-
Standardowo - ok. 1100 kcal.
Jestem zadowolona, choć dziś jakoś ciężej się czułam trochę, ale to normalne - czasem tak jest :-)
Idę się wykąpać i spać.
Rano pobudka.
Miłych snów wszystkim życzę.
Wiem, że da się i zamierzam zrealizować swój cel - udowodnić sobie, że można zdobyć to, czego się pragnie. I zmienić coś w swojej psychice... :-)
-
Dziś 1090 kcal i na tym koniec. Kolejny udany dzień.
Pojadłam czereśni, arbuza... Same pyszoty.
Na obiad zjadłam kaszę gryczaną, beż żadnego sosiku, z mięskiem i do tego ogórek konserwowy.
Serek Piątnicy z przyprawami - już dawno miałam o nim napisać - jest przepyszny.
Oby dalej tak dobrze szło... :-)
-
super ci idzie :D
ja jakoś nie umiem się zmieścić poniżej 1200 :?
miłego wieczoru :D
-
Inezzko,
Pewnie, że umiesz. Tylko musisz uwierzyć, że umiesz - a wbrew pozorom to nie jest takie trudne. Mówię Ci :-)
Na śniadanie zjadłam 3 Sonko (jeden z dżemem, jeden z serkiem Tartare i jedem z białym serkiem i przyprawami - majerankiem i słodką papryką). Do tego kawka. I już 240 kcal pochonięte :-)
Zapowiada się dobry dzień - oby takim był. :-)
-
Uf. Wieczór nadszedł, brzuch pełny mimo tego, że było dziś ok. 1080 - 1100 kcal.
Sama się dziwię, że idzie tak łatwo.
Odkryłam pyyyszny pasztet sojowy - z zielonym pieprzem. Pikantny i sycący.
Tak sobie myślę, że chciałabym mieć szczuplejsze ramiona, tylko nie za bardzo wiem, co mogę z tym zrobić... Czy jeśli dalej będę chudła, to one w końcu również wyszczupleją..?
-
1100 kcal i jestem peeełna.
Nawet gdybym chciała, to nic więcej w siebie nie wcisnę :-)
Kupiłam dziś prześliczną sukienkę w Vero Modzie, rozmiar... M :-)
I mierzyłam jeansy, zmieściłam się w 38 :-) Były ciasne, ale zmieściłam się. :-)
Będę dalej tak trzymać. Ale jeszcze wiele muszę osiągnąć. :-)
-
65 :-))))))))))))
Dziś kolejny grzeczny dzień przed mna, właśnie jem Sonko i piję kawkę. Ta dieta naprawdę działa... :-)
-
Właśnie się zorientowałam, że na pierwszej stronie mojego wątku napisałam, że chciałabym ważyć 65 kg :-)
I osiągnęłam to :-)
Ale oczywiście - apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Kolejny cel to 62 kg. Ale nie wiem, czy nie będę chciała później ważyć 60... Ale to już będzie absolutne minmum :-)
-
Wczoraj ok. 1220 kcal, dziś... 1380. Tzn. ok. 1230 + kieliszek Metaxy... Ale mam nadzieję, że jeden kieliszek jakoś specjalnie nie wpłynie na przebieg mojej diety.
Plan taki - codziennie 1100 - 1200 kcal. Aż do osiągnięcia 62 kg. A później zobaczymy :-)
-
Wiem, wiem Aggatqo, ze apetyt rośnie w miarę jedzenia :D Cztery lata temu kiedy zaczynałam moją pierwszą poważną dietę, ważąc 72 kilo, zakładałam, że jak zobaczę 55 na wadze będę najszczęśliwszą dziewczyną na świecie, i nie wyobrażałam sobie, żebym mogła ważyć mniej. Wydawało mi się, że jak osiągnę to 55 zostaną ze mnie tylko skóra i kości. A tu taka pomyłka hehehe. Trzymam kciuki za dalszy ciąg Twojej batalii o ciałko i życzę Ci miłego czwartku:*
-
64.4
:-)
Wczoraj było ok. 1350, ale przez wcześniejsze dni było 1100, więc chyba nie jest źle.
Czasem chyba nawet lepiej zjeść troszkę więcej, żeby organizm do końca nie przyzwyczaił się do 1000-1100.
No nic, lecę na egzamin, miłego dnia :-)
-
Powodzenia na egzaminie Aggatqo. Trzymam kciuki z całej siły i życzę milutkiego dnia:*
-
Poszło dobrze :-)
I dietka chyba też dobrze.
Wczoraj 1150 kcal, dziś maksymalnie 1100.
Wczoraj jadłam czereśnie i czerwone porzeczki. Tak wakacyjnie się zrobiło.
A dziś deszczyk pada, deszczyk który bardzo lubię. Czy mówiłam już, że dla mnie mogłaby być taka pogoda przez cały rok?
-
Gratuluję udanego dnia i życzę następnych podobnych. Trzymam kciuki wtorkowo:*
-
Wczoraj 1150. Dziś... Dużo. Za dużo. Ale widocznie organizm potrzebował jedzenia, cóż na to poradzę? Zjadłam, ile zjadłam :-)
Jutro już wracam do dietki na dobre, wiem, że tego chcę.
Pozdrawiam.
-
A już było tak ładnie...
Zaczęło się chyba od tego, że kupiłam paczkę musli z owocami, w sklepie ze zdrową żywnością. Kocham je i jak zaczynam jeść, to nie umiem skończyć...
Wczotaj było ok. 1700, dziś już jest ponad 1200...
CO MAM ZROBIĆ???
Nie chcę jeść, nie chcę.....
-
Obżarstwa dzień 3.
Nie umiem nawet powiedzieć, co czuję.
Jestem zawiedziona samą sobą.
Nie wiem, czym to wszystko jest spowodowane, nie umiem sobie odpowiedzieć na to pytanie...
Mnóstwo egzaminów, jeszcze trzy przede mną... Już chyba nie mam siły...
Dlaczego..?
-
hej. widzę, ze potrzebujesz kopa :) przypomnij sobie jak jeszcze przed kilkoma dniami swietnie Ci szło. chcesz to zaprzepaścić?! chyba nie chcesz zaczynać od początku. weź się w garsc, a musli zastąp otrębami lub kupuj takie bez owoców. zawsze to trochę mniej kalorii. najlepiej jest sobie wydzielać dzienne porcje, w miseczkach, jeżeli lubisz podjadać. przynajmniej jakoś to skontrolujesz.
poza tym ...każdy ma chwile załamania, więc nie katuj się aż tak bardzo wyrzutami sumienia. po prostu postaraj się od jutra narzucić sobie ostrzejszą dyscyplinę. pozdrawiam i trzymam kciuki :)
-
Jestem.
Od wczoraj, to jest od 01.07, wróciłam do dietki po czterech dniach kryzysu.
Jadłam to, na co miałam ochotę, choć czasem jadłam nawet wtedy, gdy nie byłam głodna... Trochę mnie to martwiło, ale mam nadzieję, że to tylko chwilowe.
Trzykolory - dziękuję Ci za wsparcie. Bardzo :-)
Przede mną jeszcze jeden egzamin, chyba już nie zostało mi za wiele siły... Ale za ok. 44 godziny upragnione wakacje...
No nic, pouczę się.
Wczoraj ok. 1100, dziś będzie 1200. A od środy rowerek wkracza do akcji - wreszcie będę miała okazję na nim pojeździć. I może na rolkach :-)
-
no i super. to się nazywa rozsądne podejście :) fajnie, ze się nie dałaś. 4 dni kryzysu to nie koniec świata. ja też ostatnio miałam trzy. ale wróciłam do siebie i czuję się wygrana. powodzenia. :D
-
Wreszcie. Wakacje. Upragnione i wyczekiwane... :-)
Dziś miałam małe problemy z jedzeniem, denerwowałam się przed ostatnim egzaminem, rano na śniadanie zjadłam dwa sonko i wypiłam kawę. Później długo, długo nic i obiad po 16... I później rozobolał mnie żołądek z tego wszystkiego...
Napiłam się wieczorem trochę mojego ulubionego winka, a teraz kładę się spać.
Za mną pierwszy dzień A6W.
Niestety dzień minął nie wiadomo kiedy, na rower postaram się jutro wybrać, jeśli pogoda pozwoli :-)
Jest pewnie ok. 65.4, ale tickerka nie zmieniam. Niebawem waga wróci do 64.4 :-)
I dotrwam do 62. Na pewno. Może nawet do 60... Wszystko się okaże.
-
Witajcie,
Wczoraj i dziś grzecznie, ok. 1150.
Trzeci dzień robię A6W, ale codziennie robię tylko jedną serię. Nie daję rady więcej, a doszłam do wniosku, że lepiej robić coś niż nic.
I brzuszek boli :-) Tak więc chyba coś się ruszyło :-)
Wczoraj byłam też na rowerze, przejechałam 8 km, to chyba nieźle, jak na kogoś, kto na rowerze w ogóle nie jeździ.
Mam nadzieję, że w poniedziałek nie będzie na wadze więcej niż 65 kg...
Oby.
-
Dzień raczej nie należy do udanych. Przesadziłam. Niestety... :-(
-
Agatko nie przejmuj się jednym wtopionym dniem. Od jutra obie pięknie będziemy walczyć dalej :D Buziak wielki:*
-
Dzień idealny. 1115 kcal. Na wadze 65.1.
Na rowerze niestety dziś nie byłam - padało.
Ale jutro rano idę na basen :-)
Jeśli chodzi o A6W, nie dałam rady. To nie dla mnie... Byłam bardzo pozytywnie nastawiona, ale ból mięśni podczas ćwiczeń jest taki zniechęcający... Muszę znależć coś w zastępstwie :-)
-
Wracam. Jest 68 kg. Mam pewne plany związane z odchudzaniem, ale nie wiem, czy jest sens o nich pisać. Bo czasem z planów wychodzą nici. Cel ciągle ten sam - 62, może 60 kg. Od 1.10 ograniczyłam jedzenie. Choć dziś są moje Urodziny, więc kawałek tortu nieunikniony.
Niby waga moja jest w porządku, ale przede wszystkich zależy mi na tym, by moja pucołowata buzia trochę wyszczuplała. I w pasie chciałabym mieć mniej..
Pozdrawiam.