wyobraz sobie Aleebabo, ze jesli sie przemysli swoje odchudzanie, podobnie zreszta jak inne wybory w zyciu, to nie ma miejsca ani na poczucie winy z powodu zjedzonego kawalka ciasta, ani na poczucie, ze czlowiek sobie czegos odmawia. Wystarczy wiedziec, od czego sie tyje, co zrobic, zeby chudnac. I zaakceptowac to, tak samo jak 99,9 procent ludzi akceptuje fakt, ze ziemia kreci sie wokol slonca, a nie odwrotnie. Nie schudna trwale te osoby, ktore beda sie odchudzac od wpadki do wpadki. Nie utrzymaja wagi te osoby, ktore marza o wielkiej wyzerce po osiagnieciu celu. Czy tego chcesz, czy nie ? taka jest prawda. Prawda doluje?
Czas przed odchudzaniem kojarzy mi sie z tym, ze jadlam zawsze. Np. mialam chwile wolnego czasu, szlam na kawe a do kawy zjadalam ciastko. Zawsze. Albo czytalam ksiazke i jadlam. Zawsze. Albo jechalam pociagiem i jadlam. Zawsze, cala droge - chipsy, czekolade, wafelki.
Teraz jem 5 razy dziennie, swiadomie. Wiem ze cokolwiek jem, dodaje kalorie do dziennego bilansu energetycznego. Mniej wiecej (ale zwykle dokladnie) wiem, ile tych kalorii jest - zwracam na to uwage zwlaszcza gdy pozwalam sobie na cos spoza listy dobrych produktow. Jedzenie przestalo byc dla mnie wypelniaczem czasu, czynnoscia towarzyszaca, przeszlo do kategorii rzeczy przyjemnych i koniecznych, nad ktorymi mam kontrole. To nie jest trudne, wbrew temu co mozna czasem przeczytac czy uslyszec. Trzeba tylko "trafic w punkt". Motywacja musi sie spotkac z przekonaniem o wlasnych mozliwosciach.
-
a ja ci odpowiem dlaczego......odpowiem bo mysle ze podobnie tylko na mniejsza skale maja nalogowe odchudzaczki... i dlatego ze te powody sa moimi strachami
dlatego ze nie przewidzial, ze nie wystarczy zmniejszyc zoladek...
dlatego ze nie przewidzial ze podejmujac ryzyko trzeba byc gotowym ponosic konsekwencje...( mam na mysli niejedzenie)..
dlatego...ze znalezli sie tacy ktorzy uwazaja ze jedzenie nie moze zaszkodzic..
dlatego ze niekompetentne osoby wolaly poglaskac zamiast wytlumaczyc ze tak trzeba -nawet ostro
dlatego ze wolal sluchac tych co mu przytakiwali..a nie tych co z milosci i troski zakazywali siegania po jedzenie...
dlatego , ze nic nie przychodzi latwo milo i przyjemnie
dlatego , ze wyslychac zalecen jest latwiej niz je realizowac
i dlatego....ze zeby schudnac trzeba sie radykalnie przestwic na nowy styl zycia... i wniesc ogromny wysilek w to zeby sie powiodlo...
dlatego ze na dziesiec osob ktore mowily twardo i stanowczo nie wolno...znalazlo sie pare ktore mowily ...alez to nie zaszkodzi nic sie nie stanie
latwo jest powiedziec.." mogl sie stosowac do zalecen lekarzy"....tak samo latwo jak nam bedacym na diecie latwo jest sobie powiedziec...to tylko tabliczka czekolady
mnie i chyba nie tylko mnie lekarze do lat mowili...musi pani schudnac....i co...czekalam kilkanascie lat zanim zrozumialam ze moge skonczyc tak jak ten szpitalny przypadek i ze tak naprawde to niewiele mi brakuje ba...czekalam jeszcze cztery lata tuczac sie przez ten czas...zanim uswiadomilam sobie ze siagalac po kawalek ptasiego mleczka ( sic!! kawalek caly kartonik) ide prosciutko na jego grob...ale nie skladac kwiaty...ale polozyc sie tuz obok
dlatego poblazanie ...to najwiekszy grzech jaki mozemy popelnic...nie tylko wzgledem siebie ...ale i innych....
a zreszta....jako przyszla 'szamanka" powinnas wiedziec dlaczego pacjenci ne sluchaja zalecen....
co do wpadek nie ma ciekwych na nie sposobow...jest za to jeden nie wpadac pracowac nad silna wola....albo planowac tak drobne odstepstwa od rezimu diety zeby nie szkodzily az tak bardzo.....bo najbardziej kusi to co zakazane.. osobiscie wole odzalowac kolacje i zjesc raz na miesiac maly kawalek ciasta czy kilka kostek gorzkiej czekolady niz lazic i katowac sie tym, ze nie wolno niemozna .. ze .to "grzech"..a potem popadac w dolek ze mam slaba silna wole...i zeby nie bylo....nie robie tego notorycznie....jak czuje ze moge sie skusic wyznaczam sobie odlegly termin np. pierwsza kostaka czekolady od lutego byla zupelnie niedawno z okazji -20 kilogramow czekalam na to prawie miesiac (od momentu wyznaczenia terminu)..nie dosc ze przezylam to strasznie milo to wspominam i wcale nie kusi mnie o powtorke